niedziela, 12 lutego 2012

8.


                                                                                       {perspektywa Ivy}

                Dochodziła czwarta w nocy, a ja wciąż nie mogłam zasnąć. Było bardzo gorąco, otwarłyśmy okno. Wiele to nie dało. Leżałam na środku, przez co było jeszcze bardziej ciepło. Chłopcy wzięli jedyny wiatrak w tym domu. Gorąc nie był jedynym powodem przez, który nie mogłam zasnąć. Męczyły mnie wyrzuty sumienia za to co zaszło na tej imprezie ze Scottem... Nie dość, że okłamałam najlepszą przyjaciółkę, to jeszcze zdradziłam najcudowniejszego chłopaka jakiego kiedykolwiek miałam. Dręczyło mnie czemu nie powiedziałam Victorii prawdy, gdy rano chciała ze mną porozmawiać. W sumie, kto normalny powiedziałby przyjaciółce „Słuchaj prawie przespałam się z chłopakiem naszej przyjaciółki”. Victoria zawsze uważała mnie za dobrą i miłą dziewczynę. Gdyby wiedziała co ja wyprawiałam, gdy ona się przeprowadziła. W głowie siedziały mi tylko imprezy, chłopcy. Parę razy zgarniała mnie policja. Dlatego postanowiłam, że pojadę do Vic, żeby zacząć wszystko od nowa. Aby powróciła stara ja. Nawet mi się to udało. Problem w tym, że prawda i tak wyjdzie na jaw, tak jest zawsze, a wtedy moja najlepsza przyjaciółka przestanie mi ufać. Popatrzyłam na Victorię, spała obrócona w moją stronę i coś pomrukiwała pod nosem. Uśmiechnęłam się. Może wszystko się ułoży, jedno jest pewne, prawdę musi poznać ode mnie. Tek będzie najlepiej. Wstałam i tak już nie zasnę, pomyślałam. Zeszłam na dół i wyszłam na plażę. Piękne miejsce, pomyślałam. Gwiazdy przykrywały praktycznie całe niebo. Wdychałam świeże powietrze i myślałam o Loganie. Zaczynało świtać. W życiu nie widziałam czegoś tak pięknego.

                                                                                    {perspektywa Jeva}

                Leżałem i myślałem o Tory. Skąd ona się wzięła na Hawajach? – to pytanie zadawałem sobie odkąd ją zobaczyłem. Na szczęście mnie nie zauważyła. Miasteczko jest naprawdę małe, więc spotkamy ją prędzej czy później... Tory zaczęła mi uprzykrzać życie, gdy mój tata i jej matka postanowili się pobrać. Moja kochana siostrzyczka... Ja cieszyłem się, że tata wreszcie będzie mógł być szczęśliwy. Ona nie za bardzo, dlatego została w Stanach. Nie wspominałem Vic, że mam siostrę. Nie traktuję jej w ten sposób. Rodzeństwo powinno się kochać, Victoria i Jason są przykładem. Nie mają wspólnych więzów krwi, a oddaliby za siebie wszystko. Muszę powiedzieć o wszystkim Victorii. Nie chcę aby moja niby siostra skrzywdziła dziewczynę, którą kocham.

                                                                                  {perspektywa Victorii}

                Obudziło mnie słońce. Popatrzyłam na zegarek, była dziewiąta. Zauważyłam, że Ivy nie było, trochę dziwne, bo to największy śpioch z nas wszystkich. Popatrzyłam przez okno. Wiał delikatny wiatr, więc może dzisiaj nie będzie tak duszno. Zeszłam na dół i otworzyłam lodówkę, aby zrobić sobie jakieś pyszne śniadanko. Oczywiście wszystko zostało wyżarte. Na szczęście było jeszcze masło orzechowe. Zrobiłam sobie kanapkę i usiadłam przy naszym małym stoliczku. Nagle przez drzwi balkonowe weszła Ivy. Była cała mokra.
- Surfowałaś? – zapytałam.
- Nie. Tak po prostu poszłam sobie popływać – powiedziała, nie patrzyła mi w oczy. Znak, że chcę mi coś powiedzieć, ale nie wie czy to odpowiedni moment.
- Możesz mi powiedzieć nie wstydź się – popatrzyła na mnie. Wzięła głęboki wdech, po czym usiadła koło mnie i zabrała jedną z moich kanapek.
- Jeszcze nie teraz, muszę się na to dobrze przygotować – blado się uśmiechnęła – kocham cię.
- Ja ciebie też. To chyba nie to co chciałaś mi powiedzieć.
- Nie. Obiecuję, że ci powiem, ale jeszcze nie teraz.
- Dobrze. Muszę iść na zakupy, jak te głodomory wstaną i zobaczą, że nie nic do jedzenia to może się to źle skończyć. Idziesz ze mną?
- Nie zostanę, muszę pogadać z Loganem.
- Boże jesteś w ciąży?! To chciałaś mi powiedzieć? – wstałam.
- Co? Nie! Chodzi o coś innego – popatrzyła na mnie dziwnie, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Dobra to ja idę się ubrać – ubrałam koszulkę na ramiączkach i luźną spódniczkę. Założyłam japonki. Po drodze do wyjścia wzięłam jeszcze portfel.
- Tylko nie zapomnij wstąpić po drodze do tej dobrej piekarni i kupić te dobre babeczki! – krzyknęła do mnie Ivy z tarasu.
- Nie zapomnę, sama mam na nie ochotę – wyszłam na zewnątrz. Do sklepu nie było daleko, a piekarnia była zaraz obok. Okolica bardzo mi się podobała. Panowała tu miła atmosfera, ludzie byli tu przyjaźni i bardzo spontaniczni. W Irlandii było podobnie, ale tu przynajmniej było ciepło i nie padało. Minęłam kilka przecznic aż trafiłam na ulicę, gdzie był sklep i piekarnia. Weszłam do środka sklepu. Właścicielka od razu mnie miło przywitała:
- Cześć słodziutka, w czymś ci pomóc? – była malutka i pulchniutka. Z twarzy było widać, jaką jest miła osobą.
- Nie trzeba poradzę sobie – uśmiechnęłam się. Przeszłam między półkami, wzięłam trochę owoców i warzyw. Postanowiłam, że zrobię dzisiaj spaghetti, dlatego wzięłam makaron i inne potrzebne składniki. Pomyślałam, że nie będę brała dużo jedzenia, bo i tak wszystko zniknie w dwa dni. Szukałam ulubionego rodzaju orzeszków Scotta. On to był wybredny. Przez przypadek jedna paczka spadła mi na ziemię. Podniosła ją jakaś dziewczyna.
- Dziękuję – powiedziałam.
- Żaden problem – też się uśmiechnęła, ale było to trochę sztuczne. – Jestem Tory – powiedziała brunetka, miała na sobie białą sukienkę co bardzo kontrastowało z jej opaloną skórą.
- Victoria – odpowiedziałam.

                                                                                 {perspektywa Jeva}

                Jedliśmy śniadanie z July. Chłopcy jeszcze spali. Nie było zbyt dużego wyboru tylko masło orzechowe i pomidor. Jako, że masło orzechowe lubiłem tylko ja, Victoria i Ivy. July jadła kanapkę z samym pomidorem. Dostałem sms’a:
Witaj braciszku! Jest mi przykro, że tak mnie tak wczoraj olałeś i nie przedstawiłeś mi swojej ślicznej dziewczyny. Co za szczęście, że jest w tym samym sklepie co ja! Muszę z nią koniecznie porozmawiać!
Buziaki, Tory.
                Kanapka spadła mi na spodnie. Przekląłem pod nosem. Starłem to szybko. Powiedziałem, że zaraz wrócę. Szybko wyszedłem z domu i pobiegłem w stronę sklepu. Cóż jedzenie, a potem bieganie nie jest dobrym połączeniem, ale nie zwracałem na to uwagi. Tory nie jest normalna i nie mówię tego w dobrym znaczeniu. Napisałem szybko do Victorii:
Rozmawiasz teraz z dziewczyną o imieniu Tory. Cóż musimy o niej porozmawiać. Powiedz jej, że musisz iść.
Wysłałem i pobiegłem dalej.

                                                                          {perspektywa Victorii}

                Dziewczyna była trochę dziwna. Kipiało od niej fałszerstwem. Umiem to rozpoznawać po moich przejściach z rodzinami zastępczymi. Komórka zabuczała w kieszonce mojej spódniczki.
- Cóż miło się z tobą rozmawiało, muszę już iść – chciała coś jeszcze powiedzieć, ale ja wzięłam już koszyk i poszłam do kasy. Właścicielka kasowała zakupy, a ja przeczytałam sms’a. Był od Jeva. Co on jasnowidz jakiś? Cóż przynajmniej moja intuicja mnie nie zawiodła. Zapłaciłam i pożegnałam się i wyszłam. Sprawdzałam czy ta cała Tory za mną nie idzie. Na szczęście nikogo nie widziałam. Skręcałam w kolejną uliczkę, Jev nagle wyskoczył. Myślałam, że dostanę zawału.
- Myślałam, że z tym skończyłeś.
- Przepraszam – wziął ode mnie zakupy i ruszyliśmy w stronę domu, przedł od razu do rzeczy – widzisz Tory to tak jakby moja siostra...
- Że co? Mówiłeś, że masz brata.
- Bo mam, jej nie traktuję jak siostrę jest córką mojej macochy.
- Dlaczego mi o niej nie wspominałeś? – nie byłam zła. Jak to dzieje się w tych wszystkich filmach. Ja też nie powiedziałam Jevowi wszystkiego o moim życiu.
- Przepraszam, nie wiem czemu, ona próbuję mi zniszczyć życie. Gdy się przeprowadziliśmy, ona została w Stanach. Myślałem, że się od niej uwolniłem...
- Rozumiem.
- Nie jesteś zła? – zapytał zdziwiony.
- Nie będę robiła problemu z niczego. Ja też nie powiedziałam ci wszystkiego o mnie... – wracaliśmy do domu, a on mi opowiadał jak przez nią o mało nie został wyrzucony ze szkoły. Odwróciła wszystkich jego przyjaciół przeciwko niemu. Dziewczyna z nim zerwała, bo ona naopowiadała jej pełno historyjek wyssanych z palca. Gdy tak słuchałam tego wszystkiego, co raz bardziej rosła we mnie żądza przywalenia tej zdzirze.



PROSZĘ O KOMENTARZE!!!
Jutro znowu szkoła, więc rozdziały będę dodawała trochę rzadziej. 
 

4 komentarze:

  1. Super! Robi się coraz ciekawiej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Czekam na następny, i mam nadzieję że szkoła nie przeszkodzi aż tak bardzo w pisaniu (sobie też tego życzę xD )

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie, jutro szkoła i po prostu nie wierzę w samą siebie, jutro z rana. Z łóżka zapewne ledwo co się podniosę, więc... Masakrycznie to wszystko widzę. Życzę i Tobie i sobie, żeby nam szkoła nie przeszkodziła w pisaniu :D
    Rozdział jest naprawdę niezły, zaintrygował mnie. Czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. na moim blogu rozdziały będą do 46 i zakończę I częśc (:
    Nie martw się, więc że nie będzie bloga wgl. tak postanowiłam, ale niektórym to nie pasuje. mam nadzieję, że będziesz czytała także końcówkę I cześci i całą drugą,a le już na innym blogu (:
    POZDRAWIAM !/ www.directionstory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń