Wróciłam
do domu, byłam wściekła. Biedny telefon to odczuł, bo rzuciłam nim o ścianę.
Odkręciłam wodę w zlewie i oblałam się nią. Poszłam na górę, wyciągnęłam moją
torbę i zaczęłam pakować moje rzeczy. Do rąk wpadła mi koszulka Jev’a rzuciłam
ją w kąt. Nagle do pokoju wpadł wściekły Jev:
-
Co ty sobie wyobrażasz?! Nie poznaję cię!
-
Ja?! To ty nagle wybaczasz swojej „siostrzyczce”! Ona udaje Jev – powiedziałam,
a on odwrócił wzrok.
-
Jesteś zazdrosna? Boisz się, że nie będę miał dla ciebie czasu?
-
Co takiego?! Chodzi o to, że ona znów knuje, w dodatku nagle ufasz dziewczynie,
która wyrządziła ci tyle przykrości.
- Może
jeszcze mam ufać tobie, widziałem jak się całowałaś z tym facetem, nie
wyglądało to jakbyś się mu opierała.
-
Rzucił się na mnie! Próbowałam się wyswobodzić, ale on trzymał mnie za
nadgarstki! – po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy – nie wierzysz mi? –
patrzył na mnie, ale nie wydał żadnego dźwięku.
-
Skoro nie wierzysz mi tylko swojej siostrze, co jest idiotycznym pomysłem, nie
ma sensu tego dłużej ciągnąć.
-
Po tym co się stało nie potrafię ci już ufać... Masz rację najlepiej jak to
zakończymy – powiedział i wyszedł, a ja zaczęłam jeszcze bardziej płakać,
spakowałam resztę rzeczy do pokoju weszła Ivy.
-
Ivy! – chciałam ją przytulić, ale ona mnie odepchnęła, popatrzyłam na nią
pytająco.
-
Co się z tobą dzieje? Chłopcy musieli zawieść Tory na pogotowie, chyba ma
złamany nos!
-
Ona gra! Powiedziała mi, że próbuje zdobyć pieniądze ojca Jev’a! – zatkało mnie,
nawet moja najlepsza przyjaciółka mi nie wierzy.
-
Przestań mówić takie bzdury! Po za tym jak mogłaś zrobić coś takiego Jev’owi? – popatrzyłam na nią, cała moja twarz była
lepka od łez.
-
Ja przynajmniej nie zdradziłam go z jego najlepszym przyjacielem i chłopakiem mojej
przyjaciółki – odgryzłam się, a ona popatrzyła na mnie z nienawiścią. Wyszłam z
pokoju, po czym skierowałam się w stronę wyjścia. Zadzwoniłam po taksówkę,
która przyjechała parę sekund później. Poprosiłam o zawiezienie na lotnisko.
Zamówiłam lot przez telefon.
Dlaczego mi nie wierzyli? Za
kogo oni mnie mają? Próbowałam powstrzymać płacz, ale było mi ciężko. Dojechaliśmy
na lotnisko zapłaciłam za przejazd. Weszłam na lotnisko i popatrzyłam, o której
dokładnie mam wylot, za godzinę. Poszłam po bilet i skierowałam się w stronę
odprawy.
W samolocie próbowałam zasnąć,
ale wciąż męczyły mnie wspomnienia z ostatniego wydarzenia. Puściłam sobie w iPodzie
moją ulubioną piosenkę Coldplay „Cemeteries
of London”. Nie czułam się winna, ale było mi przykro, że moi najlepsi przyjaciele
nie wierzą mi...
*****
Stałam pod drzwiami domu, bałam
się jak to wszystko przyjmie Jason i Abey. Tylko oni mi pozostali... Była trzecia
w nocy, więc drzwi były zamknięte. Zadzwoniłam na dzwonek, po chwili otworzyła
mi zaspana Abey w szlafroku, gdy tylko mnie zobaczyła od razu się rozbudziła:
-
Co się stało kochanie? Myślałam, że przyjeżdżasz dopiero za miesiąc – weszłam do
środka, Abey zobaczyła dokładniej moją zapłakaną twarz – zrobię herbaty, a ty
usiądź wszystko mi zaraz opowiesz – poszła do kuchni. Po chwili dołączył do nas
Jason w samych spodniach.
-
Czemu już wróciłaś? – po moich policzkach popłynęły kolejne łzy, a Jason mnie
przytulił. Usiedliśmy wszyscy w salonie, gdzie opowiedziałam im o wszystkim co
zaszło i dlaczego wróciłam. Abey przytuliła mnie i powiedziała, że są po mojej
stronie.
Minęły dwa tygodnie, które
spędziłam głównie z Jason’em i Sam’em, przyjacielem mojego brata. Często robiliśmy
maratony filmowe, poprawiali mi humor, było mi to teraz potrzebne. Tęskniłam za
Jev’em w dodatku śnił mi się praktycznie każdej nocy. Najczęściej były to
koszmary.
Siedziałam w łóżku, była druga w
nocy, nie mogłam zasnąć. Patrzyłam przez okno i myślałam o chłopaku, którego
kocham, ale on mi nie wierzy. Wstałam i poszłam do pokoju Jason’a, uchyliłam
drzwi.
-
Jason?
-
Hmm?
-
Mogę z tobą spać?
-
No pewnie, wskakuj – zrobił miejsce koło siebie, wskoczyłam do ciepłego łóżka.
-
Jason?
-
Tak? – powiedział sennym głosem.
-
Czy oni mi kiedyś uwierzą?
-
Mhmm...
-
Jason! To ważna sprawa! – popatrzyłam na niego.
-
Przepraszam, ale jest noc, chciałbym się wyspać idziemy jutro do wesołego miasteczka
jeśli pamiętasz.
-
Tak, pogadamy jutro?
-
Oczywiście – przytulił się do mnie i tak zasnęliśmy.
Tak jak było ustalone szliśmy do
wesołego miasteczka. Pogoda nam dopisywała. Po raz pierwszy od dwóch tygodni
czułam się naprawdę szczęśliwa. Spotkaliśmy się w wesołym miasteczku z Alex’em
i Sam’em. Zaczęliśmy od kolejki górskiej. Wagoniki były po dwie osoby, więc
usiadłam z Sam’em.
- Boję
się – powiedziałam.
-
Przy mnie jesteś bezpieczna – wypiął klatkę piersiową i popatrzył się dumnie.
Zaśmiałam się, uwielbiałam spędzać z nim czas, czułam się przy nim wyluzowana.
Kolejka ruszyła, gdy tylko się rozpędziła zamknęłam oczy i wtuliłam się w ramię
mojego przyjaciela. Pogłaskał mnie po ręce. Na szczęście męka dobiegła końca.
-
Ale zabawa! – krzyknął ucieszony Sam.
-
Ja tak nie twierdzę...
-
Oo... Zaraz poprawię ci humor – pogilgotał mnie, ja zaczęłam się śmiać.
Poszliśmy do budki z jedzeniem i usiedliśmy przy stoliczku. Zamówiliśmy sobie
po hot dogu, spojrzał na mnie i zaczął się śmiać.
- O
co ci chodzi? – zapytałam.
-
Jesteś cała w musztardzie.
- O
– Sam się uśmiechnął i wytarł mnie serwetką – dziękuję – zawstydziłam się.
-
Nie ma za co ślicznotko – mrugnął do mnie, a ja poruszałam zalotnie brwiami.
Zaczęliśmy się śmiać.
-
Tak właściwie to gdzie jest Jason i Alex? – zapytałam.
-
Założyli się o to kto nie rzygnie na największej kolejce, a wcześniej zjedli
chyba z pięć hot dogów, byłaś chyba wtedy w łazience.
- A
tak, tak. Cóż Alex wygra, na pewno. Jason ma słaby żołądek, a o co się
założyli?
- O
poderwanie jakiejś laski.
-
Typowe... Biedna dziewczyna – powiedziałam, za tydzień zaczyna się szkoła co
wiąże się także z powrotem Jev’a. Nie dzwonili, nie pisali. Ja tak samo. W
sumie to dobrze.
Resztę dnia spędziliśmy
wygłupiając się i śmiejąc praktycznie ze wszystkiego. Sam wygrał dla mnie
wielką owcę w zbijaniu butelek. Jason i Alex też próbowali, ale wyszło im to
jak wyszło...
Późnym wieczorem poszłam się
myć, popatrzyłam do lustra, moją uwagę przykuł naszyjnik z serduszkiem od Jev’a.
Nie ściągnęłam go, Chłopak wciąż był w moim sercu... Byłam ciekawa czy on też o
mnie myśli. Weszłam do wanny. Wciąż myślałam o Jev’ie, nagle dostałam sms’a.
Wyskoczyłam z wanny jak oparzona i pobiegłam do umywalki, na której leżał telefon.
Kliknęłam na wiadomość, byłam troszkę rozczarowana. Była od Sam’a. Pisał czy
nie chcę się z nim spotkać środę, dzień przed rozpoczęciem szkoły. Odpisałam,
że chętnie. Byłam głupia myśląc, że to Jev...
Umówiliśmy się w parku o
trzeciej po południu, gdy przyszłam on już czekał.
-
Witaj słodka – przytulił mnie i pocałował w policzek, trochę dziwnie się z tym
czułam, ale może dzięki niemu zapomnę o Jev’ie. Przespacerowaliśmy się po parku
ciągle chichocząc. Potknęłam się, na całe szczęście Sam mnie złapał, ale
wybuchliśmy jeszcze większym śmiechem. Podniósł mnie i się przytuliliśmy.
Obróciłam się aby iść dalej, coś mnie zatrzymało. Zobaczyłam Jev’a patrzącego
prosto na nas.
KOMENTOWAĆ PROSZĘ! Jak zawsze.
Wasze opinie bardzo się dla mnie liczą <3
Chciałabym też wiedzieć czy jak zacznę pisać nowe opowiadanie to czy będziecie je czytać??
♥
Ja oczywiście że będę czytać! Piszesz świetnie i fajne by było zobaczyć jak też piszesz w innych, tylko mnie martwi że chcesz zakończyć to opowiadanie :( Ten rozdział jak zwykle świetny :D Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńBedziemy! Ale nie rujnuj ich pięknego związku, błaaaaagam<3
OdpowiedzUsuńVeva albo Jectoria<3
hahaha:D
Bardzo Cię podziwiam:) Nie wiem czy ja byłabym tak zdolna napisać przynajmniej jedną stronę jakiegoś opowiadania;) natomiast mam talent w czymś zupelnie innym;p W kolorowaniu mojego życia;D tyle co się w nim dzieje..masakra;D Zapraszam a się przekonasz, chociaż zaczełam niedawno ;)
OdpowiedzUsuńBędę czytała czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale uwielbiam właśnie takie końcowe akcje, jakie są w tym rozdziale ♥
OdpowiedzUsuń