środa, 8 lutego 2012

6.


Lekcje dłużyły się niemiłosiernie. Powiedziałam Ivy i July, żeby na mnie nie czekały po lekcjach, a one zaczęły się śmiać. Jev na mnie czekał przed szkołą, kiedy mnie zauważył uśmiechnął się do mnie.
- To jak, gdzie idziemy? – zapytałam.
- Może po prostu przejdziemy się po centrum miasta?
- Okej – zgodziłam się.
                Poszliśmy na lody, przez przypadek potknęłam się i cały mój deser wylądował na koszuli Jeva. Odegrał się i cały jego lód znalazł się na mojej twarzy. Zaczęliśmy się gonić, jak pięciolatki. Później poszliśmy do kafejki napić się kawy. Jev opowiedział mi co robiłam na tej imprezie. Chciałam się zapaść pod ziemię... Poszliśmy na plażę, gdzie posiedzieliśmy chwilę. Dochodziła szósta wieczorem. Szliśmy po plaży w stronę mojego domu. On objął mnie w pasie, uśmiechnęłam się pod nosem. Doszliśmy do mojego domu, było już ciemno. Przytuliłam go. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Odsunęłam się, a on mnie pocałował. Tym razem trochę dłużej niż poprzednio. Odwzajemniłam to.
                Weszłam do środka z rogalem na twarzy. Ivy siedziała na kanapie i czytała jakieś czasopismo. Spojrzała na mnie z nad gazety.
- Widzę, że randka się udała... – uśmiechnęła się.
- Gdzie Abey i Jason? – zmieniłam temat.
- Abey wkurzyła się, jak zobaczyła co Jason założył na siebie i wzięła go na zakupy.
- A ty nie poszłaś z nimi? Przecież kochasz zakupy.
- Ee tam wolałam poczekać na ciebie i zapytać, jak było?
- Bardzo miło.
- Pocałował cię? A tak widać to na twojej twarzy! Haha!
- O jacie nie pierwszy raz...
- Co?! Kiedy?! – zaczęła skakać po kanapie.
- Na wycieczce...
- I ty nic mi nie powiedziałaś. Nie żyjesz! Takie wiadomości masz mi przekazywać!
- Oj dobrze, dobrze. A ty i Logan?
- Noo jutro gdzieś mnie zabiera.
- To super!
                Przebrałam się w dres i zjadłam kolacje. Zaczęło nam się nudzić, więc włączyłyśmy telewizor, gdzie leciał program o muzyce country, a potem puścili parę piosenek. Dostałyśmy głupawki i zaczęłyśmy do niej tańczyć. Padłyśmy na kanapę i puściłyśmy jakąś brazylijską telenowele. Do domu wrócili Jason i Abey kłócący się o coś, a my ich uciszałyśmy, bo się wciągnęłyśmy.
- Nie! Fernando Rodrigo Montojez Ramirez! On nie mógł umrzeć! – krzyknęła Ivy.
- Dobrze, dzięki temu jego brat będzie mógł poślubić Ricarde De la Rezę – powiedziałam.
                Minęły dwa tygodnie. Stałam koło szafek rozmawiając z July, gdy nagle Jev podszedł do mnie i pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się.
- Jest piątek może wpadłybyście dzisiaj do mnie, będzie też Scott i Logan – zaproponował Jev.
- Dobra – July od razu się zgodziła.
- To tak o czwartej będziecie?
- Tak – powiedziałam.
                Była trzecia więc poszłyśmy do domu Jeva. Nie mieszka z rodzicami, ma coś w rodzaju osobnego domku. Ma się za dobrze. Zadzwoniłyśmy do drzwi, a otworzył nam Jev bez koszulki coś przeżuwając. Wyglądał bosko.
- Już jesteście! – powiedział zdziwiony.
- Jak widać – odpowiedziałam.
- Sorry, ale ktoś wylał na mnie colę – popatrzył znacząco na Logana – już się ubieram.
                Weszłyśmy do środka. July od razu pobiegła do Scotta, a Ivy uśmiechnęła się do Logana, który palnął jakiś żart, a ona zaczęła się z niego śmiać, choć wcale nie był śmieszny...
                Ustaliliśmy, że zostaniemy na noc. Musiałyśmy trochę posiedzieć z Abey, która przez godzinę paplała o zabezpieczaniu się i niechcianej ciąży. A my mówiłyśmy, że o tym wiemy i że będziemy tylko oglądać filmy. Trochę jeszcze gadała, ale w końcu się zgodziła. Siedziałam w kuchni i robiłam popcorn, a Scott nasypywał chipsy do misek. Zaczęła mnie boleć głowa, więc poszłam na zewnątrz, aby powdychać trochę świeżego powietrza. Głowa powoli przestawała boleć. Doszedł do mnie Jev. Wyciągnął papierosa i zapalił.
- Mówiłeś, że rzucasz – powiedziałam.
- Na razie zmniejszam ilość.
- I jak ci idzie?
- Bardzo dobrze. Chcesz spróbować?
- Zwariowałeś?!
- Jezu, przecież nie uzależnisz się przy jednym zaciągnięciu – podał mi papierosa, a ja zaciągnęłam się i zaczęłam się krztusić. Jev zaczął się śmiać.
- Bardzo śmieszne – powiedziałam i go uszczypnęłam. Nagle dołączyła do nas Ivy.
- Pięknie, pięknie. Sprowadzasz ją na złą drogę – uśmiechnęła się – chodźcie, bo będziemy oglądać film.
                Wszyscy zasiedliśmy na dużej kanapie i zaczęliśmy oglądać horror. Przerwaliśmy w połowie, bo podobno psułam nastrój moim śmianiem się z praktycznie każdej sceny. Nic nie poradzę, że film był dla mnie komiczny. Zaczęliśmy oglądać, „Kiedy dzwoni nieznajomy”. Obiecałam, że nie będę się już śmiała. W końcu zasnęliśmy. Ja na kanapie głowę miałam położoną na Jevie, koło niego spała Ivy przytulona do Logana, oboje głośno chrapali. Na ziemi spali July i Scott.
                Obudziły mnie czyjeś krzyki, gdy otworzyłam oczy zobaczyłam July goniącą z poduszką za Loganem. Jev siedział koło mnie głośno się z nich śmiejąc. Wzięłam jego rękę, żeby zobaczyć, która godzina. Dochodziła dziesiąta.
- Ktoś się nareszcie obudził – uśmiechnął się do mnie Jev i objął mnie ramieniem. Po paru chwilach wstałam i poszłam do kuchni coś zjeść.
                Reszta miesięcy minęła, jak z bicza strzelił. Ja i Jev byliśmy praktycznie nierozłączni. Aż nadszedł ostatni dzień szkoły. Wszyscy siedzieli wiercili się w ławkach, była to ostatnia lekcja. Nauczycielka z biologii nie odpuściła, jak reszta nauczycieli, którzy puszczali nam jakieś filmy. Ona się uparła, że pracujemy do końca roku. Siedziałam i gapiłam się w okno, nagle dostałam sms’a aż podskoczyłam. Popatrzyłam na telefon, sms był od Jeva, który napisał:
Scott szykuję niespodziankę :) – popatrzyłam na niego, a on uśmiechnął się przez co trochę zapomniałam, gdzie jestem. Ocknęłam się i odpisałam:
Wiesz co to?
Tak, ale nie myśl, że ci powiem... – szybko odpisał. Więcej nie odpisywałam. Zostało jeszcze dziesięć minut, na biologii to wieczność. Położyłam głowę na książce i zastanawiałam się co też Scott wymyślił. Nagle nauczycielka zapytała entuzjastycznie:
- Jakie znamy funkcje jądra komórkowego? – wszyscy popatrzyli na nią ospale. W końcu sama odpowiedziała sobie na pytanie. Zawsze tak jest. Napisałam do Ivy, która siedziała za mną:
Ciekawe co Scott wymyślił...
Szybko odpisała:
Po nim można spodziewać się wszystkiego :p
Oparłam głowę o ręce, oczy mi się zaczęły kleić. Troszkę mi się przysnęło. Nagle z błogiego stanu wyrwał mnie dzwonek. Wszyscy wybiegli z klasy jakby się paliło. Wszyscy wyszliśmy dostałam sms’a od Jasona, który napisał, że jest już w Australii z kolegami. Ma się zdecydowanie za dobrze. Poszliśmy do kafejki, gdzie spotkaliśmy się ze Scottem i Loganem.
- No więc co wymyśliłeś geniuszu – powiedziała Ivy.
- Wiecie mój tata ma domek letniskowy na Hawajach zaproponował mi spędzenie tam całych wakacji, więc pomyślałem, żeby wziąć też was.
- Ależ ty dobroduszny! – powiedziała July.
- No więc jak? – zapytał.
- Musimy się chyba najpierw spytać rodziców – powiedziałam.
- Mój tata już zadzwonił do wszystkich i się zgodzili jedyne co musicie zrobić to spakować się – powiedział Scott.
- Jedziemy na Hawaje! – krzyknęła uradowana Ivy. Wszyscy w pomieszczeniu zaczęli się na nią gapić.
                Wróciłyśmy z Ivy do domu z prędkością światła okazało się, że lot mamy o dziewiętnastej, a była trzecia w dodatku na lotnisko było z godzinę drogi. Ivy poszła do swojego pokoju, a ja do mojego, otworzyłam szafę i zastanawiałam się co wziąć. W końcu wkurzyłam się i wyciągnęłam wszystkie letnie ciuchy i wsadziłam do walizki. Dorzuciłam parę bluz i jeansów. Dopchałam jeszcze buty i kosmetyczkę. Jedziemy na całe dwa miesiące. Ledwo dopięłam zamek. Nagle Ivy krzyczała abym jej pomogła z walizką. Zrobiło się za dwadzieścia piąta. Chłopcy mieli już po nas przyjechać. Czekałyśmy, a Abey ciągle powtarzała, żebyśmy uważały na siebie i pisały często maile i czasami dzwoniły. W końcu przyjechał po nas minivan ojca Scotta, który miał nas zawieść na lotnisko. Mocno przytuliłam Abey i wsiadłam do samochody usiadłam koło Logana przy oknie. Wyruszyliśmy w drogę. Zleciało bardzo szybko bo wciąż się śmialiśmy i wygłupialiśmy. Dojechaliśmy na lotnisko. Przeszliśmy przez odprawę. Lot oczywiście się opóźnił na ósmą. Czekaliśmy i czekaliśmy aż w końcu poszliśmy do samolotu siedzieliśmy po trzy osoby. Siedziałam z Jevem i Loganem, a za nami reszta. Zmusili mnie żebym siedziała na środku. Lot miał trwać około siedemnastu i pół godziny. Gadaliśmy chyba do jedenastej, potem wszyscy zrobiliśmy się senni i postanowiliśmy się pójść spać. Każdy z nas założył słuchawki, bo koleś przed nami okropnie chrapał. Położyłam się na Jevie i zasnęłam. Obudziły mnie turbulencje, była ósma rano według starego czasu. Popatrzyłam na Jeva, który słodko spał. Wzięłam z niego przykład położyłam na nim moją poduszkę, oparłam się i zasnęłam.
                Jev lekko mnie obudził mnie, popatrzyłam na niego ospale, a on się uśmiechnął i mnie pocałował.
- Proszę nie przy mnie - powiedział Logan – już lądujemy, tutaj jest dopiero wpół do czwartej nad ranem – dodał. Popatrzyłam przez okno i rzeczywiście wciąż było ciemno. Wyszliśmy z samolotu, odebraliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy w stronę czekającego na nas wujka Scotta, który miał nas zawieść do domu Scotta.
                Dojechaliśmy na miejsce, domek był naprawdę malutki. Weszliśmy do środka, gdzie od razu było się w malutkim salonie, a na lewo była kuchnia. Wyszliśmy na górę gdzie były tylko dwie małe sypialnie. Każda miała dwuosobowe łóżka.
- Mamy spać w trójkę na jednym łóżku? – zapytał się Logan.
- Łóżka są duże mają prawie po dwa metry szerokości zmieścimy się – pocieszał go Scott.
- Tak tylko, że pan Jev bardzo lubi się rozpychać – powiedział Logan.
- Ej wolałbyś być teraz w Irlandii, gdzie ciągle jest zachmurzone niebo – powiedział Jev.
- Możesz spać na kanapie jeśli chcesz tylko ona jest bardzo niewygodna wiem bo sam na niej spałem.
                Nikomu nie chciało się spać, więc zeszliśmy na dół i zaczęliśmy oglądać jakiś film w telewizji. Trochę mi się nudziło, więc postanowiła, że zrobię wszystkim śniadanie. Wujek Scotta zrobił nam zakupy, lodówka była pełna różnych pyszności. Zrobiłam chyba z dziesięć dużych kanapek i herbatę. Wszystko zniknęło nim się obejrzałam.
- Robisz najlepsze kanapki na świecie – powiedział Logan, a reszta zgodziła się z nim.
- No wiem, wiem – uśmiechnęłam się.



Dzisiaj już trochę dłuższy :)
Powoli będę kończyła to opowiadanie,ale mam już pomysł na następne i myślę, że będą tam chłopcy z One Direction, :D
PROSZĘ KOMENTUJCIE!!!!!!!!!







4 komentarze:

  1. ooo proszę w końcu się doczekałam, długo nie byłam i mam porządne zaległości, zaraz przeczytam moją upragnioną dalszą część i czekam na więcej;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :) Czekam na kolejny i na nowe opowiadanie :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdążyłam w ciągu 30 minut, przeczytać wszystkie rozdziały. Nie było ich dużo, ale zaczynając jakoś po pierwszej w nocy, licząc się z tym, że muszę się dzisiaj wyspać, to jednak w krótkim czasie, to wszystko ogarnęłam.
    Taka lektura nocna. Świetnie się tego bloga czyta nocą. Po prostu jestem zachwycona tym, jak wspaniale piszesz. Mam nadzieję, że wydasz książkę. Nie ważne czy będzie miała 300 czy 500 stron. Piszesz doskonale. Czekam na twój blog o One Direction! Dodaję również ten blog do polecanych na swoim :)

    [iwannafeelurlove.blogspot.com] - pojawił się już czwarty rozdział! Zapraszam do czytania i komentowania :)

    OdpowiedzUsuń