wtorek, 7 lutego 2012

5.


                                    (perspektywa Victorii)


Obudziło mnie ostre światło. Moja głowa pulsowała nie do wytrzymania. Popatrzyłam na budzik, była jedenasta. Właściwie, co się działo wczoraj? Zadałam sobie pytanie, pamiętam, że przyszliśmy na imprezę, potem zaczęłam coś pić, pamiętam, że spoliczkowałam Jeva. Może się do mnie przystawiał. Nagle rozległ się głośny huk w kuchni, a moja głowa zaczęła pulsować jeszcze bardziej. Opornie zeszłam na dół i zobaczyłam Jasona tłukącego się w kuchni.
- Błagam cię! Bądź trochę wyrozumiały, co?
- No sorki trzeba było tyle nie pić.
- Nie krzycz!
- Ja nie krzyczę. Pamiętasz, co się w ogóle działo wczoraj?
- Nie, tylko to, że spoliczkowałam Jeva.
- Co takiego? – Jason się dziwnie na mnie popatrzył.
- Jak wracaliśmy do domu to nas ciągle szturchałaś i chwytałaś za policzki, więc się nie dziwię, że go spoliczkowałaś – dodała Ivy, która nagle się pojawiła.
                Niedziela minęła trochę boleśnie, ale dałam radę. Gdy Ivy opowiedziała mi co wyprawiałam tej nocy zrobiło mi się bardzo głupio. Jev zadzwonił do mnie pytając, jak się czuję. To było miłe z jego strony.
                Nadszedł poniedziałek i niestety trzeba było wstać do szkoły... Pokój Ivy był jeszcze w czasie remontu, dlatego musiała spać ze mną. Nie wysypiałyśmy się przez to, bo zawsze gadałyśmy do późnej nocy. Otworzyłam oczy, głowa już tak nie bolała. Uśmiechnęłam się. Ivy chrapała, więc ją szturchnęłam, żeby wstała.
- Jeszcze pięć minutek i wstaję – powiedziała ospałym głosem i obróciła się na drugi bok. Ja poleżałam jeszcze minutę i wstałam, poszłam do łazienki, umyłam się i ubrałam. Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam Ivy, która zapadła w mocny sen i była rozwalona na całe łóżko.
- Ivy! – krzyknęłam – wstawaj, jest piękny dzień! – zaczęłam skakać po łóżku.
- No juuuuż – ziewnęła. Wstała i poszła do łazienki, a ja do kuchni zjeść śniadanie.
                Zdążyliśmy do szkoły na styk, jak zwykle zresztą. Poszłyśmy z Ivy na hiszpański i siadłyśmy na swoich miejscach. Lekcja minęła szybko, bo mieliśmy zastępstwo. Na przerwie Ivy poszła do July, a ja poszłam do mojej szafki po książki. Nagle ktoś mnie przytulił od tyłu.
- Jak tam króliczku? – usłyszałam głos Jeva.
- Co jaki zaś króliczku? Musisz mnie tak straszyć?
- No wiesz tyle się działo, a ty nic nie pamiętasz...
- Co?! Co ja robiłam, powiedz mi proszę! Jedyne co pamiętam to, że cię spoliczkowałam – powiedziałam, a on zaczął się śmiać – Matko jedyna, chcesz powiedzieć, że my... – uśmiechnął się, a ja zaczęłam panikować. Nigdy nic już nie wypiję, pomyślałam.
- Spokojnie nic nie zaszło – uspokoił mnie, a ja odetchnęłam z ulgą – trochę głupio wyszło, mogliśmy nie iść na tę imprezę... Chciałem z tobą pogadać, jak jesteś trzeźwa.
- To możemy iść, gdzieś po lekcjach.
- Wow, nie sądziłem, że mi to kiedykolwiek zaproponujesz.
- To jak?
- Okej możemy iść.


3 komentarze:

  1. Fajne, ale trochę krótki ;/ Czekam na nowy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. wróciłam do pisania http://vas-happenin-zayn.blogspot.com/ :) będę wdzięczna jeśli zajrzysz <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam wrażenie, że najkrótszy z twoich wszystkich rozdziałów, ale tak czy siak, bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń