piątek, 24 lutego 2012

14.


- Wstawaj! Idziemy do szkoły! – krzyczały nade mną jakieś dwie dziwne istoty. Jedna z nich zaczęła skakać na moim łóżku. Otworzyłam oczy Jason zrzucił ze mnie kołdrę, a Ivy skakała tak mocno, że jeszcze trochę, a byśmy wylądowali na dole.
- Już, już... Pięć minutek... – obróciłam się na drugi bok. Ivy zrzuciła mnie z łóżka – jesteś bez serca! – krzyknęłam. Ułożyłam się wygodnie na podłodze i spałam dalej.
- Vic, wstawaj idziemy do szkoły! Nie cieszysz się? – zapytał Jason.
- Wręcz kipię radością – powiedziałam, a na myśl od razu przyszedł mi Jev.
                W końcu wstałam i poszłam do łazienki, żeby się jakoś oporządzić inaczej ludzie uciekli by ze szkoły z przerażeniem. Może to nie taki zły pomysł. Zastanawiałam się jak mam się przywitać z Sam’em. Czy między nami ma być coś więcej? Zeszłam na dół, już ubrana. Zrobiłam sobie kanapkę z masłem orzechowym, chyba się uzależniłam... Jedzenie na chwilę pomagało mi zapomnieć o wszystkich wydarzeniach tego lata.

                                                ****

                Weszliśmy w trójkę do szkoły, oczywiście pierwszą osobą, którą zobaczyłam była niejaka Kimberly. Uśmiechnęła się do mnie sztucznie, na co ja odpowiedziałam tym samym.
                July pojechała sobie z rodzicami do Grecji i wraca dopiero za tydzień. Jakby się porządnie nie wygrzała na Hawajach. Nagle znikąd pojawił się Sam:
- Cześć wam! – uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Ivy i Jason dziwnie się popatrzyli. Nie obchodzili mnie. Lekcje minęły dosyć szybko. Często łapałam się na gapieniu na Jev’a, przez co on też odwracał wzrok w moją stronę. Przyszła ostatnia lekcja, angielski:
- Jev widzę, że skończyłeś zadanie, zaniósłbyś tą kartkę do sali 34, właśnie jest tam pani Alison – powiedział nauczyciel.
- Dobrze – odpowiedział tym swoim seksownym głosem.
                Jev poszedł, a ja bazgrałam to durne zadanie. Skończył mi się nabój w piórze, chciałam go wymienić i oczywiście cała ja, atrament wylał się na moją rękę. Wyglądało to jakbym krwawiła na niebiesko.
- Przepraszam mogę wyjść do toalety? – zapytałam nauczyciela i pokazałam na moją rękę. On tylko pokiwał głową. Wyszłam z klasy i skierowałam się w stronę łazienki. Umyłam moją biedną rączkę, a potem szłam korytarzem w stronę naszej klasy. Na mojej drodze spotkałam Sam’a:
- A ty co tutaj robisz? – zapytał, a ja wskazałam na moją rękę, która była jeszcze lekko niebieska.
- No tak cała ty – podszedł do mnie, a potem zaczął się jeszcze bardziej zbliżać i zbliżać, a ja się cofałam aż trafiłam na ścianę. Powtórka z programu czy jak? Uśmiechnął się cwaniacko i pocałował mnie. Było to trochę dziwne. Zaczął mnie całować jeszcze mocniej.
- Sam, przestań – powiedziałam, a on całował mnie jeszcze mocniej. Próbowałam go odepchnąć, ale to nic nie dało. Przycisnął mnie jeszcze bardziej do ściany.
- Sam mnie to boli! – powiedziałam pomiędzy jego pocałunkami.

                               {perspektywa Jev’a}

                Wracałem od pani Alison i kierowałem się w stronę klasy. Usłyszałem głos Victorii. Boże mam już taką obsesję na jej punkcie? Przysłuchałem się uważniej:
- Przestań to boli! – mówiła drżącym głosem. Moim oczom ukazał się ten pacan z parku zachłannie całujący moją dziewczynę! Podszedłem do niego i odciągnąłem go od niej.
- Chyba powiedziała żebyś przestał, tak? – praktycznie krzyknąłem wściekły.
- Nie twoja sprawa koleś – odpowiedział mi. Popatrzyłem na Vic była lekko przestraszona.
- Vic powinniśmy iść zaraz będzie dzwonek – ona tylko kiwnęła głową i poszliśmy w ciszy do klasy zostawiając tego idiotę.
- Dzięki – szepnęła. Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- Dla mojej dziewczyny wszystko.
- Jev rozmawialiśmy na ten temat...
Głośno westchnąłem, weszliśmy do klasy i siedliśmy na swoich miejscach. Będziemy razem, wiem to. Kocham ją, a ona mnie.

                               {perspektywa Victorii}

                Dwa poprzednie dni ledwo przeżyłam, w nocy w ogóle nie spałam. Ciągle rozmyślałam o Sam’ie i Jev’ie. Myślałam, że Sam jest inny w końcu to najlepszy przyjaciel mojego brata.
                Mijał jeden z męczących dni, była przerwa. Poszła do szafki, gdy ją otworzyłam wypadła karteczka z różyczką, rozłożyłam ją, a w środku było napisane:

                              
                                          Widziałem miłość za drzwiami,
                                           Nigdy nie była tak blisko,
                                           Nigdy nie było to tak proste lub tak wolne.
                                        Za długo strzelałam w ciemno,
                                       Kiedy co
ś jest nie tak, to jest złe
                                       Sprawiasz
że jestem samotny kiedy odchodzisz.



Uśmiechnęłam się, było to bardzo miłe, jedna z moich ulubionych piosenek. Nagle poszedł do mnie Sam:
- Słuchaj chciałem cię przeprosić za to co wczoraj zaszło. Trochę mnie poniosło... – opuścił głowę.
- Nie ma sprawy – uśmiechnęłam się blado – ale sądzę, że moglibyśmy być tylko przyjaciółmi.
- Też uważam, że to najlepsza opcja – popatrzył się na karteczkę, którą trzymałam i uśmiechnął się. Czyli to on włożył tą karteczkę. Poczułam lekkie rozczarowanie. Właściwie Jev’owi nie wspominałam często o moich ulubionych piosenkach... A Sam mógł dowiedzieć się od Jason’a.
- To ty wrzuciłeś tą karteczkę z moją ulubioną piosenką? – zapytałam.
- Yyy... – popatrzył na mnie dziwnie – tak, tak.
- To miłe – powiedziałam. A on pocałował mnie w policzek.

                                {perspektywa Jev’a}

                Wyszedłem ze szkoły. Nie mogłem na to patrzeć. Ten dupek podszywał się pode mnie. Nie ma pojęcia, że jest to jej ulubiona piosenka. Nie o niej w ogóle żadnego pojęcia, a ja wiem o niej wszystko! W sumie za często nie gadaliśmy o muzyce, ale kiedy lecieliśmy samolotem słuchałem z nią jej piosenek.
Wtedy leciała ta piosenka, pamiętam, że na jej twarzy pojawił się uśmiech.


 

Ok tak wiec dodaję nastepny rozdział... Za nie długo skoncze. Brakuje mi juz pomysłów.
Piszcie co myslicie to naprawde wazne dla mnie. :D To nie zajmuje duzo czasu. Można komentowac tez w anonimach.


5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :D Świetnie piszesz i mam nadzieję że najdzie cię wena :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, naprawdę! Mam nadzieję, że w następny rozdziale Vic będzie już Jev'em. Chociaż fajnie by było, jakby Sam coś jeszcze namieszał ;p Czekam na dalszą część :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Supper, tylko gdzie te twoje zajebiste cytaty, no? <3
    Ale i tak jest świetnie :D I nie wolno ci kończyć!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, mam ochotę Cię udusić za to popsucie związku, ale jednak kocham ten rozdział i nie zrobię tego :D

    OdpowiedzUsuń