sobota, 28 kwietnia 2012

~ Rozdział Dwudziesty Pierwszy ~


|Grace| O2 Września

            Szliśmy z tatą w ciszy po korytarzu starej kamienicy. Tak bardzo się cieszyłam, że moje życie wreszcie nie będzie takie sztuczne. Ciężko było mi uwierzyć, że wszystko może się układać. Po pewnym czasie tata zatrzymał się przy jednych z białych drzwi. Wyjął klucze i otworzył drzwi. Od razu wchodziło się do małego salonu, który był skromnie urządzony. Wszędzie walały się książki, gazety, a w rogu stało stare pianino z naszego dawnego mieszkania. Naprzeciwko drzwi było duże okno. Rozglądałam się po pokoju, kiedy tata wnosił moją walizkę. Na ścianach i na półkach stały głównie zdjęcia ze mną. Wciąż się na nich śmiałam i wygłupiałam. Przyznaję miałam naprawdę udane dzieciństwo.
- No dobrze tam jest kuchnia – tata wskazał na małe pomieszczenie znajdujące się po mojej lewej – tam jest łazienka, pewnie odzwyczaiłaś się ją z kimś dzielić – ojciec lekko się zaśmiał, a ja tylko wzruszyłam ramionami na wspomnienie mojej wielkiej osobistej łazienki.
- Chodź pokażę ci twój pokój – tata poszedł w prawo, a ja szybko do niego dołączyłam, weszliśmy do środka. Był naprawdę malutki, ale przytulny, taki właśnie chciałam. Ściany były pomalowane na turkusowy kolor. W rogu stało łóżko, na którym leżała nie ubrana jeszcze pościel i kołdra. Koło drzwi stało małe biurko, dalej pod ścianą stała szafa.
- Pościel wybierała moja sąsiadka, która jest zawsze na twoje zawołanie – tata lekko się uśmiechnął – często mnie nie będzie w domu, przynajmniej na razie. Myślę, że za niedługo dostanę awans. Zawiesiłem lampki, bo wiem jak zawsze je lubiłaś – wskazał na sufit, pod którym podwieszone były małe świecidełka. Uśmiechnęłam się szeroko – no to... rozpakuj się, a ja lecę do pracy. Będę dopiero w nocy – stał jeszcze chwile niepewnie po czym wyszedł. Głośno westchnęłam. Na ziemi leżały kartony z moimi rzeczami. Musiałam to wszystko rozpakować. Klapnęłam na łóżko i zdmuchnęłam kosmyk włosów, który zasłonił mi widok. Zawsze można zadzwonić po pomoc, pomyślałam. Wybrałam numer Ellie.
- Halo? – usłyszałam po chwili oczekiwania.
- No cześć, nie chciałabyś mi pomóc w rozpakowywaniu rzeczy? – zapytałam milutkim głosikiem.
- Przykro mi kochana, ale ja i Zoe latamy po papierniczych po rzeczy do szkoły nie mamy tak cudnie, że wszystko szkoła nam załatwia – odpowiedziała.
- Ok, zapamiętam to sobie – mruknęłam i rozłączyłam się. Tym razem wybrałam numer Zayn’a.
- Halo? – usłyszałam zaspany głos chłopaka – wszystko gra?
- Znowu spałeś – bardziej oznajmiłam niż zapytałam – słuchaj rusz to swoje leniwe dupsko i przyjdź do mnie.
- Po tym jaka jesteś dla mnie niemiła, nie dziękuję – burknął.
- No proooszę.
- No dobra, ale podaj mi chociaż adres – ziewnął.
- Zaraz ci wyślę.
- Dobra to zaraz będę – rozłączyliśmy, a ja szybko mu wysłałam adres. Odłożyłam komórkę na stolik i wzięłam się za ubieranie pościeli. Gdy łóżko było już pięknie zaścielone, spojrzałam przez okno, które było naprawdę duże. Sięgało wysoko, prawie, że do sufitu. Znowu na dole kończyło się dopiero w połowie moich piszczeli. Widok był na parę drzew oddzielających naszą kamienicę od drugiej. Uchyliłam okno, aby dopuścić trochę świeżego powietrza po deszczu. Zaczęłam wyciągać moje ubrania, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko podbiegłam do drzwi, lekko je otworzyłam cię ujrzałam szczerzącego się Zayn’a. Otworzyłam drzwi na oścież, a on od razu mnie pocałował.
- Podoba mi się to. Teraz mam do ciebie jakieś pięć minut – rozglądał się po pomieszczeniu – to gdzie twój pokój? – wskazałam palcem, a on od razu tam się skierował.
- Chcesz coś do picia? – zapytałam grzecznie.
- Nie. Chcę ciebie – mruknął i podszedł do mnie.
- Taa, może najpierw pomóż mi to wszystko rozpakować co?
- To po to mnie tu ściągnęłaś – spojrzał na mnie poważnie.
- No tak jakby... – odwrócił głowę – Zaynuś nie wściekaj się no.
- Teraz to „Zaynuś”... – prychnął. Podeszłam do niego i mocno pocałowałam w usta – przestań! Nie widzisz, że się tutaj próbuję na ciebie gniewać.
- Coś ci nie wychodzi – szepnęłam, a on uniósł brwi.
            W końcu wzięliśmy się za rozpakowywanie. Po trzech godzinach wszystko było zrobione. Mulat chyba bardzo się przemęczył, bo rzucił się na łóżko i przymknął oczy. Podeszłam do szafki po telefon i odwróciłam się do wyjścia, ale ten mnie pociągnął przez co wylądowałam koło niego.
- Teraz nigdzie nie idziesz – mruknął.
- Mam się bać? – zapytałam, unosząc jedną brew. Zamiast odpowiedzi dostałam namiętnego całusa, odwzajemniłam go.

|Louis|

            Wyszedłem z taksówki i skierowałem się do pobliskiego baru. Była godzina dziewiąta. Dawno nie imprezowałem, a bardzo mi tego brakowało. Wszedłem do środka i od razu zamówiłem piwo. Po chwili dostałem zimną butelkę. Chwilę tak stałem aż wreszcie zauważyłem jakiś znajomych.
- Tommo! Miło wreszcie cię zobaczyć! – krzyknął Freddie, uścisnęliśmy się.
- Cóż Freddie z tobą to jednak są najlepsze imprezy – poklepałem go ramieniu.
- Może i tak, ale bez ciebie jednak to nie to samo – zaśmiał się.
            No i się zaczęło. Najpierw posiedzieliśmy i pogadaliśmy w końcu nie widzieliśmy się jakieś pół roku. A później zaczęło się picie...
            Uwielbiałem ten stan. Czułem jakby wszystkie problemy się rozpłynęły. Tak właśnie wpadali wszyscy alkoholicy. Ja na szczęście nie miałem tego problemu, wiedziałem kiedy przestać.
            Impreza rozkręcała się, a do lokalu wchodziło coraz więcej przybyszów chcących się zabawić. Freddie jest typowym imprezowiczem i można było to od razu u niego zauważyć. Lekko zaczerwienione oczy, cwany uśmiech nigdy nie schodził mu z twarzy i wiecznie rozczochrane włosy. Kończyliśmy już pierwszą butelkę czystej. Z głośników poleciała szybsza piosenka, a my od razu ruszyliśmy do tańca. Zamówiliśmy kolejną butelkę, ale przestaliśmy używać kieliszków. Jacyś ludzie zaczęli robić mi zdjęcia, a ja tylko szerzej się uśmiechnąłem. Świat wirował jakbym znalazł się na karuzeli, kompletnie nie kontrolowałem już moich ruchów. Teraz liczyła się tylko dobra impreza.

|Sophie|

            Jak zwykle przez moją kochaną bezsenność jeździłam rowerem po ulicach Londynu o drugiej w nocy. Nie wiem dlaczego, ale odkąd się tu przeprowadziłam z Sydney robię się śpiąca dopiero o czwartej nad ranem i wstaję o jedenastej. Na szczęście zajęcia na uniwersytecie miałam dopiero o pierwszej. Jak zwykle ulice były praktycznie puste za to kluby, puby i bary pękały w szwach. Przystanęłam pod jednym i weszłam do środka. Od razu przywitał mnie smród papierosów i alkoholu. Podeszłam do baru i poprosiłam o piwo. Kiedy dostałam swój napój rozejrzałam się dookoła. Nagle poczułam jak ktoś na mnie chucha. Poczułam ostry odór alkoholu.
- Egzotyczna – powiedział dotykając moich czarnych włosów.
- Sorry koleś, ale lepiej mnie zostaw – ostrzegłam go.
- Nic ci nie zrobię – podniósł ręce do góry, jako znak wycofania – chciałem po prostu pogadać. Jak to jest być egzotycznym?
- Jesteś nieźle wstawiony – zaśmiałam się.
- Tak wiem, ale tak dawno nie piłem, że aż się niedobrze robi – mówił, gestykulując przy tym jakby odganiał muchy.
- Niedobrze to ci będzie jutro – napiłam się mojego piwa. Spojrzałam na niego, miał dwudniowy zarost, a jego włosy były ułożone w każdą możliwą stronę. Jego zielono-niebieskie oczy przeszywały mnie na wylot.
- Ty chyba nie powinnaś pić – spojrzał na moją butelkę.
- Jestem pełnoletnia – spojrzałam na niego z ukosa.
- A nie powinnaś już spać? – patrzył na mnie pytająco.
- Cierpię na coś w rodzaju bezsenności – zacisnęłam usta. Chłopak wypił kolejne dwa kieliszki – jutro będziesz nieżywy – spojrzałam na niego.
- Żyjmy chwilą, bo wszystko inne jest niepewne – uniósł palec do góry – tak w ogóle jestem Louis. Nie poznajesz mnie?
- Emm... A powinnam?
- Tak jestem jednym z pięciu cudnych i pięknych chłopców, a nasz zespół nazywa się One Direction – patrzyłam na niego wyczekująco – dalej nic?
- Przykro mi, ale nie mam czasu, na czytanie gazetek o gwiazdeczkach – wzruszyłam ramionami, a on prychnął. Chyba jego zamiarem było pójść w jakimś kierunku, ale zamiast tego zatoczył się i upadł. Wybuchłam niepohamowanym śmiechem, a następnie szybko mu pomogłam.
- Twoim zdaniem to jest śmieszne – jęknął.
- Mhym... – przytaknęłam – jesteś tutaj sam?
- Nie, a właśnie gdzie moi koledzy – zaczął się rozglądać.
- Chyba ci uciekli.
- Żadna nowość – powiedział po nosem – wiesz co? To nie jest ważne. Zagramy w bilarda?
- Tylko uważaj, jestem naprawdę dobra – spojrzałam na niego i ruszyliśmy do stołu bilardowego. Zaczęliśmy grać, biedny nie mógł utrzymać równowagi. Graliśmy przez półgodziny, a potem wróciliśmy do rozmowy. Louis znów chciał się czegoś napić, a ja od razu mu zabroniłam. Choć poznałam go dopiero tego wieczoru to nie chciałam, żeby coś mu się stało. W końcu pijany człowiek jest stanie zrobić wszystko. Po jego oporach i wyrywanych mojego telefonu zamówiłam taksówkę. Louis już prawie odpływał. Wyciągnęłam z jego kieszeni portfel i poszukałam jakiś danych. Znalazłam adres na jego dowodzie. Taxi już czekało dlatego go zabrałam na zewnątrz. Wpakowałam do auta i podałam adres kierowcy.
- Chwila nie powiedziałaś mi jak masz na imię – spojrzał na mnie za nim zamknęłam drzwi.
- Sophie – lekko się uśmiechnęłam i tak nie zapamięta, był zalany w trzy dupy. Taksówka odjechała, a ja spostrzegłam, że wciąż mam jego portfel. Chciałam go dogonić, ale jeszcze zgubiłby ten portfel. Wzięłam rower i ruszyłam w stronę domu. Po raz pierwszy, od kiedy tu jestem poczułam się senna o tak wczesnej (jak dla mnie) porze.

|Zayn|

            Pocałowałem ostatni raz moją Grace, stojąc w drzwiach. Było już trochę późno, a jej ojciec miał wrócić w bliskim czasie. Kiedy się od niej odsunąłem lekko się uśmiechnęła i założyła włosy za ucho. Skierowałem się po schodach w dół i wyszedłem z kamienicy. Było wyjątkowo chłodno. Z moich ust wydostawała się para od zimnego powietrza. Szedłem chodnikiem w stronę naszego domu. Zobaczyłem grupkę chłopaków. Głośno się śmiali i przeklinali. Wszyscy spojrzeli w moją stronę.
- No proszę, proszę – powiedział jeden. Znałem ten głos.
- Nasz stary kolega, dawno się nie odzywałeś – powiedział Martin.
- Sorry chłopaki muszę lecieć – mruknąłem, nie miałem zamiaru kiedykolwiek wracać do tego towarzystwa, dzięki któremu miałem skandal za skandalem, o mało mnie nie aresztowali, a papieros praktycznie nie opuszczał moich ust, na szczęście chłopcy z zespołu mi pomogli.
- No nie gadaj nie widzieliśmy się wieki temu – James wyciągnął paczkę papierosów i podłożył mi pod nos zachęcająco.
- Nie dzięki – odsunąłem jego rękę.
- Czyli to już koniec fajnego Zayn’a? – spytał Martin, ścinając mnie wzrokiem.
- Słuchajcie muszę iść – mruknąłem i chciałem już iść, ale James mnie zatrzymał.
- Spotkajmy się jutro, jest fajna impreza w naszym ulubionym klubie. Przyjdziesz? – stałem tak przez chwilę nie wiedząc co mam odpowiedzieć. Martin zaczął patrzyć na mnie prześmiewczo.
- Dobra przyjdę – będę tego żałował, dodałem w myślach.
- No to do zobaczenia – zaśmiali się – twój numer nadal aktualny? – pokiwałem tylko głową i odszedłem.

                                              *******

            Wszedłem po cichutku do domu, aby nikogo nie obudzić, ale okazało się, że było to w ogóle nie potrzebne. Wszystkie światła były zapalone, z łazienki dochodziły nieprzyjemne odgłosy rzygania. Nagle Liam pojawił się w przedpokoju.
- Gdzie ty byłeś? – był wkurzony.
- U Grace. Wszystko gra? – zmieniłem temat.
- Louie rzyga, jest upity jak cholera. Harry musi go trzymać, aby trafiał w muszlę... – skrzywiłem się i nawet nie zbliżałem do łazienki.
- A Niall śpi? – spytałem.
- Nie. Ogląda coś w telewizji – mruknął i poszedł do łazienki. Zdjąłem buty i kurtkę i wszedłem do salonu. Niall siedział rozwalony na kanapie, a w ręku trzymał butelkę piwa. Spojrzał na mnie i się zaśmiał.
- No ładnie, ładnie... Co było przyjemnie? – rzuciłem w niego poduszką – Ej! Tylko się pytam.
- Dla twojej wiadomości do niczego nie doszło. Grace nie chce się spieszyć – odpowiedziałem.
- Boże laski potrafią zmienić faceta – nie patrzył się już na mnie tylko na telewizor.
- Ja przynajmniej nie ukrywam swoich uczuć do swojej przyjaciółki – odgryzłem się, a on szybko odwrócił głowę w moją stronę.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że boisz się wyznać Ellie co do niej czujesz. Ktoś ci ją zgarnie z przed nosa, więc lepiej się pospiesz – odpowiedziałem.
- Ona traktuje mnie tylko jako przyjaciela i nic więcej – burknął – po za tym co ona niby mogłaby we mnie widzieć – nie dał mi szansy aby cokolwiek powiedzieć, bo wyszedł z pokoju. Po chwili usłyszałem trzask drzwiami. Wiedziałem jak zmotywować go do działania. Ruszyłem po schodach do sypialni Irlandczyka.

``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

Rozdział beznadziejny, przepraszam, ale ostatnio nie mam w ogóle pomysłów i czuję, że to opowiadanie powoli zaczyna być nudne...

No nic jak widzicie pojawiła się nowa postać, piszcie co o niej myślicie. Proszę komentujcie jak zawsze, chcę znać wasze opinie :)

Czuję taki cudowny spokój po tych egzaminach, że nawet nie macie pojęcia. Nawet nie poszło mi źle oprócz części przyrodniczej, o której wole się nawet nie wypowiadać. Najdziwniejsze we wszystkim jest to, że matma dla mnie była prosta. ;) a jej obawiałam się najbardziej. 



poniedziałek, 23 kwietnia 2012

~ Rozdział Dwudziesty ~


|Grace| 31 Sierpnia

        Chłopcy byli na próbie, a ja siedziałam w ich apartamencie i potwornie się nudziłam. Jak zwykle nic nie leciało w telewizji. W końcu zostawiłam na jakimś programie kulinarnym. Ciągle spoglądałam na telefon, zastanawiałam się, kiedy mama do mnie zadzwoni. Nie zrobiła tego ani razu, dlatego nie żałowałam ani trochę, że uciekłam. Choć wydaje się to błahy powód, dla którego uciekłam, ale wiem jakby się to skończyło. Z dnia na dzień było by coraz gorzej aż w końcu zamknęliby mnie w jakiejś wieży. Po nich można spodziewać się wszystkiego. W poniedziałek ma się odbyć rozpoczęcie w szkole. Książkami nie musiałam się przejmować, bo dostawaliśmy je zawsze od szkoły za darmo. Wstałam z kanapy i poszłam do pokoju Zayn’a. Wczoraj wieczorem zasnęłam na sofie, dlatego nie miałam okazji dokładnie go obejrzeć. Nie miałam zamiaru grzebać mu w szufladach i zaglądać pod łóżko, ale chciałam zobaczyć jak w ogóle wygląda. Wchodząc do środka od razu poczułam zapach Zayn’a. Ściany były pomalowane na piaskowy kolor. Podeszłam do komody, na której stały zdjęcia. Na pierwszym były trzy dziewczyny jak się domyśliłam jego siostry. Były także zdjęcia z chłopakami i z rodzicami. Podeszłam do biurka, na którym walało się pełno papierków, długopisów, drobniaków i mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Oczywiście były też rysunki. Postanowiłam się przejść, dlatego wzięłam z torby cieplejszą bluzę i zeszłam na dół. Ubrałam trampki i zamknęłam drzwi. Skierowałam się prosto do kafejki. Wchodząc do środka, wzięłam magazyn i podeszłam do lady. Zamówiłam moją ukochaną moccę z białą czekoladą i usiadłam przy małym stoliczku. Klientów było mało nie tylko z powodu pory dnia, ale także przez pogodę. Wiał zimny wiatr i padała deszcz, niby normalne jak na Londyn. Kasjerka krzyknęła, że moja kawa jest gotowa, więc podeszłam do lady. W tym samym momencie podszedł mężczyzna odbierając swoje expresso. Mimowolnie spojrzałam na niego, a moje serce zaczęło mocniej bić. Brązowe włosy z lekką siwizną na skroniach. Popatrzył na mnie i zamarł.
- Grace – powiedział cicho.
- Poznałeś mnie – stałam bez ruchu.
- Miałbym nie poznać własnej córki? – powiedział, a ja spuściłam wzrok – ile to już lat? Pięć, sześć?
- Mama okłamywała mnie, że nie chcesz mieć ze mną żadnego kontaktu dlatego do ciebie nie pisałam – ojciec spojrzał w bok z niedowierzaniem.
- Chodź porozmawiamy – poszliśmy do stolika – może pomińmy gimnazjum, ale jak liceum? – zapytał, a ja zaczęłam opowiadać o wszystkim włącznie z tym, że uciekłam z domu.
- Powinienem na ciebie nawrzeszczeć, że nie powinnaś uciekać, ale zrobiłbym w twoim przypadku dokładnie to samo – uśmiechnął się blado.
- Wróciłeś na stałe do Londynu? – zapytałam.
- Tak, dostałem dobrą ofertę pracy. Masz gdzie mieszkać tak w ogóle?
- Chwilowo mieszkam u kolegów...
- U tych co są w tym zespole tak? – pokiwałam głową – Muszę porozmawiać z twoją matką. Podejrzewam, że nie chcesz tam wracać?
- A jak myślisz?
- Dzwonili do ciebie? – wypytywał mnie, a ja pokręciłam głową.
- Wiem, że to szybko, ale jeśli nie miałabyś gdzie się podziać to wiesz, że moje mieszkanie zawsze stoi dla ciebie otworem. Mam nawet wolny pokój.
- Dziękuję ci za wszystko – lekko się uśmiechnęłam.
- Porozmawiam dzisiaj z twoją matką i jakoś to wszystko ustalimy, teraz lecę muszę wracać do pracy. Tu masz mój numer telefonu – dał mi wizytówkę i wyszedł. Wszystko mi się wydawało jakby było snem. Całymi dniami myślałam nad tym jak mam go spotkać, jak zdobyć adres lub numer, a wystarczyło pójść do kafejki w porze lunchu. Chcę zamieszkać z ojcem. Nadrobilibyśmy nasze relacje i wszystko w końcu funkcjonowało normalnie i mogłabym spokojnie spotykać się z Zayn’em.
            Nie chciałam wracać jeszcze do apartamentu dlatego poszłam do parku. Pospacerowałam dwie godziny, a następnie poszłam do Zoe. Musiałam się wygadać. Z Ellie było już lepiej, ale jej mama i tak zrobiła kwarantannę przez co nie mogliśmy jej odwiedzać. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam na dzwonek. Otworzyłam mi moja przyjaciółka.
- No proszę nasza uciekinierka – weszłam do środka i zdjęłam buty. Bez słów od razu skierowałyśmy się do jej pokoju. Walnęłam się na jej łóżko, a ona położyła się koło mnie. Zaczęłam jej opowiadać o wszystkim.
- Powiedziałaś nawet o pierścionku, hoho. Chcesz zamieszkać u ojca? – zapytała.
- Tak i to bardzo. Nie chcę siedzieć chłopakom na głowach po za tym może wreszcie miałabym normalnego rodzica – przekręciłam się na brzuch.
- Z tego co pamiętam twój tata nie jest zbyt normalny. Pamiętasz jak zabrał nas nad morze i chodziliśmy po wydmach, a potem goniła nas policja bo było to miejsce zastrzeżone?
- Jak mogłabym zapomnieć Ellie, która wpadła do jakiś krzaków i potem miała wysypkę – zaśmiałyśmy się.
- Przez nią nas złapali, ale też zlitowali gdy zobaczyli jak jej skóra zaczyna puchnąć.
- Nawet zawieźli nas na pogotowie – zaczęłyśmy się śmiać.
            Przesiedziałam u Zoey do godziny dziewiątej wieczorem. Postanowiłam, że będę się zbierać, wolnym krokiem szłam w stronę domu chłopaków. Weszłam do środka gdzie panowała grobowa cisza. Czyżby jeszcze nie wrócili z próby, ale drzwi były otwarte. Weszłam do salonu, wszyscy siedzieli na kanapie. Spojrzeli na mnie.
- No proszę! Ładnie się to tak włóczyć? Baliśmy się, że cię znaleźli i zabrali! – Zayn chodził tam i z powrotem, wrzeszcząc po mnie. Niall wpieprzał orzeszki. Harry rzucał w Lou czekoladkami, przez co walały się po całym pokoju. Liam jak zwykle siedział na laptopie.
- Rzeczywiście wszyscy bardzo się martwili – mruknęłam.
- Ale ja się martwiłem, że zabiorą mi mojego skarbeczka – powiedział podchodząc do mnie.
- Oj już tak nie słódź – zaśmiałam się, wziął mnie za rękę i pociągnął na górę. Weszliśmy do jego pokoju, położyłam się na jego łóżku. Po chwili do mnie dołączył. Opowiedziałam mu co się wydarzyło, a on ciągle całował mnie po szyi.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Mhym... – mruknął – spotkałaś swojego ojca, z którym chcesz zamieszkać, a potem poszłaś do Zo – pocałował mój policzek, a potem usta. Zaczęło się robić bardzo przyjemnie, gdy ktoś musiał oczywiście wleźć do środka.
- Niall byłbyś tak łaskaw wyjść? – Zayn obrócił się do chłopaka.
- No już, już chciałem wam tylko powiedzieć, że Harry zrobił kolacje, ale jesteście dla mnie nie mili, więc wszystko wam zjem – powiedział i wyszedł. Zayn głośno westchnął i wywrócił oczami, a ja się zaśmiałam.
- Nie rozumiesz. Teraz będę musiał go przepraszać ze sto razy, bo będzie chodził obrażony – powiedział ściszonym głosem.

|Leah| O1 Września

            Ja i dziewczyny naprawdę się polubiłyśmy, mamy wiele wspólnych tematów, a one są naprawdę miłe. Szłam w stronę domu Zoe, miała mi pożyczyć pewną książkę. Pogoda troszkę się polepszyła, na niebie było parę chmurek, przez które przebijały się promienie słoneczne. Poczułam brzęczenie mojej komórki w kieszeni. Wyciągnęłam go i spojrzałam na ekranik, którym wyświetlało się, że mam wiadomość od Lou. Pisał żebym wpadła do nich, bo mu się nudzi. Dlaczego Liam nie napisał mi czegoś takiego tylko Louie? Nie wiem czemu zadałam sobie to pytanie. Znalazłam się pod domem Zo. Zadzwoniłam na dzwonek. Otworzył jakiś mężczyzna, chyba jej ojciec.
- Dzień dobry zastałam Zoey? – grzecznie zapytałam.
- Tak. Zoey! – krzyknął w głąb domu. Po chwili w drzwiach pojawiła się szczupła szatynka.
- O to ty. Książkę dam ci kiedyś indziej, ale proszę zabierz mnie stąd – powiedziała biorąc sweter z wieszaka.
- Idę do chłopaków, więc możesz iść ze mną.
- Dobra niech będzie – wyszła z domu. Krzyknęła tylko „wychodzę” i zamknęła drzwi.
- Co się takiego stało? – zapytałam.
- Otworzył ci mój ojciec, właśnie wrócił z delegacji w Nowej Zelandii. Jak zwykle się kłócą, pewnie będzie rozwód – mówiła spokojnie.
- A ty się tym nie przejmujesz? – spytałam na co ona wzruszyła tylko ramionami. Dalej szłyśmy już w ciszy. Nie rozumiałam do końca Zoey. Widać było, że próbowała ukryć jakiekolwiek uczucia, tylko pytanie dlaczego.
            Po paru minutach weszłyśmy do środka, jak zwykle w przedpokoju walały się ubrania, pudełka i różne inne śmieci, których wole nawet nie identyfikować. Najpierw pojawił się Hazza, gdy tylko zobaczył Zo od razu się rozpromienił. Zoey jak zwykle postanowiła go podrażnić. Ściągnęła buty i nawet na niego nie spojrzała tylko ruszyła w stronę salonu. Harry zdenerwowany poszedł za nią. Siłowałam się z moim butem, ale w końcu zszedł z mojej stopy, przez co straciłam równowagę, ale szybko złapałam szafki, która stała przy ścianie. Nawet nie chcę wiedzieć jak wtedy wyglądałam. Weszłam do salonu, gdzie panował jeszcze większy bajzel. Szybko podszedł do mnie Louie.
- No nareszcie jesteś, co będziemy robić? Ugotujesz coś? – wypytywał mnie, a ja szukałam wzrokiem Liam’a – halo, mówię do ciebie – pomachał ręką przede mną.
- Emm... Tak, a co chcecie jeść? – na ostatnie słowo wszyscy spojrzeli na mnie.
- Zrobisz to dobre. No jak to się nazywało. Ten makaron... – Lou zmrużył oczy.
- Mówisz o spaghetti? – chwyciłam go za ramię, powstrzymując śmiech.
- Tak właśnie! – powiedział – mogę ci pomóc jeśli chcesz.
- No jasne – odparłam. Weszliśmy do kuchni, zaczęłam od umycia rąk. Trochę bałam się ścierki, która leżała na blacie, dlatego wytarłam się w bluzkę Lou, który miał teraz odbite moje ręce na torsie.
- Przegięłaś – pokręcił głową. Myślałam, że jakoś się odegra, ale on nic – dobra, to tak gdzie jest wielki garnek – wyciągnął naczynie z szafki i nalał do niego wody – w tamtej szafce jest makaron, wyciągnij go – rozkazał mi, tak też zrobiłam. Podeszłam z powrotem do blatu, Lou oblał mnie wodą z kranu. Wzięłam szybko garnek pełny wody i wylałam całą jego zawartość na Lou. Ten tylko otworzył usta i pokręcił głową. Przełożył mnie przez ramię i zaczął iść. Tylko nie to proszę, pomyślałam, ale niestety Lou wyszedł ze mną na zewnątrz, nim się obejrzałam byłam już w basenie, pełnym zimnej wody. Wszyscy wybiegli na dwór. Harry zaczął oczywiście kręcić wszystko komórką. Wyszłam, cała zmarznięta z wody i spojrzałam na zwijającego się ze śmiech Lou. Podbiegłam do niego i się rzuciłam. Leżeliśmy na ziemi cali mokrzy i brudni z trawy. Wszyscy śmiali się na całego. Nagle z domu wyszedł Niall, nawet na nas nie spojrzał.
- Co z tym spaghetti? – zapytał.
- Może najpierw się przebierzemy? – powiedziałam do niego, Niall wyszedł przed Zayn’a aby lepiej się nam przyjrzeć. Zaczął się śmiać w ten swój znany sposób, przez co wszyscy znów zaczęli się śmiać. Podniosłam się z ziemi i lekko się zachwiałam.
- Dam ci jakieś ciuchy, chodź – pociągnęła mnie Grace, wciąż się śmiejąc. No tak zapomniałam, że teraz to jest jej mieszkanie.
            Kiedy była czysta i pachnąca, zeszłam na dół, gdzie zastałam Ellie.
- Już zdrowa? – zapytałam.
- No powiedzmy, ale już nie mogłam wysiedzieć w domu – lekko się uśmiechnęła. Spojrzała na ubrania, które miałam na sobie – dlaczego masz ubrania Grace? – nic już nie odpowiedziałam, bo Harry podał jej telefon, na którym był cały filmik, szalejących mnie i Lou. Po chwili Ellie zaczęła głośno się śmiać i burząc się i mówiąc, że „ją zawsze wszystko co fajne omija”.

|Grace|

            Tata nagle do mnie zadzwonił, że musimy się koniecznie spotkać. Tak więc szybko poszłam do najbliższej kawiarni, w której się umówiliśmy. Rozmawiał z mamą, przez co trochę się stresowałam. Weszłam do lokalu wypatrując tatę. Zobaczyłam tylko machającą rękę, podeszłam więc i usiadłam na krześle. Ojciec odkaszlnął i spojrzał na mnie.
- No to tak, masz do wyboru dwie opcje, albo wrócisz do mieszkania z twoją matką i ojczymem lub jeśli oczywiście będziesz chciała. Możesz zamieszkać ze mną. Wiem, że na pewno to dzieję się trochę szybko i...
- Bardzo chciałabym z tobą zamieszkać tato – przerwałam mu i lekko się uśmiechnęłam. Chwyciłam go za rękę, a on mocno ścisnął moją. Nagle usłyszałam odgłos robionego zdjęcia. Odwróciłam się do okna, gdzie ujrzałam fotografa.
- Skarbie dlaczego on nam robi zdjęcia? – popatrzył krzywo na tego człowieka.
- Urok bycia dziewczyną jednego z najbardziej pożądanych chłopaków znanego zespołu – wzruszyłam ramionami – po prostu się nim nie przejmuj.
- No dobrze, wracając do naszego tematu, moje mieszkanie jest małe, ale będziesz miała własny pokój. Tylko musimy przenieść twoje rzeczy. Jutro się tym zajmiemy.
- A możesz ty to zrobić, sam? Nie chcę mieć na razie kontaktu z moją matką – mruknęłam.
- No dobrze... Grace ale wiesz, że w końcu będziesz musiała z nią pogadać? – tata poważnie na mnie spojrzał.
- Tak wiem, ale na razie nie jestem jeszcze gotowa – skrzywiałam się – a właśnie co ze szkołą?
- No jest jeden warunek. Możesz ze mną mieszkać, ale masz dalej chodzić do tej samej szkoły.
- W sumie to i tak ostatni rok – wzruszyłam ramionami.

|Harry|

            Jak zwykle siedzieliśmy w salonie oglądając jakiś beznadziejny film. Zayn i Louis poszli do jakiegoś klubu, trochę mnie to martwiło, bo jak wiadomo oni razem sami na mieście to jak dwa gołębie na parapecie. Zawsze coś narobią... Ciągle spoglądałem na Zoey. Czy ona musi być taka boska? Odwróciłem wzrok i próbowałem się skupić na filmie. Tej nocy śniło mi się, że byliśmy na randce i było tak cudownie, bo Zoey była miła... Hmm, marzenia. Tak bardzo chciałbym ją gdzieś zabrać, żebyśmy mogli swobodnie pogadać, może wreszcie by się przede mną otworzyła. Siedziałem i dalej gapiłem się w ten przeklęty ekran. Poczułem jak powieki mi się kleją, po paru sekundach odpłynąłem.
            Znalazłem się w lesie, robiliśmy ognisko. Liam biegał dookoła wszystkich chwaląc się swoim nowym telefonem. Grace i Ellie tańczyły tańce plemienne dookoła ogniska. Leah tarzała się po trawie, a Niall, Zayn i Lou oglądali telewizor. Nie wiem do końca jak on się znalazł w środku lasu, ale nie ważne. Podbiegła do mnie Zoey.
- Harry ty i te twoje muskuły... – mruknęła.
- Tak wiem złotko... – odparłem z dumnym uśmiechem.
- Kiedy tylko cię widzę moje serce nie wytrzymuje i... – zamknęła oczy – ukaraj mnie Harry, w ten twój sposób, proszę – szepnęła. Pociągnąłem ją w stronę lasu. Poczułem lepką bitą śmietanę na ustach.
- Co do cholery?! – otworzyłem szeroko oczy. Zoey i Niall postanowili usmarować mnie bitą śmietaną. Oczywiście musieli mi przerwać jeden z lepszych snów, bo jakby inaczej.
                Poszedłem do łazienki i zmyłem wszystko dokładnie. Wróciłem do salonu.
- Zo, możemy na chwilę pogadać? – zapytałem, ona tylko wstała i poszła za mną do kuchni. Dobra stary, tylko się nie denerwuj.
- O co chodzi? – splotła ręce na klatce piersiowej.
- No bo wiesz, trochę się znamy i... Tak pomyślałem, skoro za tydzień jest ten festyn w parku, to może przeszlibyśmy się tylko my, co ty na to?
- Nie lubię tego typu imprez – szybko odpowiedziała.
- To może, no nie wiem kino, albo może po prostu się przespacerujemy? – pytałem, czułem jak pocą mi się ręce.
- Harry ja nie chcę z tobą nigdzie wychodzić w TEN sposób, jeśli wiesz o co mi chodzi. Nic do ciebie nie czuję, jesteś jak kumpel – powiedziała zimno i zostawiła mnie samego w kuchni. Poczułem jak moje serce rozpada się na tysiące kawałeczków.

Sorry że nie dodałam rozdziału w piątek, ale nie miałam weny -.-  Jest długi , więc mam nadzieję, że się wam podoba :)
KOMENTOWAĆ!!

niedziela, 15 kwietnia 2012

~ Rozdział Dziewietnasty ~


|Grace| 29 Sierpnia

         Trasa koncertowa trwała jeszcze przez tydzień po wyjściu Niall’a ze szpitala, co prawda przez cały koncert musiał siedzieć na stołku, ale fanki i tak były szczęśliwe, że koncert w ogóle się odbył. Po trasie z dziewczynami wróciłyśmy do Londynu, a chłopcy pojechali do rodzinnego miasta Niall’a. Ja i mama rzeczywiście odpoczęłyśmy od siebie dzięki czemu nasze relacje się poprawiły. Tęskniłam za Zayn’em i on za mną też, bo wysyłał mi co chwila sms’y, a gdy mógł dzwonił. Było to słodkie, ale później zaczynało się to robić trochę męczące. Już pierwszego września będą z powrotem, ale tylko na dwa tygodnie, później lecą w trasę po Australii. Mama i ojczym dowiedzieli się o moim związku z gazet przez co trochę się zdenerwowali i teraz Zayn będzie musiał przyjść do nas na obiad. Za niedługo mój prawdziwy ojciec wraca do Londynu, próbowałam wyciągnąć od mamy więcej informacji, ale ona siedziała cicho. Chciałam z Zayn’em na razie trzymać nasz związek w ukryciu, ale się niestety nie udało, paparazzi są po prostu wszędzie. Cóż fanki Zayn’a nie darzą mnie dużą sympatią, ale na szczęście nie dostałam jeszcze żadnych gróźb, więc nie jest źle.

                        ~ **** ~

            Szłam do Milkshake City, aby spotkać się z dziewczynami. Pogoda oczywiście była okropna. Ciągle wiało i siąpiło. Cała zziębnięta weszłam do cieplutkiego pomieszczenia. Od razu zauważyłam przegadującą się Zoey z Lee. Ellie tylko siedziała znudzona wpatrując się w swój napój.
- Ładnie to tak się spóźniać? – zapytała Zoe patrząc na lewy nadgarstek, jakby był tam zegarek.
- Przepraszam – wywróciłam oczami, zdjęłam kurtkę i usiadłam koło Ellie – to jak dziewczyny cieszycie się na powrót do szkoły? – zaśmiałam się.
- Cieszę się tak jak pogoda – wszystkie popatrzyłyśmy za okno, gdzie zaczęło zacinać mocnym deszczem. Poprawiłam włosy, które pewnie przypominały futro owcy.
- Wy przynajmniej nie musicie chodzić do szkoły sióstr dominikanek, gdzie nawet w zimie trzeba nosić spódnice – mruknęłam. Telefon Ellie leżący na stole nagle zabrzęczał. Podniosła się i wzięła komórkę do ręki.
- Niall pisze, że wracają już jutro – uśmiechnęła się szeroko.
- Nareszcie Zayn nie będzie mi co chwila wysyłał wiadomości – uśmiechnęłam się i oparłam brodę na ręce.
- A ja w końcu będę miała komu podokuczać – uśmiechnęła się zadziornie Zoe. Z każdym dniem przerażała mnie jeszcze bardziej.

                                               ~ ***** ~

            Stałyśmy na lotnisku jak ciołki czekając na tych pacanów. Ellie została w domu, bo źle się czuła. W końcu usłyszałyśmy śmiechy i przy okazji piski fanek. Niall był już bez gipsu. Jako pierwszy pojawił się mój Zayn. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Złożył na moich ustach gorący pocałunek. Pociągnął mnie za rękę za ochroniarzem w stronę samochodu.
            Wszyscy wsiedliśmy, Niallo’wi zrzedła mina.
- Gdzie jest Ellie? – zapytał smutny.
- W domu, źle się czuje – odpowiedziałam mu szybko, bo brązowooki zaczął mnie całować.
- Jesteście obrzydliwi! – krzyknął Harold, a my zaczęliśmy się śmiać.
- Tak za tobą tęskniłem mój kwiatuszku motylku wróbelku – słodził mi Zayn, żeby wkurzyć loczka.
- Ja za tobą też niedźwiadku słoniku tygrysku – zamruczałam, a Harry wsadził sobie palec do buzi na znak, że się nami brzydzi. Jechaliśmy jakieś piętnaście minut aż znaleźliśmy się pod domem chłopaków. Wszyscy spokojnie weszli do środka, tylko Niall został oznajmiając nam, że jedzie do Ellie. Zayn nie odstępował mnie na krok. Usiedliśmy na kanapie, Lou włączył telewizor.
- Idę do łazienki – wyswobodziłam się z objęć Zayn’a, on też się podniósł.
- Idę z tobą – oznajmił.
- Zayn za chwilę wrócę – uśmiechnęłam się.
- No dobrze – powiedział i usiadł zrezygnowany. Idąc sobie spokojnie przede mną przebiegł Harry uciekający przed Zoey.
- Zabiję cię! – krzyczała, no cóż Harr’emu raczej to odpowiadało. Ta dwójka tak do siebie pasowała, że aż ślepy staruszek by to zauważył. Po załatwieniu swojej sprawy, wróciłam do salonu i usiadłam koło Zayn’a. Spojrzałam na Louis’a, który zamiast patrzeć na ekran patrzył na Lee, ta znowu na Liam’a. Czyżby trójkącik?
- Grace – wystarczyło, że wypowiedział moje imię, a już przechodziły mnie dreszcze – pisałaś mi, że masz do mnie sprawę jak wrócę.
- A tak, tak. Moja mama dowiedziała się o nas i teraz chcę cię poznać, dlatego, chcę wiedzieć kiedy będziesz wolny, aby przyjść do nas na obiad – odpowiedziałam.
- Chociażby jutro – wzruszył ramionami.
- Ok. to powiem mojej mamie – lekko się uśmiechnęłam, bo nie byłam do tego zbytnio przekonana, Zayn to zauważył.
- Stresujesz się? – zapytał śmiejąc się.
- Nie, tylko moja rodzina jest trochę... – urwałam.
- Skarbie nie ma chyba nic dziwniejszego od nich – spojrzeliśmy na chłopaków. Lou zaczął bawić się w łapki z Harry’m, a Liam uciekał przed Zoe, która goniła go z łyżką, śmiejąc się jak psychol.
- Taa... tylko, że moi rodzice są znów w drugą stronę – mruknęłam.
- Będzie dobrze – pocałował mnie w czoło.

|Niall|

            Nareszcie zdałem prawo jazdy, dlatego wreszcie mogę jeździć wszędzie, gdzie tylko chcę. Noga jeszcze trochę pobolewała, ale nie było źle. Podjechałem do sklepu, aby kupić coś co poprawi El humor. Z tego co mówiła mi Grace ma anginę, a wiem, że ta choroba jest najgorsza z możliwych można jeść tylko i wyłącznie papki z powodu bolącego gardła. Chodziłem między półkami sklepowymi szukając czegoś odpowiedniego. Wszedłem na dział z zabawkami, gdzie ujrzałem ogromnego miśka. Wiem jak Ellie uwielbia misie, dlatego od razu go wziąłem. Następnie wziąłem słodycze, które były na tyle miękkie, że nie będą przyprawiały El o ból gardła. Na promocji była seria jakiś starych filmów, więc też je wziąłem.
            Podjechałem pod jej dom i wysiadłem z zakupami. Zadzwoniłem na dzwonek, po paru sekundach otworzyła mi jej mama, która szeroko się uśmiechała.
- Niall jak miło cię widzieć. Wchodź do środka, widzę, że ściągnęli ci już gips, ale noga pewnie dalej boli co? Ellie jak wiadomo wyszła, kiedy najmocniej padało i teraz ma za swoje. Leży w łóżku i jeszcze ma wąty – jak zwykle pani Hamilton nie zamykały się usta. Tylko się uśmiechnąłem, ściągnąłem zabłocone buty i wilgotną kurtkę – idź do niej tylko uważaj, bo jak się zarazisz to nie moja wina idziesz tam z własnej woli.
- Dobrze, dobrze. Moja odporność jest naprawdę mocna – powiedziałem i wyszedłem do góry. Lekko zapukałem do drzwi jej pokoju na co usłyszałem słabiutkie „proszę”. Wszedłem do środka.
- Niall? –  powiedziała zachrypniętym głosem, podniosła się z łóżka.
- Wyglądasz okropnie – zaśmiałem się.
- Ciebie też miło widzieć – uśmiechnęła się sztucznie i mocno się do mnie przytuliła. Spojrzała na białego misia.
- A właśnie, byłem w sklepie i jak zobaczyłem tego miśka pomyślałem, że ci się spodoba.
- I miałeś racje – wzięła misia i mocno go do siebie przytuliła.
- Kupiłem jeszcze jakieś filmy i słodkie pianki nie będą ci tak podrażniać gardła.
- Uwielbiam cię, odkąd jestem chora mama wciska mi tylko rosół i zmiksowane ziemniaki z warzywami.
- Boże to muszą być tortury – powiedziałem poważnie.
- No żebyś wiedział – Ellie przyciągnęła do łóżka telewizor, który był na półce na kółkach. Wzięła pierwszą lepszą płytę jaką przyniosłem i ją włączyła. Okazało się, że była to kolekcja starych horrorów, dlatego mieliśmy niezły ubaw. Ellie ciągle się przytulała do misia kupionego przeze mnie.
- Kupowanie tego miśka nie było najlepszym pomysłem – skrzywiłem się, a ona się zaśmiała i przytuliła do mnie. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech satysfakcji. Przykryliśmy się grubym kocem. W końcu skończyło się na tym, że zamiast oglądać film opowiadaliśmy sobie co się działo, kiedy się nie widzieliśmy.

|Grace| 3O Sierpnia

            Wszystko było już prawie gotowe, Zayn miał przyjść za jakieś dziesięć minut, żeby spotkać się z moją rodziną. Chodziłam tak w kółko czekając na niego. Usłyszałam dzwonek do drzwi, jak oparzona pobiegłam do drzwi. Moja mama też podeszła razem z ojczymem. Otworzyłam drzwi, gdzie ujrzałam uśmiechniętego Zayn’a. Grzecznie się przywitał, ściągnął kurktę i buty.
- Więc ty musisz być Zayn. Miło nam cię poznać – wyciągnął rękę ojczym. Mama uśmiechnęła się.
- Zaraz wszystko będzie gotowe, Grace możesz oprowadzić go po domu – znów dała ten swój sztuczny uśmiech.
- Dom jak dom, mamo – mruknęłam.
- Grace zachowuj się – mama poszła do kuchni, a Markowi (mój ojczym) zadzwonił telefon, który pilnie musiał odebrać. Lekko się uśmiechnęłam do Zayn’a. Wzięłam go za rękę i poszliśmy do mnie do pokoju. Oczywiście gdy tylko weszliśmy do mojego królestwa, Zayn zaczął oglądać mój pokój z każdej strony. Doszedł do ściany ze zdjęciami i jak zapewne znając jego szukał swojego zdjęcia. Szybko go znalazł.
- Dużo mnie tutaj – powiedział dalej się przyglądając zdjęciom.
- Często uzupełniam tą ścianę – odpowiedziałam. Zayn odwrócił się w moją stronę, podszedł do mnie i pocałował, po chwili przerodziło się to w coś bardziej namiętnego. Usłyszałam kroki, odskoczyłam od niego. Do pokoju weszła mama.
- Gotowe, chodźcie – powiedziała.
            Usiedliśmy przy stole. Mama podała wszystko do stołu, gdzie zaczął się wywiad Marka...

|Zayn|

            Siedzieliśmy przy stole, a jej ojczym zaczął się mnie wypytywać.
- Interesujesz się czymś poza muzyką? – zapytał mnie.
- Trochę rysuję...
- Jak Grace – przerwał mi – w dodatku chciała pójść na studia artystyczne, ale szybko wybiłem jej to z głowy. Prawnicze studia są praktyczniejsze – zaśmiał się, spojrzałem na Grace, która tylko smutno patrzyła się w talerz. Już miałem ochotę mu przywalić.
- A ty masz zamiar robić coś poza byciem w zespole? – zapytał mnie.
- Ni... – Grace kopnęła mnie w kostkę – Nooo myślałem o studiowaniu angielskiego – odpowiedziałem, a dziewczyna odetchnęła.
- Ciekawie.
- Dobrze jedzmy – przerwała jej matka – Zayn mogę prosić twój talerz, nałożę ci polędwicy wieprzowej – uśmiechnęła się i zaczęła kroić mięso.
- Tyle, że ja nie jem wieprzowiny – odpowiedziałem.
- Jesteś wegetarianinem? – zapytała.
- Nie, po prostu moja wiara mi na to nie pozwala – kobieta zastygła, a nóż spadł do sosu chlapiąc przy tym obrus. Chyba nie powinienem tego mówić.
            Przez resztę obiadu trwała grobowa cisza. W końcu męki się skończyły i mogłem już iść, choć chętnie zabrałbym ze sobą Grace z tego wariatkowa. Jedynie na pożegnanie dostałem sztuczne „miło było cię poznać” od jej rodziców i smutne oczy Grace.

|Grace|

            Zayn wyszedł, a „rodzice” od razu zaczęli swoje kazanie.
- Dlaczego nie powiedziałaś nam, że jest muzułmaninem? – zapytała mama.
- To indywidualna rzecz, nie musieliście o tym wiedzieć – powiedziałam.
- On będzie miał na ciebie zły wpływ – powiedział Mark.
- Tylko dlatego, że jest innej wiary?!
- Widziałaś jego tatuaże? Ja znam takich typków – mruknął ojczym.
- Sama mam trzy i zrobiłam je sobie rok temu, a wy nawet ich nie zauważyliście! – wybuchłam.
- Co takiego?!
- A i mamo musisz być naprawdę głupia, że jeszcze się nie domyśliłaś dlaczego nie noszę już pierścionka czystości – powiedziałam, a moja mama mnie spoliczkowała.
- Do pokoju już! – powiedział Mark, a ja szybko ich wyminęłam i pobiegłam do siebie do pokoju. Zaczęłam płakać, zabierają mi dosłownie wszystko, każde najmniejsze marzenie jakie powstaje w mojej głowie jest niszczone przez nich, bo jest „niepraktyczne”. Wiedziałam, że ten obiad tak się skończy. Otarłam łzy i podeszłam do szafy wyciągając przy tym dużą walizkę. Wpakowałam do niej bieliznę parę koszulek, bluz, spodni i innych ubrań, które używałam najczęściej. Podeszłam do ściany, na której wisiały zdjęcie i delikatnie je ściągnęłam. Złożyłam je i włożyłam do pudełka, które też poszło do torby. Raczej już tutaj nie wrócę, więc lepiej wziąć jak najwięcej rzeczy. Spakowałam jeszcze laptopa i zapięłam bez problemu torbę. Ubrałam się w cieplejszą bluzę i buty. Usiadłam na łóżku i czekałam aż wszyscy pójdą spać.
            Na moje szczęście matka i ojczym chodzą wcześnie spać, bo ich praca zaczyna się bardzo wcześnie, dlatego już koło dziewiątej trzydzieści było cicho, a wszystkie światła były pogaszone. Wyszłam z pokoju jak najciszej się dało. Zeszłam po schodach i wyszłam na zewnątrz.
            Szłam ulicą nie wiedząc gdzie się podziać. Nie mogę iść do którejś z dziewczyn, bo ich mamy na sto procent poinformują moją, gdzie jestem, nie chciałam znów zwalać się do chłopaków. Jak na zawołanie zobaczyłam Louis’a w dresie.
- Co ty tu robisz o tej porze? – zapytałam.
- Wczesny wieczór, biegam sobie, a ty? – spojrzał pytająco na moją torbę.
- Posprzeczałam się z rodzicami... – odpowiedziałam na jego wzrok.
- To chyba nie była lekka sprzeczka sądząc po tej torbie. Masz gdzie przenocować?
- Tak – skłamałam.
- Grace, słaba jesteś w kłamaniu – lekko się uśmiechnął – daj tą torbę.
- Przestań nie będę się wam zwalać znowu na dom.
- Zamknij się i daj mi tą torbę – zrezygnowana podałam mu torbę – poza tym Zayn, na sto procent będzie zadowolony – szturchnął mnie w ramię.
- To tylko na parę dni, później znajdę mojego prawdziwego tatę i...
- Dobra, dobra i tak za niedługo wyjeżdżamy, będziesz mieć dom tylko dla siebie.
            Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się pod dobrze znanym mi ich domem. Lou otworzył drzwi, od razu można było usłyszeć głośne krzyki. W przedpokoju pojawił się Zayn.
- Grace? – spojrzał na mnie po czym na torbę trzymaną przez Lou. Nic nie mówił tylko podszedł do mnie i mocno przytulił.

Dodaję długi rozdział nie wiem co mam o nim myśleć, ale to już jest wasze zadanie, żeby dać opinię na jego temat.
Rozdział dodam może dopiero w piątek, jak dobrze pójdzie (może uda mi się wcześniej) zbliżają mi się testy i muszę się wziąć do roboty dlatego będę miała mało czasu :(
           

czwartek, 12 kwietnia 2012

~ Rozdział Osiemnasty ~


|Ellie| O6 Sierpnia

            Szłam szybkim krokiem w stronę budynku szpitala. Pogoda była niesamowita. Niebo było bezchmurne i czuć było delikatnie wiejący wiaterek. Weszłam do środka, od razu poczułam chłód idący od ścian budynku na mojej skórze. Szłam korytarzem, po czym weszłam do windy i wyjechałam na drugie piętro. Drzwi się otworzyły, a ja popędziłam w stronę pokoju nr 101. Wychyliłam głowę przez drzwi, na twarzy Niall’a pojawił się duży uśmiech.
- Już jutro rano wychodzisz! – usiadłam na krzesełku przy łóżku. Nagle posmutniał - O co chodzi?
- Chyba o czymś zapomniałaś... – odwrócił wzrok. Podniosłam się i dałam mu wielkiego buziaka w policzek – no powiedzmy, że ci to wybaczę – zmrużył oczy, a ja pokręciłam głową.
- Jak żebro?
- O wiele lepiej, tylko noga sprawia małe problemy. Wiesz jak mi się trudno sika? – odpowiedział na moje pytanie, a ja się zaśmiałam.
- To co robimy? – zapytałam.
- Możemy iść do sali telewizyjnej jeśli chcesz, za niedługo będą grać w bingo – ucieszył się.
- No nie wiem graliśmy już tyle razy, po za tym czasami mógłbyś dać tym staruszkom wygrać.
- Oj no przestań, dobra skoro nie chcesz to co włączamy telewizję?
- Tak to dobry pomysł – odpowiedziałam, podeszłam do szafki i wzięłam pilota i włączyłam to pudło.
            Oglądaliśmy jeden z tych durnych teleturnieju, co chwila wybuchaliśmy głośnym śmiechem. Siedziałam na tym małym krzesełku i było mi już naprawdę niewygodnie. Zauważyłam, że Niall zaczyna robić jakieś dziwne ruchy.
- Co ty robisz? – zapytałam w końcu.
- Robię ci miejsce. Widzę, że jest ci trochę niewygodnie na tym krześle. Choć położysz się koło mnie.
- Daj spokój, jak mamy się pomieścić na tym? – wskazałam na małe łóżko.
- Będziesz skazana przytulić się do mnie – poruszył śmiesznie brwiami. W końcu położyłam się koło niego. Zrobiłam sobie coś w rodzaju poduszki z jego ręki. Blondyn wyłożył sobie na mnie swoją zdrową nogę. Tęskniłam za jego bliskością i za jego zapachem. Nagle poczułam jak jego palce schodzą do moich żeber, zaczął mnie łaskotać.
- Chcesz żebym sobie poszła? – spytałam unosząc jedną brew.
- Nie, proszę zostań – mruknął i wtulił się w moją szyję, poczułam dreszcze na całym ciele.

|Zoey|

            Leżałam rozwalona na kanapie u chłopaków. Louis, Liam i Leah gdzieś wybyli, zostawiając mnie i Harr’ego na pastwę losu tych przesłodzonych, śliniących się gołąbeczków. Siedzieli na łóżku, tuląc się do siebie i oglądając jakiś film na komputerze.
- Nie wiem czy już to słyszeliście, ale jesteście obrzydliwi! – krzyknął na nich Harry wychodząc z łazienki.
- Sam nie byłeś lepszy. Pamiętasz może jeszcze Ninę? To było dopiero obrzydliwe! – bronił się Zayn. Poczułam lekkie ukucie w brzuchu. Może powinnam coś zjeść. Bawiłam się na laptopie loczkowatego. Znalazłam folder z jego zdjęciami z dzieciństwa.
- Aww jaki mały słodki dzieciaczek – zaśmiałam się, a Harry rzucił się na kanapę niczym batman.
- Hej nie pozwoliłem ci oglądać tych zdjęć – oburzył się.
- Przepraszam – wywróciłam oczami, ale jesteś tam taki słodziutki – zachichotałam.
- Czy ty się ze mnie wyśmiewasz? – groźnie na mnie spojrzał.
- Może – odwróciłam wzrok.
- Doigrałaś się – odłożył laptopa i usiadł na mnie okrakiem.
- Grace ratuj mnie Harold chce mnie zgwałcić! – krzyknęłam.
- Mhymm... – mruknęła moja przyjaciółka, która była niezbyt tym przejęta. Loczek zaczął mnie łaskotać, a ja zaczęłam się śmiać. Nagle chłopak gwałtownie się do mnie zbliżył i zaczął gilgotać nosem w szyję. Na moim ciele pojawiły się dreszcze, zwinęłam się w kuleczkę.
- Dobrze przepraszam! – wykrzyknęłam w końcu.
- No mam nadzieję – dalej na mnie siedział.
- Harry, złaź – podyktowałam.
- To w jaki sposób wymawiasz moje imię przyprawia mnie o... – nie dokończył, bo zrzuciłam go na ziemię. Zaczęłam się śmiać. Wstałam zadowolona i poszłam po jakąś przekąskę. Robiąc sobie dobrą kanapkę z dżemem poczułam, że ktoś łapie moje włosy i zaczyna się nimi bawić. Jak zapewne był to Hazza. Choć zazwyczaj przerywałam mu takie czynności kopniakiem lub jakąś groźną odzywką, to teraz nie zrobiłam nic z tych rzeczy, czułam jakby mi się to podobało.
- Co się stało, że jeszcze nie pożarłaś mnie żywcem? – zaśmiał się Harry, a ja się obróciłam, poczułam zdenerwowanie, ale szybko ukryłam to jak inne uczucia.
- Zostawiłam sobie ciebie na kolację – odpowiedziałam.
- Och lubię te twoje zadziorne uśmieszki. A co do wieczora to powinienem się bać czy raczej być zadowolony? – spojrzał na mnie pytająco.
- Domyśl się – wzięłam talerz z kanapką i usiadłam z powrotem na kanapie. Spojrzałam na Grace i Zayn’a, którzy siedzieli tak mocno w siebie wtuleni, jakby byli w pomieszczeniu jeden na jeden. Zazdrościłam im, potrafili bez problemu okazywać swoje uczucia i nie bać się ich. Zawsze buduję mur wokół siebie nie rozumiem dlaczego, choć Grace i Ellie tyle przeszły w swoim życiu wciąż patrzą na świat w najprostszy sposób, nigdy nie miałam takiej wiary. Smutno mi, że tacy ludzie jak one, które straciły praktycznie wszystko nadal są otwarte na miłość, a ja choć nie straciłam nic, nie.

Krótki, nudny i ogólnie beznadziejny... Przepraszam, ale jestem trochę chora, a to przeszkadza mi w skupieniu się.
Bardzo mnie zdziwiło, że w tak krótkim czasie dostałam tyle komentarzy :D Jesteście najlepsze!!
 Komentować jak zawsze!! 15 komentarzy = nowy rozdział

środa, 11 kwietnia 2012

~ Rozdział Siedemnasty ~


|Grace| 27 Lipca

            Jechaliśmy w ciszy w stronę szpitala. Jedyne co wiedzieliśmy to, że Niall został potrącony przez samochód. Mimo moich i Ellie sporów teraz siedziałyśmy koło siebie i trzymałyśmy za rękę. Cała się trzęsła i patrzyła nieobecnym wzrokiem.
            Znaleźliśmy się pod budynkiem szpitala. Wpadliśmy do środka niczym burza. Zayn jako jedyny zachował spokój i poszedł w stronę jednej z pielęgniarek zapytać, gdzie znajduje się nasz przyjaciel.
- Musimy jeszcze poczekać – powiedział nam w końcu Malik.
            Siedzieliśmy przed pokojem Niall’a w totalnej ciszy. Krzesełka były niewygodne i przyprawiły mnie o ból pleców, tak więc wstałam i podeszłam do okna, które wychodziło na dziedziniec szpitala. Pogoda była dziś wyjątkowo piękna. Staruszkowie siedzieli na ławeczkach w kolorowych szlafrokach i łapali witaminę D. Biedne pielęgniarki latały tam i z powrotem. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moich plecach. Podniosłam wzrok i ujrzałam zmartwioną twarz Zayn’a. Porozumiewawczo na siebie spojrzeliśmy i staliśmy tak w ciszy. Z sali wyszedł doktor:
- Szczerze mówiąc, mogło być o wiele gorzej – przewrócił kartkami z danymi – ma złamaną nogę i żebro, wstrząśnienie mózgu – skrzywiłam się na samą myśl o bólu jaki musiał przeżywać Irlandczyk – możecie do niego iść, ale pojedynczo dopóki się nie obudzi.
- Grace idź, to twój chłopak – powiedziała smutno Ellie.
- Hehe... – zaśmiałam się nerwowo, już chciałam powiedzieć coś dalej, gdy Zoey mi przerwała:
- Widzisz Ellie. Grace i Niall udawali, że są razem, tak samo jak wy. Małe nieporozumienie – zaśmiała się.
- Co? – krzyknęłyśmy jednocześnie, spojrzałam na Zayn’a, też był zaskoczony.
- Dobra porozmawiamy o tym później, teraz Ellie idź do Niall’a – popchnęłam ją w stronę drzwi do pokoju. Weszła po cichu, a my znów czekaliśmy. Czyli oni też udawali? Zayn może jednak coś do mnie czuje, pomyślałam.

|Ellie|

            Grace popchnęłam mnie w stronę drzwi. Delikatnie je otworzyłam. Pokój był mały i przytulny. Ściany były pomalowane na delikatny niebieski. Na środku stało łóżko, a w nim leżał jeszcze nieprzytomny blondyn. Po cichu podeszłam do niego. Miał rozczochrane włosy, co dodawało mu jeszcze większego uroku. Jego lewa noga była pokryta w gipsie. Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, gdy pomyślałam, że był z Grace tylko po to, żeby mnie wkurzyć, a to oznaczało, że zależało mu na mnie. Usiadłam przy jego łóżku na małym taboreciku. Nagle do pokoju wpadły te matoły.
- Chyba mieliśmy wchodzić pojedynczo za nim się obudzi, prawda? – popatrzyłam na nich znacząco.
- Srać te ich procedury. Zasady są po to, żeby je łamać nie? – Louis wywrócił oczami, wziął drugie krzesło i usiadł naprzeciwko mnie.
- Idziemy po coś do jedzenia, chcecie coś? – zapytał nas Liam, Leah podeszła już do drzwi.
- Coś dobrego – powiedział Harry.
- Co za podpowiedź – mruknął Liam i wyszedł na korytarz, a za nim Lee.
            Nagle Niall się poruszył, wszyscy przybliżyli się do jego łóżka. Zaczął mocno kaszleć.
- ks...E..li... – znów zaczął kaszleć. Poczułam, że robię się czerwona.
- Czy on powiedział „kisieli”? – zapytał nas Harry.
- Nie, sądzę, że powiedział coś innego – powiedziała Grace, śmiejąc się pod nosem. Spojrzała na mnie.
- Ellie... – znów Niall mruknął. Podejrzewam, że przypominałam buraka. Wszyscy spojrzeli po sobie, szeroko się uśmiechając. Blondyn zaczął się przebudzać.
- To może my wam nie będziemy przeszkadzać – powiedział Zayn i wypchał wszystkich z pokoju. No jasne zostawcie mnie samą. Niall lekko otworzył oczy, spojrzał na mnie.
- Co tak świeci? – zapytał mnie.
- To słońce Niall – powstrzymałam się od śmiechu. Podeszłam do okna i zasłoniłam promienie zasłoną. Znów usiadłam przy nim.
- Ellie ja muszę ci coś powiedzieć – chwycił moją rękę. Przeszły po mnie dreszcze – ja i Grace udawaliśmy, żeby.... – nagle się skrzywił się z bólu.
- Tak wiem, Niall. My też udawaliśmy – zaśmiałam się.
- To kompletnie nie ma sensu – próbował się zaśmiać, ale zaraz znów pojawił się na jego twarzy grymas od bólu – dlaczego mnie tak tu boli? – wskazał na swoją klatkę piersiową.
- Masz złamane żebro – wyjaśniłam mu.
- Tak? A co się stało? – zapytał, a ja nie mogłam się powstrzymać od śmiechu – co jest takiego śmiesznego?
- Przepraszam, ale przez to wstrząśnienie mózgu jesteś tak nieogarnięty, że aż uroczy – znów się zaśmiałam – potrącił cię samochód.
            Mocniej ścisnął moją ręke, patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle przerwał nam Harold, który niespodziewanie wpadł do pokoju.
- O już się obudziłeś. HA, HA! – podbiegł do niego – musieliśmy przez ciebie odwołać całą trasę koncertową, ale nie martw się, jak tylko wyjdziesz stąd, jedziemy do ciebie do Mullingar!!! Twoja mama trochę się zestresowała i wiesz teraz chce cię koniecznie zobaczyć.
- Poczekaj przestałem kontaktować po „o już się obudziłeś” – powiedział cicho Niall.
- Ach no tak wstrząśnienie mózgu. Ty i tak już jesteś nieźle wstrząśnięty – zaśmiał się i poklepał go po złamanej nodze, Niall jęknął z bólu, aż miał łzy w oczach.
- Oj Hazza uważaj, niech no ja tylko wyzdrowieje – wysyczał Irlandczyk, na co się zaśmiałam. Niall wciąż trzymał mnie za rękę.
- Przyniesiecie mi coś do picia? A no i troszkę zgłodniałem – jak zwykle Niall i jedzenie.
- Przykro nam stary, ale nie możesz ani pić, ani jeść. Dopiero wieczorem przyniosą ci kolacje – wytłumaczył mu loczek.
- ŻE CO?! – oburzył się, po czym skrzywił się z bólu.

|Harry|

            Wyszliśmy ze szpitala, dochodziła szósta wieczorem, dlatego postanowiliśmy pójść do jakiejś restauracji coś zjeść. Ellie została z Niall’em, który ją o to błagał, bo inaczej zanudzi się na śmierć. Choć Liam zapewniał nas, że znajdzie dobrą restaurację, skończyliśmy na McDonaldzie. Usiadłem oczywiście koło Zoey. Tak mnie do niej ciągnęło, choć była dla mnie trochę wredna, to jednak podobało mi się to. Byłem już znudzony tymi wszystkimi laskami, które lgnęły do mnie niczym rzepy do psa. Wystarczyło im powiedzieć jakiś słaby tekst, a one już rzucały mi się w ramiona. Dobra jestem gorący, ale znów bez przesady. Ona była inna, buntownicza. Pokazywała, że niczego się nie boi i że nic ją nie obchodzi, ale ja wiem, że w środku jest wrażliwą dziewczyną, która po prostu ustawia przed sobą tarczę, bo boi się komukolwiek zaufać. Lekko przysunąłem się do Zo. Udawała, że tego nie zauważyła, więc przysunąłem się jeszcze bardziej. Nim się obejrzałem leżałem już na ziemi. Dziewczyna głośno się ze mnie śmiała jak i cała reszta. Szybko się podniosłem i otrzepałem, usiadłem z powrotem. Uniosłem wysoko głowę i nie patrzyłem w jej stronę.
- Och, przepraszam, moje ty Hazziątko – stała się najdziwniejsza rzecz na świecie, pocałowała mnie w policzek.

|Grace|

            Weszłam do windy w naszym hotelu, spojrzałam na guziczki, jeden był podpisany „dach”. Przycisnęłam i czekałam aż dojadę na samą górę. Po paru minutach drzwi się otworzyły, przeszłam kawałek. Aby wyjść na dach musiałam jeszcze wyjść po schodach. Otworzyłam drzwi i przystawiłam cegiełką aby się nie zatrzasnęły. Choć potwornie boję się wysokości to jestem coś w rodzaju masochistką. Tak samo jest z pająkami, boję się ich, ale gdy znajdę jednego to będę tak długo się na niego gapiła, aby dokładnie zbadać jego obrzydliwość. Podeszłam do krawędzi i spojrzałam w dół. Zakręciło mi się w głowie. Szybko się cofnęłam. Usiadłam na murku, wiał delikatny chłodny wiatr. Usłyszałam kroki. Chyba gościom jest zakazane przebywać na dachu. Lekko się wystraszyłam, co jeśli to ochrona, która chce mnie zgarnąć? Obróciłam się, a w drzwiach ujrzałam Zayn’a. Usiadł koło mnie.
- Przyszedłeś tu do mnie, czy może też jadąc windą z ciekawości nacisnąłeś najwyższy przycisk? – spytałam.
- Przyszedłem do ciebie – uśmiechnął się.
- Dobra to w takim razie skąd wiedziałeś, gdzie jestem?
- Widziałem jak wchodzisz do windy.
- Jesteś jasnowidzem, że wiedziałeś, na które piętro jadę? – wypytywałam.
- Nie – zaśmiał się – nad drzwiami windy jest taka strzałka pokazująca, gdzie winda jedzie.
- No tak – zarumieniłam się – trochę głupio wyszło z tymi naszymi „związkami” – zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
- Hm – znów się uśmiechnął. Czy on musi robić w taki seksowny sposób? – Chciałbym wiedzieć o tobie troszkę więcej – przysunął się do mnie.
- Dobrze, jestem Grace Caligaris, a moim hobby jest malowanie...
- To wiem – westchnął.
- Wiesz o mnie wszystko – wzruszyłam ramionami, pokręcił głową – co chcesz posłuchać o mojej stukniętej rodzince?
- Tak – pokiwał głową. Westchnęłam.
- Mam świrniętego ojczyma, który zrobił mojej mamie pranie mózgu, przez co teraz staliśmy się wielce chrześcijańską rodzinką.
- A tobie to nie odpowiada.
- To nie tak. Wierzę, że jest coś po śmierci, ale moja mama po prostu nie jest już sobą. Kiedyś chodziła do klubu z koleżankami, a teraz to jest „niewskazane”.
- Rozumiem – lekko się uśmiechnął.
- Co cię tak nagle wzięło na poznawanie mnie?
- Tak naprawdę dopiero dzisiaj możemy spokojnie pogadać, bez tych nadpobudliwych orangutanów. Po za tym zależy mi na tobie i to nawet bardzo – znów zaczęłam się czerwienić – żadna dziewczyna jeszcze nie spowodowała, żebym był tak zdesperowany, żeby udawać związek z jej najlepszą przyjaciółką tylko po to, aby poczuła zazdrość – poczułam przyjemne ciepło w brzuchu. Chłopak zaczął się do mnie zbliżać, jego usta znalazły się na moich. Przyciągnął mnie mocniej do siebie, a pocałunek przerodził się w bardziej namiętny. Poczułam motyle w brzuchu.
            Długo jeszcze rozmawialiśmy, ale siedzieliśmy o wiele bliżej siebie. Ciągle się śmialiśmy, a nasze ręce ciągle były złączone.

|Leah|
            Siedziałam w pokoju chłopaków. Przekonałam się do ponownego zaprzyjaźnienia z Liam’em i wyszło mi to na dobre problem w tym, że zaczęłam czuć coś więcej, ale on patrzył na mnie tylko jak na przyjaciółkę.
     

                                                                                                                             

15 komentarzy, więc dodaję ^.^
Niezbyt mi się podoba, no ale przynajmniej Grace i Zayn wreszcie poszli o krok dalej ;P
A Niallowi w życiu nie zrobiłabym czegoś złego ;)
Czytajcie i komentujcie!!!
15 komentarzy = nowy rozdział