niedziela, 19 lutego 2012

13.

Jev patrzył się na mnie, a ja patrzyłam na niego. Dziwnie się czułam jakbym go zdradzała. Patrzył na mnie tak jeszcze przez chwilę i poszedł.
- Coś się stało? – zapytał Sam.
- Nie, nie – odpowiedziałam szybko. Poszliśmy dalej. Następnym przystankiem była lodziarnia, gdzie zamówiłam sobie bananowego shak’a, a Sam czekoladowego.
- Słuchaj możesz zapłacić, zapomniałem wziąć pieniędzy – uśmiechnął się.
- Jasne, nie ma sprawy... – powiedziałam, z Jev’em nie było takich sytuacji.
                Łaziliśmy tak do wieczora, wszystko co robił Sam porównywałam do Jev’a. Czy ten koleś nie może wyjść z mojej głowy?! Mam tego dość.
                Doszliśmy pod mój dom:
- No to jesteśmy – uśmiechnęłam się, Sam to odwzajemnił, po czym pocałował mnie. Znów poczułam się jakbym zdradzała Jev’a, ale nie przerwałam tego. Minęło trochę czasu, Sam się na mnie popatrzył:
- Widzimy się jutro w szkole śliczna – mrugnął do mnie, po czym cmoknął mnie jeszcze na pożegnanie. Odprowadzałam go wzrokiem aż w końcu poszłam do domu. Ściągnęłam sweterek i powiesiłam go na wieszaku przy wejściu. Na kanapie siedziała Ivy. Nie wiedziałam co zrobić. W końcu zdecydowałam się na pójście po cichutku do kuchni. Na moje nieszczęście Ivy mnie zauważyła.
- Victoria musimy pogadać... – powiedziała, a ja podskoczyłam.
- O czym chcesz rozmawiać? Hmm... – otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam masło orzechowe.
- Chciałam cię przeprosić, że ci nie uwierzyłam...
- A co Tory ukradła już te pieniądze?
- Tak jakby...
- Szkoda tylko, że uwierzyłaś mi dopiero jak ona już to zrobiła – popatrzyłam się na nią.
- Ja wiem, byłam okropna... Jesteś jedną z najbliższych mi osób. Po prostu to co zobaczyłam wtedy na imprezie wyglądało jakby ona nic nie zrobiła, potem jeszcze byłam trochę wściekła na ciebie, że zdradziłaś Jev’a... Ale gdy wszystko się uspokoiło to... Brakowało mi ciebie... – odwróciłam się od niej i zaczęłam robić sobie kanapki. Nagle poczułam, że przytula mnie od tyłu.
- Myślisz, że jak mnie przytulisz to ci od razu wszystko będzie w porządku? – zapytałam.
- Noo... Zrobię ci też kanapki... Możemy obejrzeć też ten durny serial, który tak uwielbiasz i obiecuję, że nie zasnę.
- Ten serial nie jest durny – oburzyłam się – nie jestem na ciebie zła, jedynie jest mi przykro, że nie uwierzyliście mi tylko tej szmacie...
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Zachowaliśmy się okropnie.
- Dobra już dobra. Twoje grzechy są odpuszczone.
- To super! – aż podskoczyła z radości – nie masz pojęcia jak Jev żałuje, jest na siebie wściekły. Musisz do niego pójść, a wtedy wrócicie do siebie, a potem weźmiecie ślub i będziecie mieć małe dzieciaczki, a ja będę kupowała im ubranka – rozmarzyła się.
- Ivy, Jev to skończony rozdział... Właśnie wróciłam z randki i myślę, że będzie z tego coś więcej – wzięłam stos kanapek i poszłam w stronę sofy.
- Vic przecież wy się kochacie – usiadła koło mnie i wzięła jedną kanapkę.
- Nie mogę być z kimś, kto mi nie ufa.
- To przyznaj się, że go nie kochasz... Po za tym nadal nosisz naszyjnik od niego.
- Nie powiem, że go nie kocham, bo nie da się przestać kogoś kochać tak szybko. Ale czasem po prostu to czasem nie wystarcza...
- Ale on żałuje rozumiesz? Chciał po prostu naprawić stosunki w rodzinie, no i ty trochę na tym ucierpiałaś, ale powinnaś mu wybaczyć.
- Ivy ja mu wybaczyłam, ale gdy go widzę to mnie to boli, nie rozumiesz? Boli mnie to, że mi nie uwierzył – powiedziałam łamiącym się głosem. Włączyłam telewizor, Ivy już się nie odzywała. Jason był na randce, tak wiem dziwne. Abey miała dyżur w pracy. Oglądałyśmy telewizor aż zrobiło się ciemno.
                Nagle ktoś zadzwonił do drzwi:
- Otworzę – powiedziała Ivy, otworzyła – emm.... Vic to do ciebie, to ja pójdę do siebie – powiedziała niepewnie i poszła na górę. Wstałam i podeszłam do drzwi, gdzie stał sam Jev.
- Cześć – powiedział niepewnie.
- Hej – odpowiedziałam. Cóż za niezręczna sytuacja.
- Możemy pogadać?
- Wejdź – odpowiedziałam. Wszedł do środka i od razu zaczął mówić:
- Vic ja cię przepraszam za to, że ci nie wierzyłem. Chciałem aby ułożyło się w rodzinie. Bardzo mi na tym zależało. Byłem zły na ciebie, najpierw ten koleś, a potem jeszcze przywaliłaś Tory. Gdy wyjechałaś żałowałem. Naprawdę. Zrozumiałem jakim jestem dupkiem... Wierzyłem ci, ale chciałem, aby wszystko się naprawiło, gdybyś widziała minę mojej macochy, gdy zobaczyła, że wróciłem z Tory... A potem te pieniądze... Wybaczysz mi?
- Wybaczyłam ci Jev...
- Kocham cię – powiedział i przybliżył się do mnie.
- Jev wybaczyłam ci, ale to nie znaczy, że chcę być dalej z tobą. Nie zaufałeś mi, a to dosyć ważne... – mój głos powoli się łamał.
- To przez tego kolesia, z którym cię dzisiaj widziałem?
- Nie – odpowiedziałam krótko.
- To powiedz, że mnie nie kochasz – nie odezwałam się, minęła chwila ciszy, gdy dodał:
- W takim razie będę o ciebie walczył, bo cię kocham – wyszedł, a ja zaczęłam płakać, tak bardzo go kocham i chcę z nim być, ale coś mnie blokuje. 


Zbliżamy się do końca... Brakuję mi już pomysłów na to opowiadanie dlatego je kończę.
KOMENTUJCIE!! 
 + chcecie żeby rozdziały były krótsze i było ich więcej czy dłuższe?? 
 

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :D Czekam na następny xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Vic ma być z Jev'em! A rozdziały chyba lepsze krótsze i więcej :) Czekam na dalszą część ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. DŁUŻESZE I WIĘCEJ! <3
    hahah. :D
    to takie awwww :'), jak on będzie o nią walczył i w ogóle....
    Ale mają być razem i mieć te cholerne dzieciaczki, jasne? :D
    lovelove<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomyśl nad kolejną częścią ;p Było by ekstra :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szybko dawaj następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Lepiej krótsze i żeby było ich więcej! Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie rozumiem dlaczego chcesz przerywać tego bloga, skoro jest cudowny? :)

    OdpowiedzUsuń