-
Wracasz ze mną? – zapytałam Ivy.
-
Nie zostanę na tej dodatkowej matmie... – zdziwiłam się, właściwie jeszcze
trochę, a moje oczy wypadłyby z moich oczodołów.
-
Ty i matma? Ahaha! – zaczęłam się śmiać.
-
No co? Mam słabe oceny, muszę się podlizać nauczycielowi – oburzyła się.
-
Ok. Jak chcesz to pa! – pożegnałam się i skierowałam w stronę wyjścia. Na murku
przed szkołą siedział Sam. Czy ten koleś nie ma nic do roboty? Może jest
gwałcicielem i tylko udaje takiego milutkiego... Ten niewinny wzrok... O tak on
jest podejrzany... Przymrużyłam oczy. Siedzenie w szkole siedem godzin nie
wpływa dobrze na moją psychikę. Już się boję co Ivy będzie robiła, kiedy wróci
do domu... Jak ostatnio musiała spędzić dziewięć godzin w szkole to
zastanawialiśmy się czy nie posłać jej na pogotowie. Próbowałam po cichutku
przejść koło Sam’a. Może mnie nie zauważy...
-
Victoria! – krzyknął. Cholera.
- Sam,
hehe – zrobiłam minę leniwca.
-
Odprowadzę cię, przy okazji Jason odda mi moją płytę – uśmiechnął się.
-
Jason jest uu... u ortopedy... A ja nie wiem, gdzie on ma tą twoją płytę w tej
otchłani brudu – na samą myśl o pokoju Jason’a miałam odruchy wymiotne.
-
To trudno, ale odprowadzę cię tak czy siak – zaśmiał się.
-
Hehe...
Szliśmy w niezręcznej ciszy.
Miałam już go dość. Taki Jev nigdy mi się nie nudził. Głośno westchnęłam.
-
Mówiłaś coś?
-
Nie, nie... Musiałeś się przesłyszeć – wszystko się między nami zepsuło...
Kiedyś byliśmy super przyjaciółmi, a teraz... Porażka.
W końcu doszliśmy do domu.
-
No to jesteśmy – uśmiechnął się – to ja będę się zbierał. Na razie.
-
Ta cześć... – starałam się uśmiechnąć. Weszłam do domu i od razu skierowałam
się do siebie do pokoju. Przebrałam się z tego przeklętego mundurka. Od razu
lepiej się poczułam w startych dżinsach i dużej bluzie. Ubrałam tenisówki i
wyszłam na dwór. Skierowałam się w stronę plaży. Zaczęła padać lekka mżawka. Założyłam
kaptur. Chodziłam po plaży rozmyślając o wszystkim. Oczywiście najczęściej
myślałam o Jev’ie. Z jednej strony tak za nim tęskniłam, a z drugiej coś mi
mówiło, że to już skończony rozdział.
Chodziłam po plaży aż się
ściemniło. Poszłam do parku. Zobaczyłam Tory gadającą z kimś. Ojejuniu.
Schowałam się za drzewem i dokładnie przyjrzałam z kim tak konwersowała. To był
Sam. Ojejuniu razy dwa. Zaczęli się całować. Zamarłam. Więc to tak. Tak coś
czułam, że on nie jest w porządku... Uciekłam stamtąd.
Dawno nie biegałam, więc
postanowiłam pobiec do domu. Nie miałam daleko. Znalazłam się pod domem.
Weszłam do środka. Usłyszałam głos Abey rozmawiała z jakąś kobietą, weszłam do
kuchni, żeby się przywitać.
-
Victoria. – powiedziała kobieta, a ja zamarłam. Znałam tą kobietę ze zdjęć,
które pokazywała mi moja babcia.
Dzisiaj trochę krótszy. Rozdziałów będzie około 18, mam już zaplanowane jak zakończę to opowiadanie.
Jak zawsze proszę KOMENTOWAĆ :D
Trochę króciutki :( Ale i tak super :D Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńojejuniu razy dwa, hahahaha<3
OdpowiedzUsuńfajnie, fajnie ale proszę o więcej JEVA! :D
:*
Zgadzam się: WIĘCEJ JEV'A ♥
OdpowiedzUsuńKrótki, krótki, krótki. Ale za to nie mam dużo czytania, haha :D