sobota, 28 lipca 2012

~ Rozdział Trzydziesty Pierwszy ~

|Zoey| 3O Stycznia

- Zoey może byś nam coś wyjaśniła? - Grace i Zayn stali parę metrów ode mnie i patrzyli na mnie wyczekująco. Byłam już zmęczona tym wszystkim. Alan'em, Harry'm, Grace, Zayn'em, Ellie i Niall'em i tym czworokącikiem. Najchętniej uciekłabym do jakiegoś innego kraju. Sydney brzmiało ciekawie, a może Wiedeń. Nie najlepszym wyborem będzie Nowa Zelandia, w końcu kto pomyśli, że tam będę?
- Zoey! - Grace wybiła mnie z moich rozmyślań o ucieczce i z powrotem znalazłam się w naszym drewnianym salonie.
- Prawda jest taka, że gdyby nie ja, nie pojechalibyście na tą cudowną wycieczkę, przez wasze dramaty niczym z "Mody na sukces" - wykrzywiłam moje usta na znak grymasu.
- Ta, rzeczywiście cudowna ta wycieczka. Ellie stała się jakąś pizdunią, Niall zamienił się w gbura, do którego nie można się odezwać słowem no i oczywiście nasz czworokącik, czyli każdy jest w sobie zakochany. A Harry, cóż on zawsze jest wkurzający - na słowa Zayn'a wszyscy się podnieśli, a Harry krzyknął "Ej!".
- Po prostu cieszmy się wyjazdem, dobrze? Wszystko się tu naprawi, obiecuje wam, tu zawsze wszystko się poprawia - przypomniałam sobie kiedy byłam tu jako pięciolatka i tata i mama mieli już się rozwodzić, ale przyjechaliśmy właśnie tutaj to zaczęli zachowywać jak w czasie swojego miesiąca miodowego. To był cud jak dla takiej małej dziewczynki, która często grymasiła. Dlatego wierzę, że to miejsce jest magiczne.
             Grace zrezygnowana zrzuciła swoje torby koło naszych i poszła do stołu szukając jakiś resztek. Zayn usiadł z powrotem przy stole, a reszta siedziała w grobowej ciszy. Policzyłam do dziesięciu i szeroko się uśmiechnęłam.
- No kochani, czas na losowanie pokoi! - klasnęłam w dłonie, a oni tylko jęknęli z znudzenia. Zlekceważyłam to i wyjęłam z torby losy. Zabrałam Niall'owi fullcapa (po co go wziął na Alaskę, gdzie jest zdecydowanie za zimno na takie lanserskie czapki? No tak gwiazda) Wrzuciłam karteczki do środka i podeszłam do stołu i wyciągnęłam czapkę w stronę Zayn'a.
- Ale, najpierw zasady! Kiedy wylosujemy mówimy na głos co mamy i nie można się zamieniać, czy to jasne? - powiedziałam głośno aby wszyscy mnie usłyszeli. Zayn z miną mordu wyciągnął jedną białą karteczkę, popatrzył na nią - no przeczytaj! - ponagliłam go.
- Salon... - mruknął - to niesprawiedliwe. Wiecie, że śpię najdłużej i... - nie dałam mu dokończyć, bo zatkałam mu usta moją ręką. Następna była Ellie, która wylosowała pokój dwuosobowy z widokiem na las. Harry wylosował jedną jedynkę. W końcu wyszło na to, że Sophie będzie z Ellie, Niall z Leą, Louis z Liam'em. No i Grace... Kiedy wyciągnęłam kartkę od razu można było zobaczyć na jej twarzy niezadowolenie. To oznaczało tylko jedno...
- Zoey ja nie będę z nim spała - spojrzała na mnie.
- Przykro mi, ale nie zrobię dla was wyjątku - odpowiedziałam sucho.
- Ale Zoey! Jak się byś się czuła spać w jednym łóżku ze swoją byłą? - Zayn był bardzo niezadowolony. Wzniosłam tylko oczy ku niebu i wyjęłam ostatnią kartkę.
- Czyli mnie została jedynka. Zayn, Grace bez dyskusji! - rozkazałam niczym surowa matka do swoich dzieci.
               Wszyscy wzięli swoje bagaże i poszli do swoich pokoi. Ja i Harry szliśmy po małych schodkach na górę do naszych sypialni. Chociaż mam spokój na górze, pomyślałam. Wpadłam do tej klitki i walnęłam moją walizką o łóżko. Otworzyłam ją i wyciągnęłam ubrania i poukładałam je w mojej małej szafie. Do pokoju wpadł oburzony Hazza.
- Co się stało? - spytałam spokojnie.
- Ja tam nie mogę spać Zo... Tam jest zdecydowanie za mało miejsca! - machał palcem w stronę swojego pokoju.
- Wyluzuj gwiazdorze. Niestety nie mam dla ciebie prywatnego apartamentu - Harold zrezygnowany usiadł na łóżku i zaczął jeszcze raz składać moje ubrania, które rozwaliły się w walizce.
- Mam nadzieję, że te dwa tygodnie nie będą aż tak straszne - szybko powiedział.
- To po co w ogóle jechałeś?
- Ze względu na ciebie - odpowiedział patrząc mi prosto w oczy. Przełknęłam ślinę. Dlaczego on mi tak wszystko utrudniał? Jak teraz niby miałabym wybrać pomiędzy nim, a Alanem? Odchrząknęłam.
- Cóż myślę, że nie będzie tak źle, Harry - podeszłam do mojej walizki i wyjęłam ze skrytki coś co miało nam pomóc.
- Co to? - Harry zmrużył oczy i spojrzał na to podejrzliwie.
- Grzybki halucynki - odpowiedziałam z cwanym uśmieszkiem.
- Zwariowałaś?! Wiesz jakie to jest niebezpiecznie? - Harry aż wstał z wrażenia.
- Spokojnie, ta odmiana jest niegroźna, ale daje kopa - zaśmiałam się.
- Uważasz, że to pomoże nas trochę rozluźnić? - też się zaśmiał.
- Są niezawodne.
                    Harry i ja zeszliśmy na dół. Zayn i Grace rozpakowywali się w ciszy, ale gdyby mogli rzucaliby w siebie piorunami.
- Grace - zawołałam przyjaciółkę.
- Tak? - jej brytyjski akcent był typowo inny. To zawsze u niej uwielbiałam. Słuchać jak mówi. Czasem gdy opowiadała mi jakąś historię, zamiast skupić się na opowieści, słuchałam jej akcentu jak melodii. Podeszła do mnie.
- Patrz co mam - pokazałam jej grzybki.
- To te śmieszne? - zapytała.
- Mhym - potwierdziłam.
- Nie wiem czy to dobry pomysł... Wiesz jak bywa z halucynkami.
- Czy ja usłyszałem "halucynki" - Zayn znalazł się koło nas. Zawołał wszystkich aby się pochwalić. Każdy chętnie podszedł do mojej paczuszki. Ja jako pierwsza wyciągnęłam jednego.
- Zo, nawet się kurde nie waż - Grace mnie strzegła, a ja uśmiechnęłam się tylko i wsadziłam sobie go do buzi. Smak był obrzydliwy, ale dałam radę. Podałam Grace jednego, a ona ze skrzywioną miną patrzyła na mnie.
- No dalej - pospieszyłam ją, zrezygnowana szybko wzięła go do buzi i od razu się skrzywiła. Po chwili każdy już został poczęstowany.
                    
                                                                      ******
   
|Niall|

             Wszystko wirowało jak helikopter. Helikopter? Wiem, że jest podobny do ważki. Ważki to śmieszne robaczki, ale chyba wole świetliki. Nagle zobaczyłem te miłe owady. Każdemu latały wokół ręki. Nagle ta ślicznotka o imieniu Ellie dosiadła się do mnie.
- Niall? Czy wyglądam na bardzo najebaną? - zaśmiała się. A ja nie mogłem uwierzyć, że widzę ją w 3D. Objąłem ją ramieniem i głośno się roześmiałem. Muzyka leciała z wieży i dudniła mi w uszach.
- Zapomniałem, jesteśmy razem czy nie? - zapytałem, a ona tylko się roześmiała i pocałowała mnie w kącik ust. Spojrzałem na nią raz jeszcze. Czemu ona jest tak cudna. Była cała rozpromieniona. Pocałowałem ją tym razem mocniej, ale to nie wystarczyło, dlatego wstałem i pociągnąłem ją w stronę jakiegoś pokoju.

|Grace|

               Chodziłam wokół każdego i obserwowałam go dokładnie. Każdy ich ruch doprowadzał mnie do śmiechu. Wszyscy byli naprawdę nawaleni. Wszystko czasem przyspieszało, albo zwalniało jakbym przewijała pilotem w telewizji. Louis tańczył do muzyki i robił ze swoich rąk królicze uszy, na mój widok podskoczył do mnie i zamachał swoimi "uszami". Odchyliłam głowę do tyłu i zaśmiałam się. Mój śmiech był jak echo w mojej głowie. Zoey i Harry tańczyli i wymieniali namiętne pocałunki między sobą. Nie kojarzyłam wszystkich faktów.
- Grace, Grace! - ktoś mnie szturchnął, był to Zayn. Uśmiechnęłam się szeroko, jego oczy były tak brązowe - patrz - zaczął machać małą lampką przed moimi oczami. Ale z jednej zrobiły się trzy i wirowały wokół mnie. Byłam tym zafascynowana. Drugiej ręce trzymał papierosa, wyrwałam go mu i zaciągnęłam się. Dym wypuściłam prosto w stronę Mulata. Papieros był już mój. Muzyka stała się jeszcze głośniejsze i wszyscy  machali rękami we wszystkie strony. Tylko to udało mi się zakodować.
               Położyłam się na ziemi tak jak Zayn. Leah też do nas dołączyła. Położyła głowę na moim ramieniu, objęłam ją. Poczułam ciepłą dłoń na mojej, była ciemniejsza od mojej, poszukałam wzrokiem jej właściciela. Ładne brązowe oczy uśmiechnęły się do mnie. Przymknęłam powieki, czas był na to aby zasnąć. Nagle w mojej głowie zaczęły mówić głosy i piosenki, które kiedyś słuchałam. Wszystko wirowało, a ja leżałam i szeroko się uśmiechałam.







          
|Niall|

               Otworzyłem lekko oczy i spojrzałem na sufit. Co się właściwie działo? A tak. Spojrzałem w dół Ellie spała na mojej klatce piersiowej jedynie w samej bieliźnie. Ja też byłem bez koszulki. Przekląłem w duchu. Nie to miało się stać. Nagle blondynka podniosła głowę i spojrzała na mnie. Jej rozespane oczy rozszerzyły się lekko. Cała była umazana makijażem, a włosy miała rozczochrane. Chwile jeszcze na mnie patrzyła, po czym szybko się podniosła.
- Ehmm.... Niall, chyba powinniśmy o tym zapomnieć, nie sądzisz? - zaczęła szukać czegoś na podłodze. Po chwili założyła białą koszulkę.
- El, to moja bluzka... - na te słowa trochę się speszyła, ale jej nie ściągnęła. Już chciała wstać, ale pociągnąłem ją z powrotem do łóżka - pogadajmy.
- Ale o czym?
- O tobie i o mnie. Ellie wiem, że twoje uczucia do mnie się nie zmieniły - powiedziałem spokojnie. A ona tylko położyła się koło mnie.
- Skąd o tym wiesz?
- Zapomniałaś, że rozumiemy się bez słów? Po za tym ta odpowiedź to potwierdziła - Ellie westchnęła i spojrzała na mnie.
- Isabel wmówiła mi, że muszę z tobą zerwać, ale teraz wiem, że to po to aby dostać się do ciebie. Przyłapałam ją na tym jak przepisywała sobie twój numer telefonu z mojej komórki i jeszcze pytała mnie o wasz adres. Nawet głupek by się domyślił... Od tamtego czasu chciałam z tobą pogadać, ale było mi zbyt głupio - mówiła niemalże szeptem. Wziąłem jej rękę i pogłaskałem kciukiem wnętrze jej dłoni. Przełknąłem ślinę. Czy teraz miałem coś powiedzieć? Zadałem sobie pytanie. Nie byłem do końca pewny. Bałem się wypowiedzieć najmniejsze słówko. Bałem się, że mogę coś zniszczyć, a ta chwila była idealna.
- Powiedz coś wreszcie - Ellie nie mówiła tego ze zniecierpliwieniem, ale raczej ze strachu, że już jej nie chcę, a chciałem i to bardzo. Spojrzałem na nią po chwili i patrzyłem przez parę sekund. Nie wiem czy moje spowolnione ruchy były jeszcze z tych grzybków, czy te informacje były dla mnie za duże jak na rano. W końcu bez namysłu przybliżyłem się do niej i ją pocałowałem.

|Harry|

            Leżałem na kanapie. To pewne, ale coś mocno mnie do niej przygniatało, tak jakby koc pod którym spałem ważył tonę. Okazało się, że to Zoey śpi na mnie. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Dlaczego ona na mnie działała. Była dla mnie jak światło dla ćmy. Leciałem do niej jak głupi, ale ona mnie od razu odpychała. Czułem, że coś przede mną ukrywa. Co prawda moja intuicja często mnie zawodziła to jednak to była prawda. Czułem to, jak Niall jedzenie. Zo przekręciła się na bok przez co wylądowała na Liam'ie, który spał na ziemi.
- Sorki, nie chciałam - powiedziała zaspana, a Liam tylko jęknął i spał dalej. Oparłem się na łokciach i spojrzałem na nią - wiesz Hazziu jesteś całkiem wygodny - oczywiście w mojej głowie przetworzyło się to na tysiące brudnych myśli. Przestań Harry, skarciłem się. Lepiej pomyśl o tym, że nazwała cię "Hazziem", pomyślałem.
- Wiadomo - powiedziałem zachrypniętym głosem, starając się być cool. Chyba jednak mi to nie wyszło, bo spojrzała na mnie z ukosa, jak na przybysza z Marsa.
- No nic. Chodź zjemy coś, potem trzeba wszystkich obudzić - powiedziała w końcu i wstała z ziemi. Podało mi rękę, zdziwiony chwyciłem ją, a ona pociągła mnie do kuchni.

`````````````````````````````````````````````````

Przepraszam za jakiekolwiek błędy i słabe opisy, ale pisałam ten rozdział trochę zaspana, dlatego przepraszam :< Ale napisałam go, żebyście mnie nie męczyli, kiedy dodam rozdział (choć w sumie całkiem się cieszę, że się interesujecie). Następny rozdział nie wiem kiedy, jak mnie natchnie. Komentujcie itd.

niedziela, 22 lipca 2012

~ Rozdział Trzydziesty ~

|Zoey| 3O Stycznia

- Zoey proszę cię - Harry jęczał mi do ucha od dobrych czterdziestu minut - możemy być razem w pokoju?
- Już jest to postanowione Haz, będziemy losować - poprawiłam się na fotelu i popatrzyłam przez małe okienko samolotu na chmury oświetlone zachodzącym już słońcem. Choć Harry to potwór, z którym wytrzymanie dziesięciu minut to już jest wyzwanie, to jednak cieszyłam się, że siedzę z nim i starym dziadziusiem, który lekko pochrapywał niż z tą zgrają nad którą latały szare chmury walące piorunami na prawo i lewo. Harry zaczął opowiadać jak to raz o mało nie został przyłapany z dziewczyną w łóżku, a ja wciąż myślałam i miałam wyrzuty sumienia. Alan ciągle pisał do mnie wiadomości i dzwonił, a ja tylko napisałam mu, że muszę wszystko przemyśleć. To wszystko było tak niesprawiedliwe wobec niego. Można by o nim powiedzieć chłopak ideał, bo to prawda. Trudno było tak po prostu z nim zerwać i stracić kogoś takiego.
- Zoe! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - chłopak machał mi przed nosem swoim wielkim łapskiem. Otrzepałam się odruchowo.
- Przepraszam, mam teraz dużo na głowie. Zawsze ja muszę wszystko załatwiać. Muszę ich wszystkich poswatać, bo inaczej nie wiem. Są za głupi żeby sami sobie poradzili - Harry zaśmiał się na moje słowa i oparł głowę o oparcie fotela. Przymknął lekko oczy.
- Harry? Co robisz? - spojrzałam na niego, mrużąc oczy.
- Myślę - oczy wciąż miał zamknięte. Lekko się uśmiechnęłam, po czym wybuchłam głośnym śmiechem. Oburzony popatrzył się na mnie.
- Co ja już nie mogę? - przejechał wzrokiem po moim ciele.
- Możesz, ale nie wiedziałam, że to u ciebie możliwe - dalej się śmiałam.
- Grabisz sobie Lowell wiesz o tym? - zaczął mnie szczypać i gilgotać, a ja krzyczałam, żeby przestał. Dreszcze przeszły mnie po całym i ciele. Jednym szybki ruchem walnęłam go w głowę, że od razu usiadł w bezruchu i masował się po głowie. Nagle "miły" dziadziuś siedzący obok nas otworzył oczy:
- Przepraszam was, ale to jest pierwsza klasa i tutaj się nie toleruje takiego zachowania! Jebana młodzież, gnoje - pomrukiwał coś jeszcze pod nosem, popijając swój drink. Ja i Harry spojrzeliśmy na siebie i próbowaliśmy pohamować śmiech.
- Harry - szepnęłam mu do ucha - załatw jakiś alkohol, Lou na pewno coś ma - Hazza tylko się uśmiechnął i wstał.
       Po kilku minutach Harry wrócił, wypiął tyłek na tego dziadka robiąc mu na złość. W końcu klapnął na swoje siedzenie i postawił na moim stoliczku dwa kubeczki, gdy zajrzałam do nich ujrzałam w każdym buteleczkę wódki.
- Pieprzone dwa dni i będę pełnoletni, ale nie oni nie sprzedadzą mi alkoholu - oburzony nalał sobie do troszkę kubeczka  i wypił szybko jego zawartość. Dziadek wściekły założył słuchawki na swoje stare owłosione uszy i znów zaczął chrapać wniebogłosy. Cóż przynajmniej mieliśmy go z głowy. Ja z Hazzą nie żałowaliśmy sobie trunku i piliśmy aż do upadłego, dosłownie. Harry o słabszej głowie ode mnie jako pierwszy zaczął odwalać niespotykane dotąd rzeczy. Ciągle się śmialiśmy z bezsensownych rzeczy. Nagle Harry wstał i zaczął się rozbierać, lekko oprzytomniałam.
- Harry siadaj, natychmiast.
- Ale tu jest tak kurwa gorąco! - zaczął jęczeć jak mały chłopczyk.
- Co wy kurde odpierdalacie?! - Zayn chyba się do nas teleportował - Harry, siadaj i nie rozbieraj się do cholery! - skuliłam się na siedzeniu - ile wy tego wypiliście?
- Malutko, malutko, malutko - powtarzałam i machałam Malikowi przd oczami palcami.
- A kto wam do dał?
- Lou - uśmiechnęłam się szeroko. Mulat tylko pokręcił głową i poszedł jak się zdaje w stronę Louis'a.
- Chyba jest zły - mruknął Harry, a ja tylko się zaśmiałam. Chłopak spojrzał na mnie, chwycił za brodę i przyciągnął moje usta do swoich. Przez chwilę nie wiedziałam za bardzo co mam robić, zaskoczył mnie. Jednak pragnienie jego ust wygrało. Po paru sekundach pocałunek przerodził się w bardziej namiętny.
               Obudził mnie ból głowy, otworzyłam moje zlepione oczy, wszędzie były ciemności. W samolocie panowała cisza, wszyscy spali. Zauważyłam, że jestem przykryta kocem. Harry spał na ramieniu tego zrzędliwego staruszka i spuszczał swoją ślinę na jego garnitur. Uśmiechnęłam się. Po cichu wstałam i skierowałam się do toalety. Gdy tylko spojrzałam w lustro, przeraziłam się. Moje brązowe włosy sterczały w każdą możliwą stronę. Makijaż miałam rozmazany po całej twarzy, a dodatkowo głowa nawalała mi jak cholera. Włosy spięłam w kitkę, a makijaż zmyłam pod ciepłą wodą. Wytarłam się w ręcznik papierowy i wyszłam. Stewardesa delikatnie budziła każdego po kolei. Za niedługo mieliśmy lądować. Usiadłam z powrotem na siedzeniu, a Harry już nie spał, uśmiechnął się do mnie, a to przypomniało mi nasz pocałunek. Zapięłam już pasy i spojrzałam przez okno. Miasto Anchorage było pokryte śniegiem i jak już się domyślałam było bardzo, bardzo zimno.
- Byłaś już tutaj? - Harry nagle mnie zapytał.
- Emm.. Tak, ale jako mała dziewczynka. Miałam może pięć lat. Wiele nie pamiętam.
                                                                                   
***
             Wszyscy szliśmy obładowani w stronę wyjścia. Zayn na razie był zadowolony, nie mogłam się już doczekać jego miny kiedy Grace się pojawi, czyli już niedługo, bo z tego co wiem to właśnie wylatywała z San Francisco. Niall szedł ze spuszczoną głową jak najdalej od Ellie. Nie widziałam u niego smutku raczej wściekłość. Na jego miejscu też bym była. Nasz czworokącik podzielił się na pary. Sophie śmiała się z wygłupów Louis'a, który próbował tym zaimponować Lee, ale ona była zbyt zajęta rozmową z Liam'em. Ellie szła w  szpilach, patrząc na swoje pomalowane paznokcie. Szybko do niej podeszłam.
- Els nie chcę cię martwić, ale w tych szpilach w górach daleko nie zajdziesz.
- Będziemy mieszkać w górach?! - piskła.
- Przecież już wam wszystkim mówiłam - usprawiedliwiłam się - dobra, uwaga! - krzyknęłam do wszystkich, a oni się odwrócili, Liam chyba zbyt gwałtownie, przez co jego wielka kurtka i ogromna torba którą miał i dodatkowe podręczne rzeczy przeważyły go i z hukiem upadł na ziemię. Oczywiście zamiast mu pomóc wszyscy wybuchli głośnym śmiechem. On sam też się śmiał. W końcu Harry podał mu rękę.
- Mój wujek Richard przyjedzie po nas i zawiezie do mojego domku zimowego. Co do pokoi, są dwa jednoosobowe i trzy dwuosobowe.
- Niezła hawira - skwitował Niall.
- W sumie to nie, pokoje są po prostu malutkie - uśmiechnęłam się - a i dwie osoby będą musiały spać w salonie - wszyscy zaczęli krzyczeć kto co chcę - Cisza, pacany! Robimy losowanie i bez gadania, tak postanowiłam.
           Wszyscy usiedli na fotelach przy wyjściu, mój wujek oczywiście się spóźniał. Chłopcy trochę się niecierpliwili, bo już parę osób zrobiło im zdjęcie i bali się ataku fanek. Patrzyłam na podłogę, moim oczom ukazały się brązowe trapery, które potrzebowały koniecznej naprawy.
- Rich! - krzyknęłam i pobiegłam do wujka, dając mu całusa w policzek i mocno go tuląc. Był młodszym bratem mojego ojca, jeszcze bardziej wyluzowany niż on. Zawsze wyczekiwałam na niego w święta i wakacje. Gdy tylko pojawiał się w Londynie, życie toczyło się o wiele ciekawiej, bo wujek zawsze musiał coś narobić.
- Wszyscy to jest mój wujek Rich - przedstawiłam go.
- Mówcie mi Rich, proszę - jak zwykle uśmiechnął się w ten swój sposób, który, jak zawsze mówił tata powodował później wiele kłopotów.
            Jechaliśmy wielki jeep'em w stronę naszego domku. Wieczór powodował, że było jeszcze chłodniej. Harry siedział jak zwykle obok mnie, a po drugiej stronie Ellie od której śmierdziało słodkimi perfumami.
- Chłopcy nie chcę nic mówić, ale wiecie, nie chcemy niechcianej ciąży - Rich zaczął się śmiać tym swoim piskliwym śmiechem.
- Nie martw się Rich wszystko mamy pod kontrolą - Lou, który siedział z nim z przodu mrugnął do niego, a ten jeszcze bardziej zaczął się śmiać.
- Zoey znasz mnie. Róbcie sobie co tam chcecie, tylko zabezpieczajcie się.
- Nie martw się panuje między nami taka atmosfera, że raczej do niczego nie dojdzie - odpowiedziałam, a Harry parsknął.
- Nie wnikam - wujek krótko powiedział.
              Wszyscy wysiedliśmy z samochodu, a wujek wypakowywał nasze bagaże.
- To gdzie ten dom? - Leah spojrzała na mnie.
- Musimy kawałek podejść, samochód tam nie wjedzie - odpowiedziałam, a wszyscy krzyknęli głośne "co" - nie martwcie się to tylko kawałek.
- No dobrze Zoe zostawiam was, znasz drogę. Pamiętajcie co mówiłem w aucie. Mam teraz jeszcze parę spraw do załatwienia. To pa, odwiedzę was czasem z zakupami - pocałował mnie w czoło i wsiadł do samochodu zostawiając nas w ciemnościach.
- Czy on poszalał, tu jest ciemno jak w dupie u murzyna, a my musimy trafić do tamtego domu! - Zayn zaczął panikować.
- Zayn, nie wiedziałam, że z ciebie taka panikara - chwyciłam go za kurtkę.
- Nie jestem! - pisknął, a my wybuchliśmy śmiechem.
- Zayn wszyscy wiemy, że boisz się ciemności - Louis powiedział to z pół uśmieszkiem. Mulat na jego słowa tylko prychnął i splótł swoje ręce.
- Nie martwcie się mam latarkę, spokojnie trafimy. Znam tą drogę.
- Byłaś tu tylko raz i to jako mała dziewczynka, więc skąd niby znasz tą drogę? - Harry zaczął  być podejerzliwy.
- Może dlatego, że droga jest bardzo prosto i trudno jest nie trafić? - wywróciłam oczami i wzięłam moje bagaże - chodźcie! - rozkazałam.
                 Minęło dwadzieścia minut, a my już znaleźliśmy się pod domkiem.
- "Chatka puchatka"? - Harry przeczytał napis na drzwiami i uśmiechnął się szeroko.
- Byłam mała i poprosiłam tatę, żeby go tak nazwał - otworzyłam drzwi i wpuściłam wszystkich do środka. Wujek zadbał o wszystko, dlatego w kominku już się paliło, ogrzewanie było włączone, a pokoje były posprzątane i przygotowane. Trochę się zmieniło odkąd byłam tu ostatni raz. Poduszki zostały wymienione razem z kanapą. Teraz przed kominkiem stała wielka biała i mięciutka sofa w kształcie litery "u" i aż prosiła żeby na niej usiąść. Telewizora nie było, bo zwyczajnie nie był nam tutaj potrzebny. Każde krzesło było przyodziane białą poduszką z wełny aby wygodniej się siedziało. Kuchnia, która łączyła się z jadalnią była skromna, ale dobrze wyposażona. Wszystko miało ten swój klimat, który dobrze mi się kojarzył. Zwłaszcza, że połączenie białego z drewnianymi ścianami wyglądało naprawdę dobrze. Wszyscy zrzucili z siebie swoje toboły co wywołało duży huk, a potem ciszę.
- No dobra, może najpierw coś zjemy, na pewno wszyscy są głodni, Jill, żona wujka ugotowała nam coś, więc idę zajrzeć do kuchni co tam mamy, a wy usiądźcie przy stole, Sophie zrobisz herbatę proszę?
- Jasne - odpowiedziała i poszła ze mną do kuchni - ale tu jest zimno, uwierz mi to duży szok dla mnie, Anglia jest dla mnie zimna, a co dopiero tutaj!
- No tak w Australii codziennie masz słońce - odpowiedziałam.
- A tu jest w ogóle jakieś?
- Czasami wyjdzie zza chmur - uśmiechnęłam się i zajrzałam do garnka gdzie ujrzałam rosół, który był specjałem Jill nie wiem co ona tam dodawała, że był taki pyszny. W drugim garnku było zaś curry z kurczakiem. Na widok całego tego jedzenia mój żołądek głośno zaburczał. Soph szybko odnalazła kubki i herbatę, więc nie byłam jej potrzebna. Szybko podgrzałam nasze jedzenie i postawiłam na stole w jadalni wszyscy rzucili się jak wygłodniałe wilki. Nie minęła godzina a wszystko zostało doszczętnie zjedzone. Atmosfera nieco się poprawiła, Louis jak zwykle wymyślił parę żartów, które od razu rozluźniły wszystkich. Nawet Niall się uśmiechnął. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Szczęśliwa, że zaraz ujrzę moją przyjaciółkę, podbiegłam do drzwi i szeroko je otworzyłam.
- Grace! Dajże pyska! - krzyknęłam i pocałowałam ją w policzek. Zayn wstał z hukiem i podszedł trochę bliżej.
- Co ona tu robi?! - krzyknął oburzony, Grace nie była mu dłużna.
- Chyba raczej co ty tu robisz?! - dziewczyna popatrzyła na mnie, a w jej oczach widziałam niezrozumienie. Wybałuszyła swoje usta jak to miała robić w zwyczaju kiedy była zła.
- Zoey! - krzyknęli obydwoje.

``````````````````````````````````````````````````````````
No dobrze, to tak wasze opowiadania nadrobię obiecuję! Przepraszam i tak dalej. Dzisiaj trochę mało akcji, ale w następnych będzie się już coś działo. Nie rozpisuje się piszcie szczere komentarze i mam nadzieję, że wakacje miło spędzacie.
Następny rozdział niebawem.

piątek, 6 lipca 2012

~ Rozdział Dwudziesty Dziewiąty ~

|Zoey| O7 Stycznia

Chłopcy byli w u siebie w domu, dlatego szybko tam poszłam aby uzgodnić z nimi plan wyjazdu do mojego domku zimowego. Ellie, Soph i Leah też miały się pojawić. Opatuliłam się mocniej szalikiem i przyspieszyłam kroku. Dzień był wyjątkowo chłodny, niebo było bezchmurne. Mróz szczypał mnie w nos, dlatego przetarłam go moją ręką w rękawiczce od Harr'ego. Wreszcie znalazłam się w domu chłopaków. Ciepło uderzyło mnie zaraz przy wejściu. Jedyne o czym teraz marzyłam to ciepłej herbacie. Ściągnęłam moje zimowe okrycie i weszłam do salonu jakbym była u siebie. Wszyscy jak zwykle mieli swoje zajęcie. Pomieszczenie łączące salon z jadalnią było tak duże, że spokojnie zmieściło by się tu pięćdziesiąt osób. Podbiegłam do gorącego kominka i usiadłam na murku poprzedzającym go. Jeszcze trochę i weszłabym tam do środka. Minęło parę minut aż w końcu raczyli mnie zauważyć.
- Zoey, hej. Co ty tu robisz? - Liam jak gdyby nigdy nic podszedł do mnie.
- Mieliśmy porozmawiać w sprawie wyjazdu, tak czy nie? - spojrzałam na niego.
- No tak. Chłopcy chodźcie tu. Musimy jeszcze poczekać na dziewczyny. Zrobię herbaty - Liam cały podekscytowany pobiegł do kuchni.
- Macie miny, jakbyście nie byli do końca zadowoleni, że mamy gdzieś razem jechać, no oprócz niego - wskazałam na loka, który gapił się na mnie jak Niall na cukierek - o co chodzi?
- Powiedz mi, czy Grace jedzie? - zapytał Zayn. Obydwoje byli tacy sami, a ciocia Zoe musiała im w tym pomóc.
- Nie, ma wtedy ważne testy w szkole i nie może - skłamałam.
- O. To w takim razie, moje zmartwienia się skończyły - zadowolony oparł się o kanapę.
- A ty Niall, czemu jesteś taki skwaszony? - zapytałam blondasa.
- Chodzi o Ellie. Już sam nie wiem co mam robić. Widać, że nudzi się moim towarzystwem. W ogóle mnie nie słucha. Próbuję zabierać ją na jakieś ciekawe randki, ale ona nawet się nie uśmiechnie - Niall mówił smutnym głosem.
- Hmm... Porozmawiam z nią, o to się nie martw. A ty Louis?
- Nic mi nie jest - ewidentnie nie umiał kłamać.
- Mhym... - wszyscy przymruknęliśmy.
- Nic mi nie jest. Dajcie spokój - obruszył się i nie patrzył już na mnie. Liam przyszedł z kubkami i wielkim dzbankiem herbaty. Postawił to na stoliczku do kawy i spojrzał na nas. W tej samej chwili do salonu weszły dziewczyny. Niall wstał i chciał przywitać się ze swoją dziewczyną w postaci buziaka w usta, ale ona szybko się obróciła, że pocałował tylko policzek.
- Herbata! - krzyknęła i pobiegła w stronę napoju. Miałam ochotę chlasnąć ją w łeb. Biedny Irlandczyk zmył się na górę. Louis jak zaczarowany pobiegł do Lee, ale ta go szybko wyminęła i przywitała się z Liam'em, który wciąż patrzył się na Sophie, a ta na Loui'ego. Spojrzałam na Hazzę, który też się przyglądał temu wszystkiemu. Podeszłam do niego i przysiadłam się na kanapie.
- Coś mi się zdaję, że szykuje się tu jakiś czworokącik - mruknął, a ja przytaknęłam. Cóż na pewno na naszym wyjeździe wszystko się poukłada. Przynajmniej mam taką nadzieję - Wiesz, tak się zastanawiałem czy byśmy może znowu poszli gdzieś razem? - Harry przybliżył swoją wielką głowę do mnie.
- Przykro mi, ale jestem dzisiaj zajęta. Muszę pogadać z Ellie - powiedziałam szybko.
- W takim razie jutro? W niedzielę na pewno będziesz mogła.
- Niestety nie. Mam ważny test z biologii w poniedziałek, a wiesz moja mama się wkurzy jak usłyszy, że dostałam kolejną złą ocenę - wstałam z kanapy, a Harry jęknął tylko z niezadowolenia. Cóż po tych wszystkich wydarzeniach, czyli randce i tego, że coraz bardziej miękłam na widok Harr'ego bałam się, że się zmienię i nie będę już tą samą osobą co kiedyś. Czyli niezależną i lubiącą dogryzać się Zoey. No i został jeszcze Alan. Było mi głupio z tego powodu. Ale nadal nie wiedziałam co mam zrobić. Zostawić go dla Harr'ego? Hazza i nasze dokuczanie sobie jest wkurzające, ale myślę, że byłoby mi smutno bez tego. Choć miał wszystko to jednak nie jest idealny. Zadufany w sobie mamisynek. Moim problemem było to, że gdy go widziałam serce szybciej mi biło. Teraz Alan wyjeżdża na dwa miesiące do Irlandii, bo znalazł tam pracę. Może to i dobrze, będę mogła wszystko sobie jeszcze raz przemyśleć. Ale teraz muszę się zająć inną sprawą, pomyślałam. Podeszłam do Ellie i powiedziałam:
- Choć pogadamy sobie - pociągnęłam ją w stronę łazienki.
- Zoey boisz się sama sikać czy co? - popatrzyła na mnie z ukosa. Zmieniła się, było to widać w jej oczach. Odkąd pamiętam Ellie była miła i zabawna, a także bardzo spokojna. No może poza momentami głupawki. Kiedyś nosiła po prostu dżinsy i jakieś bluzki. A butów na obcasie strzegła się jak wampir czosnku. W szkole była mało lubiana, zwłaszcza, że miała chyba największe plastki w budzie, jakie kiedykolwiek mogły się komuś przytrafić. Zawsze ją gnoiły i w sumie nawet nie wiem za co. Wiele się zmieniło, odkąd wszyscy się dowiedzieli, że chodzi z chłopakiem z prawdopodobnie pierwszego na świecie boysbandu, elita zaczęła się z nią zadawać. Ellie bardzo to schlebiało, lubiła jak ludzie ją lubili. Zaczęła spotykać się po szkole z największą damulką tej całej zgrai, mianowicie Isabel. Ostrzegałam ją, że to przez nią wracała do domu i płakała w poduszkę, ale jak widać mało to dało. Nagle Ellie spodobały się koturny i kozaki. W najmroźniejsze dni nosiła krótkie spodenki i cienkie rajstopki, które wiele nie dawały. Kiedyś wystarczył jej delikatny makijaż, teraz gdybym ją kopnęła połowa tynku by odpadła z jej twarzy.
          Usiadłam na koszu na brudy i spojrzałam na nią raz jeszcze.
- Ellie co się dzieję? - spytałam przejętym tonem.
- A co miało by się dziać? - uniosła jedną brew do góry. Podeszła do lustra i zaczęła poprawiać makijaż.
- Na przykład to. Od kiedy zaczęło ci się podobać noszenie takiej ilości makijażu?!
- Ludzie się zmieniają, takie to dziwne? - splotła ręce na klatce piersiowej.
- Ellie, mówię ci po raz setny przez Isabel płakałaś, przez nią o mało cię nie wyrzucili ze szkoły, za nic. Po za tym robisz krzywdę Niall'owi. Nie widzisz tego?! - na moje słowa wywróciła tylko oczami.

|Niall|

            Nie mogłem znieść już patrzenia na nią. To nie była dziewczyna, w której się zakochałem tylko różowa landryna, gorsza nawet od tych, które Harry czasem sprowadzał po imprezach. Ulotniłem się na górę i zamknąłem w moim pokoju. Byłem bardziej wściekły niż smutny. Kopnąłem w gitarę, która z brzdękiem uderzyła o ziemię. Usiadłem na kanapie i otworzyłem mojego laptopa. Na tapecie miałem starą El, śmiejącą się i wygłupiającą jak kiedyś. Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się z hukiem, gdzie pojawiła się Zoey, a za nią Ellie.
- Chyba musicie ze sobą trochę pogadać - powiedziała i wepchała El do środka, po czym zamknęła drzwi, wyciągając jeszcze klucz i zamykając nas. Staliśmy w ciszy, Ellie w końcu podeszła do drzwi i próbowała je otworzyć.
- Nie chcę nic mówić, ale skoro Zoey je zamknęła to raczej się nie otworzą - mruknąłem.
- Przestań się wymądrzać - powiedziała.
- Co tam u Isabel, dobrze się bawiłyście wczoraj na zakupach? - powiedziałem ze sztucznym uśmiechem.
- Tak. Było miło, coś ci nie pasuje?
- Może to, że nie jesteś już sobą i że nagle zacząłem ci bardzo przeszkadzać.
- Ja po prostu myślę, że ostatnio wiele się zmieniło i uważam, że w ogóle nie powinniśmy być razem. To było kompletnie bez sensu. Potem wyjechałeś na tą całą trasę i zapomniałeś o mnie.
- Przecież odwiedziłaś nas, to ja wszystko zorganizowałem, żebyś mogła do nas przyjechać, usychałem każdego dnia z tęsknoty za tobą,  twoim zdaniem to jest nie myślenie o drugiej osobie?
- Isabel pokazała mi po prostu jak to wszystko wygląda i ona ma rację. Po prostu znudziliśmy się sobą.
- A więc teraz Isabel jest twoim mózgiem - na te słowa prychnęła i podeszła do okna - możesz mi wytłumaczyć tylko jedną, jedyną rzecz. Ta dziewczyna robiła ci w szkole piekło, co się nagle stało, że ją polubiłaś i zrobiłyście się wielkimi przyjaciółkami.
- Przeprosiła mnie za to wszystko i powiedziała, że jestem fajna.
- Kiedy to się stało, że tak spytam.
- Jakoś zaraz po tym jak wyjechałeś.
- To zabawne, że akurat wtedy powiedziałem w wywiadzie, że jesteś moją dziewczyną - zaśmiałem się.
- To nie ma związku - oburzyła się.
- Tak ci się wydaje?
- Przestań Niall. Przyznaj, że się sobą znudziliśmy i że nie jest to to samo co było na początku.
- Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że się zmieniłaś i uznałaś, że bycie ubraną cała na różowo i noszenie tony makijażu na sobie jest w porządku. Masz rację, nie chcę być z taką dziewczyną, a skoro ty uważasz, że tak jest dobrze, to może rzeczywiście nasze bycie razem nie ma sensu. Myślę, że Isabel szybko ci znajdzie jakiegoś ładnego chłopaka - mina Ellie na chwilę przypominała tę starą El, ale zaraz potem pojawiła się znowu pogardliwa mina.
- Świetnie, w takim razie, teraz musimy tylko czekać aż Zoey nas wypuści.
- Mam zapasowy klucz - powiedziałem od niechcenia i podszedłem do szafki nocnej skąd wziąłem srebrny kluczyk.
- Czemu wcześniej nic nie mówiłeś?
- Musieliśmy porozmawiać, ale teraz kiedy wszystko jest jasne, możesz iść - odpowiedziałem i otworzyłem drzwi.Ellie szybkim krokiem wyszła z pokoju nawet się ze mną nie żegnając. Nie takiego rezultatu tej rozmowy oczekiwałem, ale byłem pewny, że Ellie w końcu dostanie nauczkę i dowie się, że Isabel tak naprawdę nie chcę się z nią tylko przyjaźnić.

````````````````````````````````````````````````````````````````````
Znowu była długa przerwa, ale nie mam coś weny, znaczy wiem co będzie później, później, ale nie wiem co mam wymyślić przed tym;/. Po za tym wydaje mi się, że to opowiadanie z każdym rozdziałem staje się coraz gorsze. To tylko moje odczucie. Jak wiadomo są wakacje, więc rozdziały często pojawiać się nie będą. Teraz wyjeżdżam, ale będę za tydzień wtedy coś może się pojawi i obiecuję wam, że ten rozdział będzie o wiele, wiele lepszy i dłuższy od tego :).

Chcę też wam życzyć wspaniałych i niezapomnianych wakacji i żeby wam się dłużyły i dłużyły, no chyba, że nie chcecie ;P.

wtorek, 3 lipca 2012

Jak chcecie być informowani o rozdziałach....

To piszcie na moje gg: 41993332 i ogólnie jak jeśli ktoś chce popisać czy coś :)
Tak piszę bo mi się nudzi ;/ Wszyscy wyjechali i nie mam co robić. Także jak tylko chcecie to piszcie :D