Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie, ale to opowiadanie zawieszam.... Przykro mi, ale nie mam na niego ani chęci, ani weny. Po prostu mam pusto w głowie... Może do niego kiedyś wrócę i skończę.
Druga sprawa jest taka, że zacznę nowe opowiadanie na tym samym blogu. Mam nadzieję, że się wam spodoba i nie będzie takie złe ;).
No więc piszcie co myślicie....
piątek, 31 sierpnia 2012
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
~ Rozdział Trzydziesty Trzeci ~
|Grace| O1 Luty
Harry, Zoey i Louis pojechali do miasta, po przekąski i coś do picia. A reszta razem ze mną przygotowywała wszystko na imprezę z okazji urodzin Hazzy. Leah i Sophie gotowały obiad, Zayn i Niall męczyli się z rozpalaniem ognia w kominku, a Liam przegrywał muzykę na płyty abyśmy mogli puścić ją w wieży. Ja i Ellie wzięłyśmy się za robienie tortu. Może i wróciła do Niall'a, ale dalej zachowywała się jak blond barbie. Przynajmniej nie była już wredna. Mieszała masę, którą miałyśmy zamiar przekładać biszkopt. Widziałam, że swoimi myślami jest zupełnie gdzie indziej. Trochę się działo ostatnio więc się jej nie dziwię.
Poczułam, że ktoś się na mnie patrzy obróciłam się, a Zayn szybko spuścił wzrok. Z jednej strony byłam na niego wściekła, że mnie tak traktuje, a to nie z mojej winy zerwaliśmy, ale z drugiej było mi smutno i tęskniłam za nim. Dlaczego ci faceci zawsze muszą tak mącić nam w głowach? Najlepiej zostać feministką, jak moja nauczycielka angielskiego. Zamiast nas uczyć kłóciła się z chłopakami, że kobiety spokojnie poradziłyby sobie bez facetów na świecie. No nie wiem. W końcu nie mogłybyśmy już oglądać tych ciasteczek na basenie, jak to zwykle robiłyśmy z Ellie i Zoey zanim poznałyśmy chłopaków z One Direction. Moje myśli wróciły do Zayn'a. Co mogłam zrobić w tej sytuacji? Zupełnie nic. On mnie znienawidził za to, że nie dałam mu drugiej szansy. Dlaczego to ja zawsze muszę być winna? Co ja takiego zrobiłam, że teraz karma się na mnie mści? To nie w porządku....
- Grace! - z moich cichych rozmyślań wybił mnie krzyk mojej przyjaciółki. Ocknęłam się i spojrzałam na moje ręce - ogarnij się!
- Przepraszam... - tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam kiedy zamiast cukru wsypałam sól do ciasta.
- Świetnie, teraz lepiej sprawdź czy mamy masło, bo jak nie to jesteśmy w dupie! - Ellie krzyczała na mnie.
- Przepraszam... - powtórzyłam, a ona tylko wywróciła oczami.
- I nie. Nie próbuj mnie urabiać tymi słodkimi oczami. Nie uda ci się to! - patrzyła na mnie groźnie. Podeszłam do niej i ją przytuliłam. Wzięła głęboki oddech i odwzajemniła uścisk.
- Wiem, wiem jestem okropną przyjaciółką - uśmiechnęłam się lekko.
- Żebyś wiedziała - mocniej mnie ścisnęła.
- Bo zrobię się zazdrosny - usłyszałyśmy głos Niall'a, który wziął na palec trochę mojego nieudanego ciasta i wsadził do buzi. Po chwili skrzywił się i podbiegł szybko do zlewu, aby wypłukać sobie usta. Ja i Ellie głośno zaczęłyśmy się śmiać.
- To wcale nie jest śmieszne! Ja tego ciasta jeść nie będę! - zdenerwowany poszedł z powrotem do kominka.
Cała ta sytuacja poprawiła mi trochę humor, przez co już nie wpadałam w stan całkowitego zamyślenia. Na szczęście wystarczyło nam produktów na zrobienie drugiego ciasta i tym razem bardziej się przyłożyłyśmy. Kiedy przyszedł czas na dekorowanie, posłużyłam się moim talentem malarskim i narysowałam truskawkowym kremem Harr'ego. Jego loki były lekkim wyzwaniem, ale poradziłam sobie z nimi. Zayn podszedł do mnie bez słowa i wziął ode mnie tubkę z kremem. Zrobił chmurkę koło twarzy Hazzy i napisał w niej "So basically...", słowa którymi Harry zaczynał praktycznie każde zdanie. Zaśmiałam się pod nosem, Mulat spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił, ale nie minęło pięć sekund, on już spoważniał i poszedł na zewnątrz zapewne zapalić. Tort wsadziłam do lodówki i poszłam do reszty, którzy oglądali coś na laptopie. Wszyscy byli naprawdę wnerwieni, że nie było tu telewizora. Choć Zoey zapewniała nas, że będziemy mieć tyle zajęć, że o telewizji nawet nie pomyślimy. Cóż myliła się. Mulat wrócił i zajął ostatnie miejsce koło Liam'a, dlatego zrezygnowałam z dołączenia do nich i rozwaliłam się na drugim końcu kanapy, chwytając po drodze jakiś magazyn. Podłożyłam sobie poduszkę pod głowę i zatopiłam się w lekturze.
Wszyscy umieraliśmy z nudów, a Ellie i Niall dobijali nas ciągłym obściskiwaniem się i mówieniem sobie słodkich słówek. Kiedy zrobiło się ciemno trójka wędrowców postanowiła wrócić do domu. Zoey krzyczała na Lou, a on tylko coś mruczał pod nosem.
- Co się stało? - zapytałam Hazze, a on tylko się zaśmiał pod nosem.
- Louis kupił telewizor i Zoe jest na niego zła, bo nie chce abyśmy marnowali czas na lenistwie - zaśmiałam się. Leah od razu podbiegła do Lou coś mówiąc. Liam tylko spojrzał na nich smutno i poszedł do kuchni zaparzyć herbatę.
- Dobra czyli czas zacząć imprezkę! - Harry krzyknął, na co nikt nie okazał żadnego entuzjazmu. Lok trochę posmutniał, dlatego podeszłam do niego i uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie martw się zaraz tak cię upijemy, że zapomnisz jak się nazywasz - objęłam go ramieniem. Spojrzał na mnie zadowolony.
Wszyscy stanęli przy stole, a ja podeszłam do nich z tortem i położyłam go tuż przed Harry'm. Zadowolona ze swojej roboty stanęłam koło niego.
- Dlaczego jest tylko jedna świeczka?
- Nie mogliśmy więcej znaleźć - uśmiechnęłam się niewinnie - przynajmniej będziesz miał łatwiej zdmuchnąć wszystkie świeczki. Wohoo - ucieszyłam się - no a teraz pomyśl życzenie - Harry bez zastanowienia spojrzał na Zoey i uśmiechnął się lekko po czym zdmuchnął świeczki. Każdy domyślił się z czym życzenie było związane. Zoey po raz pierwszy odkąd ją znam, czyli od zawsze, zarumieniła się. Ja i Ellie dałyśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia.
Impreza była dosyć skromna, w końcu nie zapraszaliśmy nikogo innego. Jednak upić się, upiliśmy się. A Harry i Zoey najbardziej. Tańczyli na stole, mocno się przytulając. Zostawiliśmy ich w spokoju, a zajęliśmy się sobą. Ja i Zayn najbardziej trzymaliśmy się na nogach. Nie wiem jak on, ale ja po prostu nie miałam ochoty na imprezowanie. Mulat podszedł do walizki i wyciągnął coś z niej.
- Harry - zawołał go. Harold lekko się zatoczył i podszedł do przyjaciela.
- Ooo cooo chodzi? - ciężko było mu poskładać litery w słowa.
- Wiem, że nie chciałeś abyśmy dawali ci jakiekolwiek prezenty, ale pomyślałem, że ja jednak coś ci podaruje, a właściwie oddam - lekko się uśmiechnął - nie wiem czy jeszcze pamiętasz tą koszulkę, ale wiem jak ją lubiłeś - rozwinął czarny t-shirt, a oczy Hazzy poszerzyły się.
- To ty mi ją zabrałeś - wyrwał mu bluzkę - tak jej szukałem - przytulił ją do siebie. Wszyscy trochę zdziwieni całą sytuacją wróciliśmy do dawnych zajęć, czyli wygłupiania się.
Liam opowiadał nam coś o swoich ukochanych żółwiach, a wszyscy siedzieli i tępo go słuchali. Ja znudzona spojrzałam jeszcze raz na Harr'ego, który już przysypiał na ramieniu Zoey, której też oczy się już zamykały. Wszyscy byli mocno wstawieni oprócz Zayn'a. Westchnęłam cicho i zaczęłam:
- Zayn, pomożesz mi z nimi? - kiwnęłam głową w stronę dwójki. Przytaknął i wstał. Ja pociągnęłam Zoe, a on Hazze. Wynieśliśmy ich na górę. Poszłam z przyjaciółką do jej pokoju.
- Czy ja mogę z nią spać? Proooszę! - Harry coś sobie umyślił - przecież jej nic nie zrobię, a chcę się do kogoś przytulić - spojrzałam na niego krzywo i położyłam Zoey do łóżka. Ściągnęłam jej kapcie i przykryłam grubą kołdrą. Harry, który zataczał się raz w lewo raz w prawo, to nagle niczym sprawny atleta wyminął nas i zaraz znalazł się w łóżku przyjaciółki.
- Harry... - Zayn zaczął.
- Zostaw ich. Zoe się nie sprzeciwia, a to są przecież jego urodziny - przerwałam mu. Ten tylko wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju. Podeszłam do okna, gdzie był termometr. Było bardzo zimno, więc podkręciłam grzejniki, aby nie zamarzli w nocy i rzuciłam jeszcze na nich koc. Hazza zadowolony przytulił się do śpiącej już Zo. Zamknęłam im drzwi i zeszłam na dół. W salonie zastałam jedynie półnagiego Zayn'a, który nie wiem czemu szczerzył się do mnie.
- Dlaczego się tak cieszysz? - spytałam podejrzliwie.
- Booo, wszyscy poszli i właśnie sobie zdałem sprawę, że salon jest najcieplejszym pokojem w tym domu, bo jest tutaj kominek.
- Jesteś dziwny... Po za tym, szkoda tylko, że ja tu jestem co nie? - zaśmiałam się.
- Niee... W sumie to wiesz ty przynajmniej nie odwalasz jakiś dziwnych rzeczy jak Harry, nie śmierdzą ci stopy jak Lou, nie pierdzisz jak Niall i nie robisz twitcama o drugiej w nocy jak Liam - uśmiechnął się.
- Nie rozumiem cię. Najpierw walisz we mnie piorunami jak jakiś Zeus, a teraz mi słodzisz - Zayn spuścił głowę.
- Mam mętlik w głowie - położył się na rozłożonej kanapie. Szybko ściągnęłam spodnie i założyłam sobie za duży o dwa rozmiary sweter i dołączyłam do niego. Odwrócił się do mnie - Bo ty... - widać było, że ciężko mu się mówi - Ty...
- Ja?
- No wiesz, gdybym nie był takim idiotą to dalej bylibyśmy razem - moje serce szybciej zabiło - i czy ty byś tego chciała? - nie odpowiedziałam mu na pytanie. Dobrze znał odpowiedź. Chyba się domyślił i z powrotem się położył.
- A ty? - szepnęłam.
- A jak myślisz? - mimowolnie się uśmiechnęłam - tęsknię za tobą.
Przykryłam się mocniej kołdrą i wtuliłam w poduszkę. Przed zamknięciem oczy chwyciłam go za rękę i tak zasnęliśmy.
Następnego dnia obudził mnie czyjś krzyk. Szybko się podniosłam i podbiegłam do kuchni zobaczyć co się dzieje. Okazało się, że to Niall, który zobaczył małego pajączka na blacie. Spojrzałam na niego groźnie.
- Proszę zabierz go - jego głos był tak wysoki, że nawet przebijał Harr'ego śpiewającego "Gotta be you".
- Obudziłeś mnie! A miałam miły sen o Ashtonie Kutcherze! - Walnęłam w niego ścierką. Zabrałam małego robaczka i wyrzuciłam przez okno. Wróciłam do mojego łóżka, gdzie Zayn spał rozwalony, że nie miałam nawet skrawka miejsca, żeby się położyć. Skopałam go i popchałam chociaż o kawałek. Nie minęła chwila, a ja już spałam głębokim snem.
Otworzyłam lekko oczy i zobaczyłam, że jestem sama w łóżku. Usłyszałam śmiechy z jadalni. Wszyscy siedzieli już przy stole zajadając się kanapkami i popijając ciepłą herbatą.
- Witam wszystkich - przywitałam się zaspana i usiadłam koło Lou - wzięłam kanapkę z tuńczykiem i nalałam sobie herbaty do kubka z pandą. W połowie jeszcze spałam dlatego jadłam z zamkniętymi oczami, wspominając piękny sen, jak to Ashton ratował mnie w basenie, bo się topiłam. Ach te jego mięśnie... Moje rozmyślanie rozproszył śmiech. Otworzyłam oczy, a wszyscy patrzyli na mnie i śmiali się wniebogłosy.
- Co?
- Nic, nic. Jedz - Louis poklepał mnie i zrobił łyk swojej herbaty. Oburzona dalej jadłam swoje śniadanie.
- Ale się wczoraj ośmieszyłam - zaczęła Zo - chyba trochę przesadziłam...
- Nie trochę, ale masz szczęście, że jesteśmy zaufanym towarzystwem - odpowiedziałam. Po chwili moje i Zayn'a oczy się spotkały. Uśmiechnęłam się do niego, a on spojrzał na mnie zimno.
- O co ci znowu chodzi? - zapytałam wkurzona.
- O nic.
- Przecież wczoraj rozmawialiśmy ze sobą. Myślałam, że między nami już w porządku.
- To źle myślałaś. Byłem pijany i mówiłem bzdury - nie patrzył na mnie. Woda zagotowała się we mnie, wiedziałam, że kłamie tylko nie rozumiałam dlaczego. Wstałam jak oparzona i szybko ubrałam jakieś spodnie, buty i kurtkę. Trzasnęłam drzwiami wejściowymi założyłam czapkę na głowę. Nie miałam pojęcia, gdzie idę, ale musiałam się przejść. O co mu do cholery chodziło? Z czym miał problem? Zamyślona szłam przed siebie nawet nie patrząc na drogę. Po chwili znalazłam się w lesie. Tysiące myśli przechodziło mi przez głowę. Ocknęłam się ze swoich rozmyślań i rozejrzałam po otoczeniu. Zdenerwowana okręciłam się wokół własnej osi. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Brawo Grace, zgubiłaś się.
```````````````````````````````````````````````````````````
No i dodaje rozdział, bo mnie tak męczyliście ;) A i co do tego anonima, który się tak burzył, że nie dodaję rozdziałów, cóż sorry, ale mam prywatne życie i czasem po prostu nie daję rady napisać czegokolwiek z powodu braku weny lub po prostu jestem zmęczona, albo nie mam czasu. Jest wiele powodów, dla których nic nie dodaję.
A i dziękuję temu drugiemu anonimowi co mnie wspierał :).
Dobra jak zwykle proszę o komentarze nawet te najszczersze :D
Niestety następny rozdział pojawi się dopiero za dwa tygodnie, bo wyjeżdżam na obóz.
Do zobaczonka :P
Harry, Zoey i Louis pojechali do miasta, po przekąski i coś do picia. A reszta razem ze mną przygotowywała wszystko na imprezę z okazji urodzin Hazzy. Leah i Sophie gotowały obiad, Zayn i Niall męczyli się z rozpalaniem ognia w kominku, a Liam przegrywał muzykę na płyty abyśmy mogli puścić ją w wieży. Ja i Ellie wzięłyśmy się za robienie tortu. Może i wróciła do Niall'a, ale dalej zachowywała się jak blond barbie. Przynajmniej nie była już wredna. Mieszała masę, którą miałyśmy zamiar przekładać biszkopt. Widziałam, że swoimi myślami jest zupełnie gdzie indziej. Trochę się działo ostatnio więc się jej nie dziwię.
Poczułam, że ktoś się na mnie patrzy obróciłam się, a Zayn szybko spuścił wzrok. Z jednej strony byłam na niego wściekła, że mnie tak traktuje, a to nie z mojej winy zerwaliśmy, ale z drugiej było mi smutno i tęskniłam za nim. Dlaczego ci faceci zawsze muszą tak mącić nam w głowach? Najlepiej zostać feministką, jak moja nauczycielka angielskiego. Zamiast nas uczyć kłóciła się z chłopakami, że kobiety spokojnie poradziłyby sobie bez facetów na świecie. No nie wiem. W końcu nie mogłybyśmy już oglądać tych ciasteczek na basenie, jak to zwykle robiłyśmy z Ellie i Zoey zanim poznałyśmy chłopaków z One Direction. Moje myśli wróciły do Zayn'a. Co mogłam zrobić w tej sytuacji? Zupełnie nic. On mnie znienawidził za to, że nie dałam mu drugiej szansy. Dlaczego to ja zawsze muszę być winna? Co ja takiego zrobiłam, że teraz karma się na mnie mści? To nie w porządku....
- Grace! - z moich cichych rozmyślań wybił mnie krzyk mojej przyjaciółki. Ocknęłam się i spojrzałam na moje ręce - ogarnij się!
- Przepraszam... - tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam kiedy zamiast cukru wsypałam sól do ciasta.
- Świetnie, teraz lepiej sprawdź czy mamy masło, bo jak nie to jesteśmy w dupie! - Ellie krzyczała na mnie.
- Przepraszam... - powtórzyłam, a ona tylko wywróciła oczami.
- I nie. Nie próbuj mnie urabiać tymi słodkimi oczami. Nie uda ci się to! - patrzyła na mnie groźnie. Podeszłam do niej i ją przytuliłam. Wzięła głęboki oddech i odwzajemniła uścisk.
- Wiem, wiem jestem okropną przyjaciółką - uśmiechnęłam się lekko.
- Żebyś wiedziała - mocniej mnie ścisnęła.
- Bo zrobię się zazdrosny - usłyszałyśmy głos Niall'a, który wziął na palec trochę mojego nieudanego ciasta i wsadził do buzi. Po chwili skrzywił się i podbiegł szybko do zlewu, aby wypłukać sobie usta. Ja i Ellie głośno zaczęłyśmy się śmiać.
- To wcale nie jest śmieszne! Ja tego ciasta jeść nie będę! - zdenerwowany poszedł z powrotem do kominka.
Cała ta sytuacja poprawiła mi trochę humor, przez co już nie wpadałam w stan całkowitego zamyślenia. Na szczęście wystarczyło nam produktów na zrobienie drugiego ciasta i tym razem bardziej się przyłożyłyśmy. Kiedy przyszedł czas na dekorowanie, posłużyłam się moim talentem malarskim i narysowałam truskawkowym kremem Harr'ego. Jego loki były lekkim wyzwaniem, ale poradziłam sobie z nimi. Zayn podszedł do mnie bez słowa i wziął ode mnie tubkę z kremem. Zrobił chmurkę koło twarzy Hazzy i napisał w niej "So basically...", słowa którymi Harry zaczynał praktycznie każde zdanie. Zaśmiałam się pod nosem, Mulat spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił, ale nie minęło pięć sekund, on już spoważniał i poszedł na zewnątrz zapewne zapalić. Tort wsadziłam do lodówki i poszłam do reszty, którzy oglądali coś na laptopie. Wszyscy byli naprawdę wnerwieni, że nie było tu telewizora. Choć Zoey zapewniała nas, że będziemy mieć tyle zajęć, że o telewizji nawet nie pomyślimy. Cóż myliła się. Mulat wrócił i zajął ostatnie miejsce koło Liam'a, dlatego zrezygnowałam z dołączenia do nich i rozwaliłam się na drugim końcu kanapy, chwytając po drodze jakiś magazyn. Podłożyłam sobie poduszkę pod głowę i zatopiłam się w lekturze.
Wszyscy umieraliśmy z nudów, a Ellie i Niall dobijali nas ciągłym obściskiwaniem się i mówieniem sobie słodkich słówek. Kiedy zrobiło się ciemno trójka wędrowców postanowiła wrócić do domu. Zoey krzyczała na Lou, a on tylko coś mruczał pod nosem.
- Co się stało? - zapytałam Hazze, a on tylko się zaśmiał pod nosem.
- Louis kupił telewizor i Zoe jest na niego zła, bo nie chce abyśmy marnowali czas na lenistwie - zaśmiałam się. Leah od razu podbiegła do Lou coś mówiąc. Liam tylko spojrzał na nich smutno i poszedł do kuchni zaparzyć herbatę.
- Dobra czyli czas zacząć imprezkę! - Harry krzyknął, na co nikt nie okazał żadnego entuzjazmu. Lok trochę posmutniał, dlatego podeszłam do niego i uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie martw się zaraz tak cię upijemy, że zapomnisz jak się nazywasz - objęłam go ramieniem. Spojrzał na mnie zadowolony.
Wszyscy stanęli przy stole, a ja podeszłam do nich z tortem i położyłam go tuż przed Harry'm. Zadowolona ze swojej roboty stanęłam koło niego.
- Dlaczego jest tylko jedna świeczka?
- Nie mogliśmy więcej znaleźć - uśmiechnęłam się niewinnie - przynajmniej będziesz miał łatwiej zdmuchnąć wszystkie świeczki. Wohoo - ucieszyłam się - no a teraz pomyśl życzenie - Harry bez zastanowienia spojrzał na Zoey i uśmiechnął się lekko po czym zdmuchnął świeczki. Każdy domyślił się z czym życzenie było związane. Zoey po raz pierwszy odkąd ją znam, czyli od zawsze, zarumieniła się. Ja i Ellie dałyśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia.
Impreza była dosyć skromna, w końcu nie zapraszaliśmy nikogo innego. Jednak upić się, upiliśmy się. A Harry i Zoey najbardziej. Tańczyli na stole, mocno się przytulając. Zostawiliśmy ich w spokoju, a zajęliśmy się sobą. Ja i Zayn najbardziej trzymaliśmy się na nogach. Nie wiem jak on, ale ja po prostu nie miałam ochoty na imprezowanie. Mulat podszedł do walizki i wyciągnął coś z niej.
- Harry - zawołał go. Harold lekko się zatoczył i podszedł do przyjaciela.
- Ooo cooo chodzi? - ciężko było mu poskładać litery w słowa.
- Wiem, że nie chciałeś abyśmy dawali ci jakiekolwiek prezenty, ale pomyślałem, że ja jednak coś ci podaruje, a właściwie oddam - lekko się uśmiechnął - nie wiem czy jeszcze pamiętasz tą koszulkę, ale wiem jak ją lubiłeś - rozwinął czarny t-shirt, a oczy Hazzy poszerzyły się.
- To ty mi ją zabrałeś - wyrwał mu bluzkę - tak jej szukałem - przytulił ją do siebie. Wszyscy trochę zdziwieni całą sytuacją wróciliśmy do dawnych zajęć, czyli wygłupiania się.
Liam opowiadał nam coś o swoich ukochanych żółwiach, a wszyscy siedzieli i tępo go słuchali. Ja znudzona spojrzałam jeszcze raz na Harr'ego, który już przysypiał na ramieniu Zoey, której też oczy się już zamykały. Wszyscy byli mocno wstawieni oprócz Zayn'a. Westchnęłam cicho i zaczęłam:
- Zayn, pomożesz mi z nimi? - kiwnęłam głową w stronę dwójki. Przytaknął i wstał. Ja pociągnęłam Zoe, a on Hazze. Wynieśliśmy ich na górę. Poszłam z przyjaciółką do jej pokoju.
- Czy ja mogę z nią spać? Proooszę! - Harry coś sobie umyślił - przecież jej nic nie zrobię, a chcę się do kogoś przytulić - spojrzałam na niego krzywo i położyłam Zoey do łóżka. Ściągnęłam jej kapcie i przykryłam grubą kołdrą. Harry, który zataczał się raz w lewo raz w prawo, to nagle niczym sprawny atleta wyminął nas i zaraz znalazł się w łóżku przyjaciółki.
- Harry... - Zayn zaczął.
- Zostaw ich. Zoe się nie sprzeciwia, a to są przecież jego urodziny - przerwałam mu. Ten tylko wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju. Podeszłam do okna, gdzie był termometr. Było bardzo zimno, więc podkręciłam grzejniki, aby nie zamarzli w nocy i rzuciłam jeszcze na nich koc. Hazza zadowolony przytulił się do śpiącej już Zo. Zamknęłam im drzwi i zeszłam na dół. W salonie zastałam jedynie półnagiego Zayn'a, który nie wiem czemu szczerzył się do mnie.
- Dlaczego się tak cieszysz? - spytałam podejrzliwie.
- Booo, wszyscy poszli i właśnie sobie zdałem sprawę, że salon jest najcieplejszym pokojem w tym domu, bo jest tutaj kominek.
- Jesteś dziwny... Po za tym, szkoda tylko, że ja tu jestem co nie? - zaśmiałam się.
- Niee... W sumie to wiesz ty przynajmniej nie odwalasz jakiś dziwnych rzeczy jak Harry, nie śmierdzą ci stopy jak Lou, nie pierdzisz jak Niall i nie robisz twitcama o drugiej w nocy jak Liam - uśmiechnął się.
- Nie rozumiem cię. Najpierw walisz we mnie piorunami jak jakiś Zeus, a teraz mi słodzisz - Zayn spuścił głowę.
- Mam mętlik w głowie - położył się na rozłożonej kanapie. Szybko ściągnęłam spodnie i założyłam sobie za duży o dwa rozmiary sweter i dołączyłam do niego. Odwrócił się do mnie - Bo ty... - widać było, że ciężko mu się mówi - Ty...
- Ja?
- No wiesz, gdybym nie był takim idiotą to dalej bylibyśmy razem - moje serce szybciej zabiło - i czy ty byś tego chciała? - nie odpowiedziałam mu na pytanie. Dobrze znał odpowiedź. Chyba się domyślił i z powrotem się położył.
- A ty? - szepnęłam.
- A jak myślisz? - mimowolnie się uśmiechnęłam - tęsknię za tobą.
Przykryłam się mocniej kołdrą i wtuliłam w poduszkę. Przed zamknięciem oczy chwyciłam go za rękę i tak zasnęliśmy.
Następnego dnia obudził mnie czyjś krzyk. Szybko się podniosłam i podbiegłam do kuchni zobaczyć co się dzieje. Okazało się, że to Niall, który zobaczył małego pajączka na blacie. Spojrzałam na niego groźnie.
- Proszę zabierz go - jego głos był tak wysoki, że nawet przebijał Harr'ego śpiewającego "Gotta be you".
- Obudziłeś mnie! A miałam miły sen o Ashtonie Kutcherze! - Walnęłam w niego ścierką. Zabrałam małego robaczka i wyrzuciłam przez okno. Wróciłam do mojego łóżka, gdzie Zayn spał rozwalony, że nie miałam nawet skrawka miejsca, żeby się położyć. Skopałam go i popchałam chociaż o kawałek. Nie minęła chwila, a ja już spałam głębokim snem.
Otworzyłam lekko oczy i zobaczyłam, że jestem sama w łóżku. Usłyszałam śmiechy z jadalni. Wszyscy siedzieli już przy stole zajadając się kanapkami i popijając ciepłą herbatą.
- Witam wszystkich - przywitałam się zaspana i usiadłam koło Lou - wzięłam kanapkę z tuńczykiem i nalałam sobie herbaty do kubka z pandą. W połowie jeszcze spałam dlatego jadłam z zamkniętymi oczami, wspominając piękny sen, jak to Ashton ratował mnie w basenie, bo się topiłam. Ach te jego mięśnie... Moje rozmyślanie rozproszył śmiech. Otworzyłam oczy, a wszyscy patrzyli na mnie i śmiali się wniebogłosy.
- Co?
- Nic, nic. Jedz - Louis poklepał mnie i zrobił łyk swojej herbaty. Oburzona dalej jadłam swoje śniadanie.
- Ale się wczoraj ośmieszyłam - zaczęła Zo - chyba trochę przesadziłam...
- Nie trochę, ale masz szczęście, że jesteśmy zaufanym towarzystwem - odpowiedziałam. Po chwili moje i Zayn'a oczy się spotkały. Uśmiechnęłam się do niego, a on spojrzał na mnie zimno.
- O co ci znowu chodzi? - zapytałam wkurzona.
- O nic.
- Przecież wczoraj rozmawialiśmy ze sobą. Myślałam, że między nami już w porządku.
- To źle myślałaś. Byłem pijany i mówiłem bzdury - nie patrzył na mnie. Woda zagotowała się we mnie, wiedziałam, że kłamie tylko nie rozumiałam dlaczego. Wstałam jak oparzona i szybko ubrałam jakieś spodnie, buty i kurtkę. Trzasnęłam drzwiami wejściowymi założyłam czapkę na głowę. Nie miałam pojęcia, gdzie idę, ale musiałam się przejść. O co mu do cholery chodziło? Z czym miał problem? Zamyślona szłam przed siebie nawet nie patrząc na drogę. Po chwili znalazłam się w lesie. Tysiące myśli przechodziło mi przez głowę. Ocknęłam się ze swoich rozmyślań i rozejrzałam po otoczeniu. Zdenerwowana okręciłam się wokół własnej osi. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Brawo Grace, zgubiłaś się.
```````````````````````````````````````````````````````````
No i dodaje rozdział, bo mnie tak męczyliście ;) A i co do tego anonima, który się tak burzył, że nie dodaję rozdziałów, cóż sorry, ale mam prywatne życie i czasem po prostu nie daję rady napisać czegokolwiek z powodu braku weny lub po prostu jestem zmęczona, albo nie mam czasu. Jest wiele powodów, dla których nic nie dodaję.
A i dziękuję temu drugiemu anonimowi co mnie wspierał :).
Dobra jak zwykle proszę o komentarze nawet te najszczersze :D
Niestety następny rozdział pojawi się dopiero za dwa tygodnie, bo wyjeżdżam na obóz.
Do zobaczonka :P
piątek, 3 sierpnia 2012
~ Rozdział Trzydziesty Drugi ~
|Zayn| 31 Stycznia
Byłem w półśnie, połowę rzeczy kojarzyłem, ale w drugiej części mojego rozumu jeszcze śniłem. Jedyne co czułem to środek do mycia podłogi i zimno. Otworzyłem oczy i odkleiłem się od białych kafelek. Spojrzałem na moją rękę, która mocno ściskała dłoń Grace. Delikatnie się odsunąłem i spojrzałem na otoczenie. Co my do cholery robiliśmy w łazience?! Przetarłem oczy i wstałem. Moje nogi trochę się chwiały, a potem przeszło po nich coś w rodzaju mrówek. Musiały ścierpnąć przez noc. Grace nadal leżała na podłodze. Tylko, że ona się wycwaniła i spała na mięciutkim dywaniku. Niech sobie śpi, nie będę jej przecież budził, hehe, pomyślałem. Poprawiłem koszulę, którą nosiłem przez całą podróż i całą noc. Kiedy to sobie podsumowałem, poczułem obrzydzenie. Śmierdziałem jak stodoła wypełniona brudnymi świniami i krowami. Ble. Spojrzałem w lustro, a to przeraziło mnie jeszcze bardziej. Ja sexy Zayn Malik nigdy nie wyglądam tak okropnie. Chociaż w porównaniu do reszty tych chłopków, byłem modelem. Wyszedłem z łazienki do naszej sypialni, która była salonem. Pod stołem spał Liam, a w kuchni Harry piszczał, bo Zo po raz kolejny walnęła go w czułe miejsce. Podszedłem do szafy i wyjąłem świeże ubrania. Położyłem je na kanapie i ruszyłem w stronę kuchni.
- Zayn, gdzie byłeś? - Harry jak zwykle musiał coś powiedzieć, jakby choć raz nie mógłby siedzieć cicho i po prostu sobie pójść.
- W Australii, kurwa.... - odburknąłem i nalałem sobie herbaty do kubka.
- Okres ci się zbliża, czy co?
- Bardzo śmieszne, wyborne wręcz masz te żarciki Haroldzie! - krzyknąłem wściekły, Zoey przyglądała się wszystkiemu w ciszy - a ty co się tak patrzysz?! Seksownego chłopaka nie widziałaś?! - spytałem.
- Nie przejmuj się, Zayn ma czasami takie dni, że jego humorki mu trochę skaczą, raz w jedną, raz w drugą - Harry obrócił się do Zoey i mówił te bezsensowne rzeczy. Prychnąłem tylko i zrobiłem łyk herbaty. Poparzyła mi język.
- Mam duży zapas tamponów, więc jak tylko będziesz potrzebował, daj mi znać - Zo poklepała mnie po ramieniu i poszła na górę. Poczułem jak krew mnie zalewa. Jak oni mają prawo mnie tak traktować.
- Zayn wyluzuj już, bo masz straszną minę, jakby ci coś pod nosem śmierdziało.
- Zostaw mnie w spokoju - powiedziałem cicho, a Harry się wycofał i również ruszył do swojego pokoju. Nagle usłyszałem cichy huk i jęk, który zapewne należał do Liam'a. Wywnioskowałem, że chciał się podnieść, ale stoliczek do kawy mu na to nie pozwolił. Wyszedł ze swojej pułapki, masując głowę.
- Uhuhu, nawet się do ciebie nie odzywam Zayn, już widać po twojej minie, że to nie twój dzień - uśmiechnął się lekko.
- Ugh! Dajcie mi wszyscy spokój, idioci!! - krzyknąłem, a on podniósł ręce na znak poddania się. Poszedł w stronę łazienki, z której w tym samym momencie wyszła wkurzona Grace.
- Cześć Grace - Liam jej pomachał przed nosem.
- Siemka Liam'ku, Zayn! - krzyknęła do mnie, ale już nie tak miło, jak do "Liam'ka" - nie mogłeś mnie obudzić prawda?! Przecież wiesz, że muszę mieć coś pod głową, bo inaczej dostaję strasznego bólu karku!
- Ups. Zapomniałem... - powiedziałem ze sztuczną troską.
- Tak po za tym, który dzisiaj jest? - zapytał Liam. Spojrzałem na zegarek.
- Trzydziesty pierwszy... - odpowiedziałem.
- Jutro są urodziny.... - wszyscy wiedzieliśmy czyje.
- Musimy mu zorganizować coś, no nie wiem, super.
- No tak upijemy go - odpowiedziałem spokojnie.
- Nie to, coś co nie zdarza mu się często.
- Zamówimy striptizerki, a wam striptizerów. Chociaż nie wiem czy nawet striptizer miałby ochotę się przed tobą rozebrać....
- Zayn ty skur... - nie dokończyła, bo Liam zasłonił jej usta.
- A, a, a... Nie przeklinamy, to nie miłe dla gardła, jak i otoczenia - Liam jak zwykle zaczął te swoje wywody.
- Dobrze w takim razie użyję przemocy - nim się obejrzałem Grace już na mnie siedziała i obkładała mnie albo pięściami po torsie, albo ścierką, którą chwyciła po drodze, gdy do mnie biegła.
- Nic nie czuję skarbie, jestem zbyt umięśniony, ha! - zaśmiałem się, a ona tylko zwiększyła siłę. Po chwili Liam, Harry i Zoey odciągnęli tą wariatkę ode mnie. Później z jednej z sypialni wyszedł Niall i Ellie, ten był bez koszulki, a ona tylko w koszulce. To przyprowadzało mnie tylko na jedną myśl...
- Ej, a tak w ogóle to, gdzie Sophie, Leah i Lou? - Harry jak zwykle wyskoczył jak Filip z konopi. Wszyscy włączyliśmy alarm ratunkowy i zaczęliśmy latać jak opętani, żeby ich znaleźć. Co jak co, ale po tych grzybkach wiele rzeczy można robić nawet o tym nie wiedząc. Chociażby wyjść na minus trzydziestostopniowy mróz. Na szczęście znaleźliśmy ich w ostatniej sypialni, gdzie słodko sobie spali, a Louis, obejmował obie dziewczyny swoimi ramionami. Spojrzałem na Liam'a, co dziwne nie patrzył wściekły z zazdrości na Sophie, tylko na Lee, co było dosyć dziwne, czyżby jednak mylił się co do swoich uczuć?
|Leah|
Gdy tylko moje powieki uniosły się zobaczyłam siedmiu gapiów patrzących się na nas jak na ufo. Prawda była taka, że nam w trójkę najmniej odwaliło po tych całych grzybkach, bo oni najwięcej zjedli. Liam przykuł najbardziej moją uwagę. Patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić, ale też zobaczyłam zazdrość w jego oczach. Ah więc to tak? Zaśmiałam się w duchu. Zrozumiałam to już jakiś czas temu, że moje uczucia do Liam'a są nieco głębsze niż się to wszystkim wydaje... Problem w tym, że on nigdy nie odwzajemniał ich, a tutaj niespodzianka w postaci zazdrości. Mój chytry plan, który powstał w mojej głowie wywołał uśmiech na mojej twarzy. Przytuliłam się mocniej do Louis'a, który od razu to odwzajemnił.
- Nic im nie jest, to fajnie! Kto chce jeść? - cały podenerwowany wyszedł z pokoju, nawet nie czekając na odpowiedź.
Byłem w półśnie, połowę rzeczy kojarzyłem, ale w drugiej części mojego rozumu jeszcze śniłem. Jedyne co czułem to środek do mycia podłogi i zimno. Otworzyłem oczy i odkleiłem się od białych kafelek. Spojrzałem na moją rękę, która mocno ściskała dłoń Grace. Delikatnie się odsunąłem i spojrzałem na otoczenie. Co my do cholery robiliśmy w łazience?! Przetarłem oczy i wstałem. Moje nogi trochę się chwiały, a potem przeszło po nich coś w rodzaju mrówek. Musiały ścierpnąć przez noc. Grace nadal leżała na podłodze. Tylko, że ona się wycwaniła i spała na mięciutkim dywaniku. Niech sobie śpi, nie będę jej przecież budził, hehe, pomyślałem. Poprawiłem koszulę, którą nosiłem przez całą podróż i całą noc. Kiedy to sobie podsumowałem, poczułem obrzydzenie. Śmierdziałem jak stodoła wypełniona brudnymi świniami i krowami. Ble. Spojrzałem w lustro, a to przeraziło mnie jeszcze bardziej. Ja sexy Zayn Malik nigdy nie wyglądam tak okropnie. Chociaż w porównaniu do reszty tych chłopków, byłem modelem. Wyszedłem z łazienki do naszej sypialni, która była salonem. Pod stołem spał Liam, a w kuchni Harry piszczał, bo Zo po raz kolejny walnęła go w czułe miejsce. Podszedłem do szafy i wyjąłem świeże ubrania. Położyłem je na kanapie i ruszyłem w stronę kuchni.
- Zayn, gdzie byłeś? - Harry jak zwykle musiał coś powiedzieć, jakby choć raz nie mógłby siedzieć cicho i po prostu sobie pójść.
- W Australii, kurwa.... - odburknąłem i nalałem sobie herbaty do kubka.
- Okres ci się zbliża, czy co?
- Bardzo śmieszne, wyborne wręcz masz te żarciki Haroldzie! - krzyknąłem wściekły, Zoey przyglądała się wszystkiemu w ciszy - a ty co się tak patrzysz?! Seksownego chłopaka nie widziałaś?! - spytałem.
- Nie przejmuj się, Zayn ma czasami takie dni, że jego humorki mu trochę skaczą, raz w jedną, raz w drugą - Harry obrócił się do Zoey i mówił te bezsensowne rzeczy. Prychnąłem tylko i zrobiłem łyk herbaty. Poparzyła mi język.
- Mam duży zapas tamponów, więc jak tylko będziesz potrzebował, daj mi znać - Zo poklepała mnie po ramieniu i poszła na górę. Poczułem jak krew mnie zalewa. Jak oni mają prawo mnie tak traktować.
- Zayn wyluzuj już, bo masz straszną minę, jakby ci coś pod nosem śmierdziało.
- Zostaw mnie w spokoju - powiedziałem cicho, a Harry się wycofał i również ruszył do swojego pokoju. Nagle usłyszałem cichy huk i jęk, który zapewne należał do Liam'a. Wywnioskowałem, że chciał się podnieść, ale stoliczek do kawy mu na to nie pozwolił. Wyszedł ze swojej pułapki, masując głowę.
- Uhuhu, nawet się do ciebie nie odzywam Zayn, już widać po twojej minie, że to nie twój dzień - uśmiechnął się lekko.
- Ugh! Dajcie mi wszyscy spokój, idioci!! - krzyknąłem, a on podniósł ręce na znak poddania się. Poszedł w stronę łazienki, z której w tym samym momencie wyszła wkurzona Grace.
- Cześć Grace - Liam jej pomachał przed nosem.
- Siemka Liam'ku, Zayn! - krzyknęła do mnie, ale już nie tak miło, jak do "Liam'ka" - nie mogłeś mnie obudzić prawda?! Przecież wiesz, że muszę mieć coś pod głową, bo inaczej dostaję strasznego bólu karku!
- Ups. Zapomniałem... - powiedziałem ze sztuczną troską.
- Tak po za tym, który dzisiaj jest? - zapytał Liam. Spojrzałem na zegarek.
- Trzydziesty pierwszy... - odpowiedziałem.
- Jutro są urodziny.... - wszyscy wiedzieliśmy czyje.
- Musimy mu zorganizować coś, no nie wiem, super.
- No tak upijemy go - odpowiedziałem spokojnie.
- Nie to, coś co nie zdarza mu się często.
- Zamówimy striptizerki, a wam striptizerów. Chociaż nie wiem czy nawet striptizer miałby ochotę się przed tobą rozebrać....
- Zayn ty skur... - nie dokończyła, bo Liam zasłonił jej usta.
- A, a, a... Nie przeklinamy, to nie miłe dla gardła, jak i otoczenia - Liam jak zwykle zaczął te swoje wywody.
- Dobrze w takim razie użyję przemocy - nim się obejrzałem Grace już na mnie siedziała i obkładała mnie albo pięściami po torsie, albo ścierką, którą chwyciła po drodze, gdy do mnie biegła.
- Nic nie czuję skarbie, jestem zbyt umięśniony, ha! - zaśmiałem się, a ona tylko zwiększyła siłę. Po chwili Liam, Harry i Zoey odciągnęli tą wariatkę ode mnie. Później z jednej z sypialni wyszedł Niall i Ellie, ten był bez koszulki, a ona tylko w koszulce. To przyprowadzało mnie tylko na jedną myśl...
- Ej, a tak w ogóle to, gdzie Sophie, Leah i Lou? - Harry jak zwykle wyskoczył jak Filip z konopi. Wszyscy włączyliśmy alarm ratunkowy i zaczęliśmy latać jak opętani, żeby ich znaleźć. Co jak co, ale po tych grzybkach wiele rzeczy można robić nawet o tym nie wiedząc. Chociażby wyjść na minus trzydziestostopniowy mróz. Na szczęście znaleźliśmy ich w ostatniej sypialni, gdzie słodko sobie spali, a Louis, obejmował obie dziewczyny swoimi ramionami. Spojrzałem na Liam'a, co dziwne nie patrzył wściekły z zazdrości na Sophie, tylko na Lee, co było dosyć dziwne, czyżby jednak mylił się co do swoich uczuć?
|Leah|
Gdy tylko moje powieki uniosły się zobaczyłam siedmiu gapiów patrzących się na nas jak na ufo. Prawda była taka, że nam w trójkę najmniej odwaliło po tych całych grzybkach, bo oni najwięcej zjedli. Liam przykuł najbardziej moją uwagę. Patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić, ale też zobaczyłam zazdrość w jego oczach. Ah więc to tak? Zaśmiałam się w duchu. Zrozumiałam to już jakiś czas temu, że moje uczucia do Liam'a są nieco głębsze niż się to wszystkim wydaje... Problem w tym, że on nigdy nie odwzajemniał ich, a tutaj niespodzianka w postaci zazdrości. Mój chytry plan, który powstał w mojej głowie wywołał uśmiech na mojej twarzy. Przytuliłam się mocniej do Louis'a, który od razu to odwzajemnił.
- Nic im nie jest, to fajnie! Kto chce jeść? - cały podenerwowany wyszedł z pokoju, nawet nie czekając na odpowiedź.
***
Siedzieliśmy przy dużym stole i zajadaliśmy się pyszną owsianką zrobioną przez Grace. Zayn miał opory co o do choćby skosztowania jej, ze względu na swoją dumę, ale gdy tylko poczuł pyszny zapach, zmiękł. Spojrzałam na Lou.
- Jesteś brudny Louie - powiedziałam najsłodziej jak potrafiłam i starłam kawałek owsianki z jego policzka serwetką. Było to trochę nie w porządku ze względu na Tommo, który był cały w skowronkach, kidy go tak traktowałam, ale musiałam go wykorzystać, nie miałam innego wyjścia. Liam na przeciwko mnie zacisnął mocniej widelec. To działało, a ja czułam co raz to większą satysfakcję....
|Liam|
Nie rozumiałem tego. Dlaczego czułem taki ucisk w żołądku, kiedy patrzyłem jak Leah flirtuje z Louis'em. W końcu zawsze była dla mnie jak siostra, to Sophie od pierwszego spotkania znaczyła dla mnie coś więcej. Siedzieliśmy na kanapie, a Zoey rozłożyła rzutnik abyśmy mogli sobie obejrzeć film jak w kinie. Leah usiadła pomiędzy mną, a Tomlinsonem i podała mu popcorn. A ja to kurde co?! Też lubię popcorn! Pomyślałem wściekły. Nagle szepnęła mu coś do ucha, a ten zaśmiał się jak głupi.
- Naprawdę? Liam? - szepnął. Lee widocznie zapomniała, że mój słuch jest tak dobry jak słuch dżdżownicy. Jeszcze mnie obgadywała, a siedziałem tuż obok niej. To co teraz odczuwałem wychodziło o wiele wyżej od białej gorączki.
Przez całą komedię, którą oglądaliśmy te dwie papużki ciągle szeptały. Ich ciche chichy i achy doprowadzały mnie do szału. W końcu się przesiadłem koło Zayn'a, który fuczał na wszystkie strony jak lokomotywa. Ten dzień był straszny. Nie dość, że nudny i już marzyłem, żeby pójść na deskę, to jeszcze oglądaliśmy film, który powinien być fajny, a był równy flakom z olejem. Miejmy nadzieję, że chociaż urodziny Harr'ego będą ciekawe. W końcu w jego urodziny zawsze musiały dziać się jakieś rzeczy jak z kosmosu...
````````````````````````````````````````````````````````
Trochę nudny, ale jest, bo mnie męczycie. Nie będę się rozpisywała.... Mam tylko dwie sprawy:
1. SONDA (kolejna), głosujcie, bo to dla mnie ważne :D
2. Jeśli CZYTACIE = KOMENTUJECIE, nie muszą być to jakieś rozpiski nie wiadomo jak długie (chociaż są miłe) mogą to być krótkie wypowiedzi, jeżeli się wam podobał to tak piszecie, a jeśli nie to piszecie, że się wam nie podobał. Lubię szczerość przynajmniej będę wiedziała, czy wszystko dobrze napisałam czy nie :)
Z góry dziękuję i życzę wam aby ten ostatni miesiąc wakacji był dla was jak
najbardziej udany.
najbardziej udany.
sobota, 28 lipca 2012
~ Rozdział Trzydziesty Pierwszy ~
|Zoey| 3O Stycznia
- Zoey może byś nam coś wyjaśniła? - Grace i Zayn stali parę metrów ode mnie i patrzyli na mnie wyczekująco. Byłam już zmęczona tym wszystkim. Alan'em, Harry'm, Grace, Zayn'em, Ellie i Niall'em i tym czworokącikiem. Najchętniej uciekłabym do jakiegoś innego kraju. Sydney brzmiało ciekawie, a może Wiedeń. Nie najlepszym wyborem będzie Nowa Zelandia, w końcu kto pomyśli, że tam będę?
- Zoey! - Grace wybiła mnie z moich rozmyślań o ucieczce i z powrotem znalazłam się w naszym drewnianym salonie.
- Prawda jest taka, że gdyby nie ja, nie pojechalibyście na tą cudowną wycieczkę, przez wasze dramaty niczym z "Mody na sukces" - wykrzywiłam moje usta na znak grymasu.
- Ta, rzeczywiście cudowna ta wycieczka. Ellie stała się jakąś pizdunią, Niall zamienił się w gbura, do którego nie można się odezwać słowem no i oczywiście nasz czworokącik, czyli każdy jest w sobie zakochany. A Harry, cóż on zawsze jest wkurzający - na słowa Zayn'a wszyscy się podnieśli, a Harry krzyknął "Ej!".
- Po prostu cieszmy się wyjazdem, dobrze? Wszystko się tu naprawi, obiecuje wam, tu zawsze wszystko się poprawia - przypomniałam sobie kiedy byłam tu jako pięciolatka i tata i mama mieli już się rozwodzić, ale przyjechaliśmy właśnie tutaj to zaczęli zachowywać jak w czasie swojego miesiąca miodowego. To był cud jak dla takiej małej dziewczynki, która często grymasiła. Dlatego wierzę, że to miejsce jest magiczne.
Grace zrezygnowana zrzuciła swoje torby koło naszych i poszła do stołu szukając jakiś resztek. Zayn usiadł z powrotem przy stole, a reszta siedziała w grobowej ciszy. Policzyłam do dziesięciu i szeroko się uśmiechnęłam.
- No kochani, czas na losowanie pokoi! - klasnęłam w dłonie, a oni tylko jęknęli z znudzenia. Zlekceważyłam to i wyjęłam z torby losy. Zabrałam Niall'owi fullcapa (po co go wziął na Alaskę, gdzie jest zdecydowanie za zimno na takie lanserskie czapki? No tak gwiazda) Wrzuciłam karteczki do środka i podeszłam do stołu i wyciągnęłam czapkę w stronę Zayn'a.
- Ale, najpierw zasady! Kiedy wylosujemy mówimy na głos co mamy i nie można się zamieniać, czy to jasne? - powiedziałam głośno aby wszyscy mnie usłyszeli. Zayn z miną mordu wyciągnął jedną białą karteczkę, popatrzył na nią - no przeczytaj! - ponagliłam go.
- Salon... - mruknął - to niesprawiedliwe. Wiecie, że śpię najdłużej i... - nie dałam mu dokończyć, bo zatkałam mu usta moją ręką. Następna była Ellie, która wylosowała pokój dwuosobowy z widokiem na las. Harry wylosował jedną jedynkę. W końcu wyszło na to, że Sophie będzie z Ellie, Niall z Leą, Louis z Liam'em. No i Grace... Kiedy wyciągnęłam kartkę od razu można było zobaczyć na jej twarzy niezadowolenie. To oznaczało tylko jedno...
- Zoey ja nie będę z nim spała - spojrzała na mnie.
- Przykro mi, ale nie zrobię dla was wyjątku - odpowiedziałam sucho.
- Ale Zoey! Jak się byś się czuła spać w jednym łóżku ze swoją byłą? - Zayn był bardzo niezadowolony. Wzniosłam tylko oczy ku niebu i wyjęłam ostatnią kartkę.
- Czyli mnie została jedynka. Zayn, Grace bez dyskusji! - rozkazałam niczym surowa matka do swoich dzieci.
Wszyscy wzięli swoje bagaże i poszli do swoich pokoi. Ja i Harry szliśmy po małych schodkach na górę do naszych sypialni. Chociaż mam spokój na górze, pomyślałam. Wpadłam do tej klitki i walnęłam moją walizką o łóżko. Otworzyłam ją i wyciągnęłam ubrania i poukładałam je w mojej małej szafie. Do pokoju wpadł oburzony Hazza.
- Co się stało? - spytałam spokojnie.
- Ja tam nie mogę spać Zo... Tam jest zdecydowanie za mało miejsca! - machał palcem w stronę swojego pokoju.
- Wyluzuj gwiazdorze. Niestety nie mam dla ciebie prywatnego apartamentu - Harold zrezygnowany usiadł na łóżku i zaczął jeszcze raz składać moje ubrania, które rozwaliły się w walizce.
- Mam nadzieję, że te dwa tygodnie nie będą aż tak straszne - szybko powiedział.
- To po co w ogóle jechałeś?
- Ze względu na ciebie - odpowiedział patrząc mi prosto w oczy. Przełknęłam ślinę. Dlaczego on mi tak wszystko utrudniał? Jak teraz niby miałabym wybrać pomiędzy nim, a Alanem? Odchrząknęłam.
- Cóż myślę, że nie będzie tak źle, Harry - podeszłam do mojej walizki i wyjęłam ze skrytki coś co miało nam pomóc.
- Co to? - Harry zmrużył oczy i spojrzał na to podejrzliwie.
- Grzybki halucynki - odpowiedziałam z cwanym uśmieszkiem.
- Zwariowałaś?! Wiesz jakie to jest niebezpiecznie? - Harry aż wstał z wrażenia.
- Spokojnie, ta odmiana jest niegroźna, ale daje kopa - zaśmiałam się.
- Uważasz, że to pomoże nas trochę rozluźnić? - też się zaśmiał.
- Są niezawodne.
Harry i ja zeszliśmy na dół. Zayn i Grace rozpakowywali się w ciszy, ale gdyby mogli rzucaliby w siebie piorunami.
- Grace - zawołałam przyjaciółkę.
- Tak? - jej brytyjski akcent był typowo inny. To zawsze u niej uwielbiałam. Słuchać jak mówi. Czasem gdy opowiadała mi jakąś historię, zamiast skupić się na opowieści, słuchałam jej akcentu jak melodii. Podeszła do mnie.
- Patrz co mam - pokazałam jej grzybki.
- To te śmieszne? - zapytała.
- Mhym - potwierdziłam.
- Nie wiem czy to dobry pomysł... Wiesz jak bywa z halucynkami.
- Czy ja usłyszałem "halucynki" - Zayn znalazł się koło nas. Zawołał wszystkich aby się pochwalić. Każdy chętnie podszedł do mojej paczuszki. Ja jako pierwsza wyciągnęłam jednego.
- Zo, nawet się kurde nie waż - Grace mnie strzegła, a ja uśmiechnęłam się tylko i wsadziłam sobie go do buzi. Smak był obrzydliwy, ale dałam radę. Podałam Grace jednego, a ona ze skrzywioną miną patrzyła na mnie.
- No dalej - pospieszyłam ją, zrezygnowana szybko wzięła go do buzi i od razu się skrzywiła. Po chwili każdy już został poczęstowany.
******
|Niall|
Wszystko wirowało jak helikopter. Helikopter? Wiem, że jest podobny do ważki. Ważki to śmieszne robaczki, ale chyba wole świetliki. Nagle zobaczyłem te miłe owady. Każdemu latały wokół ręki. Nagle ta ślicznotka o imieniu Ellie dosiadła się do mnie.
- Niall? Czy wyglądam na bardzo najebaną? - zaśmiała się. A ja nie mogłem uwierzyć, że widzę ją w 3D. Objąłem ją ramieniem i głośno się roześmiałem. Muzyka leciała z wieży i dudniła mi w uszach.
- Zapomniałem, jesteśmy razem czy nie? - zapytałem, a ona tylko się roześmiała i pocałowała mnie w kącik ust. Spojrzałem na nią raz jeszcze. Czemu ona jest tak cudna. Była cała rozpromieniona. Pocałowałem ją tym razem mocniej, ale to nie wystarczyło, dlatego wstałem i pociągnąłem ją w stronę jakiegoś pokoju.
|Grace|
Chodziłam wokół każdego i obserwowałam go dokładnie. Każdy ich ruch doprowadzał mnie do śmiechu. Wszyscy byli naprawdę nawaleni. Wszystko czasem przyspieszało, albo zwalniało jakbym przewijała pilotem w telewizji. Louis tańczył do muzyki i robił ze swoich rąk królicze uszy, na mój widok podskoczył do mnie i zamachał swoimi "uszami". Odchyliłam głowę do tyłu i zaśmiałam się. Mój śmiech był jak echo w mojej głowie. Zoey i Harry tańczyli i wymieniali namiętne pocałunki między sobą. Nie kojarzyłam wszystkich faktów.
- Grace, Grace! - ktoś mnie szturchnął, był to Zayn. Uśmiechnęłam się szeroko, jego oczy były tak brązowe - patrz - zaczął machać małą lampką przed moimi oczami. Ale z jednej zrobiły się trzy i wirowały wokół mnie. Byłam tym zafascynowana. Drugiej ręce trzymał papierosa, wyrwałam go mu i zaciągnęłam się. Dym wypuściłam prosto w stronę Mulata. Papieros był już mój. Muzyka stała się jeszcze głośniejsze i wszyscy machali rękami we wszystkie strony. Tylko to udało mi się zakodować.
Położyłam się na ziemi tak jak Zayn. Leah też do nas dołączyła. Położyła głowę na moim ramieniu, objęłam ją. Poczułam ciepłą dłoń na mojej, była ciemniejsza od mojej, poszukałam wzrokiem jej właściciela. Ładne brązowe oczy uśmiechnęły się do mnie. Przymknęłam powieki, czas był na to aby zasnąć. Nagle w mojej głowie zaczęły mówić głosy i piosenki, które kiedyś słuchałam. Wszystko wirowało, a ja leżałam i szeroko się uśmiechałam.
|Niall|
Otworzyłem lekko oczy i spojrzałem na sufit. Co się właściwie działo? A tak. Spojrzałem w dół Ellie spała na mojej klatce piersiowej jedynie w samej bieliźnie. Ja też byłem bez koszulki. Przekląłem w duchu. Nie to miało się stać. Nagle blondynka podniosła głowę i spojrzała na mnie. Jej rozespane oczy rozszerzyły się lekko. Cała była umazana makijażem, a włosy miała rozczochrane. Chwile jeszcze na mnie patrzyła, po czym szybko się podniosła.
- Ehmm.... Niall, chyba powinniśmy o tym zapomnieć, nie sądzisz? - zaczęła szukać czegoś na podłodze. Po chwili założyła białą koszulkę.
- El, to moja bluzka... - na te słowa trochę się speszyła, ale jej nie ściągnęła. Już chciała wstać, ale pociągnąłem ją z powrotem do łóżka - pogadajmy.
- Ale o czym?
- O tobie i o mnie. Ellie wiem, że twoje uczucia do mnie się nie zmieniły - powiedziałem spokojnie. A ona tylko położyła się koło mnie.
- Skąd o tym wiesz?
- Zapomniałaś, że rozumiemy się bez słów? Po za tym ta odpowiedź to potwierdziła - Ellie westchnęła i spojrzała na mnie.
- Isabel wmówiła mi, że muszę z tobą zerwać, ale teraz wiem, że to po to aby dostać się do ciebie. Przyłapałam ją na tym jak przepisywała sobie twój numer telefonu z mojej komórki i jeszcze pytała mnie o wasz adres. Nawet głupek by się domyślił... Od tamtego czasu chciałam z tobą pogadać, ale było mi zbyt głupio - mówiła niemalże szeptem. Wziąłem jej rękę i pogłaskałem kciukiem wnętrze jej dłoni. Przełknąłem ślinę. Czy teraz miałem coś powiedzieć? Zadałem sobie pytanie. Nie byłem do końca pewny. Bałem się wypowiedzieć najmniejsze słówko. Bałem się, że mogę coś zniszczyć, a ta chwila była idealna.
- Powiedz coś wreszcie - Ellie nie mówiła tego ze zniecierpliwieniem, ale raczej ze strachu, że już jej nie chcę, a chciałem i to bardzo. Spojrzałem na nią po chwili i patrzyłem przez parę sekund. Nie wiem czy moje spowolnione ruchy były jeszcze z tych grzybków, czy te informacje były dla mnie za duże jak na rano. W końcu bez namysłu przybliżyłem się do niej i ją pocałowałem.
|Harry|
Leżałem na kanapie. To pewne, ale coś mocno mnie do niej przygniatało, tak jakby koc pod którym spałem ważył tonę. Okazało się, że to Zoey śpi na mnie. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Dlaczego ona na mnie działała. Była dla mnie jak światło dla ćmy. Leciałem do niej jak głupi, ale ona mnie od razu odpychała. Czułem, że coś przede mną ukrywa. Co prawda moja intuicja często mnie zawodziła to jednak to była prawda. Czułem to, jak Niall jedzenie. Zo przekręciła się na bok przez co wylądowała na Liam'ie, który spał na ziemi.
- Sorki, nie chciałam - powiedziała zaspana, a Liam tylko jęknął i spał dalej. Oparłem się na łokciach i spojrzałem na nią - wiesz Hazziu jesteś całkiem wygodny - oczywiście w mojej głowie przetworzyło się to na tysiące brudnych myśli. Przestań Harry, skarciłem się. Lepiej pomyśl o tym, że nazwała cię "Hazziem", pomyślałem.
- Wiadomo - powiedziałem zachrypniętym głosem, starając się być cool. Chyba jednak mi to nie wyszło, bo spojrzała na mnie z ukosa, jak na przybysza z Marsa.
- No nic. Chodź zjemy coś, potem trzeba wszystkich obudzić - powiedziała w końcu i wstała z ziemi. Podało mi rękę, zdziwiony chwyciłem ją, a ona pociągła mnie do kuchni.
`````````````````````````````````````````````````
Przepraszam za jakiekolwiek błędy i słabe opisy, ale pisałam ten rozdział trochę zaspana, dlatego przepraszam :< Ale napisałam go, żebyście mnie nie męczyli, kiedy dodam rozdział (choć w sumie całkiem się cieszę, że się interesujecie). Następny rozdział nie wiem kiedy, jak mnie natchnie. Komentujcie itd.
- Zoey może byś nam coś wyjaśniła? - Grace i Zayn stali parę metrów ode mnie i patrzyli na mnie wyczekująco. Byłam już zmęczona tym wszystkim. Alan'em, Harry'm, Grace, Zayn'em, Ellie i Niall'em i tym czworokącikiem. Najchętniej uciekłabym do jakiegoś innego kraju. Sydney brzmiało ciekawie, a może Wiedeń. Nie najlepszym wyborem będzie Nowa Zelandia, w końcu kto pomyśli, że tam będę?
- Zoey! - Grace wybiła mnie z moich rozmyślań o ucieczce i z powrotem znalazłam się w naszym drewnianym salonie.
- Prawda jest taka, że gdyby nie ja, nie pojechalibyście na tą cudowną wycieczkę, przez wasze dramaty niczym z "Mody na sukces" - wykrzywiłam moje usta na znak grymasu.
- Ta, rzeczywiście cudowna ta wycieczka. Ellie stała się jakąś pizdunią, Niall zamienił się w gbura, do którego nie można się odezwać słowem no i oczywiście nasz czworokącik, czyli każdy jest w sobie zakochany. A Harry, cóż on zawsze jest wkurzający - na słowa Zayn'a wszyscy się podnieśli, a Harry krzyknął "Ej!".
- Po prostu cieszmy się wyjazdem, dobrze? Wszystko się tu naprawi, obiecuje wam, tu zawsze wszystko się poprawia - przypomniałam sobie kiedy byłam tu jako pięciolatka i tata i mama mieli już się rozwodzić, ale przyjechaliśmy właśnie tutaj to zaczęli zachowywać jak w czasie swojego miesiąca miodowego. To był cud jak dla takiej małej dziewczynki, która często grymasiła. Dlatego wierzę, że to miejsce jest magiczne.
Grace zrezygnowana zrzuciła swoje torby koło naszych i poszła do stołu szukając jakiś resztek. Zayn usiadł z powrotem przy stole, a reszta siedziała w grobowej ciszy. Policzyłam do dziesięciu i szeroko się uśmiechnęłam.
- No kochani, czas na losowanie pokoi! - klasnęłam w dłonie, a oni tylko jęknęli z znudzenia. Zlekceważyłam to i wyjęłam z torby losy. Zabrałam Niall'owi fullcapa (po co go wziął na Alaskę, gdzie jest zdecydowanie za zimno na takie lanserskie czapki? No tak gwiazda) Wrzuciłam karteczki do środka i podeszłam do stołu i wyciągnęłam czapkę w stronę Zayn'a.
- Ale, najpierw zasady! Kiedy wylosujemy mówimy na głos co mamy i nie można się zamieniać, czy to jasne? - powiedziałam głośno aby wszyscy mnie usłyszeli. Zayn z miną mordu wyciągnął jedną białą karteczkę, popatrzył na nią - no przeczytaj! - ponagliłam go.
- Salon... - mruknął - to niesprawiedliwe. Wiecie, że śpię najdłużej i... - nie dałam mu dokończyć, bo zatkałam mu usta moją ręką. Następna była Ellie, która wylosowała pokój dwuosobowy z widokiem na las. Harry wylosował jedną jedynkę. W końcu wyszło na to, że Sophie będzie z Ellie, Niall z Leą, Louis z Liam'em. No i Grace... Kiedy wyciągnęłam kartkę od razu można było zobaczyć na jej twarzy niezadowolenie. To oznaczało tylko jedno...
- Zoey ja nie będę z nim spała - spojrzała na mnie.
- Przykro mi, ale nie zrobię dla was wyjątku - odpowiedziałam sucho.
- Ale Zoey! Jak się byś się czuła spać w jednym łóżku ze swoją byłą? - Zayn był bardzo niezadowolony. Wzniosłam tylko oczy ku niebu i wyjęłam ostatnią kartkę.
- Czyli mnie została jedynka. Zayn, Grace bez dyskusji! - rozkazałam niczym surowa matka do swoich dzieci.
Wszyscy wzięli swoje bagaże i poszli do swoich pokoi. Ja i Harry szliśmy po małych schodkach na górę do naszych sypialni. Chociaż mam spokój na górze, pomyślałam. Wpadłam do tej klitki i walnęłam moją walizką o łóżko. Otworzyłam ją i wyciągnęłam ubrania i poukładałam je w mojej małej szafie. Do pokoju wpadł oburzony Hazza.
- Co się stało? - spytałam spokojnie.
- Ja tam nie mogę spać Zo... Tam jest zdecydowanie za mało miejsca! - machał palcem w stronę swojego pokoju.
- Wyluzuj gwiazdorze. Niestety nie mam dla ciebie prywatnego apartamentu - Harold zrezygnowany usiadł na łóżku i zaczął jeszcze raz składać moje ubrania, które rozwaliły się w walizce.
- Mam nadzieję, że te dwa tygodnie nie będą aż tak straszne - szybko powiedział.
- To po co w ogóle jechałeś?
- Ze względu na ciebie - odpowiedział patrząc mi prosto w oczy. Przełknęłam ślinę. Dlaczego on mi tak wszystko utrudniał? Jak teraz niby miałabym wybrać pomiędzy nim, a Alanem? Odchrząknęłam.
- Cóż myślę, że nie będzie tak źle, Harry - podeszłam do mojej walizki i wyjęłam ze skrytki coś co miało nam pomóc.
- Co to? - Harry zmrużył oczy i spojrzał na to podejrzliwie.
- Grzybki halucynki - odpowiedziałam z cwanym uśmieszkiem.
- Zwariowałaś?! Wiesz jakie to jest niebezpiecznie? - Harry aż wstał z wrażenia.
- Spokojnie, ta odmiana jest niegroźna, ale daje kopa - zaśmiałam się.
- Uważasz, że to pomoże nas trochę rozluźnić? - też się zaśmiał.
- Są niezawodne.
Harry i ja zeszliśmy na dół. Zayn i Grace rozpakowywali się w ciszy, ale gdyby mogli rzucaliby w siebie piorunami.
- Grace - zawołałam przyjaciółkę.
- Tak? - jej brytyjski akcent był typowo inny. To zawsze u niej uwielbiałam. Słuchać jak mówi. Czasem gdy opowiadała mi jakąś historię, zamiast skupić się na opowieści, słuchałam jej akcentu jak melodii. Podeszła do mnie.
- Patrz co mam - pokazałam jej grzybki.
- To te śmieszne? - zapytała.
- Mhym - potwierdziłam.
- Nie wiem czy to dobry pomysł... Wiesz jak bywa z halucynkami.
- Czy ja usłyszałem "halucynki" - Zayn znalazł się koło nas. Zawołał wszystkich aby się pochwalić. Każdy chętnie podszedł do mojej paczuszki. Ja jako pierwsza wyciągnęłam jednego.
- Zo, nawet się kurde nie waż - Grace mnie strzegła, a ja uśmiechnęłam się tylko i wsadziłam sobie go do buzi. Smak był obrzydliwy, ale dałam radę. Podałam Grace jednego, a ona ze skrzywioną miną patrzyła na mnie.
- No dalej - pospieszyłam ją, zrezygnowana szybko wzięła go do buzi i od razu się skrzywiła. Po chwili każdy już został poczęstowany.
******
|Niall|
Wszystko wirowało jak helikopter. Helikopter? Wiem, że jest podobny do ważki. Ważki to śmieszne robaczki, ale chyba wole świetliki. Nagle zobaczyłem te miłe owady. Każdemu latały wokół ręki. Nagle ta ślicznotka o imieniu Ellie dosiadła się do mnie.
- Niall? Czy wyglądam na bardzo najebaną? - zaśmiała się. A ja nie mogłem uwierzyć, że widzę ją w 3D. Objąłem ją ramieniem i głośno się roześmiałem. Muzyka leciała z wieży i dudniła mi w uszach.
- Zapomniałem, jesteśmy razem czy nie? - zapytałem, a ona tylko się roześmiała i pocałowała mnie w kącik ust. Spojrzałem na nią raz jeszcze. Czemu ona jest tak cudna. Była cała rozpromieniona. Pocałowałem ją tym razem mocniej, ale to nie wystarczyło, dlatego wstałem i pociągnąłem ją w stronę jakiegoś pokoju.
|Grace|
Chodziłam wokół każdego i obserwowałam go dokładnie. Każdy ich ruch doprowadzał mnie do śmiechu. Wszyscy byli naprawdę nawaleni. Wszystko czasem przyspieszało, albo zwalniało jakbym przewijała pilotem w telewizji. Louis tańczył do muzyki i robił ze swoich rąk królicze uszy, na mój widok podskoczył do mnie i zamachał swoimi "uszami". Odchyliłam głowę do tyłu i zaśmiałam się. Mój śmiech był jak echo w mojej głowie. Zoey i Harry tańczyli i wymieniali namiętne pocałunki między sobą. Nie kojarzyłam wszystkich faktów.
- Grace, Grace! - ktoś mnie szturchnął, był to Zayn. Uśmiechnęłam się szeroko, jego oczy były tak brązowe - patrz - zaczął machać małą lampką przed moimi oczami. Ale z jednej zrobiły się trzy i wirowały wokół mnie. Byłam tym zafascynowana. Drugiej ręce trzymał papierosa, wyrwałam go mu i zaciągnęłam się. Dym wypuściłam prosto w stronę Mulata. Papieros był już mój. Muzyka stała się jeszcze głośniejsze i wszyscy machali rękami we wszystkie strony. Tylko to udało mi się zakodować.
Położyłam się na ziemi tak jak Zayn. Leah też do nas dołączyła. Położyła głowę na moim ramieniu, objęłam ją. Poczułam ciepłą dłoń na mojej, była ciemniejsza od mojej, poszukałam wzrokiem jej właściciela. Ładne brązowe oczy uśmiechnęły się do mnie. Przymknęłam powieki, czas był na to aby zasnąć. Nagle w mojej głowie zaczęły mówić głosy i piosenki, które kiedyś słuchałam. Wszystko wirowało, a ja leżałam i szeroko się uśmiechałam.
|Niall|
Otworzyłem lekko oczy i spojrzałem na sufit. Co się właściwie działo? A tak. Spojrzałem w dół Ellie spała na mojej klatce piersiowej jedynie w samej bieliźnie. Ja też byłem bez koszulki. Przekląłem w duchu. Nie to miało się stać. Nagle blondynka podniosła głowę i spojrzała na mnie. Jej rozespane oczy rozszerzyły się lekko. Cała była umazana makijażem, a włosy miała rozczochrane. Chwile jeszcze na mnie patrzyła, po czym szybko się podniosła.
- Ehmm.... Niall, chyba powinniśmy o tym zapomnieć, nie sądzisz? - zaczęła szukać czegoś na podłodze. Po chwili założyła białą koszulkę.
- El, to moja bluzka... - na te słowa trochę się speszyła, ale jej nie ściągnęła. Już chciała wstać, ale pociągnąłem ją z powrotem do łóżka - pogadajmy.
- Ale o czym?
- O tobie i o mnie. Ellie wiem, że twoje uczucia do mnie się nie zmieniły - powiedziałem spokojnie. A ona tylko położyła się koło mnie.
- Skąd o tym wiesz?
- Zapomniałaś, że rozumiemy się bez słów? Po za tym ta odpowiedź to potwierdziła - Ellie westchnęła i spojrzała na mnie.
- Isabel wmówiła mi, że muszę z tobą zerwać, ale teraz wiem, że to po to aby dostać się do ciebie. Przyłapałam ją na tym jak przepisywała sobie twój numer telefonu z mojej komórki i jeszcze pytała mnie o wasz adres. Nawet głupek by się domyślił... Od tamtego czasu chciałam z tobą pogadać, ale było mi zbyt głupio - mówiła niemalże szeptem. Wziąłem jej rękę i pogłaskałem kciukiem wnętrze jej dłoni. Przełknąłem ślinę. Czy teraz miałem coś powiedzieć? Zadałem sobie pytanie. Nie byłem do końca pewny. Bałem się wypowiedzieć najmniejsze słówko. Bałem się, że mogę coś zniszczyć, a ta chwila była idealna.
- Powiedz coś wreszcie - Ellie nie mówiła tego ze zniecierpliwieniem, ale raczej ze strachu, że już jej nie chcę, a chciałem i to bardzo. Spojrzałem na nią po chwili i patrzyłem przez parę sekund. Nie wiem czy moje spowolnione ruchy były jeszcze z tych grzybków, czy te informacje były dla mnie za duże jak na rano. W końcu bez namysłu przybliżyłem się do niej i ją pocałowałem.
|Harry|
Leżałem na kanapie. To pewne, ale coś mocno mnie do niej przygniatało, tak jakby koc pod którym spałem ważył tonę. Okazało się, że to Zoey śpi na mnie. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Dlaczego ona na mnie działała. Była dla mnie jak światło dla ćmy. Leciałem do niej jak głupi, ale ona mnie od razu odpychała. Czułem, że coś przede mną ukrywa. Co prawda moja intuicja często mnie zawodziła to jednak to była prawda. Czułem to, jak Niall jedzenie. Zo przekręciła się na bok przez co wylądowała na Liam'ie, który spał na ziemi.
- Sorki, nie chciałam - powiedziała zaspana, a Liam tylko jęknął i spał dalej. Oparłem się na łokciach i spojrzałem na nią - wiesz Hazziu jesteś całkiem wygodny - oczywiście w mojej głowie przetworzyło się to na tysiące brudnych myśli. Przestań Harry, skarciłem się. Lepiej pomyśl o tym, że nazwała cię "Hazziem", pomyślałem.
- Wiadomo - powiedziałem zachrypniętym głosem, starając się być cool. Chyba jednak mi to nie wyszło, bo spojrzała na mnie z ukosa, jak na przybysza z Marsa.
- No nic. Chodź zjemy coś, potem trzeba wszystkich obudzić - powiedziała w końcu i wstała z ziemi. Podało mi rękę, zdziwiony chwyciłem ją, a ona pociągła mnie do kuchni.
`````````````````````````````````````````````````
Przepraszam za jakiekolwiek błędy i słabe opisy, ale pisałam ten rozdział trochę zaspana, dlatego przepraszam :< Ale napisałam go, żebyście mnie nie męczyli, kiedy dodam rozdział (choć w sumie całkiem się cieszę, że się interesujecie). Następny rozdział nie wiem kiedy, jak mnie natchnie. Komentujcie itd.
niedziela, 22 lipca 2012
~ Rozdział Trzydziesty ~
|Zoey| 3O Stycznia
- Zoey proszę cię - Harry jęczał mi do ucha od dobrych czterdziestu minut - możemy być razem w pokoju?
- Już jest to postanowione Haz, będziemy losować - poprawiłam się na fotelu i popatrzyłam przez małe okienko samolotu na chmury oświetlone zachodzącym już słońcem. Choć Harry to potwór, z którym wytrzymanie dziesięciu minut to już jest wyzwanie, to jednak cieszyłam się, że siedzę z nim i starym dziadziusiem, który lekko pochrapywał niż z tą zgrają nad którą latały szare chmury walące piorunami na prawo i lewo. Harry zaczął opowiadać jak to raz o mało nie został przyłapany z dziewczyną w łóżku, a ja wciąż myślałam i miałam wyrzuty sumienia. Alan ciągle pisał do mnie wiadomości i dzwonił, a ja tylko napisałam mu, że muszę wszystko przemyśleć. To wszystko było tak niesprawiedliwe wobec niego. Można by o nim powiedzieć chłopak ideał, bo to prawda. Trudno było tak po prostu z nim zerwać i stracić kogoś takiego.
- Zoe! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - chłopak machał mi przed nosem swoim wielkim łapskiem. Otrzepałam się odruchowo.
- Przepraszam, mam teraz dużo na głowie. Zawsze ja muszę wszystko załatwiać. Muszę ich wszystkich poswatać, bo inaczej nie wiem. Są za głupi żeby sami sobie poradzili - Harry zaśmiał się na moje słowa i oparł głowę o oparcie fotela. Przymknął lekko oczy.
- Harry? Co robisz? - spojrzałam na niego, mrużąc oczy.
- Myślę - oczy wciąż miał zamknięte. Lekko się uśmiechnęłam, po czym wybuchłam głośnym śmiechem. Oburzony popatrzył się na mnie.
- Co ja już nie mogę? - przejechał wzrokiem po moim ciele.
- Możesz, ale nie wiedziałam, że to u ciebie możliwe - dalej się śmiałam.
- Grabisz sobie Lowell wiesz o tym? - zaczął mnie szczypać i gilgotać, a ja krzyczałam, żeby przestał. Dreszcze przeszły mnie po całym i ciele. Jednym szybki ruchem walnęłam go w głowę, że od razu usiadł w bezruchu i masował się po głowie. Nagle "miły" dziadziuś siedzący obok nas otworzył oczy:
- Przepraszam was, ale to jest pierwsza klasa i tutaj się nie toleruje takiego zachowania! Jebana młodzież, gnoje - pomrukiwał coś jeszcze pod nosem, popijając swój drink. Ja i Harry spojrzeliśmy na siebie i próbowaliśmy pohamować śmiech.
- Harry - szepnęłam mu do ucha - załatw jakiś alkohol, Lou na pewno coś ma - Hazza tylko się uśmiechnął i wstał.
Po kilku minutach Harry wrócił, wypiął tyłek na tego dziadka robiąc mu na złość. W końcu klapnął na swoje siedzenie i postawił na moim stoliczku dwa kubeczki, gdy zajrzałam do nich ujrzałam w każdym buteleczkę wódki.
- Pieprzone dwa dni i będę pełnoletni, ale nie oni nie sprzedadzą mi alkoholu - oburzony nalał sobie do troszkę kubeczka i wypił szybko jego zawartość. Dziadek wściekły założył słuchawki na swoje stare owłosione uszy i znów zaczął chrapać wniebogłosy. Cóż przynajmniej mieliśmy go z głowy. Ja z Hazzą nie żałowaliśmy sobie trunku i piliśmy aż do upadłego, dosłownie. Harry o słabszej głowie ode mnie jako pierwszy zaczął odwalać niespotykane dotąd rzeczy. Ciągle się śmialiśmy z bezsensownych rzeczy. Nagle Harry wstał i zaczął się rozbierać, lekko oprzytomniałam.
- Harry siadaj, natychmiast.
- Ale tu jest tak kurwa gorąco! - zaczął jęczeć jak mały chłopczyk.
- Co wy kurde odpierdalacie?! - Zayn chyba się do nas teleportował - Harry, siadaj i nie rozbieraj się do cholery! - skuliłam się na siedzeniu - ile wy tego wypiliście?
- Malutko, malutko, malutko - powtarzałam i machałam Malikowi przd oczami palcami.
- A kto wam do dał?
- Lou - uśmiechnęłam się szeroko. Mulat tylko pokręcił głową i poszedł jak się zdaje w stronę Louis'a.
- Chyba jest zły - mruknął Harry, a ja tylko się zaśmiałam. Chłopak spojrzał na mnie, chwycił za brodę i przyciągnął moje usta do swoich. Przez chwilę nie wiedziałam za bardzo co mam robić, zaskoczył mnie. Jednak pragnienie jego ust wygrało. Po paru sekundach pocałunek przerodził się w bardziej namiętny.
Obudził mnie ból głowy, otworzyłam moje zlepione oczy, wszędzie były ciemności. W samolocie panowała cisza, wszyscy spali. Zauważyłam, że jestem przykryta kocem. Harry spał na ramieniu tego zrzędliwego staruszka i spuszczał swoją ślinę na jego garnitur. Uśmiechnęłam się. Po cichu wstałam i skierowałam się do toalety. Gdy tylko spojrzałam w lustro, przeraziłam się. Moje brązowe włosy sterczały w każdą możliwą stronę. Makijaż miałam rozmazany po całej twarzy, a dodatkowo głowa nawalała mi jak cholera. Włosy spięłam w kitkę, a makijaż zmyłam pod ciepłą wodą. Wytarłam się w ręcznik papierowy i wyszłam. Stewardesa delikatnie budziła każdego po kolei. Za niedługo mieliśmy lądować. Usiadłam z powrotem na siedzeniu, a Harry już nie spał, uśmiechnął się do mnie, a to przypomniało mi nasz pocałunek. Zapięłam już pasy i spojrzałam przez okno. Miasto Anchorage było pokryte śniegiem i jak już się domyślałam było bardzo, bardzo zimno.
- Byłaś już tutaj? - Harry nagle mnie zapytał.
- Emm.. Tak, ale jako mała dziewczynka. Miałam może pięć lat. Wiele nie pamiętam.
- Zoey proszę cię - Harry jęczał mi do ucha od dobrych czterdziestu minut - możemy być razem w pokoju?
- Już jest to postanowione Haz, będziemy losować - poprawiłam się na fotelu i popatrzyłam przez małe okienko samolotu na chmury oświetlone zachodzącym już słońcem. Choć Harry to potwór, z którym wytrzymanie dziesięciu minut to już jest wyzwanie, to jednak cieszyłam się, że siedzę z nim i starym dziadziusiem, który lekko pochrapywał niż z tą zgrają nad którą latały szare chmury walące piorunami na prawo i lewo. Harry zaczął opowiadać jak to raz o mało nie został przyłapany z dziewczyną w łóżku, a ja wciąż myślałam i miałam wyrzuty sumienia. Alan ciągle pisał do mnie wiadomości i dzwonił, a ja tylko napisałam mu, że muszę wszystko przemyśleć. To wszystko było tak niesprawiedliwe wobec niego. Można by o nim powiedzieć chłopak ideał, bo to prawda. Trudno było tak po prostu z nim zerwać i stracić kogoś takiego.
- Zoe! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - chłopak machał mi przed nosem swoim wielkim łapskiem. Otrzepałam się odruchowo.
- Przepraszam, mam teraz dużo na głowie. Zawsze ja muszę wszystko załatwiać. Muszę ich wszystkich poswatać, bo inaczej nie wiem. Są za głupi żeby sami sobie poradzili - Harry zaśmiał się na moje słowa i oparł głowę o oparcie fotela. Przymknął lekko oczy.
- Harry? Co robisz? - spojrzałam na niego, mrużąc oczy.
- Myślę - oczy wciąż miał zamknięte. Lekko się uśmiechnęłam, po czym wybuchłam głośnym śmiechem. Oburzony popatrzył się na mnie.
- Co ja już nie mogę? - przejechał wzrokiem po moim ciele.
- Możesz, ale nie wiedziałam, że to u ciebie możliwe - dalej się śmiałam.
- Grabisz sobie Lowell wiesz o tym? - zaczął mnie szczypać i gilgotać, a ja krzyczałam, żeby przestał. Dreszcze przeszły mnie po całym i ciele. Jednym szybki ruchem walnęłam go w głowę, że od razu usiadł w bezruchu i masował się po głowie. Nagle "miły" dziadziuś siedzący obok nas otworzył oczy:
- Przepraszam was, ale to jest pierwsza klasa i tutaj się nie toleruje takiego zachowania! Jebana młodzież, gnoje - pomrukiwał coś jeszcze pod nosem, popijając swój drink. Ja i Harry spojrzeliśmy na siebie i próbowaliśmy pohamować śmiech.
- Harry - szepnęłam mu do ucha - załatw jakiś alkohol, Lou na pewno coś ma - Hazza tylko się uśmiechnął i wstał.
Po kilku minutach Harry wrócił, wypiął tyłek na tego dziadka robiąc mu na złość. W końcu klapnął na swoje siedzenie i postawił na moim stoliczku dwa kubeczki, gdy zajrzałam do nich ujrzałam w każdym buteleczkę wódki.
- Pieprzone dwa dni i będę pełnoletni, ale nie oni nie sprzedadzą mi alkoholu - oburzony nalał sobie do troszkę kubeczka i wypił szybko jego zawartość. Dziadek wściekły założył słuchawki na swoje stare owłosione uszy i znów zaczął chrapać wniebogłosy. Cóż przynajmniej mieliśmy go z głowy. Ja z Hazzą nie żałowaliśmy sobie trunku i piliśmy aż do upadłego, dosłownie. Harry o słabszej głowie ode mnie jako pierwszy zaczął odwalać niespotykane dotąd rzeczy. Ciągle się śmialiśmy z bezsensownych rzeczy. Nagle Harry wstał i zaczął się rozbierać, lekko oprzytomniałam.
- Harry siadaj, natychmiast.
- Ale tu jest tak kurwa gorąco! - zaczął jęczeć jak mały chłopczyk.
- Co wy kurde odpierdalacie?! - Zayn chyba się do nas teleportował - Harry, siadaj i nie rozbieraj się do cholery! - skuliłam się na siedzeniu - ile wy tego wypiliście?
- Malutko, malutko, malutko - powtarzałam i machałam Malikowi przd oczami palcami.
- A kto wam do dał?
- Lou - uśmiechnęłam się szeroko. Mulat tylko pokręcił głową i poszedł jak się zdaje w stronę Louis'a.
- Chyba jest zły - mruknął Harry, a ja tylko się zaśmiałam. Chłopak spojrzał na mnie, chwycił za brodę i przyciągnął moje usta do swoich. Przez chwilę nie wiedziałam za bardzo co mam robić, zaskoczył mnie. Jednak pragnienie jego ust wygrało. Po paru sekundach pocałunek przerodził się w bardziej namiętny.
Obudził mnie ból głowy, otworzyłam moje zlepione oczy, wszędzie były ciemności. W samolocie panowała cisza, wszyscy spali. Zauważyłam, że jestem przykryta kocem. Harry spał na ramieniu tego zrzędliwego staruszka i spuszczał swoją ślinę na jego garnitur. Uśmiechnęłam się. Po cichu wstałam i skierowałam się do toalety. Gdy tylko spojrzałam w lustro, przeraziłam się. Moje brązowe włosy sterczały w każdą możliwą stronę. Makijaż miałam rozmazany po całej twarzy, a dodatkowo głowa nawalała mi jak cholera. Włosy spięłam w kitkę, a makijaż zmyłam pod ciepłą wodą. Wytarłam się w ręcznik papierowy i wyszłam. Stewardesa delikatnie budziła każdego po kolei. Za niedługo mieliśmy lądować. Usiadłam z powrotem na siedzeniu, a Harry już nie spał, uśmiechnął się do mnie, a to przypomniało mi nasz pocałunek. Zapięłam już pasy i spojrzałam przez okno. Miasto Anchorage było pokryte śniegiem i jak już się domyślałam było bardzo, bardzo zimno.
- Byłaś już tutaj? - Harry nagle mnie zapytał.
- Emm.. Tak, ale jako mała dziewczynka. Miałam może pięć lat. Wiele nie pamiętam.
***
Wszyscy szliśmy obładowani w stronę wyjścia. Zayn na razie był zadowolony, nie mogłam się już doczekać jego miny kiedy Grace się pojawi, czyli już niedługo, bo z tego co wiem to właśnie wylatywała z San Francisco. Niall szedł ze spuszczoną głową jak najdalej od Ellie. Nie widziałam u niego smutku raczej wściekłość. Na jego miejscu też bym była. Nasz czworokącik podzielił się na pary. Sophie śmiała się z wygłupów Louis'a, który próbował tym zaimponować Lee, ale ona była zbyt zajęta rozmową z Liam'em. Ellie szła w szpilach, patrząc na swoje pomalowane paznokcie. Szybko do niej podeszłam.
- Els nie chcę cię martwić, ale w tych szpilach w górach daleko nie zajdziesz.
- Będziemy mieszkać w górach?! - piskła.
- Przecież już wam wszystkim mówiłam - usprawiedliwiłam się - dobra, uwaga! - krzyknęłam do wszystkich, a oni się odwrócili, Liam chyba zbyt gwałtownie, przez co jego wielka kurtka i ogromna torba którą miał i dodatkowe podręczne rzeczy przeważyły go i z hukiem upadł na ziemię. Oczywiście zamiast mu pomóc wszyscy wybuchli głośnym śmiechem. On sam też się śmiał. W końcu Harry podał mu rękę.
- Mój wujek Richard przyjedzie po nas i zawiezie do mojego domku zimowego. Co do pokoi, są dwa jednoosobowe i trzy dwuosobowe.
- Niezła hawira - skwitował Niall.
- W sumie to nie, pokoje są po prostu malutkie - uśmiechnęłam się - a i dwie osoby będą musiały spać w salonie - wszyscy zaczęli krzyczeć kto co chcę - Cisza, pacany! Robimy losowanie i bez gadania, tak postanowiłam.
Wszyscy usiedli na fotelach przy wyjściu, mój wujek oczywiście się spóźniał. Chłopcy trochę się niecierpliwili, bo już parę osób zrobiło im zdjęcie i bali się ataku fanek. Patrzyłam na podłogę, moim oczom ukazały się brązowe trapery, które potrzebowały koniecznej naprawy.
- Rich! - krzyknęłam i pobiegłam do wujka, dając mu całusa w policzek i mocno go tuląc. Był młodszym bratem mojego ojca, jeszcze bardziej wyluzowany niż on. Zawsze wyczekiwałam na niego w święta i wakacje. Gdy tylko pojawiał się w Londynie, życie toczyło się o wiele ciekawiej, bo wujek zawsze musiał coś narobić.
- Wszyscy to jest mój wujek Rich - przedstawiłam go.
- Mówcie mi Rich, proszę - jak zwykle uśmiechnął się w ten swój sposób, który, jak zawsze mówił tata powodował później wiele kłopotów.
Jechaliśmy wielki jeep'em w stronę naszego domku. Wieczór powodował, że było jeszcze chłodniej. Harry siedział jak zwykle obok mnie, a po drugiej stronie Ellie od której śmierdziało słodkimi perfumami.
- Chłopcy nie chcę nic mówić, ale wiecie, nie chcemy niechcianej ciąży - Rich zaczął się śmiać tym swoim piskliwym śmiechem.
- Nie martw się Rich wszystko mamy pod kontrolą - Lou, który siedział z nim z przodu mrugnął do niego, a ten jeszcze bardziej zaczął się śmiać.
- Zoey znasz mnie. Róbcie sobie co tam chcecie, tylko zabezpieczajcie się.
- Nie martw się panuje między nami taka atmosfera, że raczej do niczego nie dojdzie - odpowiedziałam, a Harry parsknął.
- Nie wnikam - wujek krótko powiedział.
Wszyscy wysiedliśmy z samochodu, a wujek wypakowywał nasze bagaże.
- To gdzie ten dom? - Leah spojrzała na mnie.
- Musimy kawałek podejść, samochód tam nie wjedzie - odpowiedziałam, a wszyscy krzyknęli głośne "co" - nie martwcie się to tylko kawałek.
- No dobrze Zoe zostawiam was, znasz drogę. Pamiętajcie co mówiłem w aucie. Mam teraz jeszcze parę spraw do załatwienia. To pa, odwiedzę was czasem z zakupami - pocałował mnie w czoło i wsiadł do samochodu zostawiając nas w ciemnościach.
- Czy on poszalał, tu jest ciemno jak w dupie u murzyna, a my musimy trafić do tamtego domu! - Zayn zaczął panikować.
- Zayn, nie wiedziałam, że z ciebie taka panikara - chwyciłam go za kurtkę.
- Nie jestem! - pisknął, a my wybuchliśmy śmiechem.
- Zayn wszyscy wiemy, że boisz się ciemności - Louis powiedział to z pół uśmieszkiem. Mulat na jego słowa tylko prychnął i splótł swoje ręce.
- Nie martwcie się mam latarkę, spokojnie trafimy. Znam tą drogę.
- Byłaś tu tylko raz i to jako mała dziewczynka, więc skąd niby znasz tą drogę? - Harry zaczął być podejerzliwy.
- Może dlatego, że droga jest bardzo prosto i trudno jest nie trafić? - wywróciłam oczami i wzięłam moje bagaże - chodźcie! - rozkazałam.
Minęło dwadzieścia minut, a my już znaleźliśmy się pod domkiem.
- "Chatka puchatka"? - Harry przeczytał napis na drzwiami i uśmiechnął się szeroko.
- Byłam mała i poprosiłam tatę, żeby go tak nazwał - otworzyłam drzwi i wpuściłam wszystkich do środka. Wujek zadbał o wszystko, dlatego w kominku już się paliło, ogrzewanie było włączone, a pokoje były posprzątane i przygotowane. Trochę się zmieniło odkąd byłam tu ostatni raz. Poduszki zostały wymienione razem z kanapą. Teraz przed kominkiem stała wielka biała i mięciutka sofa w kształcie litery "u" i aż prosiła żeby na niej usiąść. Telewizora nie było, bo zwyczajnie nie był nam tutaj potrzebny. Każde krzesło było przyodziane białą poduszką z wełny aby wygodniej się siedziało. Kuchnia, która łączyła się z jadalnią była skromna, ale dobrze wyposażona. Wszystko miało ten swój klimat, który dobrze mi się kojarzył. Zwłaszcza, że połączenie białego z drewnianymi ścianami wyglądało naprawdę dobrze. Wszyscy zrzucili z siebie swoje toboły co wywołało duży huk, a potem ciszę.
- No dobra, może najpierw coś zjemy, na pewno wszyscy są głodni, Jill, żona wujka ugotowała nam coś, więc idę zajrzeć do kuchni co tam mamy, a wy usiądźcie przy stole, Sophie zrobisz herbatę proszę?
- Jasne - odpowiedziała i poszła ze mną do kuchni - ale tu jest zimno, uwierz mi to duży szok dla mnie, Anglia jest dla mnie zimna, a co dopiero tutaj!
- No tak w Australii codziennie masz słońce - odpowiedziałam.
- A tu jest w ogóle jakieś?
- Czasami wyjdzie zza chmur - uśmiechnęłam się i zajrzałam do garnka gdzie ujrzałam rosół, który był specjałem Jill nie wiem co ona tam dodawała, że był taki pyszny. W drugim garnku było zaś curry z kurczakiem. Na widok całego tego jedzenia mój żołądek głośno zaburczał. Soph szybko odnalazła kubki i herbatę, więc nie byłam jej potrzebna. Szybko podgrzałam nasze jedzenie i postawiłam na stole w jadalni wszyscy rzucili się jak wygłodniałe wilki. Nie minęła godzina a wszystko zostało doszczętnie zjedzone. Atmosfera nieco się poprawiła, Louis jak zwykle wymyślił parę żartów, które od razu rozluźniły wszystkich. Nawet Niall się uśmiechnął. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Szczęśliwa, że zaraz ujrzę moją przyjaciółkę, podbiegłam do drzwi i szeroko je otworzyłam.
- Grace! Dajże pyska! - krzyknęłam i pocałowałam ją w policzek. Zayn wstał z hukiem i podszedł trochę bliżej.
- Co ona tu robi?! - krzyknął oburzony, Grace nie była mu dłużna.
- Chyba raczej co ty tu robisz?! - dziewczyna popatrzyła na mnie, a w jej oczach widziałam niezrozumienie. Wybałuszyła swoje usta jak to miała robić w zwyczaju kiedy była zła.
- Zoey! - krzyknęli obydwoje.
- Nie martw się panuje między nami taka atmosfera, że raczej do niczego nie dojdzie - odpowiedziałam, a Harry parsknął.
- Nie wnikam - wujek krótko powiedział.
Wszyscy wysiedliśmy z samochodu, a wujek wypakowywał nasze bagaże.
- To gdzie ten dom? - Leah spojrzała na mnie.
- Musimy kawałek podejść, samochód tam nie wjedzie - odpowiedziałam, a wszyscy krzyknęli głośne "co" - nie martwcie się to tylko kawałek.
- No dobrze Zoe zostawiam was, znasz drogę. Pamiętajcie co mówiłem w aucie. Mam teraz jeszcze parę spraw do załatwienia. To pa, odwiedzę was czasem z zakupami - pocałował mnie w czoło i wsiadł do samochodu zostawiając nas w ciemnościach.
- Czy on poszalał, tu jest ciemno jak w dupie u murzyna, a my musimy trafić do tamtego domu! - Zayn zaczął panikować.
- Zayn, nie wiedziałam, że z ciebie taka panikara - chwyciłam go za kurtkę.
- Nie jestem! - pisknął, a my wybuchliśmy śmiechem.
- Zayn wszyscy wiemy, że boisz się ciemności - Louis powiedział to z pół uśmieszkiem. Mulat na jego słowa tylko prychnął i splótł swoje ręce.
- Nie martwcie się mam latarkę, spokojnie trafimy. Znam tą drogę.
- Byłaś tu tylko raz i to jako mała dziewczynka, więc skąd niby znasz tą drogę? - Harry zaczął być podejerzliwy.
- Może dlatego, że droga jest bardzo prosto i trudno jest nie trafić? - wywróciłam oczami i wzięłam moje bagaże - chodźcie! - rozkazałam.
Minęło dwadzieścia minut, a my już znaleźliśmy się pod domkiem.
- "Chatka puchatka"? - Harry przeczytał napis na drzwiami i uśmiechnął się szeroko.
- Byłam mała i poprosiłam tatę, żeby go tak nazwał - otworzyłam drzwi i wpuściłam wszystkich do środka. Wujek zadbał o wszystko, dlatego w kominku już się paliło, ogrzewanie było włączone, a pokoje były posprzątane i przygotowane. Trochę się zmieniło odkąd byłam tu ostatni raz. Poduszki zostały wymienione razem z kanapą. Teraz przed kominkiem stała wielka biała i mięciutka sofa w kształcie litery "u" i aż prosiła żeby na niej usiąść. Telewizora nie było, bo zwyczajnie nie był nam tutaj potrzebny. Każde krzesło było przyodziane białą poduszką z wełny aby wygodniej się siedziało. Kuchnia, która łączyła się z jadalnią była skromna, ale dobrze wyposażona. Wszystko miało ten swój klimat, który dobrze mi się kojarzył. Zwłaszcza, że połączenie białego z drewnianymi ścianami wyglądało naprawdę dobrze. Wszyscy zrzucili z siebie swoje toboły co wywołało duży huk, a potem ciszę.
- No dobra, może najpierw coś zjemy, na pewno wszyscy są głodni, Jill, żona wujka ugotowała nam coś, więc idę zajrzeć do kuchni co tam mamy, a wy usiądźcie przy stole, Sophie zrobisz herbatę proszę?
- Jasne - odpowiedziała i poszła ze mną do kuchni - ale tu jest zimno, uwierz mi to duży szok dla mnie, Anglia jest dla mnie zimna, a co dopiero tutaj!
- No tak w Australii codziennie masz słońce - odpowiedziałam.
- A tu jest w ogóle jakieś?
- Czasami wyjdzie zza chmur - uśmiechnęłam się i zajrzałam do garnka gdzie ujrzałam rosół, który był specjałem Jill nie wiem co ona tam dodawała, że był taki pyszny. W drugim garnku było zaś curry z kurczakiem. Na widok całego tego jedzenia mój żołądek głośno zaburczał. Soph szybko odnalazła kubki i herbatę, więc nie byłam jej potrzebna. Szybko podgrzałam nasze jedzenie i postawiłam na stole w jadalni wszyscy rzucili się jak wygłodniałe wilki. Nie minęła godzina a wszystko zostało doszczętnie zjedzone. Atmosfera nieco się poprawiła, Louis jak zwykle wymyślił parę żartów, które od razu rozluźniły wszystkich. Nawet Niall się uśmiechnął. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Szczęśliwa, że zaraz ujrzę moją przyjaciółkę, podbiegłam do drzwi i szeroko je otworzyłam.
- Grace! Dajże pyska! - krzyknęłam i pocałowałam ją w policzek. Zayn wstał z hukiem i podszedł trochę bliżej.
- Co ona tu robi?! - krzyknął oburzony, Grace nie była mu dłużna.
- Chyba raczej co ty tu robisz?! - dziewczyna popatrzyła na mnie, a w jej oczach widziałam niezrozumienie. Wybałuszyła swoje usta jak to miała robić w zwyczaju kiedy była zła.
- Zoey! - krzyknęli obydwoje.
``````````````````````````````````````````````````````````
No dobrze, to tak wasze opowiadania nadrobię obiecuję! Przepraszam i tak dalej. Dzisiaj trochę mało akcji, ale w następnych będzie się już coś działo. Nie rozpisuje się piszcie szczere komentarze i mam nadzieję, że wakacje miło spędzacie.
Następny rozdział niebawem.
piątek, 6 lipca 2012
~ Rozdział Dwudziesty Dziewiąty ~
|Zoey| O7 Stycznia
Chłopcy byli w u siebie w domu, dlatego szybko tam poszłam aby uzgodnić z nimi plan wyjazdu do mojego domku zimowego. Ellie, Soph i Leah też miały się pojawić. Opatuliłam się mocniej szalikiem i przyspieszyłam kroku. Dzień był wyjątkowo chłodny, niebo było bezchmurne. Mróz szczypał mnie w nos, dlatego przetarłam go moją ręką w rękawiczce od Harr'ego. Wreszcie znalazłam się w domu chłopaków. Ciepło uderzyło mnie zaraz przy wejściu. Jedyne o czym teraz marzyłam to ciepłej herbacie. Ściągnęłam moje zimowe okrycie i weszłam do salonu jakbym była u siebie. Wszyscy jak zwykle mieli swoje zajęcie. Pomieszczenie łączące salon z jadalnią było tak duże, że spokojnie zmieściło by się tu pięćdziesiąt osób. Podbiegłam do gorącego kominka i usiadłam na murku poprzedzającym go. Jeszcze trochę i weszłabym tam do środka. Minęło parę minut aż w końcu raczyli mnie zauważyć.
- Zoey, hej. Co ty tu robisz? - Liam jak gdyby nigdy nic podszedł do mnie.
- Mieliśmy porozmawiać w sprawie wyjazdu, tak czy nie? - spojrzałam na niego.
- No tak. Chłopcy chodźcie tu. Musimy jeszcze poczekać na dziewczyny. Zrobię herbaty - Liam cały podekscytowany pobiegł do kuchni.
- Macie miny, jakbyście nie byli do końca zadowoleni, że mamy gdzieś razem jechać, no oprócz niego - wskazałam na loka, który gapił się na mnie jak Niall na cukierek - o co chodzi?
- Powiedz mi, czy Grace jedzie? - zapytał Zayn. Obydwoje byli tacy sami, a ciocia Zoe musiała im w tym pomóc.
- Nie, ma wtedy ważne testy w szkole i nie może - skłamałam.
- O. To w takim razie, moje zmartwienia się skończyły - zadowolony oparł się o kanapę.
- A ty Niall, czemu jesteś taki skwaszony? - zapytałam blondasa.
- Chodzi o Ellie. Już sam nie wiem co mam robić. Widać, że nudzi się moim towarzystwem. W ogóle mnie nie słucha. Próbuję zabierać ją na jakieś ciekawe randki, ale ona nawet się nie uśmiechnie - Niall mówił smutnym głosem.
- Hmm... Porozmawiam z nią, o to się nie martw. A ty Louis?
- Nic mi nie jest - ewidentnie nie umiał kłamać.
- Mhym... - wszyscy przymruknęliśmy.
- Nic mi nie jest. Dajcie spokój - obruszył się i nie patrzył już na mnie. Liam przyszedł z kubkami i wielkim dzbankiem herbaty. Postawił to na stoliczku do kawy i spojrzał na nas. W tej samej chwili do salonu weszły dziewczyny. Niall wstał i chciał przywitać się ze swoją dziewczyną w postaci buziaka w usta, ale ona szybko się obróciła, że pocałował tylko policzek.
- Herbata! - krzyknęła i pobiegła w stronę napoju. Miałam ochotę chlasnąć ją w łeb. Biedny Irlandczyk zmył się na górę. Louis jak zaczarowany pobiegł do Lee, ale ta go szybko wyminęła i przywitała się z Liam'em, który wciąż patrzył się na Sophie, a ta na Loui'ego. Spojrzałam na Hazzę, który też się przyglądał temu wszystkiemu. Podeszłam do niego i przysiadłam się na kanapie.
- Coś mi się zdaję, że szykuje się tu jakiś czworokącik - mruknął, a ja przytaknęłam. Cóż na pewno na naszym wyjeździe wszystko się poukłada. Przynajmniej mam taką nadzieję - Wiesz, tak się zastanawiałem czy byśmy może znowu poszli gdzieś razem? - Harry przybliżył swoją wielką głowę do mnie.
- Przykro mi, ale jestem dzisiaj zajęta. Muszę pogadać z Ellie - powiedziałam szybko.
- W takim razie jutro? W niedzielę na pewno będziesz mogła.
- Niestety nie. Mam ważny test z biologii w poniedziałek, a wiesz moja mama się wkurzy jak usłyszy, że dostałam kolejną złą ocenę - wstałam z kanapy, a Harry jęknął tylko z niezadowolenia. Cóż po tych wszystkich wydarzeniach, czyli randce i tego, że coraz bardziej miękłam na widok Harr'ego bałam się, że się zmienię i nie będę już tą samą osobą co kiedyś. Czyli niezależną i lubiącą dogryzać się Zoey. No i został jeszcze Alan. Było mi głupio z tego powodu. Ale nadal nie wiedziałam co mam zrobić. Zostawić go dla Harr'ego? Hazza i nasze dokuczanie sobie jest wkurzające, ale myślę, że byłoby mi smutno bez tego. Choć miał wszystko to jednak nie jest idealny. Zadufany w sobie mamisynek. Moim problemem było to, że gdy go widziałam serce szybciej mi biło. Teraz Alan wyjeżdża na dwa miesiące do Irlandii, bo znalazł tam pracę. Może to i dobrze, będę mogła wszystko sobie jeszcze raz przemyśleć. Ale teraz muszę się zająć inną sprawą, pomyślałam. Podeszłam do Ellie i powiedziałam:
- Choć pogadamy sobie - pociągnęłam ją w stronę łazienki.
- Zoey boisz się sama sikać czy co? - popatrzyła na mnie z ukosa. Zmieniła się, było to widać w jej oczach. Odkąd pamiętam Ellie była miła i zabawna, a także bardzo spokojna. No może poza momentami głupawki. Kiedyś nosiła po prostu dżinsy i jakieś bluzki. A butów na obcasie strzegła się jak wampir czosnku. W szkole była mało lubiana, zwłaszcza, że miała chyba największe plastki w budzie, jakie kiedykolwiek mogły się komuś przytrafić. Zawsze ją gnoiły i w sumie nawet nie wiem za co. Wiele się zmieniło, odkąd wszyscy się dowiedzieli, że chodzi z chłopakiem z prawdopodobnie pierwszego na świecie boysbandu, elita zaczęła się z nią zadawać. Ellie bardzo to schlebiało, lubiła jak ludzie ją lubili. Zaczęła spotykać się po szkole z największą damulką tej całej zgrai, mianowicie Isabel. Ostrzegałam ją, że to przez nią wracała do domu i płakała w poduszkę, ale jak widać mało to dało. Nagle Ellie spodobały się koturny i kozaki. W najmroźniejsze dni nosiła krótkie spodenki i cienkie rajstopki, które wiele nie dawały. Kiedyś wystarczył jej delikatny makijaż, teraz gdybym ją kopnęła połowa tynku by odpadła z jej twarzy.
Usiadłam na koszu na brudy i spojrzałam na nią raz jeszcze.
- Ellie co się dzieję? - spytałam przejętym tonem.
- A co miało by się dziać? - uniosła jedną brew do góry. Podeszła do lustra i zaczęła poprawiać makijaż.
- Na przykład to. Od kiedy zaczęło ci się podobać noszenie takiej ilości makijażu?!
- Ludzie się zmieniają, takie to dziwne? - splotła ręce na klatce piersiowej.
- Ellie, mówię ci po raz setny przez Isabel płakałaś, przez nią o mało cię nie wyrzucili ze szkoły, za nic. Po za tym robisz krzywdę Niall'owi. Nie widzisz tego?! - na moje słowa wywróciła tylko oczami.
|Niall|
Nie mogłem znieść już patrzenia na nią. To nie była dziewczyna, w której się zakochałem tylko różowa landryna, gorsza nawet od tych, które Harry czasem sprowadzał po imprezach. Ulotniłem się na górę i zamknąłem w moim pokoju. Byłem bardziej wściekły niż smutny. Kopnąłem w gitarę, która z brzdękiem uderzyła o ziemię. Usiadłem na kanapie i otworzyłem mojego laptopa. Na tapecie miałem starą El, śmiejącą się i wygłupiającą jak kiedyś. Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się z hukiem, gdzie pojawiła się Zoey, a za nią Ellie.
- Chyba musicie ze sobą trochę pogadać - powiedziała i wepchała El do środka, po czym zamknęła drzwi, wyciągając jeszcze klucz i zamykając nas. Staliśmy w ciszy, Ellie w końcu podeszła do drzwi i próbowała je otworzyć.
- Nie chcę nic mówić, ale skoro Zoey je zamknęła to raczej się nie otworzą - mruknąłem.
- Przestań się wymądrzać - powiedziała.
- Co tam u Isabel, dobrze się bawiłyście wczoraj na zakupach? - powiedziałem ze sztucznym uśmiechem.
- Tak. Było miło, coś ci nie pasuje?
- Może to, że nie jesteś już sobą i że nagle zacząłem ci bardzo przeszkadzać.
- Ja po prostu myślę, że ostatnio wiele się zmieniło i uważam, że w ogóle nie powinniśmy być razem. To było kompletnie bez sensu. Potem wyjechałeś na tą całą trasę i zapomniałeś o mnie.
- Przecież odwiedziłaś nas, to ja wszystko zorganizowałem, żebyś mogła do nas przyjechać, usychałem każdego dnia z tęsknoty za tobą, twoim zdaniem to jest nie myślenie o drugiej osobie?
- Isabel pokazała mi po prostu jak to wszystko wygląda i ona ma rację. Po prostu znudziliśmy się sobą.
- A więc teraz Isabel jest twoim mózgiem - na te słowa prychnęła i podeszła do okna - możesz mi wytłumaczyć tylko jedną, jedyną rzecz. Ta dziewczyna robiła ci w szkole piekło, co się nagle stało, że ją polubiłaś i zrobiłyście się wielkimi przyjaciółkami.
- Przeprosiła mnie za to wszystko i powiedziała, że jestem fajna.
- Kiedy to się stało, że tak spytam.
- Jakoś zaraz po tym jak wyjechałeś.
- To zabawne, że akurat wtedy powiedziałem w wywiadzie, że jesteś moją dziewczyną - zaśmiałem się.
- To nie ma związku - oburzyła się.
- Tak ci się wydaje?
- Przestań Niall. Przyznaj, że się sobą znudziliśmy i że nie jest to to samo co było na początku.
- Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że się zmieniłaś i uznałaś, że bycie ubraną cała na różowo i noszenie tony makijażu na sobie jest w porządku. Masz rację, nie chcę być z taką dziewczyną, a skoro ty uważasz, że tak jest dobrze, to może rzeczywiście nasze bycie razem nie ma sensu. Myślę, że Isabel szybko ci znajdzie jakiegoś ładnego chłopaka - mina Ellie na chwilę przypominała tę starą El, ale zaraz potem pojawiła się znowu pogardliwa mina.
- Świetnie, w takim razie, teraz musimy tylko czekać aż Zoey nas wypuści.
- Mam zapasowy klucz - powiedziałem od niechcenia i podszedłem do szafki nocnej skąd wziąłem srebrny kluczyk.
- Czemu wcześniej nic nie mówiłeś?
- Musieliśmy porozmawiać, ale teraz kiedy wszystko jest jasne, możesz iść - odpowiedziałem i otworzyłem drzwi.Ellie szybkim krokiem wyszła z pokoju nawet się ze mną nie żegnając. Nie takiego rezultatu tej rozmowy oczekiwałem, ale byłem pewny, że Ellie w końcu dostanie nauczkę i dowie się, że Isabel tak naprawdę nie chcę się z nią tylko przyjaźnić.
Chłopcy byli w u siebie w domu, dlatego szybko tam poszłam aby uzgodnić z nimi plan wyjazdu do mojego domku zimowego. Ellie, Soph i Leah też miały się pojawić. Opatuliłam się mocniej szalikiem i przyspieszyłam kroku. Dzień był wyjątkowo chłodny, niebo było bezchmurne. Mróz szczypał mnie w nos, dlatego przetarłam go moją ręką w rękawiczce od Harr'ego. Wreszcie znalazłam się w domu chłopaków. Ciepło uderzyło mnie zaraz przy wejściu. Jedyne o czym teraz marzyłam to ciepłej herbacie. Ściągnęłam moje zimowe okrycie i weszłam do salonu jakbym była u siebie. Wszyscy jak zwykle mieli swoje zajęcie. Pomieszczenie łączące salon z jadalnią było tak duże, że spokojnie zmieściło by się tu pięćdziesiąt osób. Podbiegłam do gorącego kominka i usiadłam na murku poprzedzającym go. Jeszcze trochę i weszłabym tam do środka. Minęło parę minut aż w końcu raczyli mnie zauważyć.
- Zoey, hej. Co ty tu robisz? - Liam jak gdyby nigdy nic podszedł do mnie.
- Mieliśmy porozmawiać w sprawie wyjazdu, tak czy nie? - spojrzałam na niego.
- No tak. Chłopcy chodźcie tu. Musimy jeszcze poczekać na dziewczyny. Zrobię herbaty - Liam cały podekscytowany pobiegł do kuchni.
- Macie miny, jakbyście nie byli do końca zadowoleni, że mamy gdzieś razem jechać, no oprócz niego - wskazałam na loka, który gapił się na mnie jak Niall na cukierek - o co chodzi?
- Powiedz mi, czy Grace jedzie? - zapytał Zayn. Obydwoje byli tacy sami, a ciocia Zoe musiała im w tym pomóc.
- Nie, ma wtedy ważne testy w szkole i nie może - skłamałam.
- O. To w takim razie, moje zmartwienia się skończyły - zadowolony oparł się o kanapę.
- A ty Niall, czemu jesteś taki skwaszony? - zapytałam blondasa.
- Chodzi o Ellie. Już sam nie wiem co mam robić. Widać, że nudzi się moim towarzystwem. W ogóle mnie nie słucha. Próbuję zabierać ją na jakieś ciekawe randki, ale ona nawet się nie uśmiechnie - Niall mówił smutnym głosem.
- Hmm... Porozmawiam z nią, o to się nie martw. A ty Louis?
- Nic mi nie jest - ewidentnie nie umiał kłamać.
- Mhym... - wszyscy przymruknęliśmy.
- Nic mi nie jest. Dajcie spokój - obruszył się i nie patrzył już na mnie. Liam przyszedł z kubkami i wielkim dzbankiem herbaty. Postawił to na stoliczku do kawy i spojrzał na nas. W tej samej chwili do salonu weszły dziewczyny. Niall wstał i chciał przywitać się ze swoją dziewczyną w postaci buziaka w usta, ale ona szybko się obróciła, że pocałował tylko policzek.
- Herbata! - krzyknęła i pobiegła w stronę napoju. Miałam ochotę chlasnąć ją w łeb. Biedny Irlandczyk zmył się na górę. Louis jak zaczarowany pobiegł do Lee, ale ta go szybko wyminęła i przywitała się z Liam'em, który wciąż patrzył się na Sophie, a ta na Loui'ego. Spojrzałam na Hazzę, który też się przyglądał temu wszystkiemu. Podeszłam do niego i przysiadłam się na kanapie.
- Coś mi się zdaję, że szykuje się tu jakiś czworokącik - mruknął, a ja przytaknęłam. Cóż na pewno na naszym wyjeździe wszystko się poukłada. Przynajmniej mam taką nadzieję - Wiesz, tak się zastanawiałem czy byśmy może znowu poszli gdzieś razem? - Harry przybliżył swoją wielką głowę do mnie.
- Przykro mi, ale jestem dzisiaj zajęta. Muszę pogadać z Ellie - powiedziałam szybko.
- W takim razie jutro? W niedzielę na pewno będziesz mogła.
- Niestety nie. Mam ważny test z biologii w poniedziałek, a wiesz moja mama się wkurzy jak usłyszy, że dostałam kolejną złą ocenę - wstałam z kanapy, a Harry jęknął tylko z niezadowolenia. Cóż po tych wszystkich wydarzeniach, czyli randce i tego, że coraz bardziej miękłam na widok Harr'ego bałam się, że się zmienię i nie będę już tą samą osobą co kiedyś. Czyli niezależną i lubiącą dogryzać się Zoey. No i został jeszcze Alan. Było mi głupio z tego powodu. Ale nadal nie wiedziałam co mam zrobić. Zostawić go dla Harr'ego? Hazza i nasze dokuczanie sobie jest wkurzające, ale myślę, że byłoby mi smutno bez tego. Choć miał wszystko to jednak nie jest idealny. Zadufany w sobie mamisynek. Moim problemem było to, że gdy go widziałam serce szybciej mi biło. Teraz Alan wyjeżdża na dwa miesiące do Irlandii, bo znalazł tam pracę. Może to i dobrze, będę mogła wszystko sobie jeszcze raz przemyśleć. Ale teraz muszę się zająć inną sprawą, pomyślałam. Podeszłam do Ellie i powiedziałam:
- Choć pogadamy sobie - pociągnęłam ją w stronę łazienki.
- Zoey boisz się sama sikać czy co? - popatrzyła na mnie z ukosa. Zmieniła się, było to widać w jej oczach. Odkąd pamiętam Ellie była miła i zabawna, a także bardzo spokojna. No może poza momentami głupawki. Kiedyś nosiła po prostu dżinsy i jakieś bluzki. A butów na obcasie strzegła się jak wampir czosnku. W szkole była mało lubiana, zwłaszcza, że miała chyba największe plastki w budzie, jakie kiedykolwiek mogły się komuś przytrafić. Zawsze ją gnoiły i w sumie nawet nie wiem za co. Wiele się zmieniło, odkąd wszyscy się dowiedzieli, że chodzi z chłopakiem z prawdopodobnie pierwszego na świecie boysbandu, elita zaczęła się z nią zadawać. Ellie bardzo to schlebiało, lubiła jak ludzie ją lubili. Zaczęła spotykać się po szkole z największą damulką tej całej zgrai, mianowicie Isabel. Ostrzegałam ją, że to przez nią wracała do domu i płakała w poduszkę, ale jak widać mało to dało. Nagle Ellie spodobały się koturny i kozaki. W najmroźniejsze dni nosiła krótkie spodenki i cienkie rajstopki, które wiele nie dawały. Kiedyś wystarczył jej delikatny makijaż, teraz gdybym ją kopnęła połowa tynku by odpadła z jej twarzy.
Usiadłam na koszu na brudy i spojrzałam na nią raz jeszcze.
- Ellie co się dzieję? - spytałam przejętym tonem.
- A co miało by się dziać? - uniosła jedną brew do góry. Podeszła do lustra i zaczęła poprawiać makijaż.
- Na przykład to. Od kiedy zaczęło ci się podobać noszenie takiej ilości makijażu?!
- Ludzie się zmieniają, takie to dziwne? - splotła ręce na klatce piersiowej.
- Ellie, mówię ci po raz setny przez Isabel płakałaś, przez nią o mało cię nie wyrzucili ze szkoły, za nic. Po za tym robisz krzywdę Niall'owi. Nie widzisz tego?! - na moje słowa wywróciła tylko oczami.
|Niall|
Nie mogłem znieść już patrzenia na nią. To nie była dziewczyna, w której się zakochałem tylko różowa landryna, gorsza nawet od tych, które Harry czasem sprowadzał po imprezach. Ulotniłem się na górę i zamknąłem w moim pokoju. Byłem bardziej wściekły niż smutny. Kopnąłem w gitarę, która z brzdękiem uderzyła o ziemię. Usiadłem na kanapie i otworzyłem mojego laptopa. Na tapecie miałem starą El, śmiejącą się i wygłupiającą jak kiedyś. Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się z hukiem, gdzie pojawiła się Zoey, a za nią Ellie.
- Chyba musicie ze sobą trochę pogadać - powiedziała i wepchała El do środka, po czym zamknęła drzwi, wyciągając jeszcze klucz i zamykając nas. Staliśmy w ciszy, Ellie w końcu podeszła do drzwi i próbowała je otworzyć.
- Nie chcę nic mówić, ale skoro Zoey je zamknęła to raczej się nie otworzą - mruknąłem.
- Przestań się wymądrzać - powiedziała.
- Co tam u Isabel, dobrze się bawiłyście wczoraj na zakupach? - powiedziałem ze sztucznym uśmiechem.
- Tak. Było miło, coś ci nie pasuje?
- Może to, że nie jesteś już sobą i że nagle zacząłem ci bardzo przeszkadzać.
- Ja po prostu myślę, że ostatnio wiele się zmieniło i uważam, że w ogóle nie powinniśmy być razem. To było kompletnie bez sensu. Potem wyjechałeś na tą całą trasę i zapomniałeś o mnie.
- Przecież odwiedziłaś nas, to ja wszystko zorganizowałem, żebyś mogła do nas przyjechać, usychałem każdego dnia z tęsknoty za tobą, twoim zdaniem to jest nie myślenie o drugiej osobie?
- Isabel pokazała mi po prostu jak to wszystko wygląda i ona ma rację. Po prostu znudziliśmy się sobą.
- A więc teraz Isabel jest twoim mózgiem - na te słowa prychnęła i podeszła do okna - możesz mi wytłumaczyć tylko jedną, jedyną rzecz. Ta dziewczyna robiła ci w szkole piekło, co się nagle stało, że ją polubiłaś i zrobiłyście się wielkimi przyjaciółkami.
- Przeprosiła mnie za to wszystko i powiedziała, że jestem fajna.
- Kiedy to się stało, że tak spytam.
- Jakoś zaraz po tym jak wyjechałeś.
- To zabawne, że akurat wtedy powiedziałem w wywiadzie, że jesteś moją dziewczyną - zaśmiałem się.
- To nie ma związku - oburzyła się.
- Tak ci się wydaje?
- Przestań Niall. Przyznaj, że się sobą znudziliśmy i że nie jest to to samo co było na początku.
- Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że się zmieniłaś i uznałaś, że bycie ubraną cała na różowo i noszenie tony makijażu na sobie jest w porządku. Masz rację, nie chcę być z taką dziewczyną, a skoro ty uważasz, że tak jest dobrze, to może rzeczywiście nasze bycie razem nie ma sensu. Myślę, że Isabel szybko ci znajdzie jakiegoś ładnego chłopaka - mina Ellie na chwilę przypominała tę starą El, ale zaraz potem pojawiła się znowu pogardliwa mina.
- Świetnie, w takim razie, teraz musimy tylko czekać aż Zoey nas wypuści.
- Mam zapasowy klucz - powiedziałem od niechcenia i podszedłem do szafki nocnej skąd wziąłem srebrny kluczyk.
- Czemu wcześniej nic nie mówiłeś?
- Musieliśmy porozmawiać, ale teraz kiedy wszystko jest jasne, możesz iść - odpowiedziałem i otworzyłem drzwi.Ellie szybkim krokiem wyszła z pokoju nawet się ze mną nie żegnając. Nie takiego rezultatu tej rozmowy oczekiwałem, ale byłem pewny, że Ellie w końcu dostanie nauczkę i dowie się, że Isabel tak naprawdę nie chcę się z nią tylko przyjaźnić.
````````````````````````````````````````````````````````````````````
Znowu była długa przerwa, ale nie mam coś weny, znaczy wiem co będzie później, później, ale nie wiem co mam wymyślić przed tym;/. Po za tym wydaje mi się, że to opowiadanie z każdym rozdziałem staje się coraz gorsze. To tylko moje odczucie. Jak wiadomo są wakacje, więc rozdziały często pojawiać się nie będą. Teraz wyjeżdżam, ale będę za tydzień wtedy coś może się pojawi i obiecuję wam, że ten rozdział będzie o wiele, wiele lepszy i dłuższy od tego :).
Chcę też wam życzyć wspaniałych i niezapomnianych wakacji i żeby wam się dłużyły i dłużyły, no chyba, że nie chcecie ;P.
wtorek, 3 lipca 2012
Jak chcecie być informowani o rozdziałach....
To piszcie na moje gg: 41993332 i ogólnie jak jeśli ktoś chce popisać czy coś :)
Tak piszę bo mi się nudzi ;/ Wszyscy wyjechali i nie mam co robić. Także jak tylko chcecie to piszcie :D
poniedziałek, 25 czerwca 2012
~ Rozdział Dwudziesty Ósmy ~
``` CZTERY MIESIĄCE PÓŹNIEJ ```
|Grace| O5 Stycznia
Dziwnie się czułam idąc ze szkoły w styczniu w krótkim rękawku i spódnicy. Także przez jakiś czas musiałam się przyzwyczaić do tego, że nie muszę nosić mundurka. Choć bardzo tęskniłam za Londynem i moimi starymi przyjaciółmi, to jednak polubiłam San Francisco. Zdecydowałam się na przeprowadzkę, ze względu na relacje z moją mamą. Na pewno dobrze zrobiłam, ponieważ ja i mama zaczęłyśmy wreszcie normalnie rozmawiać i spędzać ze sobą więcej czasu. Przyjaźń z zespołem "One Direction" było dla mnie jak sen z którego wybudziłam się dawno temu. Ich trasa przedłużała się i przedłużała aż w końcu stanęło na czterech miesiącach. Nie miałam z nimi już żadnego kontaktu, zwłaszcza z Zayn'em. Z tego co słyszałam znalazł sobie kogoś i podobno jest bardzo szczęśliwi. Cóż cieszę się. Harry i Zoey wciąż są przyjaciółmi, trudno było, żeby cokolwiek się zmieniło, skoro jego cały czas nie było. Leah i Sophie wciąż krążyły między Loui'm, a Liam'em. U Niall'a i Ellie stawało się coraz gorzej, co prawda El odwiedziła go na dwa tygodnie, ale wiele to nie dało. Gdy tylko miałam okazję zobaczyć, któregoś z nich, widać było jak smutni są i że jest im naprawdę ciężko. Ja odpoczęłam od tego wszystkiego i zaczęłam coś nowego. Choć wciąż nie wiedziałam, na które studia powinnam się wybrać, czy miałam zostać w San Francisco czy wrócić do Londynu.
Weszłam przez bramkę do naszego małego domku. Gdy tylko znalazłam się wewnątrz poczułam przyjemny zapach gotującego się obiadu. Przeszłam przez mały przedpokój, zdjęłam buty i rzuciłam torbę na schody. Weszłam do salonu, gdzie światło odbijało się od naszych białych ścian. Kiedy Mark odszedł od mamy zabrał także pieniądza, dlatego nie było ciekawie, ale dawałyśmy radę. Meble kupiłyśmy na wyprzedażach na przedmieściach, a dom kupiłyśmy za bardzo małe pieniądze.
Mama wyszła z kuchni wycierając ręce ścierką, a jej włosy żyły swoim życiem.
- Cześć skarbie, jak było w szkole? - mama zapytała się to co zawsze.
- W porządku - odpowiedziałam jej rutynowo.
- Zoey wydzwaniała do ciebie jakby oszalała, podobno jakaś bardzo ważna sprawa. Powiedziałam jej, że jak będziesz w domu to na pewno do niej zadzwonisz na Skapie i .... - dalej nie słuchałam mamy tylko poleciałam jak na skrzydłach na górę i włączyłam laptopa. Czekałam niecierpliwie aż się załączy, a kiedy to nastąpiło od razu wybrałam Zoey. Po paru sygnałach usłyszałam jej głos i zobaczyłam jej twarz:
- Grace! No nareszcie! Kochana ile się działo, przez ostatni czas! - nadawała jak głupia.
- Poczekaj Zoe, spokojnie - pomachałam rękami.
- No dobrze, więc pierwsza sprawa. Nie wiem dlaczego ci to mówię, ale jak wiesz ostatnio wiele się u mnie zmieniło - przełknęła ślinę - bo chłopcy już wrócili i Harry oczywiście musiał od razu się ze mną zobaczyć. Zaprosił mnie na randkę.
- Chwila, Zo, przecież ty masz chłopaka - powiedziałam po chwili zastanowienia.
- No niby tak, ale, ja no nie wiem, nie umiałam mu odmówić...
- A powiedziałaś mu chociaż, że masz kogoś?
- No nie... - mruknęła - powiem mu, ale później. Zobaczę co z tego w ogóle wyjdzie, jeśli się okaże to bez sensu to po co mam zrywać z Alan'em?
- No dobrze, ale nie jest to w porządku wobec nich - odpowiedziałam.
- Dobra, dobra, a teraz druga sprawa. Widzisz mój tata ma domek zimowy na Alasce i za niedługo są ferie zimowe, więc pomyślałam, że pojedziemy wszyscy razem, aby trochę spędzić ze sobą czas. Co ty na to?
- A czy Zayn jedzie? - było to pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy. Zoey chwilę na mnie patrzyła.
- Nie. Już się go pytałam, ale powiedział, że chce spędzić ten czas z rodziną - z jednej strony poczułam ulgę, ale też zawód.
- Dobrze w takim razie jadę. Moja mama i tak chciała mnie gdzieś wysłać, a to będzie idealne - odpowiedziałam szybko.
- No dobrze, więc wyjazd ustaliliśmy na początek lutego, jedziemy na dwa tygodnie. Jeszcze się zdzwonimy. Pa. - szybko powiedziała i się rozłączyła, a ja opadłam na krzesło.
|Zoey| O6 Stycznia
- Zoe, wszystko ok? - zapytał Alan, bawiąc się moją ręką. Siedzieliśmy na ławce w parku, popijając gorącą czekoladę.
- Tak, czemu miało by nie być? - odpowiedziałam pytaniem. Co prawda od rana w mojej głowie siedział Harry i nasza wspólna randka. Dlaczego się tym tak przejmowałam? To tylko Harry.
- Znowu to robisz - powiedział.
- Przepraszam, dzisiaj mam jakiś dziwny dzień.
- To akurat widać. Mówisz przepraszam, a to już jest naprawdę dziwne - uniósł brwi, a ja uderzyłam go w ramię.
- Dobra ja lecę, moja mama chciała abym była dzisiaj wcześniej - szybko wstałam.
- Jak chcesz. Przyjdziesz dzisiaj na Melrose? Spotykam się z paroma kumplami, myślałem, że może też byś przyszła?
- Nie - odpowiedziałam bez zastanowienia - mam... eee... no, mama chciała, żebym jej pomogła w porządkach na strychu. Jak zawsze musi mi zabrać piątek - kłamstwa leciały mi z ust bezproblemowo, największym było to, że my nawet nie posiadamy czegoś takiego jak strych - no to ja lecę - Al wstał i objął mnie w pasie. Cmoknęłam go wymijająco i pobiegłam w stronę domu. Gdy tylko tam dotarłam szybko poszłam do pokoju. Grace miała rację, to nie jest w porządku, wobec nich. Alan jest miłym i zwariowanym chłopakiem, o takim zawsze marzyłam, natomiast Hazza, zawsze miał w sobie to coś. Co niby miałam zrobić? Chwilę jeszcze zastanawiałam się nad wszystkim, aż zasnęłam.
Poczułam jak ktoś mnie szturcha w ramię. Próbowałam tego kogoś odgonić, ale nic to nie dało. W końcu otworzyłam moje zalepione oczy i spojrzałam na winowajcę. Moja mama stała z rękami podpartymi na biodrach.
- Budzę cię już od dwóch minut! Harry czeka na ciebie na dole! Złaź natychmiast! - mama krzyknęła i wyszła z pokoju. A ja jak struś pędziwiatr rzuciłam się do szafy ubierając szybko sweter i rurki, a w między czasie czesałam włosy. Porwałam torbę z biurka i zbiegłam na dół w skarpetkach. Usłyszała głosy w kuchni.
- No nareszcie. Gdyby nie twoja mama przespałabyś nasze spotkanie - Loczek szeroko się uśmiechnął. Wyglądał lepiej niż zwykle, podciął włosy, tak to się zmieniło.
- Myślę, że niewiele bym straciła - mruknęłam i uśmiechnęłam się zadziorczo, Harry przeszedł koło mnie i uderzył swoją kurtką prostu w mój brzuch.
- Och przepraszam to było nie zamierzone - powiedział sztucznie. Przybrałam minę "jeszcze się policzymy" i zaczęłam ubierać buty, a potem kurtkę - Zoey będzie w domu przed północą - Harry zakomunikował mojej mamie.
- No dobrze, ale spróbujcie się spóźnić, choć minutę - uśmiechnęła się mama.
Idąc z Harry'm do auta ciągle się przepychaliśmy aż udało mi się go wrzucić do śniegu.
- Teraz pożałujesz - wstał szybko i rzucił się na mnie jak godzilla na bezbronne zwierzę. Zaczął obkładać mnie śniegiem.
- Dobra! Stop! Poddaję się! - krzyknęłam. On tylko się zaśmiał i pociągnął mnie w stronę samochodu - to gdzie jedziemy? - zapytałam gdy siedzieliśmy już w samochodzie.
- Pomyślałem, że może przespacerujemy się po Melrose, podobno jest tam zimowy festyn, chcę zobaczyć te dekoracje - Harry mówił dalej, a ja zamarłam. Nie możemy jechać na Melrose! Jeśli spotkam tam Alana, to będzie po mnie! To pewne. Harry się na mnie wścieknie, tak samo jak mój chłopak. Przez to reszta chłopaków się ode mnie odwróci, a Grace tylko pokiwa głową i powie "a nie mówiłam?" - Zoe? Mówię do ciebie.
- O sorki! Trochę się zamyśliłam. Musimy jechać na Melrose? Nie możemy porobić czegoś innego? - zapytałam.
- A co byś chciała? Wiesz chłopaków nie ma w domu... - zaśmiał się jak typowy nastoletni zboczuch. Dlatego uderzyłam go tam gdzie zawsze go uderzam.
- Prowadzę! - pisnął i odchrząknął - powaliło cię?!
- To przestań mieć takie brudne myśli!
- Jestem nastolatkiem, w którym buzują hormony. To normalne! - jego oczy się poszerzyły - jedziemy na Melrose i sprawa zamknięta.
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Gdy wyszliśmy na tą nieszczęsną ulicę, to przyznam, że dech zaprało mi w piersiach. Wszystko było przystrojone światełkami, płatki śniegu delikatnie opadały na ziemię, a ludzie chodzili po chodnikach, jedni się śmiali i wygłupiali inni natomiast szli cicho, ale na ich twarzach pojawiało się zadowolenie. Bez namysłu wzięłam Harr'ego pod ramię i poszłam z nim wzdłuż drogi, gdzie porozstawiane były stoiska z przeróżnymi rzeczami. Zaczęliśmy od kupienia gorącej czekolady. Ciepły kubek ogrzewał mi moje gołe palce. Jak zwykle zapomniałam wziąć rękawiczek. Chodziliśmy przez półgodziny w te i z powrotem. Ja ciągle rozglądałam się za moim chłopakiem, na szczęście nigdzie go nie widziałam.
- Zjemy coś może w pizzerii co ty na to? Jestem trochę głodny.
- Hm... No dobra. Ale bierzemy tą z kurczakiem.
- Nie! Dlaczego, Zoey! Weźmy inną co? Zayn też zawsze chce tą z kurczakiem! - burzył się jak 10 latek, który nie dostał tej zabawki co chciał. Nie mówiłam mu, że można wziąc pizzę pół na pół, żeby zrobić mu na złość. Weszliśmy do środka gdzie od razy zauważyłam Alana. Stanęłam bez ruchu.
- Idź zamów, ja muszę siku! - krzyknęłam i pobiegłam do łazienki.
Siedziałam w łazience już jakieś dziesięć minut czekając na jakiś pomysł który zadzwoniłby mi w głowie. Jedyne co przychodziło mi do głowy to zjedzenie na dworze, ale, że jest styczeń temperatura powietrza wynosi - 10 stopni, nie jest to najlepsze wyjście.
Ukradkiem wyjrzałam z łazienki na salę. Al i jego kumple dalej siedzieli przy stole i bawili się w najlepsze. Poszukałam wzrokiem Hazzę, który siedział przy naszym stoliku i robił sobie zdjęcia z fankami. No dobra Zoe, dajesz. Przebiegłam niczym ninja przez salę i usiadłam idealnie za kwiatkiem tak, że mój chłopak w ogóle nie miał pojęcia, że jestem w tej pizzerii. Harry pożegnał się z wielbicielkami i spojrzał na mnie pytająco.
- Wszystko gra?
- No pewnie! - szybko odpowiedziałam - kiedy pizza?
- Za chwilę powinna być - oparł głowę na ręce.
Pizza pojawiła się chwilę później. Obydwoje rzuciliśmy się na to jak wygłodniałe lwy. Po dwudziestu minutach pizzy nie było, a my siedzieliśmy zadowoleni i najedzeni.
- W życiu nie jadłem tak dobrej pizzy, zwłaszcza, że jadłem ją z bardzo ładną towarzyszką - uśmiechnął się, a po jego oczach widać było, że jego umysł przeszedł na tryb "brudnomyślca Hazza". Kopnęłam go w kolano - Auć!
- Przepraszam, mam takie niekontrolowane ruchy - uśmiechnęłam się, ale mina szybko mi zrzedła, gdy tylko zobaczyłam, że Alan zaczyna się zbierać. Bez namysłu wskoczyłam pod stół. Czekałam chwilę.
- Zoe? Co ty robisz? - na twarz Harrego, którego teraz okalały opadające loki ze wszystkich stron, podskoczyłam i uderzyłam się w stół. Szybko rozmasowałam głowę.
- Ja? Szukam kolczyka.
- Jakoś wszystkie są na swoim miejscu - popatrzył na moje uszy.
- Mam też kolczyk w pępku - odgryzłam się i udawałam, że szukam kolczyka. Zobaczyłam jak trampki Al'a przechodzą koło naszego stolika i wychodzą na zewnątrz. Wyszłam zadowolona spod stołu - musiałam go zostawić w domu.
- Mhym... To co idziemy? - Harry wstał i ubrał kurtkę.
- Nie poczekasz aż odpowiem?
- A po co? - zaczął się śmiać, a ja wywróciłam oczami. Wstałam od stołu i wykonałam te same czynności co on. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie od razu uderzyło nas zimne powietrze usiedliśmy na ławeczce.
- Zaraz będziemy musieli się zbierać - Harry przerwał ciszę - Nie mogę uwierzyć, że tak zaczęłaś mi ulegać.
- Nie mów hop, może robię to dla zmyłki? - uśmiechnęłam się.
- Ta ta - Harry popatrzył na moje ręce, które były czerwone od zimna - zaraz wracam - nawet na mnie nie patrząc poleciał w tłum. Siedziałam tak i czekałam na niego aż się wreszcie pojawi. Minęła chwila aż wreszcie się pojawił trzymając coś w ręku. Okazało się, że były to rękawiczki, które przypominały pieski.
- Nie mogłem już patrzeć na twoje ręce - podał mi zbawienne rękawiczki, które od razu ubrałam.
- Dziękuję.
- W końcu zwykle trzeba coś kupić dziewczynie na randce - uśmiechnął się - nawet nie zaprzeczasz, że to randka - na te słowa tylko wzruszyłam ramionami - to co zbieramy się? - przytaknęłam. Poszliśmy w stronę auta, wsiedliśmy i pojechaliśmy w stronę mojego domu. Byłam już trochę śpiąca i dogryzanie Haroldowi było już naprawdę męczące, dlatego dałam sobie spokój. Oparłam głowę o szybę, a moje oczy powoli się zamykały.
- Twoja mama jest w domu? - zapytał.
- N-nie - odpowiedziałam i ziewnęłam. Harry jeszcze się mnie o coś pytał, ale ja już odpłynęłam.
Czułam jak silne ramiona niosą mnie, chwilę później usłyszałam otwieranie drzwi. Poczułam tylko jak jestem kładziona na łóżku. Chłopak zdjął mi kurtkę, czapkę i rękawiczki, a potem buty. Przykrył mnie kołdrą i pocałował w czoło.
- Dziękuję za rękawiczki - powiedziałam zachrypniętym głosem.
- Nie ma za co, złotko - szepnął mi do ucha i wyszedł z pokoju, a ja poczułam jak powieki kleją się. Chwilę później spałam już jak małe dziecko.
Mam pewne sprawy:
1. Jak widzicie po prawej stronie jest sonda. Proszę głosujcie jakie chcielibyście zakończenie. Opowiadanie jeszcze się nie kończy, ale chciałabym już wiedzieć co byście woleli, bo chcę sobie to wszystko zaplanować. Dlatego GŁOSUJCIE!!!!
2. Przepraszam was, że nie komentuję waszych blogów, ale zwykle czytam co napiszecie, ale albo zapominam wam skomentować, albo czytam na komórce i jakby nie mam możliwości. Obiecuję, że wam wszystko po komentuję i zacznę nawet dzisiaj. Wasze opowiadania są naprawdę świetne i czasem nawet się cieszę, że mam więcej rozdziałów do przeczytania niż tylko jeden.
3. Te dziewczyny co zapraszają mnie do siebie. Naprawdę bardzo chętnie poczytałabym wasze opowiadania, więc jak tylko znajdę chwilkę to sobie poczytam. Czasem po prostu nie mam czasu i wszystko mi się miesza, jeszcze jak siądę przed komputerem, to zamiast robić coś pożytecznego, marnuję czas.
No to mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał, coś nie mogę się skupić i napisać czegoś porządnego -.-
Sorry, że ta randka Harrego i Zoe tak średnio mi wyszła, ale starałam się, naprawdę.
Jak myślicie Harry ma dziewczynę? Ostatnio dużo o tym piszą, że ciągle się spotyka z jakąś dziewczyną. No cóż zobaczymy. Biedny Niall zostałby tylko on...
|Grace| O5 Stycznia
Dziwnie się czułam idąc ze szkoły w styczniu w krótkim rękawku i spódnicy. Także przez jakiś czas musiałam się przyzwyczaić do tego, że nie muszę nosić mundurka. Choć bardzo tęskniłam za Londynem i moimi starymi przyjaciółmi, to jednak polubiłam San Francisco. Zdecydowałam się na przeprowadzkę, ze względu na relacje z moją mamą. Na pewno dobrze zrobiłam, ponieważ ja i mama zaczęłyśmy wreszcie normalnie rozmawiać i spędzać ze sobą więcej czasu. Przyjaźń z zespołem "One Direction" było dla mnie jak sen z którego wybudziłam się dawno temu. Ich trasa przedłużała się i przedłużała aż w końcu stanęło na czterech miesiącach. Nie miałam z nimi już żadnego kontaktu, zwłaszcza z Zayn'em. Z tego co słyszałam znalazł sobie kogoś i podobno jest bardzo szczęśliwi. Cóż cieszę się. Harry i Zoey wciąż są przyjaciółmi, trudno było, żeby cokolwiek się zmieniło, skoro jego cały czas nie było. Leah i Sophie wciąż krążyły między Loui'm, a Liam'em. U Niall'a i Ellie stawało się coraz gorzej, co prawda El odwiedziła go na dwa tygodnie, ale wiele to nie dało. Gdy tylko miałam okazję zobaczyć, któregoś z nich, widać było jak smutni są i że jest im naprawdę ciężko. Ja odpoczęłam od tego wszystkiego i zaczęłam coś nowego. Choć wciąż nie wiedziałam, na które studia powinnam się wybrać, czy miałam zostać w San Francisco czy wrócić do Londynu.
Weszłam przez bramkę do naszego małego domku. Gdy tylko znalazłam się wewnątrz poczułam przyjemny zapach gotującego się obiadu. Przeszłam przez mały przedpokój, zdjęłam buty i rzuciłam torbę na schody. Weszłam do salonu, gdzie światło odbijało się od naszych białych ścian. Kiedy Mark odszedł od mamy zabrał także pieniądza, dlatego nie było ciekawie, ale dawałyśmy radę. Meble kupiłyśmy na wyprzedażach na przedmieściach, a dom kupiłyśmy za bardzo małe pieniądze.
Mama wyszła z kuchni wycierając ręce ścierką, a jej włosy żyły swoim życiem.
- Cześć skarbie, jak było w szkole? - mama zapytała się to co zawsze.
- W porządku - odpowiedziałam jej rutynowo.
- Zoey wydzwaniała do ciebie jakby oszalała, podobno jakaś bardzo ważna sprawa. Powiedziałam jej, że jak będziesz w domu to na pewno do niej zadzwonisz na Skapie i .... - dalej nie słuchałam mamy tylko poleciałam jak na skrzydłach na górę i włączyłam laptopa. Czekałam niecierpliwie aż się załączy, a kiedy to nastąpiło od razu wybrałam Zoey. Po paru sygnałach usłyszałam jej głos i zobaczyłam jej twarz:
- Grace! No nareszcie! Kochana ile się działo, przez ostatni czas! - nadawała jak głupia.
- Poczekaj Zoe, spokojnie - pomachałam rękami.
- No dobrze, więc pierwsza sprawa. Nie wiem dlaczego ci to mówię, ale jak wiesz ostatnio wiele się u mnie zmieniło - przełknęła ślinę - bo chłopcy już wrócili i Harry oczywiście musiał od razu się ze mną zobaczyć. Zaprosił mnie na randkę.
- Chwila, Zo, przecież ty masz chłopaka - powiedziałam po chwili zastanowienia.
- No niby tak, ale, ja no nie wiem, nie umiałam mu odmówić...
- A powiedziałaś mu chociaż, że masz kogoś?
- No nie... - mruknęła - powiem mu, ale później. Zobaczę co z tego w ogóle wyjdzie, jeśli się okaże to bez sensu to po co mam zrywać z Alan'em?
- No dobrze, ale nie jest to w porządku wobec nich - odpowiedziałam.
- Dobra, dobra, a teraz druga sprawa. Widzisz mój tata ma domek zimowy na Alasce i za niedługo są ferie zimowe, więc pomyślałam, że pojedziemy wszyscy razem, aby trochę spędzić ze sobą czas. Co ty na to?
- A czy Zayn jedzie? - było to pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy. Zoey chwilę na mnie patrzyła.
- Nie. Już się go pytałam, ale powiedział, że chce spędzić ten czas z rodziną - z jednej strony poczułam ulgę, ale też zawód.
- Dobrze w takim razie jadę. Moja mama i tak chciała mnie gdzieś wysłać, a to będzie idealne - odpowiedziałam szybko.
- No dobrze, więc wyjazd ustaliliśmy na początek lutego, jedziemy na dwa tygodnie. Jeszcze się zdzwonimy. Pa. - szybko powiedziała i się rozłączyła, a ja opadłam na krzesło.
|Zoey| O6 Stycznia
- Zoe, wszystko ok? - zapytał Alan, bawiąc się moją ręką. Siedzieliśmy na ławce w parku, popijając gorącą czekoladę.
- Tak, czemu miało by nie być? - odpowiedziałam pytaniem. Co prawda od rana w mojej głowie siedział Harry i nasza wspólna randka. Dlaczego się tym tak przejmowałam? To tylko Harry.
- Znowu to robisz - powiedział.
- Przepraszam, dzisiaj mam jakiś dziwny dzień.
- To akurat widać. Mówisz przepraszam, a to już jest naprawdę dziwne - uniósł brwi, a ja uderzyłam go w ramię.
- Dobra ja lecę, moja mama chciała abym była dzisiaj wcześniej - szybko wstałam.
- Jak chcesz. Przyjdziesz dzisiaj na Melrose? Spotykam się z paroma kumplami, myślałem, że może też byś przyszła?
- Nie - odpowiedziałam bez zastanowienia - mam... eee... no, mama chciała, żebym jej pomogła w porządkach na strychu. Jak zawsze musi mi zabrać piątek - kłamstwa leciały mi z ust bezproblemowo, największym było to, że my nawet nie posiadamy czegoś takiego jak strych - no to ja lecę - Al wstał i objął mnie w pasie. Cmoknęłam go wymijająco i pobiegłam w stronę domu. Gdy tylko tam dotarłam szybko poszłam do pokoju. Grace miała rację, to nie jest w porządku, wobec nich. Alan jest miłym i zwariowanym chłopakiem, o takim zawsze marzyłam, natomiast Hazza, zawsze miał w sobie to coś. Co niby miałam zrobić? Chwilę jeszcze zastanawiałam się nad wszystkim, aż zasnęłam.
Poczułam jak ktoś mnie szturcha w ramię. Próbowałam tego kogoś odgonić, ale nic to nie dało. W końcu otworzyłam moje zalepione oczy i spojrzałam na winowajcę. Moja mama stała z rękami podpartymi na biodrach.
- Budzę cię już od dwóch minut! Harry czeka na ciebie na dole! Złaź natychmiast! - mama krzyknęła i wyszła z pokoju. A ja jak struś pędziwiatr rzuciłam się do szafy ubierając szybko sweter i rurki, a w między czasie czesałam włosy. Porwałam torbę z biurka i zbiegłam na dół w skarpetkach. Usłyszała głosy w kuchni.
- No nareszcie. Gdyby nie twoja mama przespałabyś nasze spotkanie - Loczek szeroko się uśmiechnął. Wyglądał lepiej niż zwykle, podciął włosy, tak to się zmieniło.
- Myślę, że niewiele bym straciła - mruknęłam i uśmiechnęłam się zadziorczo, Harry przeszedł koło mnie i uderzył swoją kurtką prostu w mój brzuch.
- Och przepraszam to było nie zamierzone - powiedział sztucznie. Przybrałam minę "jeszcze się policzymy" i zaczęłam ubierać buty, a potem kurtkę - Zoey będzie w domu przed północą - Harry zakomunikował mojej mamie.
- No dobrze, ale spróbujcie się spóźnić, choć minutę - uśmiechnęła się mama.
Idąc z Harry'm do auta ciągle się przepychaliśmy aż udało mi się go wrzucić do śniegu.
- Teraz pożałujesz - wstał szybko i rzucił się na mnie jak godzilla na bezbronne zwierzę. Zaczął obkładać mnie śniegiem.
- Dobra! Stop! Poddaję się! - krzyknęłam. On tylko się zaśmiał i pociągnął mnie w stronę samochodu - to gdzie jedziemy? - zapytałam gdy siedzieliśmy już w samochodzie.
- Pomyślałem, że może przespacerujemy się po Melrose, podobno jest tam zimowy festyn, chcę zobaczyć te dekoracje - Harry mówił dalej, a ja zamarłam. Nie możemy jechać na Melrose! Jeśli spotkam tam Alana, to będzie po mnie! To pewne. Harry się na mnie wścieknie, tak samo jak mój chłopak. Przez to reszta chłopaków się ode mnie odwróci, a Grace tylko pokiwa głową i powie "a nie mówiłam?" - Zoe? Mówię do ciebie.
- O sorki! Trochę się zamyśliłam. Musimy jechać na Melrose? Nie możemy porobić czegoś innego? - zapytałam.
- A co byś chciała? Wiesz chłopaków nie ma w domu... - zaśmiał się jak typowy nastoletni zboczuch. Dlatego uderzyłam go tam gdzie zawsze go uderzam.
- Prowadzę! - pisnął i odchrząknął - powaliło cię?!
- To przestań mieć takie brudne myśli!
- Jestem nastolatkiem, w którym buzują hormony. To normalne! - jego oczy się poszerzyły - jedziemy na Melrose i sprawa zamknięta.
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Gdy wyszliśmy na tą nieszczęsną ulicę, to przyznam, że dech zaprało mi w piersiach. Wszystko było przystrojone światełkami, płatki śniegu delikatnie opadały na ziemię, a ludzie chodzili po chodnikach, jedni się śmiali i wygłupiali inni natomiast szli cicho, ale na ich twarzach pojawiało się zadowolenie. Bez namysłu wzięłam Harr'ego pod ramię i poszłam z nim wzdłuż drogi, gdzie porozstawiane były stoiska z przeróżnymi rzeczami. Zaczęliśmy od kupienia gorącej czekolady. Ciepły kubek ogrzewał mi moje gołe palce. Jak zwykle zapomniałam wziąć rękawiczek. Chodziliśmy przez półgodziny w te i z powrotem. Ja ciągle rozglądałam się za moim chłopakiem, na szczęście nigdzie go nie widziałam.
- Zjemy coś może w pizzerii co ty na to? Jestem trochę głodny.
- Hm... No dobra. Ale bierzemy tą z kurczakiem.
- Nie! Dlaczego, Zoey! Weźmy inną co? Zayn też zawsze chce tą z kurczakiem! - burzył się jak 10 latek, który nie dostał tej zabawki co chciał. Nie mówiłam mu, że można wziąc pizzę pół na pół, żeby zrobić mu na złość. Weszliśmy do środka gdzie od razy zauważyłam Alana. Stanęłam bez ruchu.
- Idź zamów, ja muszę siku! - krzyknęłam i pobiegłam do łazienki.
Siedziałam w łazience już jakieś dziesięć minut czekając na jakiś pomysł który zadzwoniłby mi w głowie. Jedyne co przychodziło mi do głowy to zjedzenie na dworze, ale, że jest styczeń temperatura powietrza wynosi - 10 stopni, nie jest to najlepsze wyjście.
Ukradkiem wyjrzałam z łazienki na salę. Al i jego kumple dalej siedzieli przy stole i bawili się w najlepsze. Poszukałam wzrokiem Hazzę, który siedział przy naszym stoliku i robił sobie zdjęcia z fankami. No dobra Zoe, dajesz. Przebiegłam niczym ninja przez salę i usiadłam idealnie za kwiatkiem tak, że mój chłopak w ogóle nie miał pojęcia, że jestem w tej pizzerii. Harry pożegnał się z wielbicielkami i spojrzał na mnie pytająco.
- Wszystko gra?
- No pewnie! - szybko odpowiedziałam - kiedy pizza?
- Za chwilę powinna być - oparł głowę na ręce.
Pizza pojawiła się chwilę później. Obydwoje rzuciliśmy się na to jak wygłodniałe lwy. Po dwudziestu minutach pizzy nie było, a my siedzieliśmy zadowoleni i najedzeni.
- W życiu nie jadłem tak dobrej pizzy, zwłaszcza, że jadłem ją z bardzo ładną towarzyszką - uśmiechnął się, a po jego oczach widać było, że jego umysł przeszedł na tryb "brudnomyślca Hazza". Kopnęłam go w kolano - Auć!
- Przepraszam, mam takie niekontrolowane ruchy - uśmiechnęłam się, ale mina szybko mi zrzedła, gdy tylko zobaczyłam, że Alan zaczyna się zbierać. Bez namysłu wskoczyłam pod stół. Czekałam chwilę.
- Zoe? Co ty robisz? - na twarz Harrego, którego teraz okalały opadające loki ze wszystkich stron, podskoczyłam i uderzyłam się w stół. Szybko rozmasowałam głowę.
- Ja? Szukam kolczyka.
- Jakoś wszystkie są na swoim miejscu - popatrzył na moje uszy.
- Mam też kolczyk w pępku - odgryzłam się i udawałam, że szukam kolczyka. Zobaczyłam jak trampki Al'a przechodzą koło naszego stolika i wychodzą na zewnątrz. Wyszłam zadowolona spod stołu - musiałam go zostawić w domu.
- Mhym... To co idziemy? - Harry wstał i ubrał kurtkę.
- Nie poczekasz aż odpowiem?
- A po co? - zaczął się śmiać, a ja wywróciłam oczami. Wstałam od stołu i wykonałam te same czynności co on. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie od razu uderzyło nas zimne powietrze usiedliśmy na ławeczce.
- Zaraz będziemy musieli się zbierać - Harry przerwał ciszę - Nie mogę uwierzyć, że tak zaczęłaś mi ulegać.
- Nie mów hop, może robię to dla zmyłki? - uśmiechnęłam się.
- Ta ta - Harry popatrzył na moje ręce, które były czerwone od zimna - zaraz wracam - nawet na mnie nie patrząc poleciał w tłum. Siedziałam tak i czekałam na niego aż się wreszcie pojawi. Minęła chwila aż wreszcie się pojawił trzymając coś w ręku. Okazało się, że były to rękawiczki, które przypominały pieski.
- Nie mogłem już patrzeć na twoje ręce - podał mi zbawienne rękawiczki, które od razu ubrałam.
- Dziękuję.
- W końcu zwykle trzeba coś kupić dziewczynie na randce - uśmiechnął się - nawet nie zaprzeczasz, że to randka - na te słowa tylko wzruszyłam ramionami - to co zbieramy się? - przytaknęłam. Poszliśmy w stronę auta, wsiedliśmy i pojechaliśmy w stronę mojego domu. Byłam już trochę śpiąca i dogryzanie Haroldowi było już naprawdę męczące, dlatego dałam sobie spokój. Oparłam głowę o szybę, a moje oczy powoli się zamykały.
- Twoja mama jest w domu? - zapytał.
- N-nie - odpowiedziałam i ziewnęłam. Harry jeszcze się mnie o coś pytał, ale ja już odpłynęłam.
Czułam jak silne ramiona niosą mnie, chwilę później usłyszałam otwieranie drzwi. Poczułam tylko jak jestem kładziona na łóżku. Chłopak zdjął mi kurtkę, czapkę i rękawiczki, a potem buty. Przykrył mnie kołdrą i pocałował w czoło.
- Dziękuję za rękawiczki - powiedziałam zachrypniętym głosem.
- Nie ma za co, złotko - szepnął mi do ucha i wyszedł z pokoju, a ja poczułam jak powieki kleją się. Chwilę później spałam już jak małe dziecko.
``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
No dobra macie rozdział :DMam pewne sprawy:
1. Jak widzicie po prawej stronie jest sonda. Proszę głosujcie jakie chcielibyście zakończenie. Opowiadanie jeszcze się nie kończy, ale chciałabym już wiedzieć co byście woleli, bo chcę sobie to wszystko zaplanować. Dlatego GŁOSUJCIE!!!!
2. Przepraszam was, że nie komentuję waszych blogów, ale zwykle czytam co napiszecie, ale albo zapominam wam skomentować, albo czytam na komórce i jakby nie mam możliwości. Obiecuję, że wam wszystko po komentuję i zacznę nawet dzisiaj. Wasze opowiadania są naprawdę świetne i czasem nawet się cieszę, że mam więcej rozdziałów do przeczytania niż tylko jeden.
3. Te dziewczyny co zapraszają mnie do siebie. Naprawdę bardzo chętnie poczytałabym wasze opowiadania, więc jak tylko znajdę chwilkę to sobie poczytam. Czasem po prostu nie mam czasu i wszystko mi się miesza, jeszcze jak siądę przed komputerem, to zamiast robić coś pożytecznego, marnuję czas.
No to mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał, coś nie mogę się skupić i napisać czegoś porządnego -.-
Sorry, że ta randka Harrego i Zoe tak średnio mi wyszła, ale starałam się, naprawdę.
Jak myślicie Harry ma dziewczynę? Ostatnio dużo o tym piszą, że ciągle się spotyka z jakąś dziewczyną. No cóż zobaczymy. Biedny Niall zostałby tylko on...
KISS, KISS, KISS!!!!!
środa, 20 czerwca 2012
~ Rozdział Dwudziesty Siódmy ~
|Liam| 21 Września
- Przyznaję, to mu dobrze zrobi - powiedziałem do telefonu, patrząc przez okno.
- Ciężko mi o tym mówić, boli mnie to, bo wciąż coś do niego czuję... - mruknęła Grace. Rozmawialiśmy już dobrą godzinę, dziewczyna nie miała się komu wygadać, więc zostałem ja. Było po drugiej w nocy, ale my nocne marki, często spędzaliśmy właśnie tak noce rozmawiając o wszystkim i jednocześnie o niczym. Wszędzie światła były pogaszone. Chłopcy dawno już spali. Siedziałem po ciemku w pokoju i oglądałem miasto, które teraz było pełne migoczących, żółtych światełek. Choć godzina była późna Londyn nie spał - Liam?
- Tak? Przepraszam, zamyśliłem się - uśmiechnąłem się, choć wiedziałem, że mnie nie widzi.
- Nieważne - ziewnęła - będę szła spać. Jutro mam ważny test z biologii i nie jest on łatwy.
- Dasz radę. Wierzę w ciebie.
- Dzięki. Dobra to widzimy się jutro? - powiedziała zaspanym głosem.
- Mhym, dobranoc - odpowiedziałem i rozłączyłem się. Wziąłem przykład od Grace i położyłem się do łóżka, w końcu jutro wylatujemy do Sydney, a tam raczej szybko się nie dostaniemy.
Otworzyłem lekko oczy, w domy nadal panowała cisza. No tak zawsze chodzę najpóźniej spać i najwcześniej wstaję. Podniosłem się powoli i tak już nie zasnę, znając mnie. Zszedłem na dół przecierając oczy, po omacku trafiłem do kuchni, a zaraz potem do lodówki. Pewnie Niall zjadł moją ulubioną, pełnowartościową pastę z suszonych pomidorów ze szczypiorkiem. O nie. Tak nie będzie. Kiedy my mu coś zjemy obraża się na nas i trzeba go przepraszać i pojechać odkupić zjedzony produkt, natomiast on może sobie jeść co tylko ta Irlandzka dusza sobie zapragnie. Wkurzony poszedłem po schodach do jego pokoju. Z hukiem otworzyłem drzwi niczym chłopak z mojego ulubionego komiksu i rzuciłem się na jego łóżko.
- Wstawaj i idź po moją pełnowartościową pastę z suszonych pomidorów ze szczypiorkiem, ty pożeraczu dobrych rzeczy! - skakałem po nim.
- Spieprzaj Payne! Nie zjadłem tego gówna, przecież to śmierdzi jak krowi placek na kilometr - mruknął i podciął mi nogi tak, że poleciałem na łóżko.
- W takim razie kto?!
- Nie wiem, nie obchodzi mnie twoja zasrana pasta! - zakrył się kołdrą z oburzeniem. Wyszedłem z jego pokoju i zjawiłem się ponownie w kuchnie, gdzie siedział już Hazza.
- A ty co tak wcześnie? - popatrzyłem na niego ukosem.
- Trzeba się spakować i w ogóle.
- Wiesz może gdzie jest moja pełnowartościowa pasta z suszonych pomidorów ze szczypiorkiem?
- Zgniła, przynajmniej tak wydedukowałem, bo cała lodówka nią śmierdziała, więc ją wyrzuciłem - cały pewny siebie i zadowolony zajadał płatki z mlekiem.
- Harry! To jest jej normalny zapach. Dzięki niej mam sześciopak, a ty w porównaniu do mnie jesteś flaczek.
- Już dobra, nie przesadzaj - obruszył się - ja mam większe branie u dziewczyn - uśmiechnął się cwano.
Reszta dnia minęła podobnie, zamiast się pakować wygłupiliśmy się i kłóciliśmy jednocześnie. Ale w końcu udało nam się wszystko ogarnąć. Dziewczyny przyszły aby się z nami pożegnać.
- Będę tęskniła - powiedziała Leah, kiedy tuliła mnie do pożegnania.
- Ja też będę Lee. Musimy często do siebie dzwonić - wtuliłem się w jej szyję, jej zapach kojarzył mi się z dzieciństwem.
- Musimy porozmawiać - powiedziała i odsunęła się ode mnie.
- Teraz?
- Tak, teraz, to... - nie dokończyła, bo nagle pojawiła się Sophie, która zaczęła się ze mną żegnać. Lee poszła do Louis'a, na jej widok oczy od razu mu się zabłyszczały.
- Musimy więcej czasem pogadać, Liam - powiedziała Soph, a ja szeroko się uśmiechnąłem.
- Kiedy tylko chcesz - odpowiedziałem. Spojrzałem na Grace, która unikała Zayn'a jak ognia. Mulat nie był z tego zadowolony widać, że było mu smutno, no ale cóż ma za swoje.
Pożegnałem się z resztą i poszedłem do naszego samochodu, który miał nas zawieść na lotnisko. Wszyscy żegnali się ze sobą jakby już nigdy mieli się nie spotkać. W końcu pojechaliśmy. Poczułem jak Zayn lekko mnie szturcha.
- O co chodzi?
- Schrzaniłem sprawę...
- Schrzaniłeś - wszyscy powiedzieliśmy równo.
- Mogę wam powiedzieć, że już nie mam kontaktu z tymi kolesiami.
- Dobrze, ale trasa tak czy siak dobrze ci zrobi - powiedział Lou.
- Tak wiem.
- I wiesz, że nie mamy zamiaru cię pocieszać, bo całkowicie sobie na to zasłużyłeś, zważając na to, że przez jakiś zrytych kumpli straciłeś prawdopodobnie "tą jedyną" dziewczynę, a przez to masz zły humor, co się też wiąże z tym, że będziesz miał zły humor przez całą trasę i nie skorzystasz z Australii - Niall powiedział szybko ze swoim Irlandzkim akcentem.
- Dzięki, że mi to wszystko podsumowałeś - burknął Zayn i popatrzył wściekły przez okno. Spojrzeliśmy po sobie z chłopakami i wiedzieliśmy już, że nasza cudowna wycieczka do kraju kangurów i misia koali już nie będzie taka milutka jak się wydaje, bo jeśli Zayn będzie miał humorki i będzie się dąsał to my też nie będziemy zadowoleni...
|Grace| 22 Września
Mogę przyznać na pewno jedną rzecz, mam najlepsze przyjaciółki, jakie kiedykolwiek mogą istnieć na tym świecie. Dzięki nim nie byłam już taka przygnębiona tym wszystkim. Powoli szłam korytarzem naszej kamienicy. Jedyne o czym marzyłam wtedy to długa kąpiel w wannie i położenie się do ciepłego łóżeczka. Pewnie weszłam do środka mieszkania, ale kiedy zobaczyłam kto siedzi w kuchni mina mi zrzedła.
- Proszę cię tylko nie wychodź - powiedziała mama.
- Nie mam zamiaru, ale mam nadzieję, że ty szybko stąd znikniesz - odpowiedziałam - gdzie tata?
- Poszedł do sklepu, abyśmy my mogły spokojnie porozmawiać - pomyślałam, że i tak kiedyś musiało się to stać i im szybciej to załatwię, tym szybciej będę wolna. Usiadłam naprzeciwko niej i zaczęłam słuchać.
- Odeszłam od Mark'a - mama powiedziała drżącym głosem.
- Niemożliwe - spojrzałam na nią.
- Proszę cię... Chciałam cię przeprosić za wszystko, sprawy trochę potoczyły się nie tak jak powinny.
- To prawda.
- Wyprowadzam się do San Francisco i... Chciałam wiedzieć, w końcu zawsze marzyłaś aby mieszkać w tym mieście, to pomyślałam czy byś nie chciała pojechać ze mną - nie byłam już zła na nią, a wybaczyłam jej od razu po tym jak się wyniosłam do ojca. Z jednej strony od zawsze chciałam tam mieszkać i to nie tylko z powodu słońca ani mostu Golden Gate, ale także, z tego, że była tam moja wymarzona uczelnia.
- To tak jakbyś dała mi księżyc, a ja nie do końca wiem co mam z nim zrobić, mamo - powiedziałam w końcu.
- Decyzja należy wyłącznie do ciebie... - matka wcale mi tego nie ułatwiała, ale co z Ellie, Zoey i Lee, Soph, chłopakami i... Zayn'em?
- Przyznaję, to mu dobrze zrobi - powiedziałem do telefonu, patrząc przez okno.
- Ciężko mi o tym mówić, boli mnie to, bo wciąż coś do niego czuję... - mruknęła Grace. Rozmawialiśmy już dobrą godzinę, dziewczyna nie miała się komu wygadać, więc zostałem ja. Było po drugiej w nocy, ale my nocne marki, często spędzaliśmy właśnie tak noce rozmawiając o wszystkim i jednocześnie o niczym. Wszędzie światła były pogaszone. Chłopcy dawno już spali. Siedziałem po ciemku w pokoju i oglądałem miasto, które teraz było pełne migoczących, żółtych światełek. Choć godzina była późna Londyn nie spał - Liam?
- Tak? Przepraszam, zamyśliłem się - uśmiechnąłem się, choć wiedziałem, że mnie nie widzi.
- Nieważne - ziewnęła - będę szła spać. Jutro mam ważny test z biologii i nie jest on łatwy.
- Dasz radę. Wierzę w ciebie.
- Dzięki. Dobra to widzimy się jutro? - powiedziała zaspanym głosem.
- Mhym, dobranoc - odpowiedziałem i rozłączyłem się. Wziąłem przykład od Grace i położyłem się do łóżka, w końcu jutro wylatujemy do Sydney, a tam raczej szybko się nie dostaniemy.
Otworzyłem lekko oczy, w domy nadal panowała cisza. No tak zawsze chodzę najpóźniej spać i najwcześniej wstaję. Podniosłem się powoli i tak już nie zasnę, znając mnie. Zszedłem na dół przecierając oczy, po omacku trafiłem do kuchni, a zaraz potem do lodówki. Pewnie Niall zjadł moją ulubioną, pełnowartościową pastę z suszonych pomidorów ze szczypiorkiem. O nie. Tak nie będzie. Kiedy my mu coś zjemy obraża się na nas i trzeba go przepraszać i pojechać odkupić zjedzony produkt, natomiast on może sobie jeść co tylko ta Irlandzka dusza sobie zapragnie. Wkurzony poszedłem po schodach do jego pokoju. Z hukiem otworzyłem drzwi niczym chłopak z mojego ulubionego komiksu i rzuciłem się na jego łóżko.
- Wstawaj i idź po moją pełnowartościową pastę z suszonych pomidorów ze szczypiorkiem, ty pożeraczu dobrych rzeczy! - skakałem po nim.
- Spieprzaj Payne! Nie zjadłem tego gówna, przecież to śmierdzi jak krowi placek na kilometr - mruknął i podciął mi nogi tak, że poleciałem na łóżko.
- W takim razie kto?!
- Nie wiem, nie obchodzi mnie twoja zasrana pasta! - zakrył się kołdrą z oburzeniem. Wyszedłem z jego pokoju i zjawiłem się ponownie w kuchnie, gdzie siedział już Hazza.
- A ty co tak wcześnie? - popatrzyłem na niego ukosem.
- Trzeba się spakować i w ogóle.
- Wiesz może gdzie jest moja pełnowartościowa pasta z suszonych pomidorów ze szczypiorkiem?
- Zgniła, przynajmniej tak wydedukowałem, bo cała lodówka nią śmierdziała, więc ją wyrzuciłem - cały pewny siebie i zadowolony zajadał płatki z mlekiem.
- Harry! To jest jej normalny zapach. Dzięki niej mam sześciopak, a ty w porównaniu do mnie jesteś flaczek.
- Już dobra, nie przesadzaj - obruszył się - ja mam większe branie u dziewczyn - uśmiechnął się cwano.
Reszta dnia minęła podobnie, zamiast się pakować wygłupiliśmy się i kłóciliśmy jednocześnie. Ale w końcu udało nam się wszystko ogarnąć. Dziewczyny przyszły aby się z nami pożegnać.
- Będę tęskniła - powiedziała Leah, kiedy tuliła mnie do pożegnania.
- Ja też będę Lee. Musimy często do siebie dzwonić - wtuliłem się w jej szyję, jej zapach kojarzył mi się z dzieciństwem.
- Musimy porozmawiać - powiedziała i odsunęła się ode mnie.
- Teraz?
- Tak, teraz, to... - nie dokończyła, bo nagle pojawiła się Sophie, która zaczęła się ze mną żegnać. Lee poszła do Louis'a, na jej widok oczy od razu mu się zabłyszczały.
- Musimy więcej czasem pogadać, Liam - powiedziała Soph, a ja szeroko się uśmiechnąłem.
- Kiedy tylko chcesz - odpowiedziałem. Spojrzałem na Grace, która unikała Zayn'a jak ognia. Mulat nie był z tego zadowolony widać, że było mu smutno, no ale cóż ma za swoje.
Pożegnałem się z resztą i poszedłem do naszego samochodu, który miał nas zawieść na lotnisko. Wszyscy żegnali się ze sobą jakby już nigdy mieli się nie spotkać. W końcu pojechaliśmy. Poczułem jak Zayn lekko mnie szturcha.
- O co chodzi?
- Schrzaniłem sprawę...
- Schrzaniłeś - wszyscy powiedzieliśmy równo.
- Mogę wam powiedzieć, że już nie mam kontaktu z tymi kolesiami.
- Dobrze, ale trasa tak czy siak dobrze ci zrobi - powiedział Lou.
- Tak wiem.
- I wiesz, że nie mamy zamiaru cię pocieszać, bo całkowicie sobie na to zasłużyłeś, zważając na to, że przez jakiś zrytych kumpli straciłeś prawdopodobnie "tą jedyną" dziewczynę, a przez to masz zły humor, co się też wiąże z tym, że będziesz miał zły humor przez całą trasę i nie skorzystasz z Australii - Niall powiedział szybko ze swoim Irlandzkim akcentem.
- Dzięki, że mi to wszystko podsumowałeś - burknął Zayn i popatrzył wściekły przez okno. Spojrzeliśmy po sobie z chłopakami i wiedzieliśmy już, że nasza cudowna wycieczka do kraju kangurów i misia koali już nie będzie taka milutka jak się wydaje, bo jeśli Zayn będzie miał humorki i będzie się dąsał to my też nie będziemy zadowoleni...
|Grace| 22 Września
Mogę przyznać na pewno jedną rzecz, mam najlepsze przyjaciółki, jakie kiedykolwiek mogą istnieć na tym świecie. Dzięki nim nie byłam już taka przygnębiona tym wszystkim. Powoli szłam korytarzem naszej kamienicy. Jedyne o czym marzyłam wtedy to długa kąpiel w wannie i położenie się do ciepłego łóżeczka. Pewnie weszłam do środka mieszkania, ale kiedy zobaczyłam kto siedzi w kuchni mina mi zrzedła.
- Proszę cię tylko nie wychodź - powiedziała mama.
- Nie mam zamiaru, ale mam nadzieję, że ty szybko stąd znikniesz - odpowiedziałam - gdzie tata?
- Poszedł do sklepu, abyśmy my mogły spokojnie porozmawiać - pomyślałam, że i tak kiedyś musiało się to stać i im szybciej to załatwię, tym szybciej będę wolna. Usiadłam naprzeciwko niej i zaczęłam słuchać.
- Odeszłam od Mark'a - mama powiedziała drżącym głosem.
- Niemożliwe - spojrzałam na nią.
- Proszę cię... Chciałam cię przeprosić za wszystko, sprawy trochę potoczyły się nie tak jak powinny.
- To prawda.
- Wyprowadzam się do San Francisco i... Chciałam wiedzieć, w końcu zawsze marzyłaś aby mieszkać w tym mieście, to pomyślałam czy byś nie chciała pojechać ze mną - nie byłam już zła na nią, a wybaczyłam jej od razu po tym jak się wyniosłam do ojca. Z jednej strony od zawsze chciałam tam mieszkać i to nie tylko z powodu słońca ani mostu Golden Gate, ale także, z tego, że była tam moja wymarzona uczelnia.
- To tak jakbyś dała mi księżyc, a ja nie do końca wiem co mam z nim zrobić, mamo - powiedziałam w końcu.
- Decyzja należy wyłącznie do ciebie... - matka wcale mi tego nie ułatwiała, ale co z Ellie, Zoey i Lee, Soph, chłopakami i... Zayn'em?
Ok, no więc dodaję, bo potem nie będę miała kiedy, dopiero w niedzielę... Ale jest i obiecuję, że w następnym będzie więcej Harr'ego i Zoey ;P Tylko miałam to już rozplanowane i nie było dla nich miejsca w tym rozdziale :/
Jak myślicie, czy Grace się wyprowadzi?
Komentujcie, ładnie proszę i przepraszam, że tak rzadko dodaję, ale mam teraz lekkie zamieszanie z ocenami i ogólnie zakończeniem roku także naprawdę was przepraszam :D
poniedziałek, 11 czerwca 2012
~ Rozdział Dwudziesty Szósty ~
|Ellie| 2O Września
Po raz dziesiąty czytałam jedną linijkę w książce. Nie mogłam się skupić, bo wciąż myślałam o całym zdarzeniu z soboty. Kto by pomyślał, że ten słodki Irlandczyk jest takim bezdusznym ćwokiem. Myśli sobie, że kim on jest księżnym i może robić z taką chłopką jak ja co chce? O nie tu się mylisz bawiący się uczuciami, blond chłopczyku. Najbardziej boli mnie to, że poczułam coś do tego farbowanego debila. Zgrywał takie niewiniątko. Dobra Ellie wracaj do czytania! Niestety długo sobie nie poczytałam bo mój telefon zaczął dzwonić.
- Nie chcę z tobą rozmawiać, ty, ty... bezuczuciowcu! - krzyknęłam do komórki.
- Możesz mi chociaż wytłumaczyć co zrobiłem? W ogóle się nie odzywasz od soboty, martwię się El.
- Nie mów do mnie El! Pojutrze wyjeżdżasz, więc już nic nie zdziałasz.
- Owszem zdziałam, bo właśnie stoję pod twoim domem - mówił pewnym głosem.
- A może mnie nie ma w domu? - starałam się powiedzieć to przekonująco.
- Umiem wyczuć kiedy kłamiesz, po za tym widzę cię przez okno, skarbie.
- Przestań mi tu słodzić. A niby jak chciałbyś wejść, drzwi są zamknięte - nagle Niall się rozłączył. Usłyszałam tylko przekręcanie klucza. Po chwili chłopak znalazł się w salonie.
- Nie trzeba było mi mówić, gdzie trzymacie zapasowy klucz - uśmiechnął się zadziornie, a ja odłożyłam książkę i wstałam - możesz mi powiedzieć co zrobiłem?
- Oj ty już dobrze wiesz! - splotłam ręce na klatce piersiowej i uniosłam głowę do góry.
- No nie do końca....
- Słyszałam jak ty i Zayn rozmawialiście o tym swoim zakładzie związanym ze mną - powiedziałam po krótkiej przerwie. Ten chwilę na mnie patrzył intensywnie myśląc po czym uśmiechnął się szeroko.
- Zayn mnie tak jakby podpuścił, abym się wreszcie z tobą umówił. Mówiłem mu, że nie jestem pewny czy czujesz do mnie to samo, dlatego założył się ze mną abym bardziej się zmotywował do zabrania cię gdzieś - w duchu byłam cała w skowronkach i było mi wręcz głupio, że tak go oskarżyłam z tylko jednego zdania, które ledwo usłyszałam, ale niestety moja duma nie chciała tego pokazać, więc dalej miałam poważną minę.
- A ty nie powinnaś podsłuchiwać i oceniać nie znając całej prawdy.
- Chcesz powiedzieć, że gdyby nie Zayn nic by między nami nie zaszło?
- Nie możemy zapomnieć o tym wszytkim? Ważne, że oboje coś do siebie czujemy - chciał do mnie podejść, ale ja się cofnęłam - oj El, przestań...
- Nie.
- Dobra jak chcesz, ale wiedz, że pojutrze wyjeżdżam i nie zobaczymy się przez miesiąc. Nie sądziłem, że masz tak wielką dumę, żeby się tak zachowywać - szybko powiedział i wyszedł, a ja dalej stałam i poczułam wstyd, bo zachowałam się jak pięciolatka. Szybko ruszyłam w stronę wyjścia aby go jeszcze dogonić, drzwi nagle się otworzyły, gdzie pojawił się Niall.
- Przepraszam, tak głupio wszytko wyszło - powiedziałam.
- Ja też przepraszam - zrobił jeden krok w moją stronę, a ja dwa w jego. Po chwili tylko staliśmy i tuliliśmy się do siebie, przepraszając się nawzajem.
Popołudnie spędziliśmy razem. Niall pomógł mi w hiszpańskim, jest w nim naprawdę dobry, a potem oglądaliśmy filmy i zjedliśmy wielką pizzę, którą sobie zamówiliśmy. Poczułam, że już za nim tęsknię, wciąż myślałam nad tym jak wytrzymam bez niego przez ten miesiąc.
|Sophie|
Kolejny wieczór spędzałam na przejażdżce rowerem po londyńskich ulicach. Myślę, że było to dla mnie bardziej odprężające niż jakakolwiek wizyta w spa czy wyjazd do ciepłych krajów. Myślałam o wszystkim co stało się do tej pory. O Lou, z którym spędzałam teraz tak dużo czasu, o uczelni, w której mam spore zaległości i o tym, że powinnam kupić sobie nowy rower, tyle że nie mam na to funduszów, a proszenie o to rodziców było całkowicie złym pomysłem ze względu na to, że już płacą za moją naukę, która grosze nie kosztuje. Poczułam chłód na mojej skórze dlatego zatrzymałam się aby zapiąć moją zieloną kurtkę. Zrobiłam się głodna, więc poszłam do sklepy przy którym się właśnie zatrzymałam. W środku kobieta myła podłogę, bo ktoś rozbił butelkę mleka, a kasjerka stała oparta o ladę jej oczy błagały aby to wszystko się już skończyło. Poszłam do półki z przekąskami i wzięłam sobie moje ulubione ciasteczka z czekoladą. Podeszłam do kasy i dołożyłam jeszcze fantę. Sprzedawczyni popatrzyła na mnie leniwym wzrokiem i bez słowa skasowała wybrane przeze mnie produkty. Kiedy zapłaciłam za wszystko wyszłam przed sklep i oparłam się o barierkę aby skonsumować moje pyszności. Kiedy otworzyłam paczkę ktoś mnie uszczypnął w bok co spowodowało, że moje ciastka wypadły na ulice i zostały zmiażdżone przez samochód. Obróciłam się do winowajcy.
- Louis, ty pacanie! Odkupujesz mi ciastka teraz!
- Przepraszam, no. Może zamiast tego pójdziemy do restauracji. Hm? - patrzył na mnie intensywnie.
- No dobra, ale ty płacisz.
- Dobrze. Po za tym taka chudzinka jak ty i tak wiele nie zje...
Louie patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Zjadłam podwójną porcję spaghetti i do tego wielki deser w postaci ciasta czekoladowego.
- Miałaś mało jeść...
- Ja zawsze dużo jem - uśmiechnęłam się i powycierałam chusteczką.
- Dogoniłaś Niall'a, on zwykle tyle je...
- Widocznie on też należy do ludzi z dużym metabolizmem - Lou wciąż na mnie patrzył - ok ja będę się zbierać muszę zabrać rower z pod tego sklepu, jeszcze jakieś żule mi go ukradną.
- O to się nie martw już zadzwoniłem do ochroniarza aby go zabrał - Louis powiedział znużonym głosem.
- A więc tak wy bogacze sobie radzicie z takimi sprawami.
- Czasem warto śpiewać w boysbandzie, czyli co będziemy teraz robić?
- My?
- Tak, my. Nie chcę wracać do domu.
- Dlaczego? - spojrzałam na niego pytająco.
- Liam chciał coś ugotować i choć dobre serce ma to jednak w gotowaniu jest beznadziejny, jak w geografii. Chciał zrobić sernik, ale zapomniał ustawić sobie czasu i się spalił, a w całym domu śmierdzi spalenizną i czymś jeszcze.
- Możemy pojechać do mnie jeśli chcesz.
- Czy ta propozycja ma jakiś podtekst? - uniósł jedną brew.
- Nie, zboczeńcu.
- Ale i tak przyjmuję tę propozycję.
Pojechaliśmy jego samochodem w stronę mojego mieszkania. Musiałam mu tłumaczyć gdzie ma skręcić, a gdzie zatrzymać. Wreszcie dojechaliśmy do mojego domu.
- Myślałem, że nadal mieszkasz z rodzicami - powiedział, kiedy wysiadał.
- Nie, zostali w Australii, wyjechałam tutaj specjalnie na studia.
- Zostawiłaś ciepłą Australię? - dziwnie na mnie spojrzał.
- No... tak.
- He, ciekawe - pokręcił głową, a ja wskazałam mu drzwi. Szliśmy schodami do góry. Zatrzymałam się przy moich drzwiach, a zamyślony Louis wpadł na mnie - przepraszam! - krzyknął.
- Nie drzyj się, tu głównie mieszkają emeryci i wystarczy cichy dźwięk nawet kluczy, a już drą na ciebie japę, że jesteś głośno.
- Boże, jak w tym horrorze "Babcia zombie atakuje" - rozejrzał się po ciemnym korytarzu.
- Co ty oglądasz?
- Argentyńskie horrory, są najlepsze - otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Zapaliłam światło.
- Z góry przepraszam za bałagan - uśmiechnęłam się.
- To dla ciebie jest bałagan? Widocznie nie widziałaś jeszcze mojego pokoju - drugie zdanie powiedział ciszej. Zaczął się rozglądać i pierwsze co przykuło jego uwagę były zdjęcia.
- Ooo jaka słodka i niewinna małą Sophie, a to pewnie twoi rodzice.
- Owszem. Chcesz coś do picia?
- Tak najlepiej herbata o smaku papai i arbuza z cytryną i listkiem mięty dla aromatu, a i sypana, a cukier tylko trzcinowy.
- Mam tylko zwykłą herbatę lub malinową z torebki. Nie posiadam mięty, a cytryna mi spleśniała. Cukier jest tylko zwykły.
- Jak ty żyjesz?
- Normalnie? Rozpuściłeś się przez te dwa lata. To co?
- To niech będzie zwykła - mruknął niezadowolony i usiadł na kanapie - będziemy coś oglądać, masz jakieś bardzo straszne horrory?
- Tak, są pod telewizorem - powiedziałam i poszłam do mojej małej kuchni. Nastawiłam wodę i wyciągnęłam popcorn i jeszcze jakieś przekąski. Zalałam szybko herbatę i postawiłam ją na stole przed chłopakiem - bądź tak miły i zdejmij te stopy ze stolika. Boże, Harry miał rację okropnie, śmierdzą!
- Nikt mnie nie rozumie - wziął herbatę do ręki i zrobił duży łyk - o robisz jak moja mamusia.
- To dobrze?
- Bardzo - usiadłam obok niego i przykryłam się kocem. Louis włączył film. Ciągle podskakiwaliśmy albo chowaliśmy się za poduszkami. Filmy przysłał mi mój brat, który ma tak zrytą psychikę, że dla niego była to czysta komedia. Ukradkiem patrzyłam na Louis'a, który starał się mieć twardą minę, ale w ogóle mu to nie wychodziło.
Film się skończył, a my dalej siedzieliśmy w bezruchu.
- Chyba będziesz się zbierał - podpuściłam go.
- Nie ja się stąd nie ruszam, jest druga w nocy, a jak mnie zaatakują? Po za tym nie bądź taka pewna siebie, bo sama o mało się nie posikałaś ze strachu. Myślisz, że sama tutaj spokojnie zaśniesz?
- Dobra zostań i nie gasimy światła! - przykryłam się bardziej kocem.
- Śpimy tutaj?
- Myślę, że sypialni będzie nam wygodniej.
- O czyli mogę spać z tobą, huhu.
- Przestań! Idź pierwszy i zapal światło - powiedziałam i wskazałam mu drzwi.
- Dlaczego ja?
- No dobra razem - ruszyliśmy do pokoju. Louis szybko zapalił światło i rzucił się na łóżko, po chwili dołączyłam do niego zostawiając lampkę nocną włączoną.
Dodaję szybciej niż poprzedni :) Mam nadzieję, że się wam podoba.
Chciałam wam podziękować za te wszystkie komentarze one na serio dają taką motywacje. :D
Następny pojawi się niebawem, raczej w piątek, bo mam dużo poprawiania w końcu za niedługo wystawianie ocen, a ja zwykle wszystko robię na ostatnią chwilę ;P
Po raz dziesiąty czytałam jedną linijkę w książce. Nie mogłam się skupić, bo wciąż myślałam o całym zdarzeniu z soboty. Kto by pomyślał, że ten słodki Irlandczyk jest takim bezdusznym ćwokiem. Myśli sobie, że kim on jest księżnym i może robić z taką chłopką jak ja co chce? O nie tu się mylisz bawiący się uczuciami, blond chłopczyku. Najbardziej boli mnie to, że poczułam coś do tego farbowanego debila. Zgrywał takie niewiniątko. Dobra Ellie wracaj do czytania! Niestety długo sobie nie poczytałam bo mój telefon zaczął dzwonić.
- Nie chcę z tobą rozmawiać, ty, ty... bezuczuciowcu! - krzyknęłam do komórki.
- Możesz mi chociaż wytłumaczyć co zrobiłem? W ogóle się nie odzywasz od soboty, martwię się El.
- Nie mów do mnie El! Pojutrze wyjeżdżasz, więc już nic nie zdziałasz.
- Owszem zdziałam, bo właśnie stoję pod twoim domem - mówił pewnym głosem.
- A może mnie nie ma w domu? - starałam się powiedzieć to przekonująco.
- Umiem wyczuć kiedy kłamiesz, po za tym widzę cię przez okno, skarbie.
- Przestań mi tu słodzić. A niby jak chciałbyś wejść, drzwi są zamknięte - nagle Niall się rozłączył. Usłyszałam tylko przekręcanie klucza. Po chwili chłopak znalazł się w salonie.
- Nie trzeba było mi mówić, gdzie trzymacie zapasowy klucz - uśmiechnął się zadziornie, a ja odłożyłam książkę i wstałam - możesz mi powiedzieć co zrobiłem?
- Oj ty już dobrze wiesz! - splotłam ręce na klatce piersiowej i uniosłam głowę do góry.
- No nie do końca....
- Słyszałam jak ty i Zayn rozmawialiście o tym swoim zakładzie związanym ze mną - powiedziałam po krótkiej przerwie. Ten chwilę na mnie patrzył intensywnie myśląc po czym uśmiechnął się szeroko.
- Zayn mnie tak jakby podpuścił, abym się wreszcie z tobą umówił. Mówiłem mu, że nie jestem pewny czy czujesz do mnie to samo, dlatego założył się ze mną abym bardziej się zmotywował do zabrania cię gdzieś - w duchu byłam cała w skowronkach i było mi wręcz głupio, że tak go oskarżyłam z tylko jednego zdania, które ledwo usłyszałam, ale niestety moja duma nie chciała tego pokazać, więc dalej miałam poważną minę.
- A ty nie powinnaś podsłuchiwać i oceniać nie znając całej prawdy.
- Chcesz powiedzieć, że gdyby nie Zayn nic by między nami nie zaszło?
- Nie możemy zapomnieć o tym wszytkim? Ważne, że oboje coś do siebie czujemy - chciał do mnie podejść, ale ja się cofnęłam - oj El, przestań...
- Nie.
- Dobra jak chcesz, ale wiedz, że pojutrze wyjeżdżam i nie zobaczymy się przez miesiąc. Nie sądziłem, że masz tak wielką dumę, żeby się tak zachowywać - szybko powiedział i wyszedł, a ja dalej stałam i poczułam wstyd, bo zachowałam się jak pięciolatka. Szybko ruszyłam w stronę wyjścia aby go jeszcze dogonić, drzwi nagle się otworzyły, gdzie pojawił się Niall.
- Przepraszam, tak głupio wszytko wyszło - powiedziałam.
- Ja też przepraszam - zrobił jeden krok w moją stronę, a ja dwa w jego. Po chwili tylko staliśmy i tuliliśmy się do siebie, przepraszając się nawzajem.
Popołudnie spędziliśmy razem. Niall pomógł mi w hiszpańskim, jest w nim naprawdę dobry, a potem oglądaliśmy filmy i zjedliśmy wielką pizzę, którą sobie zamówiliśmy. Poczułam, że już za nim tęsknię, wciąż myślałam nad tym jak wytrzymam bez niego przez ten miesiąc.
|Sophie|
Kolejny wieczór spędzałam na przejażdżce rowerem po londyńskich ulicach. Myślę, że było to dla mnie bardziej odprężające niż jakakolwiek wizyta w spa czy wyjazd do ciepłych krajów. Myślałam o wszystkim co stało się do tej pory. O Lou, z którym spędzałam teraz tak dużo czasu, o uczelni, w której mam spore zaległości i o tym, że powinnam kupić sobie nowy rower, tyle że nie mam na to funduszów, a proszenie o to rodziców było całkowicie złym pomysłem ze względu na to, że już płacą za moją naukę, która grosze nie kosztuje. Poczułam chłód na mojej skórze dlatego zatrzymałam się aby zapiąć moją zieloną kurtkę. Zrobiłam się głodna, więc poszłam do sklepy przy którym się właśnie zatrzymałam. W środku kobieta myła podłogę, bo ktoś rozbił butelkę mleka, a kasjerka stała oparta o ladę jej oczy błagały aby to wszystko się już skończyło. Poszłam do półki z przekąskami i wzięłam sobie moje ulubione ciasteczka z czekoladą. Podeszłam do kasy i dołożyłam jeszcze fantę. Sprzedawczyni popatrzyła na mnie leniwym wzrokiem i bez słowa skasowała wybrane przeze mnie produkty. Kiedy zapłaciłam za wszystko wyszłam przed sklep i oparłam się o barierkę aby skonsumować moje pyszności. Kiedy otworzyłam paczkę ktoś mnie uszczypnął w bok co spowodowało, że moje ciastka wypadły na ulice i zostały zmiażdżone przez samochód. Obróciłam się do winowajcy.
- Louis, ty pacanie! Odkupujesz mi ciastka teraz!
- Przepraszam, no. Może zamiast tego pójdziemy do restauracji. Hm? - patrzył na mnie intensywnie.
- No dobra, ale ty płacisz.
- Dobrze. Po za tym taka chudzinka jak ty i tak wiele nie zje...
Louie patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Zjadłam podwójną porcję spaghetti i do tego wielki deser w postaci ciasta czekoladowego.
- Miałaś mało jeść...
- Ja zawsze dużo jem - uśmiechnęłam się i powycierałam chusteczką.
- Dogoniłaś Niall'a, on zwykle tyle je...
- Widocznie on też należy do ludzi z dużym metabolizmem - Lou wciąż na mnie patrzył - ok ja będę się zbierać muszę zabrać rower z pod tego sklepu, jeszcze jakieś żule mi go ukradną.
- O to się nie martw już zadzwoniłem do ochroniarza aby go zabrał - Louis powiedział znużonym głosem.
- A więc tak wy bogacze sobie radzicie z takimi sprawami.
- Czasem warto śpiewać w boysbandzie, czyli co będziemy teraz robić?
- My?
- Tak, my. Nie chcę wracać do domu.
- Dlaczego? - spojrzałam na niego pytająco.
- Liam chciał coś ugotować i choć dobre serce ma to jednak w gotowaniu jest beznadziejny, jak w geografii. Chciał zrobić sernik, ale zapomniał ustawić sobie czasu i się spalił, a w całym domu śmierdzi spalenizną i czymś jeszcze.
- Możemy pojechać do mnie jeśli chcesz.
- Czy ta propozycja ma jakiś podtekst? - uniósł jedną brew.
- Nie, zboczeńcu.
- Ale i tak przyjmuję tę propozycję.
Pojechaliśmy jego samochodem w stronę mojego mieszkania. Musiałam mu tłumaczyć gdzie ma skręcić, a gdzie zatrzymać. Wreszcie dojechaliśmy do mojego domu.
- Myślałem, że nadal mieszkasz z rodzicami - powiedział, kiedy wysiadał.
- Nie, zostali w Australii, wyjechałam tutaj specjalnie na studia.
- Zostawiłaś ciepłą Australię? - dziwnie na mnie spojrzał.
- No... tak.
- He, ciekawe - pokręcił głową, a ja wskazałam mu drzwi. Szliśmy schodami do góry. Zatrzymałam się przy moich drzwiach, a zamyślony Louis wpadł na mnie - przepraszam! - krzyknął.
- Nie drzyj się, tu głównie mieszkają emeryci i wystarczy cichy dźwięk nawet kluczy, a już drą na ciebie japę, że jesteś głośno.
- Boże, jak w tym horrorze "Babcia zombie atakuje" - rozejrzał się po ciemnym korytarzu.
- Co ty oglądasz?
- Argentyńskie horrory, są najlepsze - otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Zapaliłam światło.
- Z góry przepraszam za bałagan - uśmiechnęłam się.
- To dla ciebie jest bałagan? Widocznie nie widziałaś jeszcze mojego pokoju - drugie zdanie powiedział ciszej. Zaczął się rozglądać i pierwsze co przykuło jego uwagę były zdjęcia.
- Ooo jaka słodka i niewinna małą Sophie, a to pewnie twoi rodzice.
- Owszem. Chcesz coś do picia?
- Tak najlepiej herbata o smaku papai i arbuza z cytryną i listkiem mięty dla aromatu, a i sypana, a cukier tylko trzcinowy.
- Mam tylko zwykłą herbatę lub malinową z torebki. Nie posiadam mięty, a cytryna mi spleśniała. Cukier jest tylko zwykły.
- Jak ty żyjesz?
- Normalnie? Rozpuściłeś się przez te dwa lata. To co?
- To niech będzie zwykła - mruknął niezadowolony i usiadł na kanapie - będziemy coś oglądać, masz jakieś bardzo straszne horrory?
- Tak, są pod telewizorem - powiedziałam i poszłam do mojej małej kuchni. Nastawiłam wodę i wyciągnęłam popcorn i jeszcze jakieś przekąski. Zalałam szybko herbatę i postawiłam ją na stole przed chłopakiem - bądź tak miły i zdejmij te stopy ze stolika. Boże, Harry miał rację okropnie, śmierdzą!
- Nikt mnie nie rozumie - wziął herbatę do ręki i zrobił duży łyk - o robisz jak moja mamusia.
- To dobrze?
- Bardzo - usiadłam obok niego i przykryłam się kocem. Louis włączył film. Ciągle podskakiwaliśmy albo chowaliśmy się za poduszkami. Filmy przysłał mi mój brat, który ma tak zrytą psychikę, że dla niego była to czysta komedia. Ukradkiem patrzyłam na Louis'a, który starał się mieć twardą minę, ale w ogóle mu to nie wychodziło.
Film się skończył, a my dalej siedzieliśmy w bezruchu.
- Chyba będziesz się zbierał - podpuściłam go.
- Nie ja się stąd nie ruszam, jest druga w nocy, a jak mnie zaatakują? Po za tym nie bądź taka pewna siebie, bo sama o mało się nie posikałaś ze strachu. Myślisz, że sama tutaj spokojnie zaśniesz?
- Dobra zostań i nie gasimy światła! - przykryłam się bardziej kocem.
- Śpimy tutaj?
- Myślę, że sypialni będzie nam wygodniej.
- O czyli mogę spać z tobą, huhu.
- Przestań! Idź pierwszy i zapal światło - powiedziałam i wskazałam mu drzwi.
- Dlaczego ja?
- No dobra razem - ruszyliśmy do pokoju. Louis szybko zapalił światło i rzucił się na łóżko, po chwili dołączyłam do niego zostawiając lampkę nocną włączoną.
Dodaję szybciej niż poprzedni :) Mam nadzieję, że się wam podoba.
Chciałam wam podziękować za te wszystkie komentarze one na serio dają taką motywacje. :D
Następny pojawi się niebawem, raczej w piątek, bo mam dużo poprawiania w końcu za niedługo wystawianie ocen, a ja zwykle wszystko robię na ostatnią chwilę ;P
musiałam to dodać :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)