(perspektywa Victorii)
Obudziło
mnie ostre światło. Moja głowa pulsowała nie do wytrzymania. Popatrzyłam na
budzik, była jedenasta. Właściwie, co się działo wczoraj? Zadałam sobie
pytanie, pamiętam, że przyszliśmy na imprezę, potem zaczęłam coś pić, pamiętam,
że spoliczkowałam Jeva. Może się do mnie przystawiał. Nagle rozległ się głośny
huk w kuchni, a moja głowa zaczęła pulsować jeszcze bardziej. Opornie zeszłam
na dół i zobaczyłam Jasona tłukącego się w kuchni.
-
Błagam cię! Bądź trochę wyrozumiały, co?
-
No sorki trzeba było tyle nie pić.
-
Nie krzycz!
-
Ja nie krzyczę. Pamiętasz, co się w ogóle działo wczoraj?
-
Nie, tylko to, że spoliczkowałam Jeva.
-
Co takiego? – Jason się dziwnie na mnie popatrzył.
-
Jak wracaliśmy do domu to nas ciągle szturchałaś i chwytałaś za policzki, więc
się nie dziwię, że go spoliczkowałaś – dodała Ivy, która nagle się pojawiła.
Niedziela minęła trochę
boleśnie, ale dałam radę. Gdy Ivy opowiedziała mi co wyprawiałam tej nocy
zrobiło mi się bardzo głupio. Jev zadzwonił do mnie pytając, jak się czuję. To
było miłe z jego strony.
Nadszedł poniedziałek i niestety
trzeba było wstać do szkoły... Pokój Ivy był jeszcze w czasie remontu, dlatego
musiała spać ze mną. Nie wysypiałyśmy się przez to, bo zawsze gadałyśmy do
późnej nocy. Otworzyłam oczy, głowa już tak nie bolała. Uśmiechnęłam się. Ivy
chrapała, więc ją szturchnęłam, żeby wstała.
-
Jeszcze pięć minutek i wstaję – powiedziała ospałym głosem i obróciła się na
drugi bok. Ja poleżałam jeszcze minutę i wstałam, poszłam do łazienki, umyłam
się i ubrałam. Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam Ivy, która zapadła w mocny sen
i była rozwalona na całe łóżko.
-
Ivy! – krzyknęłam – wstawaj, jest piękny dzień! – zaczęłam skakać po łóżku.
-
No juuuuż – ziewnęła. Wstała i poszła do łazienki, a ja do kuchni zjeść
śniadanie.
Zdążyliśmy do szkoły na styk,
jak zwykle zresztą. Poszłyśmy z Ivy na hiszpański i siadłyśmy na swoich
miejscach. Lekcja minęła szybko, bo mieliśmy zastępstwo. Na przerwie Ivy poszła
do July, a ja poszłam do mojej szafki po książki. Nagle ktoś mnie przytulił od
tyłu.
-
Jak tam króliczku? – usłyszałam głos Jeva.
-
Co jaki zaś króliczku? Musisz mnie tak straszyć?
-
No wiesz tyle się działo, a ty nic nie pamiętasz...
-
Co?! Co ja robiłam, powiedz mi proszę! Jedyne co pamiętam to, że cię
spoliczkowałam – powiedziałam, a on zaczął się śmiać – Matko jedyna, chcesz
powiedzieć, że my... – uśmiechnął się, a ja zaczęłam panikować. Nigdy nic już
nie wypiję, pomyślałam.
-
Spokojnie nic nie zaszło – uspokoił mnie, a ja odetchnęłam z ulgą – trochę
głupio wyszło, mogliśmy nie iść na tę imprezę... Chciałem z tobą pogadać, jak
jesteś trzeźwa.
-
To możemy iść, gdzieś po lekcjach.
-
Wow, nie sądziłem, że mi to kiedykolwiek zaproponujesz.
-
To jak?
-
Okej możemy iść.
Fajne, ale trochę krótki ;/ Czekam na nowy :D
OdpowiedzUsuńwróciłam do pisania http://vas-happenin-zayn.blogspot.com/ :) będę wdzięczna jeśli zajrzysz <3
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że najkrótszy z twoich wszystkich rozdziałów, ale tak czy siak, bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuń