poniedziałek, 28 maja 2012

Przepraszam!

Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście :) Przepraszam was za moją nieobecność, ale po prostu trochę się działo i jeszcze nauka... Obiecuję, że postaram się jutro nadrobić część blogów, które czytam, a rozdział pojawi się już wkrótce :D

niedziela, 13 maja 2012

~ Rozdział Dwudziest Czwarty ~

|Ellie| 15 Września

                 Trudno było mi się przyzwyczaić do tego, że między mną, a Niall'em jest coś więcej. Przyznam, że na początku nie byłam tak wszystkiego do końca pewna. Ale gdy tylko się spotkaliśmy po naszej pierwszej "randce" i spojrzałam w jego oczy wszystkie niepewności ustały. Byliśmy razem prawie już dwa tygodnie. Co prawda bardzo mało się widzieliśmy, ja zawalona nauką i dodatkowymi zajęciami, a chłopcy przygotowali się do trasy.
- Ellie czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Grace szturchnęła mnie w ramię.
- Przepraszam zamyśliłam się... - Grace wywróciła oczami. Szłyśmy właśnie do chłopaków na obiad, bo Louie miał nam kogoś przedstawić - Zoey a ty czemu się nie odzywasz?
- Tak jakoś... - mruknęła. Martwiłyśmy się o nią. Ostatnio w ogóle się do nas nie odzywa. Jedyną informację jaką miałyśmy to taką, że pokłóciła się z Harry'm. Trochę mi się to nie podobało.
                  Kiedy doszłyśmy do domu chłopaków usłyszałyśmy głosy z ogrodu. Dlatego od razu się tam skierowałyśmy. Pogoda była dziś wyjątkowo ładna, dlatego z niej korzystaliśmy, urządzając wspólnego grilla. Zauważyłam, że Harry i Zoe spojrzeli po sobie, po czym Zoey usiadła jak najdalej od niego nawet się z nikim nie witając. Zayn'a i Niall'a nie było, ale zamiast nich była czarnowłosa dziewczyna mniej więcej w naszym wieku. Od razu do nas podeszła i miło się uśmiechnęła.
- Jestem Sophie, a wy zapewne jesteście Ellie i Grace - podała mi rękę, a potem mojej przyjaciółce.
- Tak - też się uśmiechnęłam - Zoey, a ty się nie przedstawisz? - spojrzałam na nią. Podeszła do Sophie i uścisnęła jej dłoń, po czym wróciła na swoje miejsce, natomiast Harry wszedł do domu. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie. Liam zaczął smażyć steki na grillu, a my zaczęliśmy rozmawiać. Trochę mnie interesowało gdzie podziali się Niall i Zayn, ale wszyscy byli tak zaangażowani rozmową, że nie dali mi dojść do głosu. Leah, która nagle się pojawiła zaczęła zawzięcia rozmawiać z Sophie. Grace rozmawiała z Liam'em, a ja wygłupiałam się Lou. Nagle Zo wstała i poszła do środka. Chyba nikt nie zwrócił na to uwagi oprócz mnie.
- Dobra gotowe. Ellie pójdziesz po Zayn'a i Niall'a, są na górze. Przy okazji weź tych dwóch gburów - przytaknęłam i poszłam do domu. Harr'ego i Zoey nigdzie nie znalazłam, na piętrze też nie było po nich śladu. Widocznie gdzieś razem wyszli. Usłyszałam głosy z pokoju Niall'a, a więc tam się schowali, pomyślałam. Chciałam już wejść do środka, ale ich rozmowa mnie zatrzymała:
- No i co Niall jak tam Ellie? - usłyszałam głos Mulata. Zaśmiał się.
- Już ci mówiłem, przegrałeś - Niall też się zaśmiał.
- Cóż ten zakład okazał się świetnym pomysłem.
                 Skrzywiłam się. Czyli to co było między mną, a Niall'em było tylko po to, żeby blondyn mógł wygrać zakład? Poczułam uścisk w żołądku. To wszystko były kłamstwa. Więcej ich nie słuchałam tylko szybko opuściłam ich dom, biegnąc przed siebie.

|Zoey|

                Harry szedł koło mnie, wreszcie udało mi się go przekonać abyśmy porozmawiali. Moją przemowę układałam w głowie przez cały tydzień, ale teraz pozostała z niej tylko czarna plama. Kierowaliśmy się do pobliskiego parku aby tam w spokoju porozmawiać.
                Kiedy doszliśmy na miejsce usiedliśmy na jednej z ławek. Ciepły wiatr delikatnie wiał, powodując, że pojedyncze włosy łaskotały moje policzki. Ludzi w parku było stosunkowo mało. Czasem przewijał się jakiś mężczyzna robiący sobie małą przebieżkę po parku lub starsza pani z dwoma pieskami. Drzewa szumiały od wiatru co powodowało deszcz pojedynczych listków. Dalej nikt z nas się nie odezwał. Przełknęłam wielką gulę w moim gardle i zaczęłam mówić:
- Harry... Emm... Dzięki, że zgodziłeś się ze mną porozmawiać - znów przełknęłam ślinę - kiedy myślę o tej całej sytuacji, która zdarzyła się w tej knajpie jest mi strasznie głupio... Jeżeli chodzi o wyrażanie uczuć to zawsze miałam z tym problem, nawet nie jest mi smutno, że moi rodzice się rozwodzą... - Harry w końcu na mnie spojrzał - jeżeli chodzi o ciebie to wiem, że przy tobie czuję się lepiej, nie chowam swoich uczuć, ale nie wiem czy lubię cię jako przyjaciela, czy może jako kogoś więcej... Chciałabym spędzać z tobą więcej czasu, żeby przekonać się o tym. Tyle, że ty raczej nie chcesz ze mną rozmawiać - Harry dalej na mnie patrzył po czym westchnął. Jego spojrzenie złagodniało.
- Ja raczej nie zmienię twoich uczuć do ciebie. Cieszę się, że wreszcie szczerze ze mną porozmawiałaś - lekko się uśmiechnął - Jeśli chodzi o spędzanie razem czasu to jest mi to nawet na rękę.
- Czyli się na mnie nie gniewasz? - zapytałam.
- Na tym właśnie polega mój problem, że nie umiem być na ciebie zły - uśmiechnął się - nie sądziłem, że będziesz kiedykolwiek prosiła mnie o wybaczenie - zaśmiał się już całkowicie pewny siebie.
- Chciałam cię jeszcze przytulić, ale skoro już mi wybaczyłeś to nie muszę - wstałam z ławki, a Harry spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Cóż sam sobie po to przyjdę - też wstał, zaczęłam uciekać - Ej! - biegł za mną. Nagle poczułam jak dwa silne ramiona chwytają mnie w pasie. Zaczęła krzyczeć i śmiać się jednocześnie. Poczułam szczęście, co było dosyć dziwne.

 ````````````````````````````````````````````````````````````


I voila następny rozdział :) Postanowiłam, że rozdziały będą krótsze, ale będzie ich więcej i będę je dodawała tak około co trzy, dwa dni.

Oczywiście po tym opowiadaniu mam zamiar zacząć nowe, ale do tego jeszcze nam daleko.

Rozdział mam nadzieję, że się wam podoba :)

Co myślicie o Zoey i Harrym i o zakładzie Niall'a z Zayn'em?

Ładnie proszę piszcie mi w komentarzach :D

MUAH xx


środa, 9 maja 2012

~ Rozdział Dwudziesty Trzeci ~

|Grace| O3 Września

                     Nic tak nie poprawia humoru, jak bezmyślne gapienie się w telewizor. Cóż to na pewno było lepsze niż leżenie w łóżku i łudzenie się, że się zaśnie. Wzięłam kubek z herbatą ze stoliczka i zrobiłam malutki łyczek, abym się nie poparzyła. Nagle ktoś mocno uderzył we frontowe drzwi, lekko podskoczyłam co spowodowało, że część gorącego napoju wylało się na moje udo. Syknęłam z bólu. Odstawiłam szybko kubek i podeszłam do drzwi, ktoś znowu uderzył. Otworzyłam lekko drzwi, a za nimi ujrzałam znajomą twarz.
- Zayn, co ty tu robisz o tej porze? - wpuściłam go do środka. Poczułam odór papierosów i alkoholu. Lekko się zatoczył i spojrzał w moją stronę.
- Przyszedłem... Przyszedłem, bo, bo muszę z tobą porozmawiać - spojrzał na mnie groźnie.
- Gdzieś ty się włóczył? - przeszłam od razu do rzeczy.
- Spotkałem moich starych kolegów, no i poszliśmy do... Klubu, Trochę wypiliśmy - jego oczy były czerwone, obawiałam się, że alkohol i papierosy nie były jedynymi używkami jakie zażył. Podszedł do mnie i chwycił za ramiona - posłuchaj no. Następnym razem musisz iść ze mną, bo muszę im pokazać jaką mam fajną laskę, no. A teraz może coś porobimy? - zapytał przy okazji chuchając we mnie alkoholem.
- Jesteś pijany, siadaj - popchnęłam go w stronę kanapy, a on zaczął coś mruczyć po nosem. Nie podobało mi się to. Wiem czasem chodziliśmy na imprezy, ale nigdy nie było z nim tak źle. Zawsze się żalił, że ma za mocną głowę i musi się nieźle starać aby zrobiło mu się choć trochę wesoło. W dodatku przypomniał mi Jay'a, który także wiecznie chodził na imprezy i uważał to za swoje największe hobby. Zayn zaczął mnie do siebie przyciągać przez co wylądowałam na kanapie koło niego. Zaczął mnie zachłannie całować, próbowałam go od siebie odsunąć, ale był zbyt silny. Chwycił mnie za ręce i nie pozawalał puścić. Jego usta przeszły na szyje, a we mnie rosło połączenie wściekłości ze strachem. Nigdy nie widziałam go w takim stanie i nie wiedziałam do czego może być zdolny. W końcu udało mi się wyrwać z jego uścisku, podeszłam szybko do telefonu i zadzwoniłam do Liam'a, jedyny który jest bardziej rozgarnięty i odpowiedzialny, po za tym rzadko kiedy pił.
                         Liam szybko przyjechał i zgarnął ledwo toczącego się Zayn'a. Widziałam w jego oczach lekkie zdziwienie, gdy zobaczył w jakim stanie jest Mulat. Gdy wychodził spojrzał na mnie przepraszająco i pocałował w policzek. Blado się uśmiechnęłam i zamknęłam drzwi. W mojej przyjaźni z Liam'em dobre było to, że rozumieliśmy się bez słów. Cała sytuacja była jak ze snu, dlatego uszczypnęłam się na wszelki wypadek, ale jedynie poczułam ból na nadgarstku.

|Louis| O8 Września

                 Kolejna impreza dała mi lekko w kość, ale i tak uważałem, że skoro jesteśmy młodzi to trzeba korzystać z życia. Ból głowy był tak ogromny, że czasami nawet nie kontaktowałem co się dzieję, ale i tak poszedłem na spacer, bo było to jedyną rzeczą która mi pomagała. Czułem się swobodnie i nie zwracałem uwagi na to, że jacyś ludzie robią mi zdjęcia. Założyłem mocniej czapkę na uszy i poprawiłem okulary przeciwsłoneczne. Wszedłem do jednej z kafejek i zamówiłem kawę. Zgubiłem portfel i teraz musiałem wszystko nosić luzem, bo nie miałem czasu na zakup nowego. Usiadłem przy jednym z wysokich stoliczków i czekałem na moje zbawienie w postaci kawy. Po paru minutach podeszła do mnie kelnerka z czarnymi włosami jak smoła. Kojarzyłem ją skądś, ale jedyne co miałem przed oczami to czarna plama. Ciągle się jej przyglądałem, ale dalej nic nie mogłem wywnioskować.
- Nie patrz tak na mnie - podała mi zamówioną przeze mnie kawę.
- Czy my się znamy? - spytałem.
- Owszem, ale ty raczej możesz mnie nie pamiętać, byłeś tak upity, że musiałam zamawiać dla ciebie taxi - zaśmiała się.
- Co? - wystraszyłem się - czy my...
- Nie! - szybko mi przerwała - Nie jestem taka. Poczekaj mam coś dla ciebie - poszła na zaplecze, a ja napiłem się mojej kawy. Po chwili przyszła do mnie z dobrze mi znanym portfelem.
- Nie szukałeś tego przypadkiem? - zapytała, unosząc jedną ze swoich idealnych brwi - chciałam przyjść pod twój adres, ale nie miałam za bardzo czasu...
- W porządku - uśmiechnąłem się - mogę znać chociaż twoje imię? - dziewczyna na moje pytanie odgarnęła swoje czarne pukle, odsłaniając tabliczkę z napisem "Sophie" - ładne - wymsknęło mi się.
- Hm... Wiem - zaśmiała się.
- Cóż za skromność - uniosłem brwi.
- Jedna z moich zalet - uśmiechnęła się zadziornie, po chwili zaczęliśmy rozmawiać, Sophie usiadła na przeciwko mnie, a jej usta się nie zamykały. Oczywiście dała mi też dojść do słowa. Mieliśmy naprawdę wiele wspólnych tematów, co naprawdę mi się podobało zważając na to, że choć miałem dziewczyny to zawsze nie mieliśmy o czym rozmawiać, no może oprócz Lee, ale ona i tak nic do mnie nie czuje.

|Zayn| O9 Września

                Byłem na siebie wściekły, kiedy Liam opowiedział mi co robiłem kiedy byłem pijany. Próbowałem zadzwonić do Grace, ale oczywiście nie odbierała. Nie wiedziałem co mam robić, ale w końcu Liam mózg całej naszej grupy podsunął mi pewien pomysł.
                Jechałem szybko pod kamienicę Grace, szybko wyszedłem z samochodu i pobiegłem do środka. Zadzwoniłem na dzwonek, chwilę później otworzyła mi moja dziewczyna. Spojrzała na mnie chłodno.
- Grace nie wiem jak cię przeprosić - zacząłem.
- Staraj się - odpowiedziała, splatając ręce na klatce piersiowej.
- Może po prostu cię gdzieś zabiorę, mamy ładną pogodę. Ubieraj buty - mówiłem szybko. Grace stała tak jeszcze chwilę, po czym westchnęła i założyła baletki. Wzięła klucze i zamknęła drzwi. Chciałem ją chwycić za rękę jak zawsze, ale szybko ją wyrwała.
                                                            
                                                                     *        *       *

                Dojechaliśmy po jakimś czasie  na miejsce. Grace złość po chwili przechodziła co mnie jeszcze bardziej cieszyło.
- Stare wesołe miasteczko? Serio? - spojrzała na mnie.
- No co tutaj są najlepsze imprezy - niepotrzebnie to powiedziałem, bo Grace od razu spochmurniała.
- Tak wiem sama byłam na paru - mruknęła - to co będziemy tutaj robić?
- Chodź pokaże ci miejsce gdzie jest fajny widok - pociągnąłem ją do starej budki z hot dogami. Wspięliśmy się na dach, a między nami zapadła cisza.
- Przepraszam, to było głupie - odezwałem się w końcu.
- Obiecasz mi, że więcej tego nie zrobisz? - spojrzała na mnie.
- Obiecuję -spojrzałem jej w oczy, a ona się do mnie przytuliła, pocałowałem ją w głowę. Cieszyłem się, że mi wybaczyła, po za tym wiedziałem, że tęskniła za tym tak samo jak ja.
               Chwilę później było już tak jak dawniej. Tematy nam się nie kończyły, ciągle się śmialiśmy i wygłupialismy. Poczułem, że dostałem wiadomość wyciągnąłem telefon i spojrzałem na ekran, był od Martina:
Mam coś dla ciebie, jutro w tym samym miejscu?
Odpisałem szybkie "ok".
- Wszystko w porządku? - zapytała Grace.
- Tak - uśmiechnąłem się.

Przepraszam, że mnie nie było tak długo, ale nie miałam pomysłu... teraz wracam z kompletnie spieprzonym rozdziałem -.-
Rozdział pisałam bez wielkich chęci, bo mam już zaplanowany dalszy ciąg, ale najpierw trzeba do tego wszystkiego jakoś dojść.
To opowiadanie powoli się kończy...  nie kończę go już teraz, ale tak tylko mówię czy piszę. Rozdziałów będzie tak max 30.
:)





czwartek, 3 maja 2012

~ Rozdział Dwudziesty Drugi ~


 |Niall| O3 Września

Zayn doskonale wiedział, że się nie poddam bez walki. Cóż przyznam szczerze, że jego sposób był naprawdę dobry. Podpuścił mnie, a ja uległem. Przeczesałem moje farbowane, blond włosy, po czym założyłem czapkę z płaskim daszkiem. Założyłem okulary przeciwsłoneczne i wyszedłem z domu, kierując się do garażu, który swoją drogą był naprawdę wielki. W końcu musiały zmieścić się tam cztery auta. Cztery, ponieważ Zayn wciąż nie zrobił sobie prawka, choć jeździć potrafił. Wsiadłem do mojego auta, włączyłem silnik i wyjechałem na ulicę. Musiałem jak najszybciej dostać się do domu Ellie. Czas mnie gonił.
               
                                                          *             *             *

                Wysiadłem z samochodu i podbiegłem do frontowych drzwi domu El. Zadzwoniłem na dzwonek, który potrzebował koniecznej naprawy. Za każdym razem kiedy odwiedzałem ten dom, bałem się, że zostanę pokopany prądem. Usłyszałem głośny tupot stóp, po chwili otworzyła mi Ellie, trzymając jabłko w ustach. Miała na sobie, jak zawsze obowiązkowy mundurek szkolny.
- Niall, a co ty tu robisz? – zapytała mnie.
- No pomyślałem sobie, że może gdzieś dzisiaj razem wyskoczymy. Co ty na to? – lekko się uśmiechnąłem.
- No niech ci będzie – wywróciła oczami – rozgość się, ja pójdę się przebrać – powiedziała wchodząc po schodach na górę. Ja poszedłem do salonu i usiadłem wygodnie na kanapie, czując się jak u siebie. Minęło chyba z dziesięć minut, kiedy Ellie wreszcie zeszła na dół.
- No nareszcie – głośno westchnąłem.
- Aż tak meczące było siedzenie na kanapie? – spytała.
- Owszem – odpowiedziałem. Poszliśmy do samochodu. Otworzyłem grzecznie Ellie drzwi, na co ona machnęła ręką, udając zawstydzoną. Usiadłem za kierownicą i ruszyliśmy do naszego pierwszego przystanku, czyli kawiarni.
- I tyle? Myślałam, że bardziej się postarasz – mruknęła, na co ja ją szturchnąłem.
- To dopiero początek, atrakcji będzie więcej – popatrzyłem na nią zalotnie.
- Czy ty mówisz to z jakimś podtekstem? – spojrzała na mnie, mrużąc oczy. Zaśmiałem się. Wypiliśmy po dobrej, mrożonej kawie. Dzień był naprawdę gorący, niebo nie miało nawet najmniejszej chmurki. Szliśmy jedną z londyńskich ulic. Kupiliśmy lody w budce którą, akurat mijaliśmy. Kiedy zjedliśmy pyszny deser, postanowiliśmy gdzieś odpocząć. Naszą uwagę przykuła wielka fontanna.
- Ścigamy się? – zapytała Ellie unosząc jedną brew do góry.
- Sama tego chciałaś – odpowiedziałem. Przygotowaliśmy się.
- Gotowy. Start! – pisnęła. Zaczęliśmy biec. Ellie idealnie wymijała każdą napotkaną osobę, ja niestety musiałem wpaść na jakiegoś mężczyznę i skończyło się to tym, że przegrałem – co za frajer! – zaczęła się śmiać.
- Frajer?! Wypraszam sobie! To przez tego kolesia! – prychnąłem.
- No dobrze, dobrze – pocałowała mnie w policzek. Usiedliśmy na fontannie. Chwyciłem moimi długimi, bladymi palcami krawędź murku obtaczającego fontannę. Spojrzałem na moje buty, uśmiechnąłem się. Zobaczyłem, że El usiadła w tej samej pozycji co ja. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Szturchnąłem ją ramieniem, odpowiedziała mi tym samym. Po chwili zaczęliśmy się śmiać.
- No dobrze, gdzie masz zamiar zabrać mnie teraz? – zapytała, zaciskając usta.
- W sumie to nie mam żadnego planu. Hmm... Co powiesz na kino? – spytałem.
- Może być, a na co pójdziemy? – przybliżyła się do mnie.
- Byleby z tobą – zrobiłem dziubek.
- Och, jakie to słodkie.
- To tytuł filmu – zaśmiałem się, a ona uderzyła mnie w ramię i wstała. Poszła parę kroków – zaczekaj, no! – krzyknąłem i do niej podbiegłem. Objąłem ją ramieniem.
                W końcu wybraliśmy dramat, bo jedynie on nam odpowiadał, jeśli chodzi o godzinę. Już ciekawsze było siedzenie z Liam’em i przeglądanie stron internetowych o żółwiach, niż ten film. Byliśmy jedyni w sali. Zamiast oglądać, zaczęliśmy bitwę na popcorn. W pewnym momencie Ellie trafiła mnie prosto w oko. Poczułem jak sól zaczyna drażnić moje niebieskie oko.
- O mój Boże! Przepraszam Niall! Nie chciałam – odciągnęła moją rękę od mojego oka i zaczęła się mu przyglądać.
- Teraz raczej nic nie zobaczysz – powiedziałem. Nagle dziewczyna wyciągnęła krople do oczu, które nie wiem skąd wytrzasnęła, ale były dla mnie zbawieniem.
                Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie panował już całkowity mrok. Zawiał nieprzyjemny wiatr.
- To gdzie teraz? – zapytała, chwytając mnie pod ramię.
- Mam pewien pomysł - odpowiedziałem.

|Ellie|

- Czyś ty kompletnie zwariował?! A co jak nas złapią? - krzyknęłam do blondyna, ale on nawet nie odwrócił się w moją stronę. Zaczął się wspinać po płocie.
- Nie ma ryzyka, nie ma zabawy skarbie - powiedział, po czym skoczył zwinnie na trawę po drugiej stronie - wchodzisz czy nie?
- Jesteś okropny - mruknęłam i zaczęłam powtarzać kroki po nim. Chwilę później znalazłam się po drugiej stronie tyle, że wciąż przyczepiona do płoty.
- No dalej El, skacz - powiedział z dołu, a ja jeszcze mocniej chwyciłam się drutu. No dobra, weź się w garść Ellie. Poczułam tylko jak lecę. Zacisnęłam mocno oczy. Nagle dwie ręce złapały mnie i chwyciły w mocnym uścisku. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam twarz Irlandczyka.
- Ellie Hamilton czy ty mi nie ufasz? - zaśmiał się w ten swój jakże seksowny sposób. Postawił mnie na ziemi. Bez żadnych słów ruszyliśmy w stronę naszego wyznaczonego miejsca. Chwilę później znaleźliśmy się na wielkim boisku, widok był niesamowity. Choć było dosyć ciemno, to jednak księżyc idealnie oświetlał nam drogę. Położyliśmy się na samym środku. Stykaliśmy się głowami. Naszym oczom ukazał się idealny widok na gwiazdy.
- Dawno nie widziałam tylu gwiazd - lekko się uśmiechnęłam.
- Cóż to dosyć dziwne jak na naszą stolicę El - odpowiedział.
- To prawda... Wiesz, że jesteś jedyną osobą, która nazywa mnie El? Oprócz mojego taty, który tak mnie kiedyś  nazywał.
- Mam przestać?
- Nie. Bardzo to lubię - szybko odpowiedziałam.
- Tęsknisz za nim?
- Dlaczego miałabym nie tęsknić? Dobrze, że przynajmniej mi się śni... - poczułam, że obraca się na brzuch, chwilę później widok gwiazd zasłoniła mi jego twarz.
- Przepraszam, czasem bywam zbyt wścibski - lekko się uśmiechnął.
- Nic nie szkodzi. Możesz się mnie pytać o co chcesz - spojrzałam w jego oczy. Nasze twarze dzieliły centymetry.
- HEJ!! - usłyszeliśmy krzyk. Stanęliśmy na równe nogi widząc ochroniarza. Pędem ruszyliśmy w stronę wyjścia. Chwyciliśmy się za ręce i skierowaliśmy się na tyły stadionu. Na nasze szczęście znaleźliśmy dziurę w płocie. Szybko przez nią przeszliśmy i wybiegliśmy na równinę pokrytą trawą. Zaczęliśmy się głośno śmiać, wciąż biegnąc.
- Niall, kiedyś przyprawisz mnie o zawał - dyszałam, opierając się rękami o kolana.
- Przynajmniej masz ciekawy wieczór, jutro wracasz do szkoły, musisz jakoś zakończyć wakacje - odpowiedział. Ruszyliśmy w stronę samochodu, który wcale nie był tak daleko jak się nam wydawało. Jechaliśmy w ciszy pełni wrażeń z dzisiejszego dnia. W pewnej chwili Niall się zatrzymał pod moim domem.
- No i jesteśmy - uśmiechnął się szczerze, odwzajemniłam to. Patrzyliśmy sobie w oczy, po chwili blondyn zaczął się do mnie zbliżać, nie wiedziałam do końca co mam robić. Zanim się obejrzałam jego usta spoczywały na moich,  a wszystkie moje niepewności zniknęły. Poczułam jakby w głowie wybuchło mi tysiące fajerwerków. Jego długie palce oplotły moją szyję, a ja poczułam lekkie dreszcze od karku wzdłuż kręgosłupa. Przyznaję było mi trochę niewygodnie, ale to i tak było najcudowniejsze co kiedykolwiek mogło mnie spotkać. Choć niechętnie Niall odsunął się ode mnie. Szeroko się uśmiechnęłam, na co on znowu mnie pocałował. Chwyciłam za klamkę od drzwi, abym mogła wyjść, ale Niall znów mnie do siebie przyciągnął do siebie, składając na moich wargach już trzeci, ale równie cudowny pocałunek.
- Niall muszę już iść. Mama zauważyła, że przyjechaliśmy - mruknęłam.
- No dobrze - powiedział niezadowolony, cmoknęłam go jeszcze w policzek i wyszłam z samochodu, szczypiąc się w rękę, sprawdzając czy to aby na pewno nie sen. Czy ja właśnie całowałam się z najlepszym przyjacielem? Zadałam sobie pytanie. W dodatku chciałam więcej. Otworzyłam frontowe drzwi, moja mama wyskoczyła z kuchni.
- Jak było na randce? - zapytała.
- Jakiej znowu randce?! Byłam tylko z Niall'em - powiedziałam wymijająco, ściągając buty.
- Ellie, znam cię. Widzę to po twojej twarzy - chwyciła się za boki.
- A także z salonu jest dobry widok na podjazd - odpowiedziałam. Poszłam do kuchni czegoś się napić.
- I co całowaliście się? - mama chodziła za mną jak cień.
- Mamo, to moja prywatna sprawa! - oburzyłam się.
-Czyli tak. Dobrze całuje? - mama nie dawała mi spokoju. Westchnęłam i przeszłam z kuchni do salonu - no powiedz mi!
- Mamo jesteś straszna! - spiorunowałam ją wzrokiem.
- Był delikatny, czy bardziej taki namiętny, a może obydwa naraz, wiesz wtedy jest najlepiej.
- MAMO!! - krzyknęłam i skrzywiłam się na samą myśl. Poszłam w stronę schodów.
- Skarbie nie odwracaj się ode mnie! Nie zamykaj się w sobie! Ale wiesz po nim widać, że jest dobry w całowaniu! - mama krzyczała z salonu, a ja wzniosłam oczy ku niebu.
- Wychowuje mnie wariatka - mruknęłam.
             
  |Harry|


         Nie sądziłem, że się zgodzi, ale zrobiła to. Ostatnio moja samoocena spadła. Poprawiłem koszulę i wszedłem do restauracji. Rozejrzałem się po sali i od razu odnalazłem dziewczynę. Lekko się uśmiechnęła i pomachała do mnie. Szybko znalazłem się koło stolika, pocałowałem ją lekko w usta i uśmiechnąłem zalotnie.
- No Harry spóźniłeś się piętnaście minut, ale wybaczam ci to - zamrugała oczami.
- Przepraszam cię Amando ale próbowałem zrobić się na bóstwo, aby tylko tobie zaimponować - dałem jeden z moich niezawodnych tekstów. 
- Och Harry potrafisz sprawić, że dziewczyna mięknie - zamruczała.
- Staram się tylko dla takich pięknych jak ty - oparłem brodę na moich rękach. Oczywiście temat naszej rozmowy nie schodził po za moją karierę, tylko to ją interesowało. Kelner rozdał nam po menu. Nagle drzwi restauracji się otwarły, a do środka nie wszedł nikt inny jak Zoey, serce zaczęło mi szybciej bić. Od razu nas zauważyła i podeszła do nas.
- Kochanie, kto to? - spytała Amanda.
- Jestem Zoey, tak dla jasności. Ostrzegam cię kochana on gada tak do wszystkich lasek. Dlatego nie ulegaj mu od razu, bo szybko się tobą znudzi - Zoey zaczęła swoje wywody, a ja poczułem jak zaczynam się gotować.-
- Zoey skończ - powiedziałem stanowczo - możemy porozmawiać na osobności? - zapytałem i pociągnąłem ją na bok, za paprotkę - Co ty wyprawiasz do cholery?!
- Uświadamiam dziewczynę, biedna będzie mieć tylko złamane serce przez ciebie.
- Od razu widać, że umówiła się ze mną tylko i wyłącznie dlatego, że jestem sławny.
- To po co się z nią umówiłeś?
- Bo próbuję o tobie zapomnieć?! - wybuchłem - Dlaczego mi przeszkadzasz i wszytko psujesz?!
- Zapomnieć o mnie?
- Nie rozumiesz, że cię kurwa kocham?! Zakochałem się w tobie, ale dałaś mi kosza więc próbuję jakoś dalej funkcjonować, tyle, że ty mi wszystko utrudniasz - Zoey patrzyła na mnie z grobową miną - więc daj mi spokój i nie wtrącaj się w nie swoje sprawy - nie patrzyłem już na nią tylko szybko odszedłem. 
- Harry, skarbie co się stało? - Amanda podbiegła do mnie udając przejętą.
- Idź już - mruknąłem.
- Ale nawet nie zjedliśmy kolacji.
- Powiedziałem idź! - krzyknąłem, dziewczyna uniosła wysoko głowę i wyszła z lokalu kręcąc tą swoją dupą. Przetarłem oczy i szybko wyszedłem na zewnątrz. Wsiadłem do samochodu i wyjechałem z parkingu. Wskazówka na liczniku wzrastała, a mnie to nie przeszkadzało. Już dawno przekroczyłem dozwoloną prędkość. Nic już się dla mnie nie liczyło.


``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

No i dodaję następny...
Proszę napiszcie mi waszą opinię na temat sytuacji z Harry'm, po prostu czy dobrze ją opisałam.Pisałam trochę na szybko :/
Mam nadzieję, że się wam podoba :) Komentujcie ładnie proszę :)