wtorek, 28 lutego 2012

16.


- Victoria, posłuchaj mnie... Chciałam abyśmy porozmawiały – powiedziała moja prawdziwa matka.
- O czym chcesz porozmawiać? O tym jak mnie zostawiłaś? Chcesz abym opowiedziała ci całe moje życie? – byłam wściekła – Abey dlaczego ją wpuściłaś?
- Uważam, że powinniście porozmawiać... – powiedziała Abey ściszonym głosem.
- Gdzie jest Ivy i Jason? – spytałam.
- Poszli do miasta, chciałam abyście porozmawiały w spokoju.
- Problem w tym, że nie mamy o czym rozmawiać – podeszłam do kobiety, która mnie urodziła – przez ciebie musiałam być w rodzinach zastępczych, które wcale nie były takie milutkie jak się wydaje. Na szczęście trafiłam do Abey. Nic dla mnie nie znaczysz, jesteś obcą osobą, którą tylko widziałam na zdjęciach. Jesteś nikim dla mnie. Mogłabyś opuścić nasz dom?
- Victoria! – skarciła mnie Abey.
- Żałuję za to co zrobiłam. Uwierz mi. Chciałam nawiązać z tobą kontakt już wcześniej, ale się wyprowadziliście. Masz siostrę jest młodsza od ciebie, ma jedenaście lat – zaśmiała się - Biorę ślub za miesiąc chciałam abyś na nim była...
- Wychodzisz czy nie? – zapytałam Laury, bo tak miała na imię.
- Porozmawiajmy – powiedziała podchodząc do mnie.
- Skoro zostajesz to ja wychodzę – uśmiechnęłam się sztucznie. Wzięłam po drodze kurtkę i wyszłam.
                Szłam po prostu przed siebie. Była dziewiąta wieczorem na ulicach było mało ludzi. Jedynie parę nastolatków idących na imprezę i starsi ludzie wyprowadzający swoje pupile.
                Dlaczego wszystko się psuję? Co zrobiłam źle dobry Boże? Popatrzyłam na niebo. Ruszyłam w stronę plaży. Znów spojrzałam na niebo teraz mogłam dostrzec gwiazdy. Oddychałam świeżym powietrzem. Myślałam o mojej matce. Z jednej strony gdyby mnie nie zostawiła nigdy nie poznałabym Abey, Jasona, Ivy. Ale co było ze mną nie tak, że mnie porzuciła. Po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy. Kiedy ja chodziłam z jednej rodziny zastępczej do drugiej ona już miała kogoś, nową rodzinę, a o mnie zapomniała. To bolało. Teraz postanowiła, że odbuduje związki rodzinne. Myślała, że jak ją zobaczę to rzucę się jej w ramiona czy co?
                Siedziałam na plaży jeszcze godzinę. Musiałam gdzieś przenocować, nie mam zamiaru tam wracać ona na pewno zostaje u nas. July była w Grecji, Sam zadaje się z Tory, a to niebezpieczne. Zostaje mi tylko jedna osoba.
               
                                                  ****

                Stałam pod drzwiami Jev’a przez jakąś minutę. W końcu zadzwoniłam na dzwonek. Chwilkę później otworzył mi Jev, mój Jev.
- Vic co się stało? – chyba zauważył moją czerwoną twarz od płaczu. Przytuliłam się do niego, a on to odwzajemnił. Pocałował mnie w szyję. Tęskniłam za jego zapachem, za jego ciepłem, za wszystkim.
- Chodź zrobię ci coś do jedzenia i powiesz mi wszystko – poszedł do kuchni, a ja zdjęłam kurtkę i usiadłam na kanapie. Popatrzyłam na stoliczek do kawy, wciąż stało na nim moje zdjęcie. Uśmiechnęłam się. Jev wrócił z kanapką z moim ukochanym masłem orzechowym. Usiadł koło mnie i podał mi talerz.
- Dzięki – ugryzłam kawałek.
- A teraz mów – chwycił mnie za kolano. Głośno westchnęłam.
- Jak wiesz Abey nie jest moją prawdziwą matką – przytaknął – na początku była moją rodziną zastępczą, jedną z trzech. A jeszcze wcześniej mieszkałam z babcią, moją prawdziwą babcią. Ponieważ moja matka zostawiła mnie u niej parę miesięcy po moim urodzeniu.  
- Wszystko to mi mówiłaś – powiedział spokojnie.
- Cóż zastałam tą moją matkę dzisiaj w moim domu. Chciała „porozmawiać”. Okazało się, że mam siostrę. A i za miesiąc chciała abym pokazało się na jej ślubie.
- A ty wyszłaś?
- A co miałam zrobić. Kobieta zostawia mnie zakłada sobie inną rodzinę, po czym przyjeżdża do mnie po siedemnastu latach myśląc, że jak ją zobaczę to powiem „mamusiu, gdzie byłaś, tęskniłam”?.
- Może za szybko to wszystko rozegrała, ale powinnaś z nią porozmawiać. To tylko moje zdanie.
- A ty co byś zrobił na moim miejscu?
- Też byś się wkurzył, ale po paru dniach myślę, żebym z nią porozmawiał – znów westchnęłam i położyłam głowę na oparciu kanapy.
- Dlaczego przyszłaś z tym do mnie – zapytał w końcu.
- A do kogo niby miałabym przyjść?
- Ivy, Jason, Sam – wymieniał.
- Ivy i Jason gdzieś wybyli, a Sam wymienia ślinę z twoją siostrzyczką – powiedziałam.
- Wiedziałem, że z tym kolesiem jest coś nie tak – zmrużył oczy.
- Po za tym z tobą zawsze rozmawiałam o takich sprawach. Zawsze mnie wysłuchiwałeś i dawałeś rady – uśmiechnął się. Włączył telewizor oglądaliśmy jakiś stary serial komediowy. Choć zerwaliśmy ze sobą wciąż był moim przyjacielem, gdy któryś z nas potrzebował wsparcia to zapominaliśmy o wszystkim co się wydarzyło i pomagaliśmy sobie. Położyłam mu głowę na ramieniu. Poczułam się jak za dawnych czasów. Podniosłam głowę i popatrzyłam na niego, on też na mnie spojrzał. Pocałowaliśmy się. Po chwili pocałunek przerodził się w bardziej namiętny.

 Jest 16... :D
Zamiast się uczyć na fizykę, z której mam chyba najgorsze oceny '.' siedzę i piszę ;)

 Ostatnio mało kto komentuje i jest mi z tego powodu bardzo smutno ;__;
(jeżeli coś się wam nie podoba proszę pisać)

 

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział :D i fizyka to serio złooo! Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww, no wreszcie są razem! Albo będą za chwilę<3
    dawaj następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje opowiadania są świetne, zakochałam się :)
    Pewnie ludzie nie komentują z barku czasu, więc się nie załamuj.
    Ja czekam na kolejny :)


    van-ill-op.blogspot.com / zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ochotę końcówkę rozdziału skomentować jednym wielkim: MRAU ♥

    OdpowiedzUsuń