Szliśmy w ciszy, wdychałam świeże powietrze, uwielbiałam deszcz. Zwykle, kiedy jestem w domu i pada deszcz otwieram okno w moim pokoju i wdycham powietrze. Robię tak od małego, to trochę dziwne. Raz dostałam od tego szlaban, mieszkałam wtedy jeszcze z babcią, przeziębiłam się, a ona się zdenerwowała, że płaci za ogrzewanie, a ja otwieram okno, kiedy jest najzimniej. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Jeva:
- Daleko jeszcze do twojego domu?
- Jeszcze tylko ten zakręt i jesteśmy – odpowiedziałam.
- Mieszkacie na takim trochę odludziu.
- Abey nie lubi hałasu.
- Kto?
- Moja przybrana matka.
- Ach – zawstydził się to trochę dziwne to wyglądało na jego twarzy, ale dobra. Doszliśmy do zakrętu aż trafiliśmy pod mój dom, a właściwie domek, Abey kupiła go bardzo tanio, a dla trzech osób taki wystarczy. Mieliśmy mały płotek przed domem i duży ogród, wszędzie było dużo kwiatów i drzew. Nasz dom był pomalowany na biało.
- Jesteśmy – powiedziałam – dziękuję, ze odprowadzenie mnie do domu w tą ulewę.
- Proszę bardzo, nie wiedziałem, że są takie dziewczyny, które tak mało gadają - szturchnęłam go.
- No to na razie – powiedziałam.
- Nie zaprosisz mnie do środka? – wywróciłam oczami.
- Okej, zechciałbyś wejść do środka, napić się czegoś ciepłego? – zapytałam od niechcenia.
- Z miłą chęcią – weszliśmy do środka, zdjęliśmy kurtki, zajrzałam do kuchni, gdzie siedziała Abey i czytała jakąś książkę.
- Cześć Abey! - pocałowałam ją w policzek, do kuchni wszedł Jev. – Abey to jest Jev, Jev to Abey moja mama.
- Dzień dobry – przywitał się Jev, Abey uśmiechnęła się do niego, po czym spojrzała na mnie pytająco.
- Nauczycielka z francuskiego się rozchorowała, chciałam przeczekać ten deszcz, ale Jev miał parasol i mnie odprowadził.
- To miło z twojej strony – Abey uśmiechnęła się do Jeva – chcesz napić się czegoś ciepłego? Herbaty, kawy?
- Herbaty, jeśli można.
- Już się robi – Abey wstała szybko i zaczęła szukać herbaty – a ty skarbie też chcesz?
- Tak poproszę – odpowiedziałam. Nagle do kuchni wszedł Jason, spojrzał na Jeva.
- Nie wiedziałem, że jesteś taka szybka – powiedział do mnie, a ja go spiorunowałam wzrokiem.
- Jason! – krzyknęła Abey.
- Cześć jestem Jason, brat Victorii.
- Jev – odpowiedział krótko chłopak.
- A więc skąd jesteś? – zapytał Jason.
- Mieszkałem w Londynie, ale urodziłem się w Michigan.
- Ciekawe, my jesteśmy z Chicago. A więc masz szesnaście lat – Jason zaczął robić przesłuchanie, z nim tak zawsze.
- Właściwie mam siedemnaście lat.
- To dlaczego chodzisz z moją siostrą do klasy?
- Musiałem na rok przerwać szkołę, ponieważ moi rodzice postanowili zwiedzić świat.
- Światowy chłopak – Jason zaczął kiwać głową. Nie wytrzymałam:
- Okej dość tego przesłuchania, herbata gotowa, proszę – podałam Jevowi herbatę. Chwyciłam swoją i zrobiłam porządny łyk. Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele. Piliśmy herbatę, Abey zadała parę mniej wścibskich pytań Jevowi. Jev wypił herbatę i powiedział, że musi już iść. Pożegnał się i wyszedł.
- Miły chłopak – powiedziała Abey.
- On tylko udaje – powiedziałam, zaczęła mnie boleć głowa, Abey od razu to zauważyła:
- Znów boli cię głowa idź się połóż, obiad ci potem odgrzeję.
- Dziękuję – powiedziała i poszłam do swojego pokoju, gdy tylko weszłam od razu się uspokoiłam. Mój pokój był pomalowany na biało, naprzeciwko drzwi było duże okno z widokiem na morze. Pod oknem było łóżko, które się prosiło, żeby do niego wejść. Po lewej stronie miałam biurko, które było trochę zabałaganione. Wszystkie meble były białe. W moim pokoju zawsze było przewietrzone, uwielbiałam spać przy otwartym oknie. Szybko ściągnęłam moją spódniczkę, koszulę i podkolanówki i ubrałam stary t-shirt z jakimś zespołem. Wskoczyłam do łóżka i zanurzyłam się w moje mięciutkie poduszki, nim się obejrzałam zasnęłam.
Obudziły mnie jakieś huki, zeszłam szybko na dół, gdzie Jason zbierał garnki, które mu spadły. Odgrzałam sobie obiad i szybko go zjadłam.
Cały tydzień minął bardzo szybko, w czwartek musiałam pomóc Alexowi przy geografii, nie wiedziałam, że jest taki ułomny... Miał problem ze znalezieniem Sahary i Peru, dlatego siedzieliśmy jakieś trzy godziny, nad mapą świata. W piątek nauczyciel angielskiego oznajmił nam, że we wtorek jedziemy do miasta Gorey na wycieczkę. Nikt za bardzo się nie cieszył, wszyscy byli tam jakieś pięć razy, jedynym pocieszeniem było to, że nie będziemy mieć lekcji. Jev ze mną w ogóle nie rozmawiał, a Kimberly tak się do niego przystawiała, że inni chłopcy chyba umarliby ze szczęścia. W sobotę Abey powiedziała, że idzie na ślub swojej koleżanki z pracy. Około południa, siedziałam z Jasonem przed telewizorem, nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, Abey popędziła do drzwi, spojrzeliśmy zdziwieni z Jasonem po sobie. Poszliśmy do drzwi i zobaczyliśmy Abey tulącą się do kogoś, okazało się, że to nasza kuzynka Ivy.
- Ivy! – krzyknęłam i przytuliłam blondynkę. Odwzajemniła uścisk i przytuliła Jasona.
- Co ty tu robisz? – zapytał Jason.
- Moja mama pojechała do Brazylii na rok, bo dostała taką ofertę, a ja nie za bardzo chciałam jechać, ciocia Abey powiedziała, że mogę przyjechać tutaj.
- Będziesz z nami mieszkała? – zapytałam podekscytowana.
- Tak i będzie chodziła z tobą do klasy – powiedziała Abey za Ivy. Nasza kuzynka to jedyna przyjaciółka jaką kiedykolwiek miałam. Jeszcze w Chicago była dla mnie bardzo miła, wszystkie modelki mogły by się schować przy niej. Miała długie, złociste, proste włosy, nie to co moje może i długie, ale szopiate przy okazji. Nie była dużo wyższa ode mnie, może o centymetr lub dwa. Miała na sobie luźny, beżowy sweter i stare wytarte jeansy. Wyglądało to dosyć uroczo.
- Zrobimy ci pokój w naszej graciarni, dzięki tobie zrobimy porządki, a na razie będziesz spała w pokoju Vic – ucieszyła się Abey. Popołudniu Ivy umalowała Abey, a ja ją uczesałam, na ślub. Włosy Abey sięgały do ramion, więc delikatnie je skręciłam i upięłam. Abey pospieszyła na ślub, Jason oznajmił, że idzie do Alexa. Ivy i ja poszłyśmy do mnie do pokoju.
- Masz prześliczny pokój! – krzyknęła Ivy, tu się nie sprzeciwiałam – mam masę filmów, zrobimy sobie babski wieczór co ty na to?
- Brakowało mi tego – powiedziałam przebrałyśmy się do jakiś dresów i starych koszulek, usiadłam przy mojej toaletce i rozpuściłam moje włosy.
- Masz takie śliczne włosy.
- Ja?! – zdziwiłam się.
- Zawsze chciałam mieć kręcone włosy, nie wiem dlaczego ty uważasz, że masz szopę – zaczęła się bawić moimi włosami.
- Bo mam...
- Nie przesadzaj, jedyne co potrzebujesz to trochę odżywki i tyle. Tęskniłam za tobą – zmieniła temat i przytuliła mnie.
- Ja za tobą też – powiedziałam. Zeszłyśmy na dół obejrzałyśmy trzy filmy, zjadłyśmy pizzę, potem doszedł Jason, był zły, że nie zostawiłyśmy mu ani jednego kawałka. W końcu wszyscy zasnęliśmy na kanapie. Rano obudziłam się, głowę miałam położoną na brzuchu Jasona, sofa była dosyć szeroka, więc Ivy leżała koło mnie. Wstałam i poszłam do kuchni zrobić sobie płatki. Chwilę później dołączyłą do mnie Ivy, która zaczęła robić sobie tosta. W poniedziałek o dziwo się nie spóźniliśmy. Po dzwonku weszłam z Ivy do klasy, ona przedstawiła się i usiadła w ławce za mną. Po trzeciej lekcji stałyśmy przy mojej szafce, gry nagle podszedł do nas Jev:
- Cześć wam, miło cię poznać Ivy.
- Ciebie również – odpowiedziała miło.
- A więc skąd się znacie?
- Victoria to moja kuzynka, ale właściwie jesteśmy dla siebie, jak siostry.
- To miło. Vic, naprawdę mi przykro, że się do mnie nie odzywasz...
- Ja?! To ty nie raczyłeś nawet do mnie podejść i pogadać, więc co ja mam się trudzić.
- To samo sobie pomyślałem. Może dałabyś mi w takim razie numer telefonu, żeby to się nie powtórzyło?
- Niezłe zagranie – powiedziałam, w końcu dałam mu ten numer, a on odszedł zadowolony.
- Coś mi się zdaję, że podobasz mu się... – powiedziała nagle Ivy.
- No błagam cię...
Wracałam ze szkoły sama, bo miałam jeszcze francuski, postanowiłam, że podejdę jeszcze do biblioteki, kiedy zobaczyłam Jeva gadającego z jakimś facetem, obydwoje palili papierosy, no tak. Jev nie miał już na sobie mundurku tylko jeansy i koszule w czerwoną kratę. Poszłam do biblioteki, książka, której szukałam znajdowała się na najwyższej półce, stanęłam, więc na palcach próbując jej dosięgnąć. Nagle zobaczyłam, ze jakaś ręka ściąga moją książkę bez problemu, odwróciłam się szybko bez zastanowienia i zobaczyłam może z pięć centymetrów ode mnie uśmiechniętą twarz Jeva. Spuściłam wzrok.
- Przewodnik po Australii – przeczytał tytuł – wyprowadzasz się?
- Tam zaraz wyprowadzam, potrzebuję do szkoły.
- Myślałem, że omawiamy teraz Europę.
- To dla kolegi mojego brata, pomagam mu w lekcjach – oznajmiłam. A on pokiwał głową. Chciałam wziąć od niego książkę, ale on cofnął rękę przez co się potknęłam i wpadłam prosto na niego. On leżał na ziemi, a ja na nim po prostu pięknie.
- Jeśli chcesz możemy iść w bardziej ustronne miejsce – popatrzył na mnie zalotnie.
- Już lecę – powiedziałam ironicznie. Wstałam i zabrałam książkę.
- Oj żartuję sobie tylko.
- Musisz zawsze sprawiać, że czuję się niezręcznie...
- No cóż taki już jestem.
- Okej muszę już iść – odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę kasy.
- Z kim będziesz jutro siedziała w pociągu?
- Z Ivy.
- No tak, no tak. Będę mógł się przysiąść jakby co?
- Nie będziesz chciał usiąść z Kimberly?
- Nie dziękuję, jak usiądę to pomyśli, że chcę się z nią umówić.
- A nie chcesz? – zapytałam. Spojrzał na mnie porozumiewawczo. Wyszliśmy z biblioteki i poszliśmy w stronę mojego domu.
- Znów mnie odprowadzasz?
- A nie mogę? Po za tym do mojego domu idzie się w tym samym kierunku.
- Mmm...
- Mogę zadać ci pytanie?
- Czemu nie?
- Dlaczego przeprowadziłaś się z Chicago?
- Abey chciała wrócić do swoich korzeni, po za tym tutaj lepiej się czuje po śmierci mojego przybranego ojca, Traviego.
- Byłaś w domu dziecka?
- Em... Nie. Mój ojciec odszedł, gdy dowiedział się, że moja matka jest w ciąży. Zaraz po urodzeniu mnie, oddała mnie babci, gdy miałam dziesięć lat babcia zmarła. Byłam w dwóch rodzinach zastępczych aż w końcu trafiłam na Abey i Traviego, którzy byli na początku moją rodziną zastępczą przez dwa lata i postanowili, że mnie adoptują, miesiąc później Travie miał wypadek i zginął. Oto historia mojego życia teraz ty możesz coś powiedzieć na swój temat.
- Co tu dużo gadać, mogę jedynie powiedzieć, że moja rodzina jest idealna zdaniem moich rodziców. Mam starszego brata, który studiuje w Oxfordzie i ode mnie oczekują tego samego – wyciągnął papierosa.
- Nie ciekawie... – patrzyłam jak zapala papierosa zapalniczką.
- Przepraszam, złe nawyki ze starej szkoły.
- Okej, rób co chcesz... – doszliśmy do mojego domu pożegnaliśmy się, a ja weszłam do środka, gdzie zastałam Ivy biegającą z suszarką krzycząc „moja suszarka” i Jasona uciekającego przed nią. Ściągnęłam granatową marynarkę, odwiesiłam na wieszczku.
- Wiesz co on zrobił?! Zepsuł moją suszarkę! Rozumiesz?! – krzyknęła mi do ucha Ivy.
- Spokojnie, przecież ja mam suszarkę – odpowiedziałam spokojnym głosem.
- Ale moja była przywieziona z Francji!
- Spokojnie moja się wiele nie różni – uspakajałam ją.
- No dobrze, dobrze...
******
Dziękuję z komentarze! Zrobiło mi się bardzo miło :)
Proszę piszcie co sądzicie o następnym rozdziale.
Przepraszam za moje błędy. :) Jestem tu nowa więc jeśli coś jest bezsensu albo coś się nie spodobało piszcie!
Ojej jak bardzo mi się podobają Twoje te dwa pierwsze rozdziały,nie mogę doczekać się następnego.Ciekawa historia, jak będziesz takim tempem pisać to napiszesz w miesiąc całość;].
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i zapraszam do mnie, u mnie też na razie początki;]
Podoba mi się to, że piszesz długie, ciekawe rozdziały. Masz naprawdę wspaniałe pomysły, czego Ci bardzo zazdroszczę!
OdpowiedzUsuń