{perspektywa Jeva}
Po opowiedzeniu Victorii o Tory,
nie rozmawialiśmy więcej. Po jej twarzy widać było, że jest zła. Doszliśmy do
domu, a Vic wzięła ode mnie zakupy i od razu wzięła się za rozpakowywanie ich. Chciałem
pomóc, ale powiedziała, że sobie poradzi. Westchnąłem, samo pojawienie się Tory
wszystko psuje. Vic wkładała jogurty do lodówki, podszedłem i przytuliłem ją od
tyłu i pocałowałem w szyję. Zamknęła lodówkę i obróciła się do mnie
przyciągnąłem ją do siebie i zaczęliśmy się całować.
-
Błagam, zaraz rzygnę! – przerwał nam Logan.
-
Przecież chodzisz z Ivy, to w czym ci to przeszkadza? – zapytała Vic wciąż
tuląc się do mnie. Nic nie powiedział i rozwalił się na kanapie i włączył telewizor.
Miał grymas na twarzy, ale to nie z powodu naszych pocałunków. Przez drzwi
tarasowe weszła Ivy miała czerwone oczy widać, że płakała. Nie patrząc nawet na
Logana czy na nas tylko ruszyła na górę. Usłyszeliśmy zatrzaskiwane drzwi.
Wnioskuję, że się pokłócili... Popatrzyłem na Vic, a ona wzruszyła ramionami.
Poszła na górę, ale po krótkiej chwili wróciła. Zapytałem ją wzrokiem, a ona
tylko szepnęła, że Ivy chciała zostać sama. Do domu wszedł Scott z July też nie
wyglądali na zadowolonych. Logan popatrzył na Scotta morderczym wzrokiem. July
wzięła tylko bluzę i bez słowa wyszła. Scott usiadł obok Loagana na kanapie, a
ten od razu wstał i poszedł na taras. Nie ma to jak przyjemna atmosfera,
pomyślałem. Victoria popatrzyła na mnie porozumiewawczym wzrokiem, a ja pokiwałem
głową i poszliśmy na plażę. Vic głośno wypuściła powietrze.
-
Co za cudowne wakacje... – powiedziała, a ja ją przytuliłem.
-
Damy radę, mam pewien pomysł.
- O
co chodzi? – podniosła głowę aby na mnie popatrzeć. Te jej śliczne oczy, usta,
kości policzkowe, to w jaki sposób na mnie patrzyła. Po raz tysięczny dziękowałem
Bogu za tą dziewczynę.
-
Może pojechalibyśmy jutro do Honolulu?
-
Myślę, że wycieczka nie za bardzo wyjdzie jak oni dalej będą się tak
zachowywać.
- Miałem
na myśli tylko nas dwoje – uśmiechnęła się i mocniej mnie przytuliła – to jak?
-
Jeszcze się głupio pytasz.
- Czyli
jutro z samego rana wyjeżdżamy stąd.
- A
czym my pojedziemy?
- W
garażu stoi stary jeep, Scott mówił, że jest w dobrym stanie – odpowiedziałem.
Chodziliśmy jeszcze po plaży. W
końcu zaczęło się ściemniać. Byliśmy jakieś pięćset metrów od naszego domu.
- Ścigamy
się? – zapytała.
- A
wygrany, czyli ja, co z tego miał?
-
Za bardzo sobie pozwalasz chłoptasiu. To może ten, który przegra będzie musiał
zrobić coś zawstydzającego jutro w Honolulu. Co ty na to?
-
Aż tak się wysoko karzesz? Bo wiesz, gdy jeszcze mieszkałem w Michigan byłem
najszybszy w szkole...
- Ok
zobaczymy, gotowy? – pokiwałem głową – start!
Zaczęliśmy biec, nie wiedziałem,
że jest taka szybka.
{perspektywa Victorii}
Biedny nie wiedział, że
uwielbiam biegać. Przez chwilę biegliśmy równo, ale po chwili przegoniłam go.
Gdy biegałam czułam się szczęśliwa, wszystko wydawało się lepsze. Wiatr ochładzał
moją twarz, przez co dostałam jeszcze energii. Nagle Jev mnie dogonił i
uśmiechnął się cwaniacko. Odwzajemniłam uśmiech i go wyprzedziłam, dobiegaliśmy
już do domu. Byłam pierwsza, co prawda Jev dobiegł jakąś sekundę po mnie.
Głośno oddychaliśmy.
-
Boże jak ja kocham biegać! – powiedziałam zadowolona i usiadłam na schodkach
naszego tarasu – taki pewny siebie byłeś!
-
Mówiłaś, że... Mówiłaś, że nienawidzisz w-f’u – usiadł koło mnie.
-
No bo to prawda. Ale jeżeli chodzi o bieganie to co innego.
-
Cóż wymyśliłaś już czym mam się ośmieszyć?
-
Jeszcze nie ale nie martw się – uśmiechnęłam się chytrze, a on mnie przytulił.
{perspektywa Logana}
Wciąż myślałem o mojej rozmowie
z Ivy, kiedy powiedziała mi o niej i Scocie. Byłem wściekły. W dodatku Scott to
mój najlepszy przyjaciel i zrobił mi coś takiego. Owszem, gdy miałem inne
dziewczyny, zdradzałem je, a potem mówiłem, że byłem pijany. Zwykle mi
wierzyły. Ale z Ivy zawsze było inaczej. Wydaję mi się, że jest tą jedyną...
Kocham ją, ale straciłem do niej zaufanie. Odkąd się pokłóciliśmy nie schodziła
na dół. Może za bardzo się na nią wydarłem? Chyba ważne, że dowiedziałem się o
tym od niej. Sama miała odwagę się przyznać. Choć nie widziałem jej tylko pół
dnia już za nią tęskniłem.
Poszedłem na górę i zapukałem do
pokoju dziewczyn.
-
Vic mówiłam, że chcę pobyć trochę sama! – krzyknęła za drzwi. Wszedłem do
pokoju.
-
To ja – powiedziałem. Siedziała na łóżku oparta o zagłówek łóżka i czytała
jakąś książkę, gdy zobaczyła, że to ja odłożyła ją na bok. Usiadłem koło niej.
-
Dużo myślałem i doszedłem do wniosku... Po prostu cieszę się, że sama mi to
powiedziałaś – nic nie mówiła tylko położyła głowę na moim ramieniu.
-
Jestem beznadziejna – powiedziała w końcu.
-
Moim zdaniem jesteś najcudowniejszą dziewczyną na świecie, każdy popełnia błędy.
Wybaczam ci – pocałowałem ją w czoło i objąłem ramieniem i zacząłem głaskać jej
blond włosy – kocham cię i nie chcę cię stracić.
-
Ja też cię kocham. July nigdy mi nie wybaczy...
-
Skoro ja potrafiłem ona też to zrobi.
{perspektywa
Victorii}
Weszliśmy do środka nikogo nie
było. Trochę spokoju, pomyślałam. Poszłam do mojego ulubionego pokoju, czyli
kuchni i zajrzałam do lodówki. Wyciągnęłam dwie zimne wody, jedną rzuciłam do
Jeva. Nie mogę się doczekać jutra, pomyślałam.
Atmosfera w domu trochę się
poprawiła, Ivy była jakaś dziwna, omijała mnie szerokim łukiem. Wiem, że ma mi
coś do powiedzenia, ale żeby to było aż takie straszne? Obudziłam się dosyć
wcześnie. Poszłam się spakować, bo postanowiliśmy z Jevem, że pojedziemy na dwa
dni. Wzięłam prysznic i zeszłam na dół. Jev już czekał, jak zwykle musiał
wyglądać niczym grecki bóg. Muszę się czasem szczypać żeby sprawdzić czy na
pewno to się dzieje na prawdę. Ja oczywiście wyglądałam jak jakiś człowiek spod
mostu. Moje włosy wyschły, spryskiwałam je odżywką, którą dostałam od Ivy, ale
i tak się ułożyły nie tak jak chciałam...
-
To jak jedziemy moja pani?
-
Oczywiście paniczu, tylko posilę się kanapką z masłem orzechowym i możemy
ruszać – powiedziałam, zjadłam szybko i popiłam to niedokończoną przez Jeva
herbatą.
Wsiedliśmy do zielonego jeep’a i
ruszyliśmy. Honolulu nie było daleko jakieś czterdzieści minut drogi. Jechaliśmy
w ciszy, otworzyłam okno, wiatr jeszcze bardziej rozszopiał moje włosy, ale
przestałam się tym przejmować. Jev włączył radio:
-
O! Lubię te piosenkę – cieszył się jak dziecko, zaczął kiwać głową do rytmu
muzyki. Zaczął śpiewać. Fałszował jak pijany wilk o północy. Zatkałam uszy, a
on pogłośnił radio.
-
Proszę przestań! – krzyknęłam. Wybuchnęłam śmiechem.
-
Nie podoba ci się jak śpiewam? Po prostu powiedz, że zazdrościsz mi, że mam
cudowny głos.
- Ok,
przyznaję się – podniosłam ręce na znak poddania się.
Rozdział jest taki sobie, nie podoba mi się. :/
W dodatku zaczęła się szkoła... Najgorsze jest poranne wstawanie. Trzeba jakoś przeżyć -.-
KOMENTUJCIE BŁAGAM!!!
♥
Poranne wstawanie to jeszcze spoko! Ja mam ponad 15 min drogi do szkoły i do tego pod górkę! Rozdział jak zwykle świetny! Czekam na następny!
OdpowiedzUsuń"Pijany wilk o północy". hahahaha, nie mogę, jesteś zajebista<3
OdpowiedzUsuńPoranne wstawanie, brr. Ja wstaję o 6.40, a w domu wtedy może 10 stopni :/
OdpowiedzUsuńA rozdział świetny, czekam na kolejny ;>
"Pijany wilk o północy", hahaha, dobre xd
Przepraszam, że tak zaniedbałam tego twojego bloga. Muszę nadrobić trochę rozdziałów ♥
OdpowiedzUsuńej a honolulu to nie jest przypadkiem na kubie ?
OdpowiedzUsuńnie, nie jest, sprawdź sobie na mapie ;p
Usuń